4206


- 1 -  

Dzisiejsze wołanie św. Jana przypomniało mi letnią przygodę Mikołaja. Mikołaj mieszka w Krakowie, ale na wakacje wybrał się do Poznania, do swojej babci. Mikołaj ma już dwanaście lat i w taka podróż wyruszył sam. Babcia miała czekać na niego na dworcu - tak uzgodniła z babcią mama w ostatnim liście. Gdyby zaś list nie doszedł, mama napisała chłopcu na kartce adres i dała pieniądze na taksówkę, żeby nie błądząc dojechał na miejsce. Mama wyszła wcześnie rano wraz z ojcem do pracy, a Mikołaj nie mogąc doczekać się swojego wyjazdu, wyszedł na dworzec cztery godziny wcześniej. Tam poczekam - myślał. Kiedy się znalazł na dworcu, okazało się, że jest właśnie podstawiony jakiś pociąg do Poznania. Po co więc czekać? Wsiadł i pojechał. Pociąg z Krakowa pojechał punktualnie, ale ani na peronie, ani w hallu dworca babci jeszcze nie było. Z pewnością przyjdzie na następny pociąg. Mikołaj po raz pierwszy, był sam w Poznaniu, przedtem jeździł zawsze z rodzicami. Cóż, pójdę po taksówkę - pomyślał, zrobię babci niespodziankę, kiedy wcześniej zadzwonię do jej drzwi. Ale taksówki na najbliższym postoju nie było, natomiast stała tu długa kolejka oczekujących pasażerów. Poszedł więc na inny postój. Idąc dalej, zauważył salon gier komputerowych. Wstąpił na chwilę. Automat coraz szybciej połyka dwudziestozłotówki, a gier jeszcze było tak wiele. Mikołaj nawet nie zauważył, kiedy stracił pieniądze na taksówkę. Pójdę pieszo - pomyślał i ruszył, pytając przechodniów o poszukiwaną ulicę. Po dwóch godzinach miał już dość. Pytani nie dawali godnych odpowiedzi: jedni mówili, że to na osiedlu Rataja, inni, że na Dębcu, jeszcze inni wskazywali przeciwny kierunek. Co robić w takiej sytuacji? Wrócić na dworzec, ale gdzie on jest? Mikołaj w pamięci odtwarzając mijane ulice, witryny sklepów, pomniki, wracał na dworzec. Przyszedł w chwili, gdy jego pociąg z Krakowa wjeżdżał na peron. Babcia była trochę zaskoczona, że zamiast z wagonu, wszedł na peron d strony miasta, ale później wszystko się wyjaśniło i szczęśliwie zakończyło.

Przypomnijcie sobie, co zrobił Mikołaj, gdy zabłądził. Wrócił do miejsca, z którego wyszedł - na dworzec. Tam też spotkał babcię. I my musimy wrócić do miejsca, gdzie spotkamy się z Panem Jezusem, by na nowo z Nim wyruszyć w naszą życiową drogę. A gdzie go spotkamy? - pytacie. Jakie to miejsce? Oczywiście, a, sakramentach świętych, w sakramencie pojednania i Eucharystii. Kto więc musi wracać z błędnej drogi, niech biegnie tam jak najprędzej.

Ks. Molenda B., Trzeba nieraz wrócić, BK 5 /1989/, s. 265

- 2 -

Którejś niedzieli, krótko przed rozpoczęciem Adwentu, stanąłem przed główną bramą kościoła i obserwowałem dzieci przychodzące na swoją Mszę świętą. Nie trwało dziesięć minut, gdy przez głośnik umieszczony na zewnątrz, nad bramą, usłyszałem dzwonek. To ksiądz proboszcz rozpoczął Mszę świętą. Za chwilę popłynęły znane słowa początku, a więc znak krzyża, pozdrowienie zebranych, kilka słów wstępu i wezwanie do aktu pokuty. Po chwili milczenia cały kościół zabrzmiał zgodnie: "Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu..." Znacie - doskonale treść tego aktu pokutnego.

Już chciałem wejść do środka kościoła, gdy wtem zauważyłem, że zbliża się do bramy trzech zdyszanych chłopców. Na mój widok bardzo się zmieszali. Spojrzałem wymownie na zegarek, a potem na nich. Sami zaczęli prędko mi wyjaśniać, że to tylko dwie minuty spóźnienia, że ; przecież będą obecni na liturgii słowa, że przystąpią nawet do Komunii świętej. Odpowiedziałem krótko: "Jednak nie zdążyliście już na wyrażenie swej skruchy i żal za grzechy, które dokonuje się na początku ,Mszy świętej." W głębi serca miałem nadzieję, że przynajmniej sami, w  czasie Mszy świętej, po cichu wyrażą Jezusowi swój żal i postanowienie poprawy, tym bardziej, że pragnęli przystąpić do Komunii świętej...

Ks. Andrzejewski R., Przez nawrócenie do spotkania z Chrystusem, BK 5 /1986/, s. 260-261

- 3 -

W roku milenijnym dla Polski /l966) na Ostrowie Tumskim w Poznaniu pojawił się młody mężczyzna, który potem przez kilka dni przychodził tam regularnie o tej samej godzinie. Potem dłuższy czas nie było go widać, aż któregoś dnia pojawił się i wyznał : Chciałem popełnić samobójstwo. Ludzie tak dokuczali mi, skomplikowali mi życie, że nie widziałem sensu dalszego męczenia się. Postanowiłem skończyć z sobą, lecz podświadomie szukałem jakiegoś ratunku. Był to przecież rok Tysiąclecia chrześcijaństwa na polskiej ziemi, sam czułem się chrześcijaninem. Więc przyszedłem tutaj w to źródło polskiego chrześcijaństwa uskarżać się na tych ludzi, chrześcijan, którzy zgotowali mi taki los. W podziemiach katedry stojąc przy najstarszej chrzcielnicy /jak wskazywały na to napisy/, wyrzuciłem w nic z siebie cały żal i ból, że skoro tacy są chrześcijanie, którzy doprowadzili mnie do takiego stanu, to ja mogę teraz pójść i skończyć z sobą. Z tym zamiarem opuszczałem katedrę, lecz w drzwiach wyjściowych minęła mnie młoda kobieta. Pomyślałem: po co ona tu przyszła? Ona poszła do bocznej nawy do kaplicy Najświętszego Sakramentu i zatopiona w modlitwie dość długo tam była. Potem dość szybkim krokiem poszła na pobliskie Chwaliszewo. W jednym ze sklepów spożywczych zrobiła zakupy i weszła w bramę któregoś z domów.

Wówczas postanowiłem ją obserwować przez następne dni. Zdążę jeszcze z sobą skończyć - pomyślałem. Obserwowałem ją przez kilka następnych dni. Każdego dnia taki sam rytuał: przed Najświętszy Sakrament, zakupy i znika w bramie tego samego domu. Któregoś kolejnego dnia zatrzymałem ją w bramie tego domu i powiedziałem jej, że przez kilka dni śledziłem ją od katedry aż po tę bramę, powiedziałem o sobie i na koniec zapytałem: po co chodzisz tam do katedry przed Najświętszy Sakrament? Nie odpowiedziała nic, tylko zaprosiła do swego mieszkania. Kiedy weszliśmy, tam zobaczyłem leżącą na łóżku starszą kobietę, do której powiedziała: "Mamusiu, zaraz się tobą zajmę, tylko coś wyjaśnię temu panu". Mnie po prostu do drugiego pokoju i powiedziała: "To jest moja Matka, która oprócz mnie nie ma już nikogo. Leży już dwadzieścia lat w tym łóżku, muszę przy niej zrobić wszystko, budzi mnie po nocach, bo bardzo cierpi. Wracając z pracy idę tam przed Najświętszy Sakrament, aby nabrać siły i umocnić się w miłości, aby mojej matce przekazać to, czego potrzebuje ode mnie. Idę tam uczyć się miłości i umocnić się w niej, aby matki nie zranić".

Zrozumiałem wszystko. Samobójstwa nie popełniłem. Zacząłem sam codziennie chodzić przed Najświętszy Sakrament. Tam poznałem Boga i zrozumiałem sens dalszego mego życia. Teraz zaś prowadzam tam mego synka, aby nauczyć go, gdzie jest źródło życia, a może też od niego będę kiedyś potrzebował szczególnej opieki? - Niech pozna Jezusa!

 

Ks. Hanas E. COr, Kraj się napełnił znajomością Pana, BK 5-6 /1992/, s. 270

- 4 -

Chcę wam dzisiaj opowiedzieć o dwojgu dzieciach. Pewnego dnia Rysiek i Grażyna bawili się razem. W pewnej chwili Grażyna bardzo głośno zaczęła krzyczeć: "Idź sobie!" Rysiek nie wiedział wcale, co to miało znaczyć, i pyta: "Co się stało, Grażynko, co ci zrobiłem? -"Idź, odejdź ode mnie!" - "Ależ dlaczego" - pyta Rysiek.

Nikt nie wiedział, co się Grażynie stało. Prawdopodobnie poszła za późno spać lub wstała niewłaściwą nogą. Nie chcesz już więcej bawić się ze mną?" - zapytał Rysiek jeszcze raz. Nie, nie chcę się już nigdy z tobą bawić".

- "Dobrze - odpowiedział Rysiek - Idę. Nie zobaczysz mnie tak prędko". Grażyna pobiegła do piaskownicy i trochę bawiła się sama. Ale niedługo. Potem pobiegła do huśtawki, ale huśtanie samej też nie sprawiło jej przyjemności. Po pięciu minutach Grażyna rozejrzała się. Kogoś szukała. Ryśka nie mogła zobaczyć. "Rysiek, Rysiek - wołała ze wszystkich sił. Ale nikt nie przyszedł. Było pusto. Grażyna zaczęła się bać i było jej smutno. Pobiegła do mamy i zaczęła opowiadać, co się stało, że taka niedobra była dla Ryśka, a teraz on nie przyjdzie już nigdy. Mama kazała zejść jej na dół i spojrzeć za pień wielkiego dębu. Mówiła: "Może kogoś tam znajdziesz". Rzeczywiście - odnalazła Ryśka, który skrył się za drzewo.

Ks. Gościniak H., Kraj się napełnił znajomością Pana, BK 5-6 /1992/, s. 273

- 5 -

Do malutkiej Basi pewnego razu mama powiedziała: "Ty jesteś moim małym promykiem słońca. Tak, bo tam, gdzie była Basia, nie było kłótni i sprzeczek. Chodź zabawki innych dzieci bardzo się jej podobały, nie zabierała ich bez słowa. A gdy mama wołała: Basiu, chodź" - była posłuszna. Możecie sobie wyobrazić, jak rodzice byli ze swej córeczki zadowoleni. Także sąsiedzi cieszyli się, że Basia grzecznie mówi "Dzień dobry i Dobry Wieczór". A gdy nawet zdarzyło się, że dorośli byli trochę smutni, to gdy zobaczyli uprzejmą i miłą Basię, zaraz się uśmiechali.  

Pomyślcie: jak przez dobroć Basi świat i kraj bardziej napełniają się obecnością Pana...

Ks. Gościniak H., Kraj się napełnił znajomością Pana, BK 5-6 /1992/, s. 273

- 6 -

Ks. Janusz Pasierb w swojej książce „Światło i sól” pięknie scharakteryzował okres adwentu. Autor pisze:

"Adwent do czas.

Czas dopełniania się i zbliżania,

czas wzrostu i rozwoju,

czas oczekiwania i tęsknoty,

czas przychodzenia Tego, który jest zawsze, znajomy

i nieznany,

czas cierpliwości...

czas ufności i radości, czas naszego powrotu...

czas proroctwa i czas świadectwa,

czas nocy - pora świtu".

Jest to więc bardzo ważny czas, szczególnie dla tych spośród nas; którzy doświadczają dziś zagubienia, przeżywają poczucie beznadziejności, lęku, a nawet trwogi, którzy skarżą się, że są niepotrzebni, niekochani, niechciani.

ABY NIE ULEC POKUSIE REZYGNACJI. BK 87

- 7 -

Opowiem wam, jak to było, gdy pracowałem na parafii w górach. Do kościółka, gdzie dzieci licznie przychodziły na roraty, prowadziło około czterdzieści schodów. A ponieważ śnieg co noc sypał, trzeba było się niemało natrudzić przy ich odśnieżaniu. Otóż B grudnia, wczesnym rankiem idę jak zwykle przygotować schody. Lecz gdy zbliżyłem się, oczom nie wierzę. Schody są nie tylko odśnieżone, ale jeszcze i piaskiem posypane. Wspinam się do kościółka, a na najwyższym stopniu wita mnie namalowany pięknie uśmiechnięty św. Mikołaj. Dopiero znacznie później dowiedziałem się, że to kilkoro dzieci zrobiło mi taki mały mikołajowy prezent. Była to jakże oryginalna odpowiedź na słowa proroka: "Gotujcie drogę Panu" Dzieci przygotowały prawdziwe schody by po nich bezpiecznie mogli wstępować do Pana Jezusa dorośli i rówieśnicy.

Św. Mikołaj czuwa nad pierwszym tygodniem grudnia i wzywa nas, jak w piosence: "Uczyńmy coś dobrego, gdyśmy rozpaczy bliscy, uczyńmy coś dobrego, to duszę nam oczyści..."

Ks. Krzysztof Ryszka GOTUJCIE DROGĘ, PANU BK 87

- 8 -

Chłopiec pisze wulgarne słowa kredą na jezdni. Dlaczego to robisz? - zapytał starszy pan, który tamtędy przechodził. Pytanie zostało bez odpowiedzi. - Ile masz lat? - Dziesięć. - A co będziesz robił za dziesięć lat?

- Będę studiował. Chłopiec był zadbany, dobrze ubrany, widać pochodził z dobrze sytuowanej rodziny. - Podoba ci się ten świat? - pytał dalej starszy pan. - Nie. - A co byś w nim zmienił? - Oczyściłbym go z całego brudu. Starszy pan zdawał się być zaskoczony taką odpowiedzią, zastanowił się krótko i powiedział - A więc dobrze, zacznij od razu. Może wytrzesz te brudne słowa, które napisałeś na jezdni? - Nie mam chusteczki - Spróbuj ręką. Chłopiec nie potrafił zmazać nawet jednej litery, bo asfalt w tym miejscu był chropowaty. - Widzisz, chcesz zmienić świat i uwolnić go od wszelkiego zła i brudu, a nie potrafisz naprawić tego, co ty złego zrobiłeś. Widzisz jak trudno jest zacząć od samego siebie?

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 9 - 

Pracując nad swoim najsłynniejszym obrazem, nad Ostatnią Wieczerzą, Leonardo da Vinci pokłócił się z pewnym kupcem, który dostarczał mu płótno i farby. Kłótnia ta była tak gwałtowna, że omal nic doszło do rękoczynów. Po utarczce pełnej przekleństw i niebezpiecznych gestów, kupiec opuścił pracownię malarza. Roztrzęsiony zaś i rozgniewany Leonardo da Vinci powrócił do sztalug, aby kontynuować malowanie. A malował wtedy twarz Pana Jezusa. Jakież było jego zdumienie i przerażenie, kiedy stwierdził, że nie potrafi zrobić nawet jednego pociągnięcia pędzlem. Zastanowił się przez chwilę i odkrył dlaczego nie potrafi malować. Odłożył pędzel na bok, szybko wyszedł z pracowni, odnalazł tego kupca z którym się pokłócił, przeprosił go i poprosił o przebaczenie. Po powrocie do pracowni już bez żadnych przeszkód malował dalej twarz Pana Jezusa.

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 10 -

Znany profesor lubelski, ks. Włodzimierz Sedlak, głosząc przed laty rekolekcje w jednym z seminariów, mówił do kleryków tak: "Znacie widok człowieka wracającego z przedświątecznych zakupów w którymś z domów towarowych. Obwieszonego pakunkami, których już nie może nawet utrzymać w ręku. Dzisiejszy człowiek często przypomina kogoś, kto ruszając w drogę zabiera takich pakunków wiele. Pamięta o tobołku z pieniędzmi; nie zapomni o znajomościach, z dojściem do tych, którzy go mogą poprzeć. Nie zabraknie mu pakunku z planami życiowymi, z marzeniami o karierze czy władzy. Cenny jest tobołek ludzkich przyjaźni. Wśród wielu różnych pakunków jest także ten, w którym przechowujemy naszą wiarę, nasza miłość do Boga. Problem w tym, że jesteśmy tak zajęci różnymi swoimi sprawami, że ten najważniejszy tobołek wypada z naszych rąk tak cicho i delikatnie, jakby był zapakowany w najlepszy jedwab, iż może minąć dużo czasu nim zauważymy jego brak... Człowiek ani się spostrzeże, że żyje bez Boga."

Wydaje się, iż nie brak dzisiaj ludzi żyjących właśnie w ten sposób. Mało tego - wydaje się, że tak zachowuje się poważna część naszego społeczeństwa. Są wśród nas ludzie niewierzący, którzy odrzucają istnienie Boga. Ale dużo więcej jest takich, którzy wiary formalnie nie odrzucając, praktycznie żyją tak, jakby Boga nie było. Jakby Bóg "umarł" i nas osierocił. To sieroce społeczeństwo wykazuje wiele oznak zeświecczenia.

Ks. Andrzej Jagiełło - WOBEC SEKULARYZMU - PRZYGOTUJCIE DROGĘ PANU BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(141) 1998

- 11 -

Chciałbym na początku zachęcić was do rzeczy niewielkiej, ale trochę uciążliwej i - jak podejrzewam - nie lubianej. Jesteśmy jednak wszyscy na nią skazani. Otwierasz gazetę, włączasz program telewizyjny, idziesz ulica spoglądając mimochodem na rozwieszone plakaty... Niekiedy jest tego wszystkiego mniej, jakby media łapały oddech, jakby ulice naszych miast potrzebowały oddechu. Niekiedy natomiast ocierasz się o to na każdy kroku. Spoglądasz na konar drzewa, przerzucasz strony gazety, otwierasz skrzynkę pocztową w twoim własnym domu. I co? - I wszędzie tam czyhają na ciebie programy wyborcze, skrawki kampanii politycznych... Cały ten drętwy język, który nuży, a wśród wielu wzbudza obrzydzenie. Jedna partia proponuje namiętnie obniżenie podatków, inna wzrost stopy procentowej. Jedni zapewniają silne państwo, wyposażone w broń i prawo, policję - drudzy mówią o tolerancji bez ograniczeń. Jakiś polityk krzyczy ze swojego plakatu, że zapewni prawa rodzicom, że nareszcie pozwoli im oddziaływać na ich własne dzieci, inny przeciwnie - broni dzieci wszystkich krajów świata przed ich rodzicami. Ktoś pisze na swoim plakacie: "Mądrze - zdrowo - bezpiecznie", jakby zaprzeczając własnej formacji politycznej, która wywodzi się z partii, która głupio, niezdrowo i niebezpiecznie sprawowała swoje rządy...

Może czujesz się tym wszystkim oszołomiony... Ale właściwie dlaczego? Przecież tamtym ludziom niby chodzi o dobre, spokojne życie, o dostatek, o postęp i sukces? A jednak, pewnie w tobie i we mnie, rodzi się pytanie: o czyje dobro tu chodzi? Tych gadających głów czy nasze własne? Przypominam o tym dzisiaj, by zauważyć jedną ważną rzecz: we wszystkich programach naprawy naszego świata chodzi o zmianę struktur, bilansów, o zmianę planów i strategii, ustaw i paragrafów. Nikt jednak nie woła o zmianę człowieka! Nikt poza Kościołem, który idzie tutaj śladem słowa Bożego, śladem samego Jezusa Chrystusa.

Wszystkie prezentowane programy polityczne, mimo że - zgodnie z wszelkimi możliwymi przypadkami gramatycznymi - są "o" człowieku, "dla" człowieka, "z" człowiekiem, tak naprawdę skrzętnie omijają to wydarzenie, jakim jest człowiek sam w sobie. Unikają jakiejkolwiek próby interwencji w głąb ludzkiego życia. Czy nie dlatego, że taka interwencja jest zbyt trudna, jest wręcz niemożliwa samymi ludzkimi środkami?

Na tym tle warto spojrzeć na słowo Boże dzisiejszej II niedzieli Adwentu. Adwent - wiadomo - to czas nadziei, która wyrasta z odkrywanej prawdy o człowieku. Prawdy niejednokrotnie trudnej, niełatwej do przyjęcia, wymagającej zmiany orientacji życiowej, nawrócenia, przemiany serca, myśli, czynów... Adwent jest swoistym projektem życia ludzkiego, ale projektem Bożym. Różni się radykalnie od świeckich, sekularystycznych programów i projektów życiowych.

Ks. Paweł Bortkiewicz TChr - PROJEKT ŻYCIA DANY PRZEZ BOGA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(141) 1998

- 12 -

II Niedziela Adwentu: Wilk zamieszka z barankiem

Święty Pawle, dziękuję Ci za poprzednią rozmowę, która skończyła się bardzo optymistycznie, bo dowiedziałem się, że Bóg mnie kocha. Dzisiaj usłyszałem coś, co mi się jeszcze bardziej spodobało: Prorok Izajasz napisał, że w historii świata zdarzy się coś takiego, że wilk zamieszka wraz z barankiem,(...) dziecko włoży rękę do kryjówki żmii (Iz 11, 6. 8b). Brzmi to ładnie, ale to jest nierealne. Historia świata, to ciągłe wojny, zabijanie, oszustwa, a tu nagle wilk chodzi sobie z barankiem pod rękę. To jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe...

Dla ciebie to jest nierealne, a ja w to wierzę. Jestem przekonany, że: To, co niegdyś zostało napisane, zostało napisane dla naszego pouczenia ( Rz 15, 4), abyśmy nie tracili nadziei. Ja wierzę, że miłość Boga zwycięży.

Wiesz co, mówisz ciągle o tej miłości, "Bóg cię kocha", "Bóg jest miłością", a ja tego zupełnie nie czuję. Ja to wiem, bo mi powiedziałeś, ale ja po prostu tego nie doświadczam? Dlaczego?

Powiem ci dlaczego. Tym, co przeszkadza ci doświadczać miłości Boga, jest grzech. Twój grzech...

Znowu mi coś wmawiasz!

Nie wmawiam ci. Czy możesz tak z ręką na sercu powiedzieć, że jesteś w porządku, że wszystko jest O.K.?

Nie jestem święty to jasne, ale nie jestem taki zły. Są gorsi ode mnie...

Zostaw innych. Pomyśl teraz o sobie. Jeżeli chcesz odczuwać miłość Boga, jego bliskość, jego troskę o ciebie, to uznaj to, że jesteś grzesznikiem.

No zgoda, uznaję to, że jestem grzesznikiem, wszyscy są grzesznikami. Ale co mi to da?

Jeżeli uznajesz swoje grzechy, to znaczy, że potrzebujesz zbawienia. Pamiętasz, co powiedział Jan Chrzciciel? - Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego (Mt 3, 3b). Pozwól Jezusowi, żeby przyszedł do ciebie, pozwól Mu, żeby ciebie zbawił...

Paweł... żebyś nie myślał, że ja nic nie robię. Ja się spowiadam, odmawiam pacierz, chodzę do kościoła, ale to nic nie zmienia. Ja się staram, wysilam się, naprawdę, ale ciągle mam te same grzechy... Jestem już zmęczony. Niekiedy myślę, że może to wszystko nie ma sensu?

Tak, to nie ma sensu. Bo ty chciałbyś zbawić siebie sam. Ty mówisz tak: robię to, to, wysilam się, modlę się... Dobrze, rób to, ale zobacz, ile Jezus już zrobił dla ciebie. On pierwszy chce ciebie zbawić. On pierwszy szuka drogi do ciebie. Pozwól Jezusowi, żeby cię zbawiał! Chcesz tego?

- Chcę! Ale co mam zrobić?

- Jeżeli chcesz, to nawróć się. To jest to, co powiedział Jan Chrzciciel: Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie (Mt 3, 2). Uwierz Jezusowi!

- Ale co to znaczy, że mam się "nawrócić"?

- Dobre pytanie. Nawrócenie to jest decyzja: "Tak. Chcę! Jezu chcę, żebyś mnie zbawiał. Potrzebuję Ciebie i proszę Cię, abyś mnie prowadził swoją drogą". Na tym polega nawrócenie.

- Paweł, nie sądzisz, że powinienem najpierw zlikwidować swoje wady i grzechy? Żeby Jezus mógł wejść, to najpierw muszę się oczyścić.

- Uważaj, bo możesz nie zdążyć. Pamiętasz ostrzeżenie Jana Chrzciciela? - Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona (Mt 3, 1 Oa). Lepiej zaproś Jezusa, zanim będzie za późno. Pozwól, żeby On zmieniał to, czego ty, z czym ty sobie nie radzisz. On wie, że jesteś grzesznikiem i dlatego chce ci pomóc.

- No to jak? To ja mam nic nie robić?!

- Zrozum, że twoja własna sprawiedliwość cię nie zbawi! Nie licz na to. Prawda jest taka, że to Jezus może cię uratować. To jest jedyne wyjście, jakie daje nam Bóg Ojciec. On daje ci swojego Syna! To jest jedyny sposób zbawienia. Proponuję, byśmy się pomodlili o to, by Jezus mógł być Twoim Panem i Zbawicielem. Chcesz?

- Tak. Chcę.

Panie Jezu, proszę Cię, abyś mnie zbawił. Wiem, że mnie kochasz. Wiem, że Tobie zależy na moim życiu. Uznaję to, że jestem grzesznikiem. Potrzebuję Twojej pomocy. Ja nie zbawię siebie sam. Tylko Ty możesz mnie uratować. Jezu, bądź moim Panem i Zbawicielem. Amen.

NIE BÓJ SIĘ-BÓG CIĘ KOCHA! (Spotkania adwentowe z młodzieżą) BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(141) 1998

- 13 -

Mała Kasia została na noc u dziadków. Położono ją w pokoju gościnnym. Wśród ciszy nocnej rozlega się nagle prośba dziecka:

- "Babciu, powiedz mi coś; tu jest tak ciemno, a ja się boję.   

- Przecież wiesz, że ja jestem - pada odpowiedź.   

- Tak, ale kiedy mówisz, staje się jasno i mogę cię widzieć".

(K. Wójtowicz, Notki, Wrocław 1986, 82).

Czy moje słowa też rozjaśniają mroki między ludźmi?

Ks. Edward Chmura - "...SKIEROWANE ZOSTAŁO SŁOWO BOŻE" Współczesna Ambona - Kielce 1988 Rok XVI Nr 4

- 14 -

W czasie adwentu postawmy sobie jeszcze jedno pytanie: Jaką korzyść odnosimy ze słów, skądinąd poprawnych i obfitych, jeżeli     kończą się one na nich samych, zamiast rozjaśniać w naszym sercu      obraz wcielonego Syna?" (Johan Henry Newman).

Już niedługo ujrzymy w tajemnicy Bożego Narodzenia Słowo, które    stało się ciałem. Może więc najwyższy już czas, aby ciałem stawały się     tylko nasze dobre mowy, dobre mówienie, dobre słowa...

"Zapomnij wszystko słów będziesz się uczyć od nowa aż wróci Prawdy Pan

dźwignie nas drżących od niemoty Słowo.

(Anna Kamieńska) 

Ks. Edward Chmura - "...SKIEROWANE ZOSTAŁO SŁOWO BOŻE" Współczesna Ambona - Kielce 1988 Rok XVI Nr 4

- 15 -

Podczas Biesiady poetyckiej, która odbyła się w I LO 26 listopada 1998 r. w Rzeszowie, jury, w którym miałem szczęście zasiadać, nagrodziło następujący wiersz Katarzyny Wasiutyńskiej, uczennicy II LO w Krakowie:

A myśmy się spodziewali

W końcu z Nieba orszaku aniołów z białymi skrzydłami chwały

nie poniżenia

A myśmy się spodziewali miłości raz na zawsze miłości, która nie zna łez miłości jak chleba codziennie

Myśmy się spodziewali tu tylko trzeba

znowu kochać od nowa

O. Cherubin Pająk OFM ABY WYTRWALI W ZDROWEJ WIERZE Wydawnictwo Calvarianum Kalwaria Zebrzydowska 2001



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
4206
4206
4206
4206
praca-licencjacka-b7-4206, Dokumenty(8)
4206
4206
D (Luft)T 4206 Pruef Quarz Kontroller PQK 4

więcej podobnych podstron