Oglądamy ich na zdjęciach zrobionych z ukrytej kamery przez agentów wywiadu albo na fotografiach policyjnych. Wielu z nas wydają się wcieleniem zła i dowodem obecności diabła. A przecież terrorysta zdolny poświęcić życie w imię idei nie musi być psychopatą. Terrorysta to sprawnie myślący, zdrowy psychicznie człowiek. Jak inaczej byłby w stanie zrealizować precyzyjnie zaplanowane operacje na terenie obcego państwa?
Badania psychologiczne pokazują, że terroryści swoje czyny traktują w kategoriach moralnych. Potrafią je uzasadnić racjonalnie i ideologicznie. Jak trzeba myśleć, by z zimną krwią zabić tysiące niewinnych ludzi? Psychologia daje na to odpowiedź: człowiek staje się terrorystą, gdy jego umysł zamyka się na wszelkie informacje i wartości niezgodne z wytyczonym wcześniej celem. Ramzi Yousef, sprawca zamachu na World Trade Center w 1993 roku, do dziś twierdzi, że jedyne, czego żałuje, to fakt, że wieże przetrzymały ówczesny wybuch.
Próba logicznego zrozumienia motywacji terrorysty nie ma większego sensu. - Ludzie, podejmując ważne decyzje życiowe, biorą zwykle pod uwagę konsekwencje dla siebie, dla rodziny, dla innych ludzi - mówi prof. Janusz Reykowski, szef Instytutu Psychologii PAN w Warszawie. - Uwzględniają też różne wartości, np. dobro kraju, lojalność wobec przyjaciół, wartość ludzkiego życia. Zdarza się jednak, że z różnych przyczyn zakres tych racji zawęża się do zemsty, sławy, honoru, Boga, narodu. Gdy wszystko inne traci znaczenie, wylęga się umysł terrorysty.
Podręczniki psychologii jako jedną z przyczyn powstania sztywnych i skrajnych przekonań podają niepewność własnej tożsamości - pewien stan pomieszania tego, kim się naprawdę jest. - Kurczowe uczepianie się jakiejś ideologii, stworzenie sztywnych, nieprzekraczalnych norm to samoobrona przed dezorientacją i zagubieniem
- potwierdza Wojciech Eichelberger z Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. Na tego rodzaju dezintegrację mogą być narażone osoby, które wychowując się w tradycyjnej kulturze, musiały żyć w otoczeniu o zupełnie odmiennym systemie wartości. Tak jak np. Arabowie przebywający i kształcący się w USA.
Od lutego do lipca bieżącego roku w Nowym Jorku toczył się proces czterech terrorystów oskarżonych, a następnie skazanych za udział w zamachu bombowym na ambasady amerykańskie we wschodniej Afryce w 1998 roku. Dzięki procesowi wiadomo, że Osama bin Laden posługuje się siatką współpracowników rozrzuconych po całym świecie. Wielu z nich uczy się, pracuje wśród rodowitych Amerykanów, Brytyjczyków czy Francuzów. Terrorystyczna organizacja bin Ladena, Baza, składa się z 5 tysięcy ludzi, którzy przeszli trening ideologiczno-militarny i bez względu na konsekwencje gotowi są wykonać każde polecenie wydane przez zwierzchnika. Wśród sądzonych w Nowym Jorku znalazły się tak odmienne osobowości, jak 40-letni kenijski finansista mieszkający w Teksasie i 27-letni chłop z Zanzibaru. Obaj przeszli przez pranie mózgów w organizacji bin Ladena i obaj byli szczerze przekonani, że ich islamska wiara wymaga od nich złożenia życia - własnego i setek ludzi - w ofierze za sprawę.
- Ludzie zdolni do działań w imię fanatycznej sprawy są na ogół wychowywani w atmosferze przemocy, upokorzenia - mówi Eichelberger. Z tych ograniczeń wynika ich brak autonomiczności i gotowość do identyfikacji ze skrajną ideologią. Im prostszy pomysł na rozwiązanie problemów własnych i świata, tym łatwiej o identyfikację. Wtedy taka idea zaczyna nadawać życiu sens. Identyfikując się z narodem, Bogiem, przezwycięża się lęk przed śmiercią.
- Potencjalny terrorysta musi mieć także pewne cechy wrodzone - twierdzi prof. Reykowski. Określony temperament, skłaniający do podejmowania trudnych i ryzykownych zadań (w psychologii mówi się o tzw. zapotrzebowaniu na stymulację) oraz dużą odporność na stres. Psycholodzy podkreślają, że bardzo ważna jest także wiara w swoje siły lub w moc sprawczą grupy, do której się przynależy. I wiara w to, że zamierzone działania się powiodą. Jeśli warunki te są spełnione, można porwać się na najbardziej ryzykowne zadanie.
Czy można przeciwstawić się terroryzmowi? Czy należy brać odwet, tak jak chcą to teraz zrobić Amerykanie? - Z psychologicznego punktu widzenia odwet nie jest skutecznym sposobem zwalczania organizacji terrorystycznych, ponieważ one nie kierują się kalkulacją kosztów - uważa prof. Janusz Reykowski. Zemsta czy jej groźba może wpłynąć tylko na tych, którzy realizują cele polityczne, bo tylko politycy kalkulują zyski i straty. Dla zwalczania organizacji terrorystycznych, które już istnieją, konieczne są działania prowadzące do ich obezwładnienia lub zniszczenia. Ale - jak twierdzi profesor Reykowski - zdecydowanie lepiej jest zapobiegać rodzeniu się skrajnych postaw: przede wszystkim zmienić glebę, z której wyrastają. Taką glebą jest poniżenie, zniewolenie, frustracja rzesz ludzi. Zwykły militarny odwet niczego tu nie zmieni, przeciwnie - użyźni grunt pod następców Yousefa i tych, których nazwiska dopiero spływają z nowojorskich raportów FBI.
źródło: Newsweek, autor: Olga Woźniak