W jaki sposób Joseph Conrad przedstawił swego bohatera w Lordzie Jimie?
Joseph Conrad to angielski pisarz polskiego pochodzenia. Jego ojciec był romantycznym poetą i działaczem niepodległościowym, skazanym za tę działalność na zesłanie w głąb Cesarstwa Rosyjskiego. Żona z pięcioletnim Teodorem Józefem Konradem pojechała za mężem. Po śmierci rodziców na zesłaniu opiekował się nim wuj Tadeusz Bobrowski, mieszkający w Krakowie. Tu przyszły pisarz kończył gimnazjum. Następnie wyjechał do Francji. Został marynarzem, najpierw we flocie francuskiej, potem angielskiej. Z językiem angielskim zetknął się, gdy miał 21 lat. Pływał 20 lat po Oceanie Indyjskim, uzyskał stopień kapitana statku. Następnie osiedlił się w Anglii i zaczął pisać w języku angielskim. Najgłośniejsze jego powieści to: Szaleństwo Almayera, Los, Jądro ciemności, Nostromo, Tajfun, Korsarz, Smuga cienia i Lord Jim. Nie zerwał nigdy kontaktów z krajem, przyznawał się do swej polskości.
Już zapoznanie się z biografią Conrada bardzo pobudziło moją wyobraźnię. Kilkanaście lat starszy od Wyspiańskiego kończył w Krakowie to samo gimnazjum, przez kilka lat mieszkał w dawnej stolicy Polski. A jakże inna jest ich twórczość! Urodzony w Berdyczowie, mieszkaniec Krakowa, leżącego daleko od morza, członek narodu bez tradycji morskich, zapragnął zostać marynarzem i co więcej, nie pozostało to tylko chłopięcym marzeniem, on to marzenie zrealizował. Syn romantycznego polskiego poety został następnie angielskim pisarzem, poruszającym tematy tak odległe od spraw narodowych. Stworzył wspaniałe powieści o problemach uniwersalnych, psychologicznych, moralnych, w których morze jest symbolem sytuacji egzystencjalnej, poddającej człowieka próbie.
Lektura Lorda Jima nie była łatwa. Kompozycja powieści sprawia, że czyta się ją powoli. I dobrze! Bo jest to powieść, nad którą trzeba się zastanowić! Trudność w czytaniu sprawia brak chronologii, zastosowanie inwersji czasowej i wprowadzenie wielu narratorów. Opowieść rozpada się na dwie części. Pierwsza dotyczy losów bohatera, miotanego wyrzutami sumienia, tułającego się po portach. Część druga opowiada o pobycie Jima na Patusanie, gdzie wiedzie on spokojny żywot, otoczony miłością ludu, powszechnym szacunkiem. Najważniejszym problemem utworu jest przedstawienie sylwetki, osobowości, psychiki głównego bohatera. Do tego stopnia skupia się autor na konstrukcji bohatera, że prawie zupełnie pomija opisy miejsc zdarzeń, ograniczając je do niezbędnego minimum. Więcej uwagi poświęca przyrodzie, współżyjącej z bohaterami, a zwłaszcza morzu, którego żywioł jest symbolem świata, gdzie wciąż zmagają się dobro i zło, szlachetność i podłość, siła i ludzka słabość. Przedstawiając postać bohatera unika autor ocen, komentarza odautorskiego. Wydaje się, że jedynym sądem autora jest ten zawarty w przedmowie, gdzie Conrad nazywa Jima „prostym i głęboko czującym człowiekiem”, a potem tłumaczy, iż poczucie utraconego honoru wynika z temperamentu łacińskiego. Kończy przedmowę podkreśleniem, iż Jim był „jednym z nas”, sugerując w ten sposób związek moralnych rozterek postaci ze śródziemnomorskim systemem wartości.
W pierwszych rozdziałach narrator kreśli sylwetkę Jima, jego pochodzenie, wykształcenie i początki morskiej kariery, aż do tragicznych zdarzeń na „Patnie”. Sygnalizuje w nich narrator solidne zasady moralne wyniesione przez Jima z domu, jego marzycielski charakter, pragnienie przygód, mocnych wrażeń, pewność siebie. Zauważa też pewną słabość charakteru Jima - brak zdolności do szybkich reakcji, wahanie w chwili próby.
Następna sekwencja powieści to relacja o procesie załogi „Patny”, która opuściła zagrożony statek, porzucając bezbronnych pasażerów na łaskę żywiołów. Na rozprawie zjawił się tylko Jim. W tym momencie pojawia się główny narrator powieści - Marlow. Zwrócił on uwagę na Jima, na jego sprawozdanie z wypadku, potem poznali się i zaprzyjaźnili. Jim, jego postawa, świadcząca o przeżywanym bólu, rozterkach zadawanych mu przez sumienie, zainteresowały Marlowa, który wielokrotnie wysłuchiwał zwierzeń Jima i pomagał mu w trudnych chwilach. „A później niejednokrotnie, w odległych częściach świata, Marlow przejawiał skłonność do wspominania Jima, do szczegółowych i głośnych rozpamiętywań na jego temat”.
I właśnie narracja powieści jest takim opowiadaniem po obiedzie na werandzie przy drinku. Marlow przede wszystkim wyjaśnia, dlaczego Jim zwrócił jego uwagę. „Zapytywałem siebie, patrząc na pozorną swobodę tego chłopca - czy on jest taki ograniczony, czy też zatwardziały?”. Opowieść Marlowa nie zawiera wyraźnych ocen, jest próbą zrozumienia, zresztą jedną z wielu. Oprócz Marlowa Conrad wprowadza innych narratorów-bohaterów, którzy wyrażają opinie o Jimie i jego sytuacji. Taki charakter ma też dygresja, wtrącona przez Marlowa do jego opowieści, o kapitanie Brierly. Był to słynny z męstwa, obowiązkowości i sumienności marynarz. Był też jednym z sędziów w procesie „Patny”. Marlow opowiada o jego zachowaniu w czasie procesu, przytacza opinie kolegów o nim, zwłaszcza o jego niespodziewanym samobójstwie popełnionym dwa lata po procesie i nie mającym przecież nic wspólnego z Jimem. A jednak! Dopiero po samobójczym zamachu zrozumiał Marlow słowa Brierly'ego wypowiedziane podczas procesu o Jimie: „No więc, niech się wpakuje dwadzieścia stóp pod ziemię i niech tam zostanie! Dalibóg! Ja bym tak zrobił”. Ta dygresja to jeszcze jeden głos w dyskusji o Jimie, bo taki charakter właśnie ma narracja w powieści.
Oddaje też autor często głos Jimowi (jego zwierzenia przytacza Marlow), który zmaga się ze swoim sumieniem, wciąż od nowa zadaje sobie pytanie: dlaczego uciekł? Marlow tak komentuje swoją reakcję na te zwierzenia: „Słuchałem go tak, jak się słucha małego, strapionego chłopczyka. Nie miał pojęcia, że skacze. To się tak jakoś stało”.
Także przytoczona relacja ze spotkania Marlowa z dowódcą francuskiej kanonierki, która przyholowała „Patnę” do portu, ma postać kolejnego głosu w dyskusji o Jimie. Francuz nie mógł zrozumieć, co się tam wtedy zdarzyło, a gdy usłyszał o Jimie, powiedział tylko: „biedny chłopiec” i skomentował: „A w gruncie rzeczy z tego się umiera. (...) Ze strachu”. Ten doświadczony marynarz zdaje się najlepiej rozumieć, co przeżywa człowiek wobec morskiego żywiołu i jak trudno walczyć z własną słabością. Wie też jednak, że motywem bardzo istotnym jest poczucie godności, bo „co życie może być warte, jeśli (...) honor stracony”.
Marlow śledzi losy Jima przez dłuższy czas, pomaga mu wielokrotnie znaleźć pracę, bo Jim porzuca każdą, jeśli tylko spotka kogoś, związanego z „Patną” lub usłyszy choćby wzmiankę o tym wypadku. Narrator obserwuje Jima, śledzi jego reakcje, interesuje się nim. Współczuje mu, choć nieraz jest nim zirytowany. Wreszcie udaje mu się znaleźć zajęcie, które zadowala Jima. Nasz bohater może całkowicie uciec od cywilizacji, zacząć życie od nowa. Znalazł szczęście na Patusanie. To druga część opowieści Marlowa. Zaczynają słowami: „Zbliżał się czas, kiedy miałem go ujrzeć otoczonego miłością, zaufaniem, podziwem, kiedy legenda siły i męstwa tworzyła się koło jego imienia, jakby w nim był materiał na bohatera”. Ostatnie słowa cytatu zdają się powątpiewać w możliwości Jima i były to słowa prorocze.
W tym momencie przerwał narrator relację i rozszerzył ją o wątek Steina, handlowca, entomologa-amatora i znawcy ludzi. „Człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest” - powiedział Stein, porównując człowieka z motylem. To on nazwał Jima romantykiem i chyba miał rację.
Dalsze losy Jima to prawie sensacyjna opowieść z tragicznym zakończeniem. Na rajską wyspę wkroczył znowu biały człowiek ze swym zepsuciem. W starciu z piratem Brownem Jim znowu przegrał, przegrały jego ideały, choć sam sprawdził się - stawił czoło niebezpieczeństwu, nie uciekł, stanął przed Doraminem i bohatersko zginął, tak jak tego pragnął. Marlow skończył swą opowieść w momencie, gdy Jim był szczęśliwy, odzyskał wiarę w siebie. Ostatnie słowa opowieści o Jimie dotarły do Anglii do jednego z uczestników spotkania po dwóch latach w formie listu Marlowa. Marlow opisał w nim tragiczny koniec Jima, który poznał z relacji Browna. A więc jeszcze jeden człowiek opowiada o Jimie i ocenia go. Brown bardzo szybko rozszyfrował Jima. Podszedł go, przedstawiając się jako człowiek, który nieustraszenie stawia czoło niepowodzeniom, opinii, klęsce. Jim uwierzył w jego uczciwość i przegrał.
To spojrzenie na bohatera z różnych punktów widzenia, ten wielogłos narracyjny jest bardzo ciekawy. Cały czas mówi się o Jimie, mówi on sam, wypowiadają się narratorzy, bohaterowie, a nie ma oceny jednej, jednoznacznej. Człowiek - według Conrada - nie poddaje się jedynej ocenie. Zrozumieć motywy jego postępowania nie jest łatwo. Chęć poznania człowieka to nieustanne szukanie prawdy o nim. Niemożność jednoznacznej oceny bohatera tytułowego sprawia, że Lord Jim Conrada jawi się jako powieść uniwersalna, z której każdy może wyciągnąć wnioski i odnieść ją do własnych doświadczeń życiowych.