XVI. Tu czas stanął w miejscu i rozejrzał się dookoła.
Lina wbiła wzrok w ciemność rozświetlaną przez szybko poruszającą się czerwoną kulę światła. W jej głowie dochodziło do skomplikowanych reakcji, swoistej kalkulacji prawdopodobieństw, tego, czym mogła być owa kula. Nie zaklęcie, nie samolot, nie Superman a więc co? Co leciało teraz ku nim z prędkością Fireballa i dlaczego Xellos nie pozwalał pozbierać jej rubinów? Odpowiedź na jej pytanie pojawiła się o wiele wcześniej niż się spodziewała. Nagle z ciemności napłynął do nich dziwny dźwięk, przypominający śpiew przerośniętego skowronka i już po chwili nad nimi krążyło ptaszysko rozmiarami dorównującymi dorodnej śwince. Stworzenie miało szkarłatno złote pióra i wyjątkowo długi, złoty dziób.
No i to jest feniks!- Powiedziała do siebie przypominając sobie to małe spasione stworzenie, które widziała za dnia. Ptak wylądował na ziemi, rozsypując przy tym wachlarz ogona w przepięknym wzorze i zabrał się za połykanie rubinów.
Xellos, skąd wiedziałeś, że te okolice zamieszkuje feniks?- Zapytała Lina. Kapłan uśmiechnął się do niej tajemniczo.
Nie wiedziałem.
Chcesz mi powiedzieć, że rozrzucałeś rubiny tak dla zabawy, licząc, że a nóż, widelec przyleci sobie jakiś feniks i jakby co źle poszło, rzuci się na to psisko?- Zapytała z niedowierzaniem.
Nie. Ale wiedziałem, że Starzec z Wędrownej góry ma feniksa. - Odpowiedział demon przykładając palec do nosa czarownicy.
Zapomnij. Tamta spasiona kura w niczym nie przypominała tego tutaj.
Tamta spasiona kura, panienko.- Lina podskoczyła na dźwięk głosu, który rozległ się za jej plecami.- To tenże jest feniks.
Dokładnie Lino.- Zachichotał Xellos widząc minę wiedźmy, która z niedowierzaniem wpatrywała się w starca, który stał za jej plecami. - Dziwne, że tego nie wiedziałaś. To chyba po raz pierwszy w twojej karierze.
Czego nie wiedziałam?- Prychnęła.
Feniksy za dnia nie mają swojej mocy…dopiero nocą przybierają swoją prawdziwą formę.- Poinformował ją kapłan. Lina obdarzyła go wyjątkowo niechętnym spojrzeniem i zwróciła się do starca.
Za każdym razem jak pana spotykam odnoszę wrażenie, że wiem o panu jeszcze mniej.-
Rzec cóż mogę?- Zapytał staruszek wzruszając ramionami i wyciągając ramię, na którym po chwili wylądował feniks.
Dobra…koniec tego. Co pan tutaj robi? Dlaczego pan się cały czas przy nas kręci? - Zapytała wiedźma. Starzec w odpowiedzi uśmiechnął się tylko do niej i tylko wzruszył ramionami.
Wszystko bardzo fajnie!- Przerwała im Filia.- Ale mieliśmy dziś ciężki dzień i uważam, że
zostawanie tutaj na chociażby chwilę jest wybitną głupotą. Przykro nam ale w tej chwili nie mamy czasu na wesołe rozmówki. Wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni więc proszę wybaczyć Linie. Chodźcie.- Powiedziała i wskazała głową na kępę drzew, za którą mogłaby zamienić się w smoka. Amelia, Goury a nawet Zel posłusznie podążyli za dziewczyną, jednakże Xellos i Lina wciąż stali obok Starca.
No co jest?- Zapytał szermierz przystając na chwilę.- Filia ma rację, im dłużej tu zostaniemy tym gorzej.
Lina, Xellos…chodźcie.- Ponaglił ich Zelgadis, jednak kiedy podszedł do dwójki przyjaciół staruszek uśmiechnął się do niego w swoim szczerbatym uśmiechu i zachichotał.
Pokonanie Długiej rzeki, wyzwaniem jest. Tylko przewoźnicy mogą was na drugi brzeg przewieźć, o ile czym im zapłacić wiecie.
A czym zapłacić?- Zapytał szybko Zelgadis. Starzec ponownie się uśmiechnął.
Czego chcą w tej chwili, tym zapłacić im musisz.
To jakaś paranoja.- Prychnął Zel.
Mimo to spróbujemy.- Dodała Amelia także do nich podchodząc.
Albo…- Zaczął staruszek.
Albo?- Zapytali.
Albooo…
Albo?
Albo przyjdziecie do mnie na herbatę.- Zaproponował dziadek z rozbrajającą szczerością małego dziecka. Nagle zapadła taka cisza, że byli w stanie usłyszeć szum potoku płynącego spory kawałek drogi stąd.
Herbatę? A tak jasne, już pędzimy, przecież ratowanie świata może poczekać.- Prychnęła Filia zezując na starca i jego feniksa. - Chodźcie nie ma co marnować czasu.- Dodała.
Filia…- Mruknęła Lina łapiąc ją za skraj płaszcza.
No co?
Idziemy na herbatę.- Powiedziała powoli i bardzo wyraźnie wiedźma.
Tak i na cia…zaraz, ty mówisz serio?!- Wypaliła smoczyca wlepiając spojrzenie w wiedźmę.
Jak najbardziej.- Odpowiedziała Lina.
Czy was…po…po.- Zaczęła jąkać kapłanka szukając odpowiednich słów obelgi. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciele wolą iść na herbatę do jakiegoś zwariowanego podróżnika niż zająć się poważnymi sprawami takimi jak ratowanie ich życia.
Do siebie was zapraszam…nie bez powodu.- Powiedział staruszek przyglądając się jej uważnie.- Śpieszmy się, dom mój blisko jest. Bestie nocy i mroku, nie dosięgną was tam.
Zaraz, że jak?- Prychnęła smoczyca.
Filia, to Starzec z Wędrownej góry. - Powiedziała Lina jakby to coś miało zmienić. Właściwie to zmieniało całkiem sporo ale Filia jeszcze tego nie rozumiała.
Ale, ale, ale PO CO?- Zapytała. Jednak nikt już jej nic nie odpowiedział. Lina ruszyła za Starcem
a wszyscy poszli za nią. Kiedy Filia w formie protestu postanowiła zostać na miejscu, podszedł do niej Xellos, bez pytania o zdanie chwycił za nadgarstek i pociągnął za sobą.
Będę mówił prosto bo widzę że masz zaległości ewolucyjne.- Powiedział gdy ciągną ją za sobą.- Ten koleś ratuje nam życie. Jasne?
Jasne.- Mruknęła zapominając nawet o tym, że powinna się odgryźć lub wyrwać rękę z uścisku kapłana.
Las był tak gęsty, że nie docierało do nich nawet światło księżyca. Całe szczęście feniks Starca promieniował mdłym, czerwonym blaskiem co chociaż odrobinę pozwalało im na uniknięcie bliskiego spotkania z gruntem. Szli jak najciszej potrafili wciąż wstrząśnięci spotkaniem z potworną bestią, która zaatakowała ich w ciemnościach. Wsłuchani we własne oddechy, wciąż wypatrywali nieznanego niebezpieczeństwa, które mogło się czaić w gęstwinie mroku. Filia nie potrafiła powiedzieć jak długo podróżowali. Była za to zaszokowana taką nierozwagą jej przyjaciół…nawet jeżeli to był ten cały Starzec z Wędrownej Góry, to odwiedzanie go nie było w tym momencie niczym rozsądnym. Mimo to szła za nimi…a właściwie była ciągnięta przez Xellosa i zastanawiała się tylko jak źle może się skończyć ta przygoda.
Nagle z mroków dobiegł ich jakiś niewyraźny szelest i dyszenie. Wszyscy stanęli jak wryci, w pełni przygotowani na kolejne spotkanie z piekielnym Garmem, gdy nagle ku ich ogromnemu zdziwieniu Starzec przykucnął i zacmokał.
Co on wyprawia?- Szepnęła Amelia i chwilę potem otrzymała odpowiedź na swoje pytanie. Krzaki zatrzęsły się i po chwili wypełzł z nich przemoczony i skamlący psi odpowiednik kapłana.
Xellos!- Krzyknęła księżniczka i podbiegła do wilkołaka trzęsącego się z zimna.
Moglibyście go tak nie nazywać?- Prychną pierwowzór. - Wymyślcie coś innego…
Xel?- Zaproponował Zelgadis.
A może Sollex?- Rzuciła Amelia.
Brzmi jak sole na przeczyszczenie…-Prychnął Xellos.- Nazwijcie go psem…dobra?
Cóż Xellos do niego bardzo pasowało.- Westchnęła Filia. Spór o imię zwierzaka zakończył się kiedy Starzec upomniał ich, że dopóty nie są u niego w domu, dopóki nie będą bezpieczni. Ponownie ruszyli w drogę, jednak tym razem podróż już nie była cicha, bo skamlący Pies człapał za nimi i robił wszystko by cały las go usłyszał.
Zaraz go zabiję!- Krzyknął w końcu wściekły Xellos.
Chyba nie będzie takiej potrzeby.- Powiedziała Lina wpatrując się na coś co znajdowało się ukryte
po za sporą kępą krzaków. Przed nimi był mały pagórek a na nim wznosił się dom, który wyglądem swoim nie przypominał żadnej budowli a jednocześnie wyglądał jak wszystkie na raz. Była to wznosząca się krzyżówka wszystkiego co można ze sobą połączyć przy pomocą gwoździ i tynku. Co było najciekawsze, owa krzywa budowla cały czas się zmieniała, przypominając przy tym architektonicznego polipa, który wyrósł na łysym jak kolano pagórku i sobie beztrosko na nim falował.
O rany! Czyli jednak jesteś Starcem z Wędrownej Góry! Siostra mi nie uwierzy!- Wypaliła Lina jak szalona wymachując rękami . Starzec wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej.
Ostatni z wielkich mędrców!- Powiedział z nabożną czcią Zelgadis.- Znał pan Czerwonego kapłana Rezo?- Zwrócił się do ich gospodarza.
Znałem.- Padła odpowiedź.
Czy, może wie pan coś o klątwach tworzących chimery???- Zapytał z nadzieją w głosie ale
Starzec nic nie odpowiedział tylko podszedł do jednej ze ścian domu, w której zaraz pojawiły się drzwi. Nacisnął klamkę i zaprosił ich gestem do środka.
Takiego wnętrza nigdy nie widzieli. Przedpokój w którym się znaleźli był tak pstrokaty i kolorowy, że z początku mieli wrażenie, ze trafili do innego wymiaru. Dopiero po chwili, gdy się przyzwyczaili zauważyli, że w tym małym kwadratowym pomieszczeniu są kręte schodki prowadzące do góry. Na każdym piętrze były inne drzwi (np. w stylu zachodnim, zamkowym, kolonialnym czy też tradycyjnym) prowadzące do jakiegoś pomieszczenia, a było ich około dziesięciu. Staruszek poprowadził ich na ostatni piętro gdzie otworzył ciężkie, rzeźbione drzwi. Znaleźli się w korytarzu rodem z jakiegoś starego pałacu, z ciemną mahoniową podłogą i czerwonymi draperiami. Na ścianach wisiały stare portrety a gdzieniegdzie stał niewielki stoliczek ze świeczką bądź też sam świecznik. Gospodarz wskazał poszczególne pokoje, które mogli zająć. Znalazło się też miejsce dla Psa i Udnis, które sprowadzono do piwnicy.
Filia rozejrzała się po pokoju. Fikuśna tapeta, dębowa podłoga, dywan, ogromna szafa, jakaś biblioteczka i w końcu! Dwa łóżka! Oraz tylko jedno okno, za którym obraz cały czas się zmieniał. Pokoik był przytulny, urządzony w trochę starodawnym stylu ale za to milusi i wygodny.
Gdy już zostawili swoje rzeczy w pokojach wraz z resztą poszli zwiedzać Wędrowny dom. Okazało się, że każde pomieszczenie jest z zupełnie innego czasu, stylu i miejsca. Dom ciągle się zmieniał przestawiając meble i bawiąc się domownikami, jak jakimiś lalkami co doprowadzało ich do specyficznego rodzaju oszołomienia. Z tegoż właśnie powodu uznali, że najlepiej będzie trzymać się Starca z Wędrownej góry, który zdawał się nie mieć najmniejszego problemu z panującym tu chaosem.
Herbaty może się napijecie?- Zapytał ich po chwili milczenia. Gdy tylko wszyscy wyrazili zgodę z podłogi wyrósł stolik a chwilę potem pojawiły się zdobione filiżanki.
Dom mój, cieszy się bardzo. - Zaczął staruszek przyglądając się uważnie każdemu z osobna.- Że
gości mamy wreszcie. Od lat wielu, tylko we trójkę, tutaj jesteśmy.- Dodał. Po chwili ułożył ręce tak jakby trzymał w nich dzbanek, po czym zupełnie nie zważając na to, że nie ma w dłoni żadnego naczynia, nalał z niczego herbaty do siedmiu zdobionych filiżanek. Filia sięgnęła po jedną z nich i piła łyk parującego napoju. Smaku jaki poczuła nie dawało się porównać do niczego innego na świecie. Niby był to zwykły gorący płyn ale miał w sobie zawarte opowieści z dalekich krajów, zapach wiatru, smaki kolorów i całą gamę rzeczy, które odczuwamy na pograniczu zmysłów a podświadomości. Reszta zdawała się podzielać odczucia Filii, Xellos to chyba nawet uzyskał inny poziom świadomości. Minuta, przez którą pili herbatę zdawała się być wiecznością i chwilą jednocześnie…ale to nieważne…ważne, że się skończyła. Starzec odstawił swój kubek, odchrząknął i zapytał.
A zmierzacie dokąd?
Na drugi koniec Kontynentu- Wypaliła Lina. Reszta grupy posłała jej oburzone spojrzenia, a Goury nawet lekko ją szturchnął. Sama wiedźma wyglądała na zaskoczoną, że cokolwiek powiedziała.
Dobrze, dobrze.- Powiedział Starzec kiwając głową.-Czy mówiłem nie wiem, że na pustynie Ironsand was mój dom zawiezie.
Dziękujemy…nawet nie wie pan jakie to dla nas ważne.- Powiedział Zelgadis lekko schylając głowę.
Jak ważne?- Zapytał staruszek.
Cóż…wyruszyliśmy z tajną misją ratowania świata. Musimy znaleźć sposób by…
Zel!!!- Przerwała mu Amelia
Spokojnie dziecko moje.- Powiedział Starzec.- Niesamowite właściwości ma, herbata którą wypiliśmy. Tylko prawdę do jutra będziecie mówić. Ale bać się nie musicie, nie odbiera trzeźwości umysłu, czy woli wolnej, ona. Codziennie ją piję.
W tej sytuacji nie mogę pozwolić sobie nawet na sarkazm.- Westchnął Zelgadis kręcąc głową. Po chwili Starzec zaczął im zadawać pytania i nim się obejrzeli opowiedzieli mu wszystko co go interesowało. A interesowało go wiele. I nawet Xellos nie był w stanie ukryć prawdy i sam się przyłączył do opowieści o tym, jak wyruszyli ze stolicy białej magii w poszukiwaniu sposobu na powstrzymanie Niszczyciela. Usłyszał też historię o nieszczęsnych Fetusach i Garmie, który ich ścigał. Jednak wszystkich najbardziej zaskoczyła informacja o pół demonie o imieniu Roa i tajemniczym cieniu, który miał ich prześladować. Co ciekawsze, kiedy już myśleli, że Xellos powie coś o owym Cieniu, Starzec wstał i ogłosił, że nadszedł koniec ich rozmowy.
Żałuję bardzo, że pomóc wam nie mogę. Na pustynie Ironsand was przeniosę, taka pomoc musi wam wystarczyć.
Zaraz…nie poczekamy na opowieść Xellosa?!- Wypaliła Lina, która była najbardziej zaskoczona tym, że kapłan coś przed nimi ukrył. Starzec nic nie odpowiedział tylko w milczeniu wpatrywał się w kapłana, który podniósł się z ziemi i odchrząknął.
Wybacz Lino, to prywatne sprawy.-
Jak zwykle musisz załatwiać jeszcze dziesięć tysięcy swoich spraw na boku…ty…ty…Filia wyzwij go jakoś!- Krzyknęła Lina, która przyskoczyła do kapłana grożąc mu pięścią. Ku jej zdumieniu smoczyca nie odezwała się ani słowem. Milczenie ponownie przerwał Starzec.
Czas inaczej płynie w tym domu. Dziesięć dni ziemskich, jednemu tutaj odpowiada. O zachodzie słońca, jutro na pustyniach Ironsand będziemy. - Poinformował ich. Reszta skinęła głowami, i po
krótkiej naradzie uznali, że najlepiej po prostu będzie położyć się spać. Starzec z Wędrownej góry nie posiadał żadnych zbiorów ksiąg, czy zwojów. Zresztą już dawno przestali się łudzić, że ktokolwiek im pomoże…nic w tym dziwnego, przecież sama przepowiednia mówiła, że mają szukać rozwiązania nigdzie i wszędzie, a do tego nikt im w tym nie pomoże. Poza tym przepowiednia robiła z nich niezłych idiotów, którzy podejmują się niewykonalnych zadań ale i to z czasem przestało im dokuczać. Jedynym co przynosiło skutki była nieustanna podróż na przód i nie danie się pożreć demonom ciemności, które za nimi wysłano.
Filia westchnęła ciężko i zwinęła ręcznik, który tak jak wszystko w Wędrownym domu, jeszcze chwilę temu był fragmentem ściany. Przejrzała się w lustrze lecz ku swojemu zdumieniu napotkała tam obcą osobę. Szczupłą blondynkę o zadumanych oczach i zmęczonej twarzy. Tylko złoty łańcuszek, zawieszony na szyi podpowiadał jej, że to ona. Pokręciła głową i ogarnęła włosy na plecy.
Co się dzieje z tobą Filia?- Zapytała samą siebie.- Gdzie ta pewna siebie, zdeterminowana dziewczyna, co?
Nie miała ochoty słuchać odpowiedzi. Właściwie to spodziewała się usłyszeć od samej siebie coś niemiłego, dlatego urwała temat. Ubrała sukienkę służącą jej za piżamę i wróciła do pokoju, który teraz przypominał bardzo elegancką sypialnię. Siedzący na łóżku Xellos nawet nie zauważył jej wejścia, gapił się tempo w książkę, którą trzymał w rękach i poza tym nie wykazywał najmniejszych objawów życia.
A tobie, co?- Fuknęła podchodząc i wyjmując mu książkę z rąk. Napis na książce głosił „demonologia”. - Jakieś zaległości?- Zapytała. Xellos westchnął i wstał.
Miałem nadzieję, że znajdę książkę o smokach.- Powiedział bardzo chłodnym, jak na niego tonem. Filia zdziwiła się nie co tym oschłym zachowaniem ale postanowiła nie wzniecać awantury.
O nas książek nie piszą.- Powiedziała kartkując tomisko.- No a już na pewno nie takie…- W tym momencie jej wzrok padł na bogato zdobione napisy układające się w imię Xellosa. -…i na pewno nikt nie pisze O MNIE.- Wypaliła wskazując na rycinę przedstawiającą kapłana. Demon zabrał jej książkę i odrzucił na łóżko.
A szkoda.- Syknął. Dziewczyna zamrugała nerwowo.
Xellos, stało się coś?- Zapytała w końcu.
A jak myślisz?!
N no nie wiem. Rany, co cię pogryzło?- Wypaliła czując, że nie zdoła długo być spokojna. Xellos wyraźnie był wściekły i miał zamiar wyładować się na niej.
A może ty mi powiesz Filia…czy ja jestem głupi?- Zapytał podchodząc niebezpiecznie blisko. Pokręciła przecząco głową.
A może głuchy?
No nie jesteś.- Wybąkała odwracając głowę.
To powiedz mi do jasnej cholery dlaczego, kiedy ciebie raz w życiu proszę, o jedną głupią rzecz…żebyś się mnie słuchała, to ty musisz zrobić na odwrót?! Powiedz czy smoki są aż tak głupie, że nie pozwolą nawet siebie bronić!- Krzyknął. Filię zatkało. To był pierwszy raz jak Xellos podniósł na nią głos. Zamykała i otwierała usta nie wiedząc co powiedzieć. Najprawdopodobniej było tak ponieważ pierwszy raz w życiu, zastanawiała się czy kapłan mógł mieć rację.
P przepraszam.- Wymruczała pomimo złości za ten podniesiony głos. Poza tym chciała załagodzić spór ale na nieszczęście Xellos nie podzielał jej zdania.
Przepraszam nie uratuje ci życia głupi dzieciaku!
Dobra więcej tego nie zrobię!- Odkrzyknęła. To najbardziej ją irytowało, kiedy w kłótni Xellos podkreślał o ile od niej jest starszy.
A myślisz ile twoje słowo teraz dla mnie znaczy?!- Warknął odchodząc od niej.
Świetnie! Obraź się! - Krzyknęła w stronę jego pleców.-Przeprosiłam. Co mam teraz jeszcze zrobić, co?!- Prychnęła.
Może nauczyć się znaczenia słowa „zaufanie”?- Ofuknął ją Xellos ponownie do niej podchodząc. Filia cofnęła się o parę kroków, w naturalnym odruchu czując respekt przed górującą nad nią sylwetką potwora.
Mam dla ciebie wiadomość, Xellos. „Zaufanie” nic nie znaczy w tym świecie.- Syknęła z bezpiecznej odległości.
W takim razie zmieniamy zasady gry smoku, nie będę cię o nic więcej prosił. Od dziś pilnujesz się mnie, czy tego chcesz czy nie. Już ja o to zadbam. - Powiedział lodowatym tonem. Filia poczuła jak wściekłość szarpie jej gardło.
Mścisz się za to, że oberwałeś od Garma, i że przechytrzył cię Starzec. Raz nawaliłeś, nic się nie stało, odpuść sobie i daj mi spokój, dobra? Nie jestem dzieckiem, żebyś musiał mnie pilnować!
Nie musisz być dzieckiem, żeby komuś zależało na twoim życiu. Chociaż w swojej pysze i butności dziecko przypominasz.
Sam powiedziałeś kiedyś, że jestem ci obojętna. Więc teraz nie kłam. Tyle Xellos ci zależy na moim życiu, tyle. - pstryknęła palcami przed nosem kapłana.- Tyle że w razie potrzeby będziesz mógł mnie wykorzystać, to wszystko! Więc nie rób z siebie świętego!- Xellos nie wytrzymał i chwycił ją za rękę tak, że poczuła ostry ból w prawym nadgarstku. . Zamachnęła się wolną ręką, w ostatniej chwili zatrzymała dłoń tuż przed policzkiem potwora.
No dalej, należy mi się.- Powiedział uchylając oczy i uśmiechając się przebiegle. Filia zadrżała, w tej chwili czuła się jakby wpadła do ogromnej pułapki, której mechanizm nakręciła. Zabije ją? Może ją zabić…wiedziała, że wielokrotnie tego chciał.
Z zabijesz mnie?- Zapytała. Xellos popatrzył na nią zszokowany. Chwilę milczał poczym wypuścił jej dłoń i uśmiechnął się.
Ty idiotko.- Wypalił odchodząc. Po chwili odwrócił się i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Ty mi naprawdę nie ufasz.
Filia wpatrywała się w niego nie wiedząc o co chodzi. To był pierwszy raz kiedy oboje tak wybuchowo i histerycznie zareagowali. A najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że teraz nie żywiła do Xellosa żadnych złych uczuć. Była zła, bo się pokłócili. Nie chciała też do końca mówić prawdy. Nie pozwoli by przez jakąś głupią herbatę padły słowa: samotna, zmęczona, bezradna czy przestraszona.
I co go tak dziwiło, że mu nie ufa? To, że teraz byli po jednej stronie, nie znaczy, że on zaraz nie zmieni taktyki. Dziś ją broni, jutro zabije. Nie może wymagać od niej zaufania tylko dlatego, że teraz jest mu potrzebne.
Nie możesz ode mnie wymagać zaufania. Nie mogę zaufać komuś takiemu jak ty.- Powiedziała ściszonym głosem. Ku jej zdumieniu Xellos kiwnął tylko głową.
Jednocześnie przepraszam cię, że przeze mnie oberwałeś.- Dodała szybko na wypadek gdyby potwór się zeźlił.
Tu nie chodzi o mnie, Filia.- Powiedział Xellos siadając na łóżku i przyglądając się jej uważnie.
N nie?- Zapytała zdumiona.
Muszę po prostu wiedzieć, że w razie, czego, gdybym umiał zablokować to połączenie, że ty…no wiesz. - Zaczął powoli. Widocznie i on kombinował jak tu zrobić by powiedzieć jak najmniej potrzebnych informacji. Widocznie ogólnie coś kombinował. Dlatego tak zirytowała go ta herbata od starca. Filię tknęło niemiłe przeczucie, że kapłan może chcieć ich wystawić do wiatru.
No nie wiem. Że ja, co? - Zapytała ostrożnie, z nadzieją, że wyciągnie z niego więcej informacji.
Muszę mieć pewność, że jakby coś się stało następnym razem mnie posłuchasz. Nie stać mnie na pomyłki.- Powiedział. W tej chwili wydał się Filii niemalże ludzki w swoim…no właśnie, czym? Wyglądał na strapionego, albo przynajmniej nieobecnego. I jeszcze te słowa „ jakby się coś stało”.
Xellos, obiecam ci, że będę cię słuchała…pod warunkiem, że powiesz mi czy coś się ma stać.-
Powiedziała bardzo powoli i wyraźnie. A może tu chodziło wyłącznie o niego? Może nie chciał ich zdradzić…albo po prostu grał…tylko jak? Po tej herbacie…może to też gra, takie podwójne kłamstwo?
Kapłan wlepił w nią spojrzenie. Dosłownie widać było walkę, którą toczył w myślach. Filia czekała w napięciu by w końcu usłyszeć odpowiedź:
Tak.
A c, co?- Wyjąkała bojąc się jednocześnie odpowiedzi, która miała zaraz paść. Xellos uśmiechnął się do niej.
Nie taka była umowa. Powiedziałem ci, że coś się stanie. Ale ta sprawa dotyczy tylko mnie…od ciebie chcę tylko tyle, żebyś za mną nie szła.
Ale…- Zaczęła. Teraz to już w ogóle była przestraszona i zdezorientowana. Było aż tak źle? Jakby coś się stało…nie iść za nim? Co ten przeklęty demon wymyślił, dlaczego znowu wszystko robił na własną rękę. A jeżeli temu durniowi coś się stanie? Wtedy i ona podzieli jego los. Ale to i może lepiej, wolała to niż stratę kolejnej osoby…nie ważne czy wroga, czy przyjaciela. Po prostu nie zniosłaby odejścia kogoś do kogo przywykła, taką miała naturę. Zdradę zniosłaby jeszcze gorzej.
Na każde kolejne pytanie moja odpowiedź brzmi: to tajemnica.- Poinformował ją Xellos.
Myślę, że chyba mam prawo wiedzieć!- Prychnęła oburzona. Wyniosła postawa kapłana dodatkowo ją rozwścieczała.
Bo?
Bo łączy nas trochę więcej niż zwykła znajomość? Czy tak trudno ci zrozumieć, że się do ciebie przyzwyczaiłam?- Wypaliła zanim zdążyła się ugryźć w język. Sama sobie kopała grób.
A kto Ci powiedział, że wolno ci się przyzwyczajać? - Zapytał szybko Xellos. W pierwszej chwili wydało jej się, że go rozzłościła, jego reakcja właściwie ją zabolała, prawie jak policzek. Tylko, czego innego mogła się spodziewać, wiedziała przecież, że Xellosa wnerwi jakikolwiek objaw pozytywnych uczuć względem niego. Filia ściągnęła usta ze złości…właśnie postanowiła ów grób pogłębić, wyrzeźbić posąg i wyryć na nim napis...Filia UlCopt zabita salwą śmiechu.
Słuchaj ty wredny ty…ty…gnomie…Nie wiem co planujesz, ale jeżeli zostawisz nas teraz samych z tym majdanem, jeżeli myślisz, że tak po prostu możesz nas ignorować, to się grubo mylisz!- Zaczęła swoją tyradę. Miała zamiar wyrzucić mu to co o tym myśli, teraz, bo tylko teraz dzięki tej herbacie mogła to zrobić. Nie ważne jakie będą tego konsekwencje i czy straci w jego oczach…i tak miał ją za marne zero. A więc ciągnęła swój monolog.
I jeżeli zrobisz coś…coś głupiego to ja cię znajdę i tak ci umilę życie, że będziesz błagał o śmierć. I możesz się wściekać, ale prawda jest taka, że teraz jesteś odpowiedzialny za to wszystko tak samo jak Lina, Zel czy ja. Czaisz ty ośle, jesteś jednym z nas. - Zamilkła na chwilę. Xellos wlepiał w nią tępe spojrzenie.- I wiesz co jeszcze?! Naprawdę się do ciebie przyzwyczaiłam głupi Namagomi. Nie żebym ciebie lubiła…nie da się lubić takiego egoistycznego narcyza, jak tak sobie pomyślę to właściwie cię nie znoszę ale… ale ja po prostu nie chcę by było znowu…tak…tak jak kiedyś.- Zakończyła kulawo. Nie wiedziała jak to nazwać. Nie chciała też porównywać straty Xellosa do straty bliskich a nie wiedziała jak ma mu powiedzieć, że to uczucie pokrewne. Ważne, żeby wiedział, że nie może odejść, nie ważne czy chciał ich zdradzić, czy był w niebezpieczeństwie czy sami bogowie wiedzą co jeszcze.
Zdaję sobie sprawę z tego jaki ty jesteś, z tego kim ja jestem. Jednak zastanów się, bo chociaż ja jestem ci obojętna…
Nie.- Nagle jej przerwał Xellos. Filia zamrugała nerwowo.
Wiesz co, mógłbyś mi dać dokończyć zanim mnie wyśmiejesz.- Powiedziała urażona.
Nie.- Powiedział Xellos przypatrując się jej jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu.
Nie jesteś. - Dodał po chwili podchodząc do niej. Sam był tak zszokowany tym odkryciem, że nie wiedział co zrobić. Chwilę temu, gdy Filia posądzała go o chęć ucieczki miał, że się tak kolokwialnie wyrażę, to głęboko gdzieś. Ważne, że on wiedział co zrobi i co się stanie. Jednak w momencie kiedy Filia powiedziała, że jest mu obojętna, nawet się nie zorientował, gdy zaprzeczył. A przecież nic dla niego nie znaczyła „tak jak większość rzeczy”. Sam jej to powtarzał tyle razy, że nie jest nic warta, że go nie obchodzi.
Xellos?- Zapytała kapłanka przypatrując mu się uważnie. Potrząsnął głową by opędzić się od niechcianych myśli ale herbata cały czas działa.
Nie jestem czym?- Dopytywała się smoczyca.
Nie jesteś mi obojętna.- Powiedział zamykając oczy i wzdychając ciężko, jakby właśnie wypowiedział najstraszliwsze słowa na świecie. Filia wlepiła w niego zdumione spojrzenie swoich błękitnych oczu.
Ale przecież sam mówiłeś…- Zaczęła zupełnie zapominając o wcześniejszym temacie rozmowy.
Wcześniej nie byłem naćpany…- Wypalił zirytowany, wciąż nie wiedząc dlaczego z nią rozmawia. Mógłby po prostu wyjść i uniknąć tej sytuacji. A jednak, oto on potężny kapłan, stał przed jakąś głupią blondyną i tłumaczył jej, że nie jest mu obojętna. Po chwili doszła do niego kolejna rzecz, a mianowicie, świadomość, że to właśnie tego powodu nie chciał by coś jej się stało. I z tego powodu się na nią, jeszcze chwilę temu darł. Ta myśl porządnie nim wstrząsnęła. Filia stała i gapiła się na niego z niedowierzaniem.
Nie wiem jak ty to zrobiłaś, ale…- Urwał w połowie zdania. Nie miał zielonego pojęcia co chce powiedzieć a tak po prawdzie miał zbyt wiele opcji, których nie potrafił odróżnić od siebie. Jedyne co mu pozostało to prostszy od werbalnego, sposób komunikacji. Podszedł do Filii i nie wiedząc dlaczego to robi, objął ją i przyciągnął do siebie. Czuł jak dziewczyna zamiera i wstrzymuje oddech.
Przecież cię nie zjem.- Powiedział ściszonym głosem. Stali tak dłuższą chwilę w kompletnej ciszy. Filia już powoli zaczynała odczuwać swego rodzaju przyjemność z tego stanu. Po raz pierwszy od śmierci Agraela przypomniała sobie, jak to jest być obejmowanym przez kogoś silniejszego, kiedy usłyszała ściszony głos Xellosa tuż nad swoim uchem.
Z…z jakiegoś powodu nie chcę już twojej śmierci.
I nie wiem dlaczego, za twój niemalże obowiązek uważałem ufanie mi.
I…to dziwne, nie przeszkadzasz mi taka jaka jesteś. - Powiedział sam nie rozumiejąc sensu swoich słów. Westchnął i oparł brodę na głowie dziewczyny.
Nie lubię cię, wcale cię nie lubię a nie przeszkadzasz mi taka jaka jesteś. Wiesz co to?- Zapytał w końcu. Czuł się jak ostatni idiota ale pocieszało go to, że przynajmniej nie jest sam i w tej scenie Filia też robi za ostatnią idiotkę.
Nie.- Odpowiedziała.- Ale też cię nie lubię a pomimo tego akceptuję.- Powiedziała i westchnęła.- Ale w naszym przypadku to chyba normalne, nigdy nic nie wiemy. Może po prostu gdzieś popełniliśmy jakieś błędy?
Nie…żadne z nas nie zrobiło niczego złego, to przeznaczenie nawaliło.- Powiedział Xellos.
Czasami zdarza się, że chwila stabilizuje się, zatrzymuje się i trwa o wiele dłużej niż chwila. Dźwięki się zatrzymują, ruchy się zatrzymują, na wiele, wiele dłużej niż chwile. I wtedy ta chwila mija.
W pewnym momencie Xellos zaczął się zastanawiać po co przytula Filię i w ogóle dlaczego to zrobił. Filia za to nie mogła zrozumieć dlaczego nie wyrwała się i nie zbeształa demona za zuchwałość. A dodatkowo, oboje doszli do wniosku, że to strasznie krępujące, tak stać i się przytulać. I głupie…i obciachowe i uwłaczające ich czci. W tempie ekspresowym odskoczyli od siebie i położyli się spać udając, że wcześniejszej rozmowy w ogóle nie było. Filię już nie obchodziło czy Xellos będzie ich zdradzał czy nie, chciała po prostu zapomnieć o tym co się przed chwilą stało.
Xellos stwierdził, że Filia owszem nie jest mu obojętna bo przecież go irytuje, poczym zmusił się do snu.