7504


- 1 - 

Opowiem wam o życiu pewnego człowieka. Był bardzo dobrym dzieckiem, miał porządnych rodziców, uczył się dobrze, uprawiał sport Był lubiany i szanowany. Aż któregoś dnia poznał złych kolegów, "wpadł" w ich środowisko, zaczął palić i pić. Razem z nimi napadał na samotnych, starszych ludzi, na dzieci biegające po placach zabaw, okradał mieszkania.

Z porządnego, lubianego i szanowanego chłopca stał się chuliganem, przestępcą. Wreszcie milicja złapała całą grup. Każdy otrzymał kilka lat więzienia, najmłodsi zostali skierowani do domów poprawczych w jednej chwili - a może już od dłuższego czasu - stracił przyjaciół: brat i siostra nie chcieli mieć z nim nic wspólnego, nawet dla dobrej matki, to już było za wiele wypłakał swoje łzy, wycierpiała swoje bóle. Pozostał tylko ojciec. Odwiedzał go w wiezieniu, czekał i wierzył, że syn wszystko zrozumiał, że się poprawi, że będzie innym człowiekiem. Kiedy wyszedł z więzienia, ojciec powiedział: "Syneczku, ja ci wszystko przebaczam! Wierzę, że rozpoczniesz nowe życie!  

Czy dostrzegacie pewne podobieństwo między przypowieścią Pana Jezusa a tym opowiadaniem? (...) A czy przypowieść Pana Jezusa nie mówi o nas" O naszych chwilach słabości, o naszych "chwastach"? Czy nie mówi o naszym zniecierpliwieniu? Czy w naszym życiu nie jest "wymieszane" dobro ze złem. tak jak zboże z chwastami na polu rolnika?

Ks. Machnacz J. SDB, Bóg jest cierpliwy, BK 5-6 /1990/, s. 334-335

- 2 -

Hubert miał siostrę Joasię, bardzo ją kochał, ale też często jej dokuczał. Z byle jakiego powodu robił awanturę, kłócił się, złościł a nawet bił. Kiedyś zginął mu mały samochodzik, którym lubił się bawić. Pomyślał, że z pewnością Joasia mu go zabrała i na złość pobazgrał jej cały piękny zeszyt do kolorowania. Joasia bardzo się tym zmartwiła i było jej smutno chociaż wcale mu nie schowała ani nie zabrała samochodu. - Takie robienie na złość siostrze zdarzało się często. Joasia była nieco starsza, chodziła już do spowiedzi św. i nigdy na złość nic nie robiła. Pewnego dnia nauczyła się takiej piosenki i zaśpiewała ją bratu: "Braciszku, braciszku, nie rób że mi krzywdy. Ty mnie zawsze bijesz, a ja ciebie nigdy!"

Ks. Grzelak Cz., Tajemnica chwastu, BK 5-6 /1993/, s. 336-337

- 3 -

Przed kilkoma dniami przyszedł do mnie oburzony Adam i mówi: proszę księdza, kiedy wracaliśmy z rajdu rowerowego, zatrzymaliśmy się, aby rozegrać z kolegami mecz piłkarski. Janek, który wówczas nie grał z nami, podszedł do naszych rowerów i w 1ilku z nich złośliwie wypuścił powietrze z kół. Zadowoleni remisowym wynikiem meczu, po odpoczynku, chcemy wsiąść na rowery i powrócić do naszych domów. Ale kiedy doszliśmy do nich, patrzymy: w kilku kołach naszych rowerów nie ma powietrza. Jak jechać dalej? A gdzie Janek? - Rozglądamy się i cóż widzimy? Janek siedzi pod drzewem i płacze. Teraz jest mu przykro, że zrobił źle. Tym bardziej, że on i jego koledzy spóźnią się do domu na obiad...

Dobrze, że Janek szybko uświadomił sobie, co zrobił. Ale bywa a tak, że chłopiec czy dziewczynka nie chcą zobaczyć swego błędu...

Ks. Jerzy Hakowski BÓG - SĘDZIĄ SPRAWIEDLIWYM BK 87

- 4 -

Pewien człowiek pisał szyderczo w liście do redakcji katolickiej gazety: - Szanowny Panie! W tym roku przeprowadziłem godne uwagi doświadczenie: na wiosnę w każdą niedzielę siałem i sadziłem (rozumie się: zamiast iść do kościoła), w lecie w każdą niedzielę pracowałem w polu, a jesienią - znowu w niedzielę - żniwowałem i zbierałem owoce. Moje plony są znacznie większe niż sąsiadów, którzy żadnej niedzieli nie opuścili kościoła. Co Pan na to powie? Redakcja opublikowała powyższy list. Odpowiedź była jednozdaniowa: Bóg reguluje swe rachunki nie zawsze w porze jesiennej.

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

  - 5 -

Sławne jest w literaturze nazwisko Henryka Heinego, niemieckiego poety i pisarza. Znany był on ze swej zjadliwej i agresywnej postawy wobec religii. W jednym ze swoich dzieł pisał: "Nie chcemy już więcej Boga, tego piorunującego tyrana, nie jesteśmy już dziećmi, obejdziemy się bez ojcowskiej opieki Boga".

Jego bluźniercze wypowiedzi ściągały pomsty i gromy ze strony ludzi pobożnych. Na 5 lat przed śmiercią pisał on w swoim testamencie: "Umieram w wierze w Jedynego Boga, Przedwiecznego Stwórcy nieba i ziemi. Błagam Jego miłosierdzia nad moją duszą nieśmiertelną".

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 6 -

Mam dwóch znajomych. Pierwszy, gdy go odwiedzam, ma ciągle włączony telewizor. Rozmawiamy - włączony, jemy kolację - tak samo. Kiedyś poprosiłem o wyłączenie w czasie posiłku... Nastała konsternacja, bo telewizor stał się częścią stylu życia. Drugi znajomy jest bardzo uporządkowany. Rzadko, przypadkowo ogląda telewizję. Niektóre programy emitowane w czasie jego zajęć nagrywa na wideo i odtwarza w czasie dla siebie odpowiednim. Z czasopism wybrał kilka tytułów, które odpowiadają jego sposobowi myślenia, patrzenia na sprawy toczące się w świecie, w Polsce, w Kościele. Jestem przekonany, że nie można dać się podporządkować, zwłaszcza telewizji. Jednym słowem - wybór. Właściwy wybór! Prasa, radio, telewizja są dla człowieka, a nie człowiek dla nich.

Ks. Eugeniusz Guździoł - SKĄD WIĘC SIĘ WZIĄŁ CHWAST? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 7 -

W ubiegłym tygodniu spotkałem dwóch braci, Bartka i Miłosza. Bartek ukończył klasę ósmą, a Miłosz piątą. Trzy tygodnie wakacji spędzili u dziadków na wsi. Chętnie chodzili na łąkę, by grabić siano i stawiać kopki. Bardzo smakowało im drugie śniadanie, które babcia przynosiła na łąkę. Chłopców wszystko interesowało. Pytali dziadka, jak odróżnić pszenicę od żyta, jak nazywają się chwasty, które rosną w zbożu. Dowiedzieli się, jak wygląda chaber (bławatek), a jak kąkol. Dziadek dał im zagadkę: które zboże jest najstarsze? I odpowiedział: jęczmień, bo ma najdłuższe wąsy. Gdy będziecie w polu, zobaczcie długie wąsy jęczmienia.

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - SKĄD WIĘC SIĘ WZIĄŁ CHWAST? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 8 -

Gdy ksiądz katecheta na lekcji religii wyjaśniał dzieciom przypowieść o pszenicy i kąkolu, Patrycja podniosła rękę i zapytała: Skąd wziął się w zbożu kąkol, skoro gospodarz posiał dobre ziarno pszenicy? Kto z was odpowiedziałby koleżance? - Tak! Uczynił to nieprzyjaciel gospodarza, czyli zły człowiek. A kiedy to uczynił? - Gdy gospodarz spał.

Ksiądz katecheta wyjaśniał dzieciom, że już pierwsi rodzice nie posłuchali Pana Boga. To był pierwszy chwast na Bożym polu. Potem pojawiły się dalsze ziarna chwastów, np. Kain zabił Abla. Każde dziecko, każdy człowiek nosi w sobie nasienie zła, które może się rozwijać. Trzeba więc nie spać, jak ów gospodarz, ale czuwać, by na glebie naszego serca nie wyrastały chwasty złych uczynków, ale ziarna pszenicy, czyli dobre czyny.

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - SKĄD WIĘC SIĘ WZIĄŁ CHWAST? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 9 -

Opowiem wam o Antosiu, który w swojej klasie był ziarnem pszenicy. Dzieci z klasy VI pojechały na wycieczkę do Warszawy. Udały się również do kościoła św. Stanisława Kostki, gdzie znajduje się grób ks. Jerzego Popiełuszki. Antoś, zawsze spostrzegawczy, pierwszy przeczytał słowa wypisane przy grobie ks. Jerzego: "Zło dobrem zwyciężaj". Zapamiętał sobie to hasło. Miał kolegę Bolka, który używał często tzw. "wyrazów", zachęcał kolegów do kłamstwa. Antoś postanowił pomóc Bolkowi, aby wyplewić te chwasty z jego duszy. Co robił? - Był "pszenicą": nie używał brzydkich słów, oglądał razem z nim dobre filmy, wymyślał ciekawe zabawy. Rodzice zauważyli, że pod wpływem Antosia Bolek stał się lepszym chłopcem.

Teraz postawię wam dwa ważne pytania... Pierwsze: Czy jesteś pszenicą, która nie pozwala wzrastać kąkolowi? Drugie: Czy jesteś kakolem, który zagłusza pszenicę? Zawsze możemy stać się Boża pszenicą!

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - SKĄD WIĘC SIĘ WZIĄŁ CHWAST? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 10 -

Ibn Saud, pierwszy król Arabii Saudyjskiej, stanął niegdyś przed problemem wydania natychmiastowego sądu. Pewna kobieta przyszła do niego żądając wyroku śmierci dla człowieka, który spowodował śmierć jej męża. Człowiek ten zbierając daktyle na drzewie palmowym pośliznął się i spadł z drzewa wprost na męża owej kobiety w momencie, gdy ten znajdował się pod palmą. Upadek zbieracza daktyli był bezpośrednią przyczyną śmierci przypadkowego przechodnia.

Król Saud rozpoczął dochodzenie w trakcie którego zastanawiał się: czy upadek ten był zamierzony? Czy tych dwóch ludzi było wrogami? Wiedział ów król, że kobieta ani nie znała mężczyzny, który zabił jej męża, ani też nie wiedziała, dlaczego spadł z drzewa. Zgodnie jednak z obowiązującym prawem wdowa uparcie domagała się wyroku śmierci.

"W jakiej formie chciałabyś otrzymać zadośćuczynienie?" - zapytał ją król. Wdowa odpowiedziała: "Chcę głowy tego człowieka". Król próbował przekonać rozgniewaną kobietę, aby zgodziła się na inny rodzaj kary. Ewentualne pieniądze byłyby bardziej przydatne jej i osieroconym dzieciom niż kara śmierci. Tymczasem wdowa wciąż pragnęła śmierci dla winowajcy twierdząc, że taki człowiek nie ma prawa pozostawać przy życiu i przebywać wśród dobrych i niewinnych ludzi. Jej zdaniem powinien on zostać wykluczony ze społeczeństwa, i to natychmiast.

W takiej sytuacji król rzekł: "Masz prawo, zgodnie z naszą tradycją, domagać się śmierci tego człowieka, ale masz też prawo prosić o jego życie. Jednak ja - jako król i sędzia - mam prawo zdecydować, w jaki sposób on umrze. Weźmiesz zatem winowajcę ze sobą i przywiążesz go do drzewa pod którym zginął twój maż. Następnie wejdziesz na palmę i zeskoczysz z niej na niego. Odbierzesz mu życie w taki sam sposób, w jaki on odebrał życie twojemu mężowi".

Jak zapewne domyślamy się, kobieta ostatecznie zrezygnowała ze swoich roszczeń i zadowoliła się pieniędzmi. Opowiedziana historia jest nie tylko prawdziwa, ale jest ona doskonałą ilustracją naszych ludzkich zachowań w sytuacjach, gdy dotyka nas jakiekolwiek zło doznawane od innych ludzi. Wówczas chcemy być sędziami sprawiedliwymi i bezkompromisowymi. Taka jest nasza, ludzka logika oceniania i działania. Gniew, żal, smutek, wszelkie emocje rozpalają nas: rozkoszniej jest nienawidzić bez reszty niż połowicznie, kochać do szaleństwa niż z umiarem. A tymczasem sprawy tego świata, a zwłaszcza sprawy Królestwa Bożego wymagają zupełnie innej postawy. Jak mówi nam polskie przysłowie: "Gdy rozum śpi, budzą się upiory", które nie są przyjaciółmi człowieka.

Ks. Waldemar Szczerbiński - OSTATECZNY SĄD NALEŻY DO BOGA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 11 -

Kasia i Bartek najchętniej spędzają swoje wakacje u dziadków na wsi. Często chodzą do pobliskiego lasu zbierać czarne jagody i poziomki, z których babcia gotuje najsmaczniejsze pierogi.

Ich dziadek ma kilka uli w sadzie koło domu. Każdy ul ma swoje imię. Jeden z nich nazywa się "Kasia" a drugi "Bartek". Pobrany z nich miód dziadek daje wnukom w prezencie. Bartek interesuje się bardzo życiem i pracą pszczół. Ciekawie opowiada kolegom o pszczelich rojach.

Kasia ma inne zainteresowania niż jej straszny brat. Często chodzi z babcią na łąkę i w pole. Pomaga jej zbierać różne zioła lecznicze. Babcia uczy wnuczkę obserwować żywą naturę. Kasia zna nazwę wielu ziół i kwiatów polnych. Umie także odróżnić pszenicę od żyta, owies od jęczmienia. Wie, że różne chwasty - na przykład kąkol - szkodzą pszenicy. Babcia chwali wnuczkę, że jest bardzo spostrzegawcza i umie obserwować wszystko, co dzieje się na łące i w polu. Kasia pragnie zostać nauczycielką biologii.

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - "NIERYCHLIWY, ALE SPRAWIEDLIWY" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 12 -

W jednej parafii źli ludzie wtargnęli do kościoła w nocy i ukradli drogocenne obrazy. Wszyscy byli oburzeni na oprawców włamania. Dzieci tej parafii pytały księdza proboszcza na lekcji religii, dlaczego tych złodziei Pan Bóg zaraz nie ukarał... Ksiądz prosił dzieci, by modliły się za tych biednych ludzi, bo oni posłuchali szatana i stali się jego złym nasieniem. Może się nawrócą i zrozumieją, komu służą? Przypomniał także ludowe powiedzenie, że "Pan Bóg jest nierychliwy, ale sprawiedliwy"! To znaczy, że na końcu świata, gdy przyjdzie czas ostatecznego żniwa, wtedy sprawiedliwy Bóg wyda polecenie: "Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza". Dopiero wtedy się okaże, kto był pszenicą, a kto kąkolem. I każdy otrzyma za dobre czyny nagrodę, a za złe karę.

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - "NIERYCHLIWY, ALE SPRAWIEDLIWY" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 13 -

W powieści Fiodora Dostojewskiego Bracia Karamazow dwaj bohaterowie dyskutują na temat urządzenia świata. Jeden wylicza nieszczęścia, jakie niewinnie cierpią ludzie, a zwłaszcza dzieci, jako argument przeciwko Bogu. Zarzuca Bogu niesprawiedliwość. I to podaje jako usprawiedliwienie swojego ateizmu. Na to drugi odpowiada mu mniej więcej w te słowa: "Ty w Boga wierzysz, tylko świata jego uznać nie chcesz".

Buntujemy się na niesprawiedliwość. Zarzucamy Bogu, że jest nadmiernie cierpliwy wobec zła. Mamy do Niego o to pretensje, gdy zła doświadczamy lub widzimy jak inni cierpią. Chcielibyśmy, aby naszych winowajców Bóg ukarał natychmiast i surowo.

Zapominamy jednak o tych zarzutach co do Bożej cierpliwości, gdy sami wyrządzimy krzywdę bliźnim. Często w takich sytuacjach stosujemy podwójne standardy. Inaczej oceniamy draństwa popełnione przez bliźnich, a inaczej podobne czyny popełnione przez nas. W takich momentach szukamy argumentów, które usprawiedliwiłyby nasze postępowanie. Wiele energii potrafimy poświęcić na wytłumaczenie się. A przecież lepiej byłoby przyznać się szczerze przed sobą do winy i równocześnie głośno dziękować Bogu za Jego cierpliwość.

Ks. Jerzy CZERWIEŃ - TAJEMNICA OJCOWSKIEJ CIERPLIWOŚCI Materiały Homiletyczne Nr 180 Rok A - Kraków 1999

- 14 -

Opowiadają o św. Wincentym, że w jego życiu miała miejsce następująca historia. Przyszła do niego kobieta i skarżyła się, że w jej domu są nieustanne kłótnie. Wszczyna je mąż, który jest ze wszystkiego niezadowolony. Pytała, co powinna robić, aby tę sytuację zmienić. Święty odpowiedział, że rozwiązaniem jej problemów będzie szklanka wody. Zdziwiona kobieta pyta, jak tę kurację stosować. Świątobliwy kapłan odpowiedział, iż powinna w momencie, gdy zrozumie, że sytuacja zmierza do kolejnej kłótnie, wziąć łyk wody do ust, ale nie przełykać, tylko trzymać tak długo, aż mężowi ochota na kłótnię przejdzie. Po kilku tygodniach kobieta przyszła podziękować Wincentemu. Zaświadczyła, że sytuacja w jej domu zmieniła się radykalnie. Obecnie nie jest już potrzebna kuracja szklanki wody - i kłótni nie ma. W mieście, gdzie rozegrała się ta historia do dziś funkcjonuje przysłowie "Napij się wody świętego Wincentego!". Opowieść ta powinna uzmysłowić, że jesteśmy zobowiązani do naśladowania cierpliwości naszego Ojca, który jest w niebie.

Ks. Jerzy CZERWIEŃ - TAJEMNICA OJCOWSKIEJ CIERPLIWOŚCI Materiały Homiletyczne Nr 180 Rok A - Kraków 1999

- 15 -

  "Trzyletnia Jadzia płakała, rozpaczliwie wskazując na nóżkę. Niania wzięła dziecko na ręce, zdjęła mały but, w którym znalazła drobny kamyk.

- O, zobacz! - zawołała - to on zrobił ci tyle przykrości. Zły! Wyrzućmy go. Matka, która była mimowolnym świadkiem zdarzenia, poprosiła opiekunkę dziewczynki:

- Włóż jej kamyk z powrotem. Mówię poważnie: zrób, jak ci każę. Z oporem, bo z oporem, ale posłuchała. Matka podeszła do drzwi, odwróciła się, pochyliła i z serdecznym uśmiechem zawołała córkę do siebie:

- Ty mnie kochasz, więc przyjdź mnie uściskać z kamykiem w buciku, tylko proszę, nie płacz. Dziecko podeszło bez płaczu, nieco utykając. Matka, przytulając małą, wypowiedziała słowa, których wówczas córka nie zrozumiała, ale które jej potem nieraz przypominała:

- Postępuj zawsze tak, jak teraz. Idź swoją drogą, nie patrząc na przeszkody i cierpienia, których nie zabraknie ci w życiu. Pamiętaj o słowach mamy: Do nieba idzie się zawsze z kamykiem w bucie".

(Ks. Z. Trzaskowski, Zdać się na Boga, t. III, s. 231-232)

Ks. J. Wielgus Jak żyć w „złym” świecie s. 88-89 Materiały Homiletyczne Lipiec/Sierpień nr 158.

- 16 -

  Jedna mamusia wyliczyła, ile to chwastów czyli wad rośnie w sercu jej syna, Teodora. Zbyt długo czytał książkę i spóźnił się do szkoły; za karę na 5 minut postawiono go do kąta. Podczas lekcji nie uważał i pan pozostawił go za karę na godzinę w klasie. Wracając ze szkoły napotkał kolegę Romka i bił się z nim na ulicy. W domu, gdy mama zwróciła mu uwagę na to, że jest pobrudzony i podrapany, Teodor wszedł do drugiego pokoju i trzasnął drzwiami. Gdy ujrzał, że jego sześcioletnia siostra wzięła jego zeszyt i tam coś wymalowała kredkami, uderzył ją. Tego już było za wiele. Mamusia nie pozwoliła Teodorowi wyjść z domu, musiał się rozebrać i w biały piękny dzień położyć w łóżku. Nie mógł zasnąć. Rozmyślał o swoim postępowaniu. Przy czytaniu książek o Świętych marzył, że takim zostanie. A tymczasem - tyle błędów, tyle wad i to jednego dnia. Zaczął myśleć, jak te wady usunąć.

Następnego dnia najpierw zbliżył się do mamusi i ją przeprosił. Potem cichutko podszedł do łóżeczka siostrzyczki i położył jej na kołdrze swoją najpiękniejszą zabawkę. Pospieszył się i był chyba pierwszy w klasie. Gdy przybył do ławki Romek, on pierwszy wyciągnął rękę na pojednanie. Dziś Teodor jest dojrzałym mężczyzną i... bardzo dobrym, bo w młodym wieku zaczął systematycznie usuwać swoje wady.

Jerzy to francuski chłopiec z miasta Rouen. Po przyjęciu Pierwszej Komunii św. postanowił przechowywać u siebie biały krawat, dopóki nie popełni ciężkiego grzechu. Co niedzielę przystępował do Komunii świętej, choć niektórzy koledzy wyśmiewali się z niego, że jest taki pobożny. Kiedy dorósł i wybuchła wojna, zaciągnął się do wojska. W gronie kolegów-żołnierzy nieraz słyszał niezbyt ładne słowa. Jerzy miał w plecaku żołnierskim swój biały krawat od Pierwszej Komunii św. Gdy z plecaka wyjmował jakieś rzeczy, całował ten krawat i nadal postanawiał nie popełniać grzechu. W czasie bitwy został ciężko ranny. Na śmierć zaopatrzył go ksiądz kapelan. Po przyjęciu Komunii św. poprosił księdza, by wyjął z plecaka biały krawat i przesłał go jego matce ze słowami: "Powiedz, księże, mojej mamie, że Jerzy umarł jako chrześcijanin i nie splamił dotąd białego krawata".

Ks. T. Dusza Pielęgnowanie wiary i czystości serca s. 92-93 Materiały Homiletyczne Lipiec/Sierpień nr 158.

- 17 -  

Młoda lekarka ma ostry dyżur z soboty na niedzielę w szpitalu kilkusettysięcznego miasta. Co chwilę podjeżdżają karetki pogotowia z nagłymi wypadkami. Badania pacjentów. Operacje, zabiegi ambulatoryjne. O szóstej rano obchód oddziału i dwie godziny odpoczynku. Znów wyją syreny karetek pogotowia i znów przyjęcia chorych, operacje, opatrunki.

Około południa zmiana dyżuru. Lekarka jest kobietą wierzącą i tak kończy wspomnienie tego dyżuru: "Po ulicach spacerują odświętnie ubrani ludzie. Idę jeszcze do kościoła na mszę św. Siedzę na schodkach ambony chwilami zasypiam. Ludzie stojący obok mnie przyglądają mi się podejrzliwie”.

  Ks. Warzybok L., Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa, BK 6/1972/, s. 334

 - 18 - 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
7504
7504
7504
7504
praca-magisterska-wa-c-7504, Dokumenty(2)
08 Sierpienid 7504 Nieznany (2)
7504
7504
praca magisterska 7504

więcej podobnych podstron