Idealna zbrodnia to upozorowanie wypadku
Synteza, 30 sierpnia, 2011 - 19:32
Idealna zbrodnia polega na spowodowaniu wypadku, którego nie jest się bezpośrednim uczestnikiem. Mamy wtedy „czyste ręce”. Po przeczytaniu tekstu http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=113649 jestem gotów nawet uznać, że nie ma większego znaczenia, czy samolot pod Smoleńskiem eksplodował w powietrzu (metod jest kilka szeroko już omawianych), czy też nie. To co mówi się w tym wywiadzie od słów: „Tak było 7 i 10 kwietnia. Załogi miały tylko karty podejścia.” - pokazuje jak na dłoni chęć doprowadzenia do katastrofy ze strony rosyjskiej. To czy coś wybuchło, czy był to tylko „przypadek” nie ma większego znaczenia - liczą się intencje i ich konsekwencje. Oczywiście najprościej było by udowodnić zbrodnię mając przedmiot zabójstwa, ale skoro go nie mamy, bo podejrzany wszystko trzyma u siebie, to można go skazać na etapie przygotowań do morderstwa i ukrywania dowodów zbrodni. Oczywiście było by to możliwe, gdyby obecny rząd polski nie był w tym umoczony „po uszy”. Etapy organizowanie „wypadku” można podzielić na: rozdzielenie wizyt na w większości „dobrych” i w większości „złych”, ograniczanie i fałszowanie danych dla pilotów przed lotem, nieprzygotowanie lotniska odpowiednie do rangi i kategorii lotu wojskowego z prezydentem i generalicją oraz szefami różnych instytucji i posłami, podawanie pilotom fałszywych danych podczas samego lądowania, ukrywanie zapisu z radaru lotniska i danych z jego oblotu, działania dezinformacyjne na płaszczyźnie krajowej i międzynarodowej (szereg kłamstw, które dopiero po miesiącach można było zweryfikować jako czystą propagandę, a niektóre szybciej np. ilość podejść do lądowania i czas katastrofy), totalne „umoczenie” w tej mistyfikacji polskich służb od samego początku, które aby zachować „skórę” tzn. stanowiska musi iść w zaparte jak Rosja. Ogólnie lepiej gdyby zamacha nie było, ale jeżeli jak już udowodniliśmy, Rosjanie musieli mieć taki cel, aby upozorować katastrofę z większym lub mniejszym swoim bezpośrednim udziałem, to nie możemy chować „głowy w piasek”. Cześć pamięci poległych za wolną Polskę w Katyniu i Smoleńsku, bo polecieli, aby przypomnieć światu o tej straszliwej zbrodni, a świat przekonał się, że w Rosji „bez zmian”, mimo, że oficjalna wersja jest inna dla „gawiedzi” zahipnotyzowanej informacjami z telewizji - w końcu nikt nie chce wojny jak w 1939 i 1944. Fakt faktem, że polscy piloci i generałowie musieli strasznie wkurzać postsowietów, bo ich ciała zmasakrowano w największym stopniu i wracały ostatnim transportem do Polski, dziwne, że nie zrobili tego z prezydentem, który siedział między nimi. Można to jednak wytłumaczyć chęcią przeprowadzenia szybkiej identyfikacji i usankcjonowania władzy jego zastępcy, który w przedziwny sposób już wcześniej został kandydatem na prezydenta! Takie przypadki to tylko w filmach się zdarzają, ale tam wymyślają je scenarzyści, a nam sugeruje się, że to normalne. Jak świat światem, zawsze na nim istniały spiski, zamachy, agentura, mafia jedyne co może dziwić to podważanie tego faktu, a właściwie nie można się dziwić, bo inaczej „tajna służba” nie była by „tajna”, a krajami rządzili by święci, co w historii parę razy się zdarzyło, ale bardzo sporadycznie. Przykład premiera Włoch agenta KGB: http://pl.wikipedia.org/wiki/Romano_Prodi