Witam Cię Antoni serdecznie,
Miłość to piękne uczucie, prawda?
Otóż... nie prawda. Miłość jest piękna - to nie ulega wątpliwości, ale to nie jest uczucie. To coś znacznie głębszego... Gdyby to było tylko uczucie, to przede wszystkim wszelkie przysięgi małżeńskie byłyby kompletnie pozbawione sensu. Jak bowiem można komuś obiecać dozgonne trwanie w jakimś uczuciu?
Miłość to coś znacznie głębszego niż uczucie. To przede wszystkich konkretna postawa pragnienia dobra dla kogoś innego.
Piszę o tym dlatego, że dziś mamy dzień okrzyknięty wszem i wobec świętem św. Walentego. Popularniej: Walentynki. Już od miesiąca gdzie nie spojrzysz, tam wszędzie serduszka, przytulające się misie, czerwone róże...
Nie chcę powiedzieć, że to coś złego. Sam bowiem zwyczaj tego święta jest wyjątkowo sympatyczny. To dobra okazja, by obdarować swoją sympatię, narzeczoną, żonę kwiatami czy sympatyczną kartką (ja taką dostałem :))
Jednak owo święto stało się strasznie skomercjalizowane. Zresztą - niewielu pamięta, że 14 lutego przede wszystkim przypada święto Cyryla i Metodego, patronów Europy, a św. Walenty jest z religijnego punktu widzenia na drugim miejscu. Jednak nie w reklamach i mediach...
To, że ktoś chce na Walentym zarabiać, też nie jest niczym szczególnym. Nie ma chyba takiej dziedziny życia, na której ktoś by nie zarabiał. I nie widzę w tym nic złego - ludzkie potrzeby trzeba zaspokajać, a zdecydowanie jestem przeciwny postrzeganiu pieniędzy jako źródła wszelkiego zła.
Nie wiem tylko, gdzie dalej podążą reklamy, jeśli cała kampania reklamowa Allegro w tym roku była skupiona wokół "grzesznych prezentów" na walentynki. Czy naprawdę chcemy, by ta miła tradycja zaczęła kojarzyć nam się z grzechem?
Chodzi tylko o jedną, prostą rzecz: aby tego nie spłaszczać, nie umieszczać miłości w kategoriach serduszek, łzawych seriali brazylijskich, ulotnych fantazji i chwil wzruszeń. To nie jest najważniejsze.
Nie wiem, czy rzuciła Ci się już w oczy pewna rzecz, którą zauważam od dłuższego czasu... Zwróć uwagę, jak kończy się większość filmów... On i ona się całują (załóżmy, że tylko się całują) i postanawiają być razem - happy end, napisy końcowe...
A co było dalej? Jakoś film nie ukazuje tego, co jest istotą miłości - życia codziennego, trwania razem dzień po dniu. Hollywoodzka wizja miłości zatrzymuje się tylko na początkowych chwilach wzruszeń zakochanych. A potem? A potem, w drugiej części filmu najczęściej okazuje się, że albo się rozstali, albo mają zamiar.
Może się mylę, ale wydaje mi się, że kluczem do prawdziwej miłości nie jest szukanie w niej tylko miłych chwil. Na początku bowiem wszystkim jest dobrze i miło - tak po prostu nasz organizm przeżywa zakochanie. Kluczem jest nauczenie się kochać na co dzień, budować swój związek tak, aby przetrwał kilkadziesiąt lat. Mimo wielu przeciwności losu.
A skąd wiedzieć, jak taki związek budować? Z pewnością jest to niełatwe, a otaczający nas świat raczej w tym nie pomaga.
W ostatnim tygodniu przeczytałem dwie świetne książki na ten temat:
Dobra nowina o seksie i małżeństwie http://www.tolle.pl/ksiazka/dobra-nowina-o-seksie-i-malzenstwie
oraz
Na rozdrożach miłości http://www.tolle.pl/ksiazka/na-rozdrozach-milosci
Pierwsza z nich - napisana przez świeckiego w kapitalny sposób porusza zagadnienie małżeństwa i współżycia seksualnego z punktu widzenia Ewangelii. Sam jej tytuł jest dwuznaczny - "Dobra nowina", czyli Ewangelia, a z drugiej strony "Dobra nowina", bo jest to nowina naprawdę dobra. To, czego Biblia uczy o seksie i małżeństwie jest bowiem - wbrew temu, co wielu myśli - naprawdę optymistyczne i radosne.
"Dobra nowina o seksie i małżeństwie" zbudowana jest w formie pytań i odpowiedzi. Znajdziemy w niej odpowiedzi na zdecydowaną większość pytań cisnących się człowiekowi na usta na ten temat, takich, jak np. dlaczego powszechnie uważa się, że Kościół ma w pogardzie sprawy seksu, jak również pytań o sprawy małżeństwa, rozwodu, seksu przed ślubem. Autor nie unika też pytań mało poprawnych politycznie, jak np. o seks oralny czy analny, pornografię czy masturbację. A wszystko jasno i konkretnie, bez niepotrzebnego moralizatorstwa.
Autorem drugiej z książek jest kapłan, ks. Henri Caffarel. Studiując psychologię, zawsze zastanawiałem się, dlaczego na zajęciach z psychologii rodziny wykładowca, doktor psychologii, poleca książki tego księdza, a nie jakiegoś autorytetu w dziedzinie psychologii. Teraz już wiem. I gdy przeczytasz tę książkę, też będziesz wiedzieć. Głębi przemyśleń ks. Caffarela nie znajdziesz bowiem u psychologów. W niezwykły sposób łączy on bowiem sprawy duchowości z tematyką małżeńską.
Warto po te książki sięgnąć. Choćby po to, by przypomnieć, czym jest prawdziwe budowanie miłości - tej prawdziwej, a nie chwilowych uczuć.
A wtedy walentynki stają się po prostu jeszcze jedną okazją ukazania, że kogoś kochasz. I wcale nie jedyną i najważniejszą, jak chciałyby nam wmówić te wszystkie reklamy...
Pozdrawiam serdecznie,
Paweł Królak
------------------------------
TOLLE ET LEGE
Książki warte Twojego czasu
http://www.tolle.pl
------------------------------
>> Szanuję Twoją prywatność
Otrzymujesz tę wiadomość ponieważ Twój adres znajduje się na liście subskrybentów Biuletynu Miłośników Dobrej Książki. Na liście tej znajdują się wyłącznie adresy osób, które zgłosiły się i potwierdziły tę zgodę.