1. PRZEŁOMOWE SPOTKANIE
Billy od rana był jakiś nie w sosie. Nie rozumiem o co mu chodzi! Naprawde, na starość zupełnie zwariował. I jeszcze te jego śmieszne gadki ; ,,Uważaj synu, nie denerwuj sie zbytnio, bo wyjdzie ci to na złe'' Serio- kompletnie mu odbiło. Zacząłem powoli podnośić się z fotela aby popracować troche przy moim rabbicie. Kilka razy trzasnęły mi stawy i ten dźwięk wywabił Billego z pokoju. Podjechał do mnie na wózku z jak zwykle nieodgadniętą miną.
-Co zamierzasz robić? -zapytał poważnie,jakbym co najmniej miał zamiar iść do nocnego klubu.
-Nic czym mógłbym się denerwować.- odparłem sarkatycznie. Już miałem zamiar wyjść do garażu kiedy zaalarmował mnie znajomy dźwięk- Silnik sędziwej furgonetki Billego! To auto prowadził nie kto inny jak urocza córka komendanta Swana. Moje serce zatrzepotało radośnie.Tak dawno jej nie widziałem! Od tego feralnego balu absolwentów nie mieliśmy okazji nawet porozmawiać. Gdyby to ode mnie zależało nie zerwałbym z nią kontaktów na tak długi czas. Ale to Bella odcięła się ode mnie, ba , co ode mnie, od wszystkich. Słyszałem różne plotki z Forks; odejście Cullenów, znalezienie Belli w lesie, jej depresja ( to mało powiedziane) i jej dziwna egzystencja. Martwiłem się wtedy o nią bardzo i strasznie denerwowało mnie zachowanie Billego. Cieszył się jak kretyn że Cullenów nie ma już w Forks, a Bella wręcz przeciwnie.
Wybiegłem z domu związując włosy w kitkę. Teraz pragnąłem tylko jednego- Znowu ją ujrzeć.
-Bella!-krzyknąłem w jej stronę ciesząc się jak baran. Wtedy ją ujrzałem. - A niech mnie !- pomyślałem. Wyglądała gorzej niż trup! Schudła bardzo, skóra jej poszarzała, oczy zmartwiały,usta wykrzywione miała w grymasie. Lecz nie to było w jej wyglądzie najgorsze. Najgorsze było to,że nie miała w sobie chęci do życia którą widziałem u niej przy każdym spotkaniu. Nie dałem poznać po sobie nawet drgnieniem, że tak pomyślałem. Popatrzyła sie na mnie swoimi zmartwiałymi oczami, w których na chwilkę pojawiła sie malutka iskierka życia, która zaraz zgasła.
-Jacob-szepnęła zachrypniętym głosem. Moje serce o mały włos rozsadziłoby mi pierś słysząc to małe słówko z jej ust. - Znowu urosłeś!- dodała z wyrzutem i znowu iskierka zapaliła sie w jej oczach, tym razem na dłużej. Snułem nadzieje , że to na mój widok się tak zmienia.
-1.78 m- odparłem z dumą i uśmiechnąłem się szerzej. -Miło cię tu widzieć znowu- MIŁO!- pomyślałem-nie ma takiego słowa żeby opisać jak bardzo sie ciesze że przyjechała.
-Mi też jest miło-odparła i uśmiechnęła się. Iskierki znowu pojawiły się w jej oczach na dobre kilka sekund.Stękniłem sie szalenie za nią.
-Choć, pójdzimy do Billego-zaproponowałem.I przytrzymałem jej drzwi furgonetki żeby mogła swobodnie wyjść.Poszliśmy spokojnym krokiem do domu.
-Billy!-zawołałem od progu.- Patrz kto nas odwiedził!- Billy podjechał do nas z uradowaną miną.
-Bella Swan! Co za niespodzianka! Co cie do nas sprowadza?-zapytał
-Poprostu stęskniłam się za Jacobem-odparła, na co moje serce wykonało zabójczy taniec.Billy roześmiał się z nutką ironii.
-No to co robimy?- zapytałem Belli. Billy odjechał bez słowa,ale zobaczyłem na jego twarzy dziwny grymas; ból,wspólczucie i zamyślenie.
-Czy ja wiem.-Bella wyrwała mnie z zadumy na temat zachowania ojca.- A co robiłeś kiedy przyjechałam?..Zawahałem się.Czy jeżeli nie będzie chciała patrzyć jak reperuję rabbita to pojedzie?Oj, raz kozie śmierć.
-Szedłem właśnie do garażu,ale jak nie chcesz to...
-Nie, nie !- zaaponowała z zapałem-Chętnie się poprzyglądam.-dodała.Hmm..Skoro chce to czemu nie?Ale ten jej zapał był trochę dziwny-Okej- Uśmiechnąłem sie do niej,a Bella odwzajamniła uśmiech co spowodowało że iskierki znowu pojawiły się w jej modrych oczach.Poszliśmy do garażu.Bardzo chciałem żeby po dzisiejszym dniu Bella dalej sie ze mną spotykała.Moze nawet nie tylko jak kumpel z kumpelą..Dosyć!- skarciłem się w duchu.Ona kochała Edwarda! Nie mnie! Nie moge snuć takich nadzei ;( Doszliśmy do mojej pracowni.Zapaliłem światło i wpuściłem pierwszą do środka.
-A niech mnie Jacke!-krzyknęła ujrzawszy rabbita.-To cudo!. Podłechtała moją próżność.
-Dzięki Bells! Siadaj.-powiedziałem otwierając jej dzrwiczki rabbita.Usiadła w środku i milczała, więc ja zacząłęm mówić przy okazji reperując mój samochód.Kiedy rozgadałem się już na dobre zacząłem myśleć , że pewnie ją zanudzam. Spytałem ją o to wprost.
-Pewnie nudzisz się jak mops-stwierdziłem smutno.
-Nie skąd!-zaprzeczyła co o dziwo zabrzmiało szczerze.-Jacke,mam pytanie-powiedziała cicho a iskierki znowu zalśniła w jej wzroku.
-Strzelaj!-rzuciłem z uśmiechem
-Znasz sie może na motorach.?Bo widzisz..Ale nikomu pary z ust-Kupiłam dwa motory i nie są w zbytnio dobrym stanie i pomyślałam,że..może mógłbyś mi pomóc-powiedziała rumieniąc się.Kolor dodał jej twarzy odrobinę więcej życia..Na motorach owszem znałem się,nie tak dobrze jak na samochodach ale ujdzie.
-Hmm..To może być ciekawe-powiedziałem uśmiechając się.-Okej,To kiedy je przywieziesz?-zainteresowałem się.
-Właściwie,to mam je ze sobą-wyznała odwracając wzrok i znów się rumieniąc.Miałem ochotę ująć jej zaczerwienioną twarzyczkę w swoje dłonie, ale sie powstrzymałem.
-No to jeszce lepiej!-ucieszyłem się.-Choćmy po nie.-powiedziałem gwałtownie się prostując.
-Billy nas nie zobaczy?-zanie pokoiła się.Ach co tam Billy,pewnie siedzi w swoim pokoju i plotkuje z Charliem jak stare baby.
-Dam głowę że nie -odparłęm z uśmiechem i pociągnąłem ją lekko w swoją stronę.Cicho podkaradliśmy się pod furgonetkę Belli. Motory nie były wcale w tak złym stanie,jak mówiła Bells.Czarny Harley nawet nieodrestaurowany budził mój podziw.Drugi czerwony też był niczego sobie.Podniosłem je oba dwoma rękami i zaniosłem z Bellą u boku do garażu.Zacząłem głośno myśleć w jakim są stanie.
-Zapłace ci za nie-mruknęła Bella
-No co ty!-żachnąłem się wywracając oczami.
-Ale chciałam jeszcze abyś nauczył mnie jeźdźić-dodała szybko z nikłym uśmiechem na ustach.No i jak myślisz ile skasował by ode mnie facet z warsztatu?-zapytała sprytnie
-Nie ma mowy-zaparłem się.Westchnęła.
-No dobra,niech ci będzie . Ale jeden motor jest dla ciebie.-powiedziała szybko zanim zdążyłem zaprotestować.-I koniec dysusji-dodała sadowiąc się z powrotem w samochodzie.Zacząłem rozkłądać sprzęty na części opowiadając przy okazji Belli na pytania które zapomniała zadać wcześniej. Kiedy zorientowałem się już jakich części brakuje i co trzeba naprawić zaprzestałęm robotę i przeciągnąłem się.
-No to może ty coś opowiedz-rzekłem siadowiąc sie koło niej-Na przykład co u twoich znajomych.
-Nic specjalnego-powiedziała szybko i odwróciła wzrok.Jednak zdążyłem zobaczyć w jej wzroku tyle bólu że zwątpiłęm czy ja kiedykolwiek tak cierpiałem.Wiedziałem o kim pomyślała. Było jej jeszce trudniej niż myślałem. Szybko zmieniłem temat.
-No to może ja opowiem ci o moich?-zapytałem.Spojrzała na mnie z ulgą.Zacząłem jej opowiadać o moich dwóch najlepszych kumplach- Quilu i Embrym. Byłem w połowie opowieści jak to Embry podpadł Charliemu kiedy usłyszeliśmy wołania.
-Hop hop Jacke ! To my! Gdzie jesteś!- O wilkach mowa -mruknąłem pod nosem zachodząc rumieńcem na myśl o tym co kumple pomyślą o moim spotkaniu sam na sam z dziewczyną.Ach gdyby to tak naprawde wyglądało..
-Tu jestem!-odkrzyknąłem do Quila i Embry'ego.Po chwili dwóch rosłych Indianinów weszło do mojego małego królestwa.Na początku obu ich zamórowało. Nie dziwiłem się im zbytnio. Po raz pierwszy zobaczyli mnie z dziweczyną. Nigdy wcześniej nie pragnąłem żadnej innej dziewczyny tak jak Belli. Jednak i tak spojrzałem na nich wilkiem widząc ich zaskoczenie i ukryty śmiech.
-Nie przeszkadzamy?-zapytał tłumiąc śmiech Embry.
-Nie skąd.-odparłem szorstko
-Co robicie?-spytał bez ogródek Quil.Ta ich Beztroska działała mmi już na nerwy. Bella jednak nie wydawała się zmieszana ani zszokowana.
-Nic specjalnego-odparłem szybko-Bello to są właśnie moi najlepsi kumple, Quil-wskazałem na osiłka który uśmiechnął się zalotnie do Belli.Miałem ochotę trzepnąć go w tą wykrzywioną gębe.- I Embry-przedstawiłem przyjaciela który stał nieco z tyłu i nieśmiało się uśmiechał.-Chłopaki to jest Bella Swan-powiedziałem z dumą,miałem nadzieję że nie zauważyli jak pieszczotliwie mój głos owinął się wokół jej imienia.
-Hej Bella-powiedzieli prawie chórem.
_Właśnie reperujemy z Bellą motory-To krótkie słowo całkowicie odwróciło ich uwagę od Belli i mnie.Zaczęliśmy dyskutować na temat wad i zalet takiego sprzętu. Kiedy już PRAWIE zdołałem zapomnieć o towarzystwie Belli ta z westchnieniem podniosła się z fotela.
-Zanudzamy cię na śmierć?- zapytałem, prawie jęknąłem. Nie chciałem żeby odchodziła. Nie chciałem tracić ją ze wzroku na sekundę. Powinienem przeprosić Quila i Embry'ego i kazać im się wynosić. Lubiłem ich ale nie dorastali Belii do pięt.
-Ależ skąd!-zaprotestowała. Zdziwiłem się widzać że nie kłamie. Łatwo można było ją przejrzeć. Musiała naprawde przez te kilka miesięcy cierpić w samotności, że nawet to ją interesowało.
-Przepraszam-powiedziałem skruszony
-Jacke nie masz za co!-rzekła prawie się uśmiechając. Coś zmieniło się w jej wyglądzie przez te kilka godzin. Jej oczy, spojrzenie nie było już takie martwe. Miało w sobie jakąś iskrę, mniejszą niż pół roku temu ale zawsze jakąś. Postaram się żeby jej spojrzenie unormowało się całkowicie po moim wpływem. To jest mój cel.
-To może jutro pojedziemy na zakupy? Potrzebne nam są kilka rzeczy do reperacji motorów-powiedziałem niemal błagalnie. Okropnie ją kochałem. Chciałem żeby spędzała każdy dzień ze mną. Jej oczy rozbłysły jakby też się cieszyła na perspektywę spędzenia ze mną dnia.
-Okej. Super!-wykrzyknęła.-To zrób listę,a ja zapłace za częśc.
-Dalej nie jestem przekonany co do tego,że..-Nie narzekaj Jacke. Ja załatwiam części a ty fachową robotę i naukę jazdy.-Quil prychnął. Zgromiłęm go wzrokiem.
-Niech Ci będzie-uśmiechnąłem się do niej
-No to do zobaczenia Jacob-też się uśmiechnęła i wyszła z garażu wolnym krokiem. Juz nie była taka przygaszona jak rano. Cieszyłem się, że tak na nią działam.
-Uuuuu- zawyli razem Quil i Embry.-no nieźle nieźle.-Dałem im sójkę w bok i oni nie pozostali mi dłużni. Szturchaliśmy się dopóki wszyscy trzej nie padliśmy na podłogę ze śmiechem na ustach. Tak bardzo byłem szczęśliwy,że mogłem śmiać się i śmiać przez całą noc. Wtedy spowarzniałem i rzuciłęm do kolegów złowrogo.
-Jeżeli któryś z was przekroczy próg mojego domu kiedy ona tu będzie to będzie żłował tego do końca życia.-Zarechotali obaj.
-Przystopój stary! Niech ci będzie ale mówię ci laska jest całkiem spoko- Warknąłem na niego wściekle, ale wtedy Billy niespodziewanie wjechał do garażu.
-Jacob choć mi pomóż!-krzyknął wściekle
Do zobaczenia jutro!- krzyknąłem przyjaciołóm na odchodne. Oni uśmiechnęli się do mnie łobuzersko i również wyszli z garażu.
Kiedy znależliśmy się z ojcem u progu domu i pstryknęło światło Billy popatrzył na mnie zagniewany.
Mówiłem Ci żebyś się nie denerwował niepotrzebnie!- Syknął do mnie. Spojrzałem na niego zaskoczony a potem gniewnie zmrużyłem oczy.
Bo co? Zaraz eksploduję?-zarechtałem z własnego żartu. Billy natomiast zrobił bardzo dziwną minę i pojechał do swojego pokoju gniewnie mrucząc pod nosem. Nie zastanawiałem się długo nad dziwnym zachowaniem ojca. Położywszy się w łóżku zacząłem rozmyślać o dzisiejszym spotkaniu z Bellą. Czułem , że było to przełomowe zdarzenie i teraz wszystko się zmieni. Zaraz potem przełożylem się na drugi bok i z uśmiechem na ustach fantazjowałem na temat mnie i Belli. Ona w moich ramionach, ona na moich kolanach, ona całująca mnie. Nie wiadomo kiedy fantazje przeszły w sen i całą noc- nów, śniłem o dziewczynie moich marzeń-Belli.