Kosowo - dwa światy, jedna nienawiść
Autor: Elwira Zygmunt
Kosowo - dwa światy, jedna nienawiść
Już sześć lat wojska NATO stacjonują w Kosowie, w którym przez ostatnie dwudziestolecie trwa konflikt między Serbami a Albańczykami. Żołnierzom przebywającym w tym regionie zostało powierzone, wydawać by się mogło, niemal karkołomne zadanie. Utrzymanie bowiem, chociażby względnego spokoju w Kosowie, graniczy niemal z cudem. Ciągle dochodzi tu do szokujących, wstrząsających wydarzeń, a tym, co najbardziej przeraża, jest okrucieństwo, jakie człowiek wyrządza człowiekowi. Krajobraz Kosowa to krajobraz jak po wielkiej bitwie, ale nie wojnie, bo wojna jeszcze trwa. Co więc sprawiło, że o tym piszę?
Był rok 1999, kiedy jako czternastolatka po raz pierwszy zetknęłam się z problemem konfliktu w Kosowie. Dokładnie rzecz ujmując, natknęłam się w środkach masowego przekazu na tragedię, jaka miała miejsce w wiosce Račak. Serbskie służby bezpieczeństwa poszukując powstańców, wymordowały dziesiątki mieszkańców tej wioski. Albańczycy wysunęli żądanie wobec władz serbskich, aby te wydały im ciała zabitych, w tym również ciało dwunastoletniego chłopca i jego matki. Po kilku tygodniach czekania do Kosowa przywieziono trumny. Zrozpaczone kobiety zebrały się nad mogiłami, opłakując stratę najbliższych.
Ale tak naprawdę mnóstwo ludzi przeżywa swoje osobiste dramaty z dala od wielkiego świata. Bo czy nie wstrząsa widok pięciomiesięcznego dziecka, które umarło na zapalenie płuc, w czasie ucieczki z rodzicami? Żyjący na skraju ubóstwa Albańczycy "opakowali" więc ciało maleństwa w zwykłą folie i pogrzebali je na pobliskiej polanie, odprawiając krótkie nabożeństwo żałobne w gronie najbliższych.
W 1999 roku Albańczycy z miejscowości Goreje Obrinje zaprowadzili dziennikarzy do miejsca na obrzeże lasu, gdzie pozbawione życia zostały dwie nastoletnie albańskie siostry. Fakty, które przedstawiłam powyżej, poruszyły mnie do głębi. Pisząc o sytuacji w Kosowie, nie sposób pominąć takich tragedii, gdyż stanowią one o całej prawdzie tego regionu. O wielu incydentach po prostu się nie mówi, nie myśli, nie pisze. To zbyt bolesne ciosy dla ludzkości.
Kiedy zaczęły się działania militarne sił NATO zmierzające do obrony dyskryminowanej ludności albańskiej, wiadome było, że Serbowie będą chcieli wziąć odwet. Zmuszali więc Albańczyków do masowego opuszczania swojej "Małej Ojczyzny". W wyniku eksodusu domy opuścił ponad milion kosowskich Albańczyków. Sceny, jakie ujrzeli dziennikarze oraz korespondenci wojenni, budziły skrajne uczucia: współczucie, bezradność, strach, wściekłość. Co można bowiem czuć, gdy widzi się kobietę upadającą z wycieńczenia, kiedy jest już o krok od granicy z Macedonią? Mąż kobiety dopiero po kilku chwilach niepewnym krokiem, z wahaniem podchodzi do strażników granicznych i prosi ich o pomoc. Szczytem szczęścia jest dla owej rodziny uzyskanie zezwolenia na przebywanie na terenie Macedonii. Ta sytuacja przypomina scenę z cyklu opowiadań z czasów II wojny światowej autorstwa Zofii Nałkowskiej pt.: "Medaliony". Jak ta "kobieta przy torach" kobieta z Kosowa również ucieka przed śmiercią, płacąc wysoką cenę za przeżycie. Z tych tłumów ludzi na granicy już dawno uleciało życie.
Kiedy w latach 80-tych Albańczycy zaczęli uciekać przed Serbami, były tylko trzy warianty ucieczki: do Grecji przez Macedonię, bezpośrednio do Macedonii lub w wysokie regiony Gór Dynarskich. Jeden z Greków przyznał w wywiadzie, że jego gosposia jest z pochodzenia Albanką z uniwersyteckim dyplomem z chemii. Mimo ciągle niebezpiecznej sytuacji ludność albańska nie przestała uciekać z Kosowa. Nie chcą, aby powtórzyła się tragedia jak ta, która miała miejsce w 1998 roku, kiedy to Serbowie zabili 25 mężczyzn walczących w UCK i kilka rodzin bojowników. Albańczycy zrozumieli, że to objaw serbskiej nienawiści i równocześnie przestroga oraz lekcja na przyszłość dla nich. Z żalem w sercu, ze łzami w oczach, ze spuszczoną głową opuszczali swoje domy.
Co jest zasadniczą przyczyną takiego zachowania Serbów? To, że przybierają taką postawę powoduje jeden czynnik- przeszłość historyczna. Serbowie także pamiętają zamierzchłe czasy, kiedy to ludność albańska dominowała w Kosowie. W niechlubnej historii stosunków między tymi narodami, zdarzały się incydenty wypędzania serbskich rodzin, odbierania majątku, palenia cerkwi, bezczeszczenia cmentarzy prawosławnych. Inicjatorami tych wydarzeń byli właśnie Albańczycy. Taka sytuacja trwała kilka wieków. Natomiast Serbowie przypominają wydarzenia z okresu II wojny światowej, kiedy to pozbawiono życia około 10 tysięcy ich rodaków. Serbowie, aby nie ryzykować utraty życia, również uciekali. Ich najczęstszym miejscem osiedlenia była Wojwodina. Dlaczego żadna z nacji nie może dojść do porozumienia? Dlaczego starają się spalić za sobą wszystkie mosty, niszcząc każdą rzecz, która mogłaby ich połączyć? Za dużo różni te dwie nacje. Serbów i Albańczyków dzieli wszystko, co łączyć powinno.
Chciałam poznać prawdę o tej wojnie. Korzenie tego konfliktu odnalazłam, cofając się jeszcze do czasów osadnictwa i panowania osmańskiego na Półwyspie Bałkańskim. Wiedzieć bowiem trzeba, iż Albańczycy są narodem śródziemnomorskim, pochodzącym prawdopodobnie od plemion iliryjskich, o których opowieści splatają się z mitologią starożytnych Greków i Rzymian. Uważa się ich za muzułmanów, ale przypomnijmy, że pod panowaniem Rzymu zostali schrystianizowani i wielu pozostało wiernych tej religii. W XV wieku, pod przywództwem legendarnego wojownika-bohatera Skanderberga, Albańczycy zbuntowali się przeciw imperium osmańskiemu. Jednak Turcy zwyciężyli i wielu Albańczyków przyjęło islam, licząc na zachowanie majątków i przywilejów.
Z kolei Serbowie, uważali się - i do dziś uważają - za obrońców chrześcijaństwa przed ekspansją islamu. Źródłem ich narodowego mitu jest pamięć o bitwie na Kosowym Polu, stoczonej w 1389 roku i zakończonej zwycięstwem Turków. Jej następstwem było rozpoczęcie panowania osmańskiego na Bałkanach. Klęska ta tkwi w sercach Serbów jak drzazga, a serbski nacjonalizm czerpie swą siłę z chęci zemsty. Albańczycy jednak są dla Serbów pozostałością po znienawidzonych Turkach, którzy ciemiężyli serbski naród. Albańczycy byli twardzi, ale nie zdołali przeciwstawić się wielkim mocarstwom. W 1878 roku, gdy Rosja pokonała imperium osmańskie i próbowała przekazać Bułgarii, Serbii i Czarnogórze znaczną część terenów zamieszkałych przez Albańczyków, ci byli bezradni. Albańczycy pozostawali na swojej ziemi pod rządami tureckimi aż do 1912 roku, czyli do okresu wojen bałkańskich. Tak naprawdę poczucie przynależności narodowej wzbudził w Albańczykach Slobodan Milošević. Milošević chciał, aby teren Kosowa był autonomicznym okręgiem. Kiedy jednak albański naród opowiedział się za utworzeniem republiki, prezydent Jugosławii postanowił ukarać Kosowo, "oczyszczając" ten region z Albańczyków. Co gorsza, naród serbski dał na takie działania wyraźne przyzwolenie.
Obawiam się, że dopóki w każdym z tych społeczeństw ważną rolę będą odgrywać modele zachowań, które uwidaczniają się w kolejnych pokoleniach, w tym regionie szybko nie zapanuje pokój. Dla Albańczyków Serbowie to naród pozbawiony wyższych uczuć, który pragnie ciągłej i nieprzerwanej dominacji na Półwyspie Bałkańskim. Z kolei dla Serbów Albańczycy to zawzięci, uparci ksenofoby. Poza tym więź rodzinna, jaka na przestrzeni wieków wytworzyła się między Albańczykami, jest bardzo silna. Często zawierają oni tzw. Besę, czyli słowną gwarancję bezpieczeństwa między głowami rodzin. Walka toczy się również na argumenty. Serbowie próbują udowodnić, że Kosowo ma słowiańskie nazwy ulic, a więc słowiańskie pochodzenie. Albańczycy odpowiadają, iż to ich przodkowie przybyli jako pierwsi na te tereny i nie rozumieją roszczeń sąsiadów, co do słowiańskiego charakteru Kosowa. Prawdą jednak jest, że z tych terenów wywodzą się właśnie Serbowie. Świadczą o tym liczne cerkwie i wielowiekowe ikony, które zaliczają się do ich dziedzictwa kulturowego. Komu przyznać rację? Obiektywny znawca problemu ma kłopot z rozstrzygnięciem tej spornej kwestii. Tym bardziej nie do nas należy ocenianie postępowania mieszkańców Kosowa. Rozważania na ten temat ściśle wiążą się z naszym poczuciem moralności oraz z wartościami, jakie zostały nam wpojone.
Ze smutkiem obserwuję opuszczone domy, w których jeszcze kilka lat temu tętniły życiem. Dzisiaj Dakovica, Račak, Rogowo, Studenčane, Kačanik to już tylko widma miast. Przeminęła ich świetność. W domach pozostali tylko ci, którzy nie mają gdzie się udać na wygnanie.
Mam, choć może trochę złudną, nadzieję, że w przyszłości zostanie osiągnięte jakiekolwiek porozumienie między tymi dwoma nacjami, które ciągle walczą o swoje miejsce na świecie. Na razie nic na to nie wskazuje. Została nam tylko wiara w żołnierzy NATO. Nie są oni Aniołami Stróżami czuwającymi nad każdym obywatelem Kosowa, nie mogą sprawić, że mniej będzie nieporozumień między Albańczykami i Serbami. Kiedyś na pewno wróci tu wolność, równość i braterstwo.
Bibliografia:
Burszta W.J., Antropologia kultury, Poznań 1998, s. 35-59
Vaslind J., Boulat A., National Georgaphic 2000Nr 3, s. 96-127
Waldenberg, Rozbicie Jugosławii, Warszawa 2003
Wojciechowski S., Integracja i dezintegracja Jugosławii na przełomie XX i XXI w., Poznań 2002