Szkice węglem - Henryk Sienkiewicz
Rozdział pierwszy,
w którym zawieramy znajomość z bohaterami i zaczynamy się spodziewać, że coś więcej nastąpi.
Późnym popołudniem w wójtowskiej kancelarii dochodzi do sprzeczki pomiędzy Burakiem a Zołzikiewiczem. Nieco później pisarz namawia wójta, aby wspólnie pozbyli się ze wsi Rzepy, umieszczając go na liście rekrutów, mających pójść do wojska rosyjskiego. Burak - wiedząc, że nie jest to zgodne z prawem - obawia się konsekwencji, gdyby sprawa wyszła na jaw, ale pisarz nie ustępuje. Na zakończenie rozmowy szantażuje on jeszcze wójta wspomnieniem o "trochę dawniejszych czasach" i wychodzi.
Pierwsze nauki Zołzikiewicz pobierał w miasteczku Osłowice. Mając 17 lat doszedł do drugiej klasy (szkoły powszechnej), a dalszą naukę przerwało mu powstanie styczniowe, w czasie trwania którego młodzieniec przyłączył się do powstańców. Jednak bardzo szybko ujawniła się jego tchórzliwa natura. Po pewnym czasie wymierzono mu chłostę, po której w jego życiu nastąpił zwrot: zaczął korzystać z informacji dotyczących uczestników powstania i w ten sposób wkradł się w łaski carskich urzędników. Z tego powodu zarówno szlachta, jak i chłopi zaczęli mu nadskakiwać, a on - bez zbytnich skrupułów - wykorzystywał zaistniałą sytuację. Zołzikiewicz nie wierzy w Boga, zaś jego główną rozrywką jest czytywanie brukowych powieści i romansideł, a następnie przenoszenie owych książkowych schematów we własną rzeczywistość.
Pisarz - między innymi - styka się po drodze z Frankiem, którego Zołzikiewicz nie znosi, gdyż młody student jest jedynym człowiekiem w całym powiecie, który się go nie obawia i ciągle z niego kpi. Zołzikiewicz dociera do zagrody Rzepów, gdzie napastuje młodą żonę nieobecnego w tym czasie gospodarza, która jednak zdecydowanie się broni. Oboje przewracają się na ziemię i w tym momencie do akcji włącza się pies, który dobiera się zębami do części ciała pisarza znajdującej się nieco poniżej pleców. Atak ten studzi zapały Zołzikiewicza, który zły opuszcza zagrodę, a na odchodnym obiecuje, że Rzepa pójdzie "w sołdaty".
Rozdział drugi
Niektóre inne osoby i przykre widzenia
W godzinę później Rzepa wraca do domu z lasu, gdzie pracuje przy wyrębie. Żona wita go zapłakana i powtarza słowa pisarza. Chłop nie chce wierzyć, ale dla pewności - gdyż i on brał udział w powstaniu - bierze ze skrzyni rubla i idzie do mieszkania Zołzikiewicza, które znajduje się w czworakach. W tym czasie pisarz leży w łóżku i zmieniając co chwilę okłady próbuje zapomnieć o bólu pogrążając się w lekturze romansu i marzeniach związanych z treścią książki. W tym położeniu zastaje go Rzepa. Zołzikiewicz początkowo myśli, że chłop dowiedział się o zajściu, które miało miejsce w jego zagrodzie i że z tego powodu przyszedł, aby pisarzowi "pogruchotać kości". Jednak widząc pokorną postawę Rzepy i słysząc, że przyszedł on "w sprawie branki" wpada we wściekłość i wyrzuca interesanta za drzwi.
Rozdział trzeci
Rozmyślania i eureka!
Przez następne cztery dni pisarz leczy swą ranę, a równocześnie obmyśla, jak w sposób bezpieczny dla własnej głowy - wysłać Wawrzona do wojska, a równocześnie zdobyć łatwy dostęp do jego żony. Wreszcie wpada na odpowiedni pomysł.
Rozdział czwarty,
który można by zatytułować: zwierz w sieci.
Kilka dni później w osobnej izbie, znajdującej się w miejscowej karczmie, Burak, ławnik Gomuła i Rzepa siedzą przy szklankach napełnionych arakiem i żywo dyskutują. Jednak wójt z ławnikiem zwilżają jedynie usta napojem, zaś Rzepa pije bez umiaru. W pewnym momencie, gdy Rzepa jest już pijany, wchodzi do izby Zołzikiewicz i oznajmia, że dworski las ma zostać rozdzielony między gospodarzy, aby zaś stać się uczestnikiem podziału należy podpisać odpowiedni dokument. Rzepa początkowo wzbrania się, ale słysząc o 50 rublach, które ma otrzymać - rzekomo z państwowej kasy- na ogrodzenie swojej działki, nie ociąga się dłużej. Zaraz też otrzymuje od pisarza pieniądze, a chwilę później zasypia. Budzi się następnego ranka w ogólnej izbie tejże karczmy i ze zdziwieniem znajduje za pazuchą 50 rubli. Od Żyda, właściciela gospody, dowiaduje się, że poprzedniego dnia podpisał z wójtem kontrakt, stwierdzający, że za ową sumę zgadza się stanąć do poboru zamiast wójtowego syna. Chłop wpada we wściekłość, ale widzi, że nic nie może poradzić i zrozpaczony powraca do domu, gdzie żona - dowiedziawszy się o tym - zaczyna lamentować.
Rozdział piąty,
w którym poznajemy ciało prawodawcze Baraniej Głowy i głównych jego przywódców
Następnego dnia odbywa się posiedzenie sądu gminnego. Ławnikami są chłopi oraz kilku panów - "inteligenci ". Ci ostatni jednak nie uczestniczą w posiedzeniach i nie ingerują w sprawy gminy z wyjątkiem swych własnych interesów, ale w takich przypadkach załatwiają oni swe sprawy przez Zołzikiewicza, który jest dla ciemnych chłopskich ławników najwyższym autorytetem. Pisarz zaś zabiera głos tylko wtedy, gdy jego interesant poparł uprzednio swą prośbę "czymś szeleszczącym". Jednym z panów, który brał niegdyś czynny udział w posiedzeniach sądu, był pan Floss, właściciel Małych Postępowic. Jednak chłopi zarzucali mu, że nie jest on "panem z panów", a tylko dorobkiewiczem, pisarz zaś nie znosił go, gdyż Floss nigdy nie dawał łapówek. Pierwszą ze spraw, które tego dnia są rozpatrywane, jest problem naprawy odcinka drogi, wiodącej do Osłowic. Na skutek interwencji Zołzikiewicza zapada decyzja, że koszty tej naprawy zostaną rozłożone na wszystkich mieszkańców wsi z wyjątkiem wójta i ławnika Gomuły, którzy mają nadzorować przebieg prac. Następnie rozpatrywana jest skarga włościanina rody, który swego czasu wpuścił nocą woły w koniczynę pana Flossa. Woły zdechły jeszcze tej samej nocy. Ławnicy dochodzą do kuriozalnego wniosku, że gdyby Floss na swym polu zasiał zboże, wówczas taki przypadek by się nie zdarzył. Z tego powodu pan Floss zostaje zasądzony na zapłacenie odszkodowania właścicielowi nieszczęsnych zwierząt. Wyrok pozostaje prawomocny, gdyż pisarz nie zabiera głosu. Wszyscy, którzy stają przed trybunałem, mają w późniejszym terminie wpłacić "na kancelarię" pewną kwotę, z której połowę pisarz odnotowuje w księgach, zaś drugą połową dzielą się między sobą wójt, Gomuła i Zołzikiewicz. Posiedzenie się kończy, ale do izby wchodzi Rzepa ze swą żoną. Przedstawiają oni podstęp, jakim wójt i pisarz posłużyli się, aby wysłać Wawrzona do wojska. W pewnym momencie głos zabiera Zołzikiewicz, który - przewracając wszystko "do góry nogami" i powołując się na prawa obowiązujące w państwie rosyjskim - powoduje, że ławnicy skazują Rzepę na dwie doby "aresztu" (którym jest chlew) i uiszczenie opłaty "na kancelarię". Rzepa wpada w gniew, jednak kilku chłopów pomaga stójkowemu zaciągnąć awanturnika do chlewu, zaś lamentująca Rzepowa zostaje wyrzucona z izby.
Rozdział szósty
Imogena
(Imogena to imię bohaterki dramatu Szekspira Cymbelin, stanowiącej uosobienie wiernej żony).
Zołzikiewicz pała do panny Izabeli "uczuciem", które nie jest niczym innym, jak tylko wcielonym w życie schematem, pochodzącym z brukowych powieści i romansów, którymi umysł pisarza jest przesycony. Jednak panna Jadwiga nie zwraca uwagi na osobę Zołzikiewicza.
Następnego dnia po zajściu w sądzie - a jest to niedziela - Rzepowa postanawia, że pójdzie - jak zwykle - na sumę do Wrzeciądzy i przy okazji zasięgnie rady u tamtejszego księdza wikarego. Po wykonaniu niezbędnych prac gospodarskich kobieta wyrusza w drogę. Spóźnia się nieco na nabożeństwo, wysłuchuje pięknego, choć niezrozumiałego dla niej kazania, i szuka pociechy w modlitwie. Po sumie zaś udaje się do księdza Czyżyka i przedstawia swą sprawę. Jednak zamiast oczekiwanej rady słyszy tylko, że powinna przyjąć spadające na nią nieszczęście jako doczesną karę za grzech pijaństwa jej męża. Niewiasta nic na te słowa nie odpowiada i odchodzi.
Rozdział siódmy
Imogena
W niedzielę po południu panna Jadwiga spaceruje po wiejskiej drodze wraz z panem Wiktorem. Prowadzą rozmowę, której tematem jest literatura i poezja. Zatrzymują się przed "ładnym domkiem pokrytym dzikim winem". W domku tym - wybudowanym przez pana Skorabiewskiego - znajdowała się niegdyś ochronka dla dzieci wiejskich, ale "czasy się zmieniły" i obecnie stoją tam "beczki z okowitą", gdyż dziedzic stara się nie utrzymywać z chłopami żadnych stosunków. Jadwiga i Wiktor idą dalej i przechodzą w pobliżu chaty Rzepów. Rzepowa dostrzega ich i rzuca się do nóg panienki, prosząc o pomoc. Panna Jadwiga wysłuchuje skarg nieszczęsnej kobiety, ale doradza jej tylko, aby udała się do pana Skorabiewskiego i odchodzi wraz ze swym towarzyszem. Rzepowa postanawia udać się do dworu.
Rozdział ósmy
Imogena
Rzepowa ze swym dzieckiem przychodzi do dworu, ale pan Skorabiewski, który właśnie podejmuje gości (księdza dziekana Ulanowskiego, księdza Czyżyka i "rewi zora gorzelnianego" Stołbickiego) nakazuje jej czekać. Państwo zabawiają się rozmową. Ze spaceru powracają Jadwiga z Wiktorem. Następnie wszyscy zasiadają do wieczerzy. Wreszcie po kilku godzinach pokornego oczekiwania Rzepowa zostaje późnym wieczorem zauważona ponownie przez pana Skorabiewskiego. Po wysłuchaniu skarg nieszczęśliwej i głodnej kobiety wymawia się on argumentując, że nie chce i nie może się wtrącać w sprawy gminne i odsyła ją do naczelnika.
Rozdział dziewiąty
Imogena
Rzepa po opuszczeniu "aresztu" idzie do karczmy, a później do dworu. Słysząc we dworze te same słowa, które wcześniej usłyszała Rzepowa, buntuje się i zarzuca panu Skorabiewskiemu egoizm, za co zostaje wyrzucony za drzwi. Po powrocie do domu rozmawia z żoną. Dochodzą do wniosku, że trzeba będzie pójść do oddalonych o trzy mile Osłowic i przedstawić sprawę samemu naczelnikowi. Rzepa zaczyna odwiedzać codziennie karczmę, Rzepowa zaś - wziąwszy ze sobą dziecko - wyrusza w środę do miasteczka. Po drodze spotyka Żyda Herszka, jadącego w tym samym co ona kierunku. Jednak za podwiezienie Żyd życzy sobie 15 kopiejek. Rzepowa ma tylko 3 kopiejki, jest więc zmuszona nadal iść pieszo. Dochodzi wreszcie do miasteczka, ale tutaj czuje się coraz bardziej zagubiona, gdyż nikt nie zwraca na nią uwagi. Po długich poszukiwaniach odnajduje dom komisarza, jednak urzędnika nie ma w miasteczku i kobieta zostaje odesłana do budynku powiatu. Po znalezieniu owego budynku Rzepowa wchodzi do środka i poszukuje odpowiednich drzwi, jednak nie umie czytać, spotykani zaś ludzie również nie zwracają najmniejszej uwagi na nią i jej pytania. Wreszcie na korytarzu spotyka naczelnika, ale jest tak wystraszona, że nie potrafi wytłumaczyć, o co jej chodzi. Naczelnikowi i towarzyszącym mu interesantom wydaje się, że Rzepowa jest pijana i urzędnik odsyła ją na powrót do gminy. Zrozpaczona kobieta wyrusza w drogę powrotną. W polu spotyka pijanego chłopa, który ją napastuje, a nie mogąc jej złapać ciska kamieniem, trafiając Rzepową w głowę. Zanosi się na burzę. Zamroczona kobieta, chcąc ratować dziecko, idzie uparcie przed siebie. W pewnym momencie traci przytomność. Po odzyskaniu świadomości spostrzega młodego pana Ościeszyńskiego, który jedzie bryczką wraz z guwernantką pracującą we dworze w Ościeszynie. Rzepowa prosi o podwiezienie, ale Ościeszyński żartuje z niej tylko i odjeżdża. Kobieta wędruje dalej, aż wreszcie w lesie, w czasie burzy, ponownie traci przytomność. Znajduje ją tu przejeżdżający opodal Herszek i zabiera ze sobą.
Rozdział dziesiąty
Zwycięstwo geniuszu
Herszek odwozi Rzepową do Baraniej Głowy. Dziecko choruje, ale szybko powraca do zdrowia. Rzepowa po dwóch dniach odzyskuje przytomność i siły, i zaczyna na powrót zajmować się gospodarstwem. Wawrzon zaś topi swój smutek w wódce, a po pijanemu zaczyna bluźnić nawet Bogu. Smutek jest też powodem niezgody i milczenia panującego pomiędzy małżonkami. We wsi ludzie zaczynają plotkować na temat Rzepów i odwracać się od nich. Pewnego razu Rzepowa spotyka Żyda Szmula, który radzi jej, aby poszła do pisarza, gdyż tylko on może zniszczyć dokuwent będący powodem trosk, byle tylko Marysia osobiście o to poprosiła. Wieczorem Rzepowa przychodzi do pisarza i spędza z nimi noc.
Rozdział jedenasty
Skończona niedola
Nad ranem Rzepowa powraca do swej chaty i z przerażeniem stwierdza, że Wawrzon oczekuje tu już na nią. Z płaczem opowiada mu, że poszła do pisarza, aby wyratować małżonka, ale Zołzikiewicz - spędziwszy z nią noc - zwymyślał ją i wypędził. Rzepa - pomimo próśb i zaklinań ze strony żony - zabija Marysię, a następnie podpala dworskie zabudowania.
Epilog
Zołzikiewicz zdawał sobie sprawę z tego, że dokument, który sporządził i dał Rzepie do podpisu, nie wystarczył, aby owego chłopa posłać do wojska, jednak liczył na ciemnotę i zastraszenie wywołane pozornie urzędowym aktem. W ten sposób wykorzystał naiwność Rzepowej. Udało mu się jednak umknąć przed zemstą Rzepy, gdyż został zaalarmowany pożarem dworu. Nadal pozostał pisarzem w Baraniej Głowie i nie zaprzestał czytywania romansideł oraz marzeń o miłosnych podbojach i uzyskaniu urzędu sędziowskiego.