Żaba i wielka powódź
Andrzej Niedźwiedź i Natalia Usenko
Kuba był bardzo zajętym chłopcem: chodził do przedszkola, wyrzucał śmieci, robił ćwiczenia logopedyczne, ale to nie wszystko! Był również dyrektorem schroniska dla pluszaków - w jego pokoju mieszkało mnóstwo bezdomnych zabawek. Wszystkie czuły się bardzo szczęśliwe. Oprócz żaby Mazepy, która NIGDY nie byłą zadowolona.
- Kto włączył światło? - lamentowała żaba - Dlaczego przestawiliście małe krzesełko? Zepsuliście mi humor na cały dzień!
Trzeba powiedzieć, że wszystko psuło jej humor. Narzekała, kiedy było za głośno albo za cicho, gdy ktoś zbyt szybko biegał albo niechcący zaczepił ją ogonem. W czasie spacerów, zamiast bawić się w piaskownicy albo huśtać na huśtawce, żaba siedziała zapłakana pod drzewem, a kiedy wracali do domu, ryczała w kącie za kanapą.
- Ooo! - szlochała - Jaka jestem nieszczęśliwa!
- Uspokój się, Mazepko! - pocieszała ją Maria Dolores - Patrz, dostałam od Goryla bukiecik mleczy. Chcesz, uplotę ci wianek?
- Mlecze mnie pobrudzą! - krzyczała żaba - Chcesz, żebym była brudna?!
Pluszaki na próżno próbowały ją rozweselić. Wreszcie zostawiły Mazepę w spokoju u szły się bawić.
Kiedyś Kuba usiadł przy żabie i wziął ją na ręce.
- Dlaczego koniecznie chcesz być nieszczęśliwa? - spytał - Wszyscy cię lubią, masz przyjaciół i ładny dom. Czemu psujesz zabawę sobie i innym?
- Ach, tak?! - wrzasnęła Mazepa - Bardzo dobrze! Pójdę sobie, już mnie nie zobaczycie! Nareszcie wszyscy będziecie szczęśliwi i nikt nie będzie wam psuł zabawy!
Wyrwała się Kubie i zniknęła za kanapą.
Nadeszła noc, szumiąca i niespokojna. Coś bulgotało w łazience. Maria Dolore długo nie mogła usnąć, a kiedy wreszcie ogarnął ją se, śniło jej się morze: wielkie, szare i wilgotne. „POTOP! POTOP!” - wołał jakiś piskliwy głosik. Maria Dolores otworzyła oczy.
- Toniemy! - skrzeczał Żółwik tuż nad jej uchem - Ratuj się, kto może!
Zaspane pluszaki gramoliły się na krawędź mokrego kosza, traciły równowagę i z piskiem wpadały do wody. W miejscu, gdzie zazwyczaj leżał dywan w niebieskie gwiazdki, bulgotał ocean. Dolne półki regału zatopiła woda, na falach, niczym tratwa, unosiła się książka z bajkami.
- Czy nikt nas nie uratuje?! - zawołała z rozpaczą Żółwik.
I wtedy waśnie zza kanapy wypłynęła żółta, plastikowa miska. W misce siedziała żaba. Chwacko opłynęła stół i wiosłując Kubusiową łopatką, zatrzymała się przed kufrem z zabawkami.
- Tylko bez paniki! - zawołała, wciągając do miski jeża i dwie płaczące myszy. - Najpierw maluchy. Ostrożnie, nie wszyscy naraz! Pozostali czekają spokojnie. Kierunek - kaloryfer!
Kiedy pasażerowie znaleźli się na grzejniku, Mazepa ruszyła w kolejny rejs. Jej żółty statek pruł fale, wyławiając rozbitków i odwożąc ich tam, gdzie nie dochodziła woda. Wreszcie znaleźli się w suchym, bezpiecznym miejscu. Pluszaki zbiły się w gromadkę, smutne i zapłakane.
- To tylko awaria! - oznajmiła wesoło żaba, wybierając wodę ze swojej miski. Trochę nas zalało, ale przyjechała brygada antypotopowa i zaraz to naprawią.
- Straciliśmy wszystko... - chlipnęła Maria Dolores. - Nasz wiklinowy kufer, poduszki i dywan w niebieskie gwiazdki...
- Nie płacz - Mazepa poklepała ją serdecznie po plecach. - Kufer wysuszy się na słońcu, a dywan kupią nam nowy. Jeszcze ładniejszy!
I pogwizdując pod nosem, popłynęła do kuchni po nowe wieści.
- Co jej się stało? - spytał ze zdumieniem miś Polarek.
- To proste - mruknął Śpioch. - Wreszcie zajęła się robotą. Nie ma czasu na lamenty...
I posapując słodko, zapadł w drzemkę na kaloryferze.