Dialog we dwoje..., ► Narzeczeństwo


Dialog we dwoje, czy we troje?

Zanim odpowiemy sobie na to, z pozoru niedorzeczne pytanie, (bo przecież chodzi o dwoje małżonków!), musimy uświadomić sobie, że rozmowa jest najlepszym sposobem komunikowania się.

Mógłby ktoś powiedzieć, że przecież można komunikować się poprzez list, Internet, obraz.

Można, ale mogłoby to doprowadzić do sytuacji, w jakiej znalazło się pewne małżeństwo przeżywające swoje „ciche dni”:

Mąż, który miał rano jechać w delegację, chciał, aby żona go obudziła, ponieważ sama zawsze wstawała skoro świt. A że zagniewani nie rozmawiali ze sobą już od kilku dni, napisał, więc na kartce „obudź mnie o 4,30” i położył się spać. Rano otwiera oczy, patrzy na zegarek - 7,15! Zrywa się na równe nogi i widzi na kartce dopisek ręką żony: „wstawaj, już wpół do piątej”.

Jak więc widać, sama informacja na piśmie nie wystarcza. Ważny jest sposób jej przekazania.

Rozmawiając, oprócz informacji słownej przekazujemy cały szereg znaków pozawerbalnych, które pełniej niż sens słów mówią o naszym stosunku do wypowiadanego tekstu. Są to: mimika, gesty, ton głosu, postawa, spojrzenie itd. Często są one zaprzeczeniem sensu wypowiadanych słów.

Na pewno nieraz doświadczyliście tej sytuacji, gdy ktoś w zatłoczonym autobusie toruje sobie drogę. Mówi „przepraszam”, ale ton jego głosu, postawa i spojrzenia wcale nie są proszące. Wręcz przeciwnie - są nacechowane agresją i sygnalizują nam przekaz „zejdź mi z drogi!”.

Istnieje kilka poziomów komunikowania się słowem.

Jeśli tak się sprawy mają, to, dlaczego w naszym porozumiewaniu się, o ile w ogóle nie zalega milczenie, tyle jest banałów i suchych komunikatów?

Bo boimy się podjęcia ryzyka osobistego dzielenia z obawy, że zostaniemy zlekceważeni, nie zrozumiani lub nie zaakceptowani!

Ponieważ dzieląc się tym, co jest mi najważniejsze, odkrywam się przed moim rozmówcą. Staję przed nim w prawdzie zupełnie bezbronny. Odrzucam swoje maski i zabezpieczenia - a to grozi, że on znając całą prawdę o mnie może jej użyć przeciwko mnie.

Ale jest to ryzyko konieczne do podjęcia, jeśli chcemy wzrastać w miłości, do której droga wiedzie poprzez lepsze poznanie się i obopólne zaufanie. Poznając prawdę o drugim człowieku, jestem wolny w mojej decyzji kochania go, bo zaakceptowałem go takim, jakim jest naprawdę. Odkrywając zaś przed nim swoją duszę daję mu taką samą szansę. Szczerość przeważnie bywa odwzajemniona.

Tak, więc sprawdzianem naszej miłości małżeńskiej, czy też narzeczeńskiej, jest dążenie do poznania prawdy o tej najważniejszej dla mnie osobie jak również pokazanie siebie takim, jakim jestem. Tylko wtedy możemy mówić o wspólnocie duchowej, gdy wiemy jak na daną sytuację reaguje moja żona czy też dziewczyna.

Istnieją małżeństwa z kilkudziesięcioletnim stażem, w których każde z małżonków funkcjonuje jak osoba samotna. Żyją razem nic o sobie nie wiedząc. Są dla siebie tajemnicą. Dziwią się tylko czasami, że błaha, z ich punktu widzenia, sytuacja wywołuje łzy lub gniew. Zamykają się wtedy w urażonym milczeniu lub budują mur wrogości i tak zamyka się błędne koło.

Jeśli podejmujemy trud lepszego poznawanie siebie nie możemy zapomnieć o swoich emocjach i uczuciach. Głębia i autentyzm kontaktów między ludźmi zależą w dużym stopniu od tego, czy potrafią oni wyrażać uczucia, które przeżywają.

Każdy, kto odważa się ujawniać swoje wnętrze, chciałby być wysłuchanym do końca i zrozumianym.

Dlatego też rozpoczynając dialog małżeński trzeba się do tego odpowiednio przygotować.

Jeśli ma to być głębokie odkrywanie siebie i współmałżonka, to nie może temu towarzyszyć pośpiech i słuchanie „na odczepnego”. Nic też nie może nam przeszkadzać w spokojnym słuchaniu i próbie zrozumienia tego, co mój partner chce mi przekazać.

W dialogu nie chodzi o możliwość „wygarnięcia” wszystkich bolesnych spraw, lecz o próbę zrozumienia postaw i odczuć współmałżonka.

Ważniejsze od mówienia jest słuchanie i próba spojrzenia na omawianą sytuację oczyma współmałżonka. Im lepiej to zrobimy, tym większa szansa znalezienia rozwiązania akceptowanego przez obie strony.

Nie starajmy się poprzez dialog zmienić współmałżonka! To ja mam się zmieniać tak, aby memu współmałżonkowi było lepiej. Nie chodzi tu oczywiście o akceptację zła lub grzechu, ale o wzrastanie w miłości. Oboje jesteśmy grzeszni, ale potrzebujemy siebie nawzajem i tylko my

(z Bożą pomocą!) możemy sobie pomóc w naszych relacjach.

Musimy wybrać odpowiedni czas i miejsce. Nic nie może nam być wtedy ważniejsze: ani sprawy domowe, ani towarzyskie czy nawet nasze dzieci. Jest to święty czas wzrastania naszej miłości.

Postarajmy się o stworzenie miłej atmosfery: przynieśmy żonie kwiaty, lub przygotujmy coś słodkiego, co wspólnie lubimy: kawę, ciastka itp.

Od czego zacząć dialog, gdy jest tyle spraw, których wyjaśnienia oczekujemy?

Każdy człowiek pragnie kochać i być kochanym. Wiedząc, że jestem kochany łatwiej mi jest przyjąć do świadomości fakt, że jednak nie jestem doskonały.

Kto powinien rozpoczynać dialog?

Już tutaj jest miejsce na okazanie miłości i szacunku współmałżonkowi! Ustąpmy pierwszeństwa.

Dialog rozpocznijmy od podziękowania małżonkowi za dobro, które mi wyświadczył choćby to dotyczyło rzeczy błahej. Nic tak nie otwiera nas na sprawy małżonka jak doświadczenie tego, że jesteśmy przez niego akceptowani i zauważeni w naszych dobrych działaniach.

Dajmy czas małżonkowi ustosunkować się do naszej pochwały lub zrewanżować się, o ile zechce, podobnym słowem. Następnie powiedzmy o naszych odczuciach odnośnie sytuacji, które nas najbardziej poruszają. Możemy mówić zarówno o naszych oczekiwaniach i marzeniach, jak też o doznanych rozczarowaniach i smutkach.

Nie może być tematów tabu. Małżonkowie nie mogą pokrywać milczeniem ani jednej sprawy, która jest w jakiś sposób ważna chociażby jednemu z nich. Pamiętajmy, że w sakramentalnym małżeństwie nie ma rzeczy „nie świętych”.

Nie liczmy, że współmałżonek domyśli się, o co nam tak naprawdę chodzi. Nie domyśli się i nie zmieni sytuacji, która tak zaprząta twój umysł, bo nie widzi w tym problemu!

Unikajmy słów przesadnych i podniesionego tonu!

Spokojne przedstawienie problemu daje większą szansę obiektywnego spojrzenia na sprawę.

Cały czas mówmy o swoich przeżyciach i odczuciach. Nie próbujmy atakować współmałżonka, lecz dociec przyczyn jego postępowania lub sposobu myślenia. Np. porusza nas fakt ciągłego spóźniania się małżonka. Zamiast wyrzucać mu, że jest spóźnialski lub zapowiadać, że jeśli jeszcze raz tak zrobi to... właściwą postawą w dialogu jest wyrażenie swoich uczuć związanych z jego niepunktualnością np. twoje spóźnianie się odbieram często jako lekceważenie mnie, albo jeszcze lepiej: czy spóźniając się chcesz mi dokuczyć? Spokojne pytanie może zaowocować uzyskaniem takiej informacji, która wyjaśni przyczyny obiektywne, lub zwróci uwagę mężowi, że jest ci przykro z tego powodu. (On może nie przywiązuje aż takiej wagi do niesolidności obietnic, a może otworzy mu to oczy, że dla ciebie jest to ważne).

W czasie całego dialogu nie możemy zapomnieć, że szukamy prawdy.

Nie tego, co będzie dobre dla mnie, ale tego, co będzie dobre dla nas! Każdy człowiek jest bardzo czuły na punkcie swojej wolności i szybko zauważa wszelkie próby manipulowania nim.

I nie oczekujmy, że najbardziej szczery dialog przemieni naszego współmałżonka, człowieka wolnego i niepowtarzalnego w bezwolną marionetkę.(A tak na marginesie, czy chcielibyśmy żyć z lalką, choćby to była Barbie?).

Często wydaje się nam, że dialog nie przyniósł żadnych owoców.

Pomyślmy: już sama możliwość nazwania i wypowiedzenia swoich uczuć, czyli tego, co mnie porusza i zaprząta myśli, to jest nic?

A możliwość usłyszenia jak daną sytuację widzi mój mąż i że przez to mogę lepiej go poznać, to nic?

Dopóki rozmawiamy ze sobą, poruszamy to, co nas boli; to w czym jesteśmy zawiedzeni jest szansą uzdrowienia naszych relacji i stworzenia wspólnego szczęścia. Dopóki walczące strony spotykają się przy stole rokowań, dopóty istnieje szansa pokoju!

I teraz nadszedł czas, aby odpowiedzieć sobie na pytanie postawione na wstępie: dialog we dwoje czy we troje?

Małżonkowi połączeni węzłem sakramentalnym powinni do dialogu małżeńskiego zapraszać Pana Boga. Skoro obdarował mnie taką żoną, to niech pomoże mi znaleźć z nią wspólny język!

Jak to wygląda u nas?

Dotychczas prowadzone przez nas dialogi miały mniej więcej taki przebieg:

Zamiar przeprowadzenia dialogu uzgadniamy kilka dni wcześniej, aby spokojnie przygotować sprawy, o których będziemy chcieli mówić oraz stworzyć warunki żeby nam nikt w tym czasie nie przeszkadzał. Jest to również czas na opadnięcie naszych emocji. Przygotowujemy ulubione słodycze: kawę, lody, owoce i zamykamy się w zacisznym pokoiku. Tam zapalamy świecę, która będzie nam przypominała o Bożej obecności, wspólnie modlimy się do Ducha Świętego o jego prowadzenie tego dialogu, a właściwie już trylogu (rozmowy trzech osób). Stajemy w postawie Jego obecności i prosimy o wiarę, że On sam chce mówić przez nasze usta. Prosimy również o pomoc naszych patronów, a szczególnie patrona naszego małżeństwa tj. Św. Tomasza Apostoła (ślubowaliśmy sobie w dniu Jego święta - 3 lipca i tak został patronem naszego małżeństwa). W czasie całego dialogu staramy się pamiętać, że On tu jest! Ta świadomość powstrzymuje nas od użycia mocniejszych słów czy od zareagowania krzykiem.

Na początku swojej wypowiedzi dziękuję żonie za różne sprawy, które uważam za przejaw jej miłości do mnie, np., za prasowanie moich koszul i kupowanie ulubionych łakoci oraz, że zwracała uwagę na sprawy, o których mówiliśmy w poprzednim dialogu.

Rozpoczynam od sprawy, „która mi leży na sercu”.

Staram się mówić spokojnie zwracając uwagę na maksymalne wyrażanie swoich uczuć związanych z poruszanym przeze mnie tematem.

Przedstawiam swoją propozycję rozwiązania problemu, jednak nie traktując tego jako jedynego rozwiązania i proszę żonę, aby zajęła swoje stanowisko w sprawie.

Mówię, kiedy zakończyłem wypowiedź, ponieważ staramy się nie wchodzić sobie w słowo a raczej dać możliwość spokojnego sformułowania myśli.

W czasie wypowiedzi żony zadaję tylko takie pytania, które pomagają mi lepiej zrozumieć jej wypowiedź, np. „czy mam przez to rozumieć, że czułaś się wtedy upokorzona?”, „dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś?”.

O ile wymagają tego okoliczności, ustalamy wspólne działanie w poruszanych kwestiach.

Okazujemy sobie serdeczność we wzajemnym częstowaniu słodyczami.

Na zakończenie dialogu ustalaliśmy termin następnego, później uzgodniliśmy, że dialogi będziemy prowadzić każdego trzeciego dnia miesiąca traktując ten dzień jako święto naszej miłości - taką „rocznicę”, ponieważ 3 lipca był nasz ślub i dziękujemy Bogu za łaskę możliwości lepszego poznania siebie nawzajem oraz za Jego uświęcenie nas w poznanej prawdzie o naszym małżeństwie.

Na początku nasze dialogi dotyczyły rozwiązywania naszych problemów.

Z czasem nauczyliśmy się rozwiązywać je na bieżąco. Jednak dialogi kontynuowaliśmy traktując wspólnie spędzony czas jako wzajemny dar miłości. A że przygotowywanymi słodyczami dzieliliśmy się też z dziećmi, dzieci stały się gorącymi zwolennikami naszych dialogów. Same przypominały nam, że np. za 3 dni macie dialog !

Nasze dialogi uzdrowiły wiele spraw w naszym małżeństwie, z których większość wynikała z nieznajomości dążeń i oczekiwań drugiej strony. Pozwoliły nam poznać wzajemną wartość daru jakim jesteśmy dla siebie. Staliśmy się sobie bliżsi, a miłość nasza pełniejsza i szczęśliwsza.

To wszystko sprawił Ten, do którego w trylogu należało ostatnie słowo - Bóg.

Co nam się udało i wam udać się może. W dobrym dialogu szczęść wam Boże! Amen.

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
przyjazn we dwoje
We dwoje, czyli słowicze trele
WE DWOJE
WE DWOJE. A.Pszczółkowska, Teksty piosenek
Ramka szaro-beżowa we dwoje, ⊱✿ WALENTYNKI ⊱✿
Tylko we dwoje
Wigilia tylko we dwoje
Akcent Nastroje we dwoje
Danton Sheila Wrócimy do Alberty we dwoje 2
Wyjazd we dwoje i inne opowiadania Maria Mostowska ebook
Deser we dwoje
Rajska dieta Jak zyc gotowac i szczuplec we dwoje rajska
we dwoje łatwiej dżwigać krzyż
Wyjazd we dwoje i inne opowiadania Maria Mostowska ebook

więcej podobnych podstron