ZWYCZAJÓW LUDOWYCH ROK CAŁY
Gdy dusze wędrują
Pamięć o zmarłych pielęgnowana jest w obrzędach wszystkich narodów. Szczególny charakter przyjmuje w Dzień Zaduszny, a dokładniej w jego wigilię - dzień Wszystkich Świętych. Masowo odwiedzane są wówczas cmentarze, a groby przystrajane zielenią i kwiatami oraz rozświetlane lampkami i świecami.
Typową ozdobą mogił na całych Kaszubach i Kociewiu są zaduszkowe wieńce. Dawniej musiały mieć średnicę około 35cm, a ich konstrukcją był grubo spleciony warkocz słomiany. Na nim misternie tkano gęstą warstwę srebrnego mchu czyli chrobotka reniferowego, przez lud zwanego zadusznikiem. Wieniec dekorowano świerkiem i kwiatami, wśród których najpopularniejsze były jesienne sucho - kwiaty zwane nieśmiertelnikami. Wieńce takie kiedyś wykonywano w każdym domu, kilka dni przed świętem i przy pracy tej skupiała się w ostatnich dniach października cała rodzina. Osobiste wykonanie wieńca i wcześniejsze zgromadzenie zieleni i sucho - kwiatów było szczególnym warunkiem. Dopiero w XX wieku wymyślono zastępcze wykonawstwo wieńców i innych stroików nagrobnych w postaci krzyży, serc czy zielonych poduszek. Z wygody tej korzystano przede wszystkim w miastach, gdzie tradycja osobistego przygotowywania wieńców zanikła najwcześniej.
Lud wierzył niegdyś, że w ten dzień duchy przodków przybywają z zaświatów, by odwiedzić swoje rodzinne strony. Ponieważ z duchami różnie bywa, nie należało ich tego dnia - a raczej nocy - nigdy lekceważyć, ani drażnić. Wręcz przeciwnie - trzeba im ułatwiać i uprzyjemniać pobyt na ziemskich obszarach. W tym celu przesuwano ławy i taborety do pieca, by mogły sobie przysiąść i się ogrzać. Psy wiązano na łańcuchu, by nie dopadły wędrujących duchów. A że są to istoty niewidzialne, można było zupełnie niechcąco krzywdę im wyrządzić. Dlatego w Dzień Wszystkich Świętych, już od zmierzchu nie należało wylewać wody za próg, by przypadkiem nie oblać krążących przed domem dusz. Żeby się upewnić, czy duch odwiedził swój dom, wymiatano dokładnie całe mieszkanie i wysypywano podłogę świeżym piaskiem. Zauważone rano ślady świadczyły o jego nocnych spacerach. Co odważniejsi wykorzystywali to do zupełnie zabawnych sytuacji, odciskając stopy, np. w kierunku drzwi sypialni młodej wdowy.
Głęboko zakorzeniona wśród wszystkich mieszkańców Kaszub i Kociewia wiara w nocną wędrówkę dusz nakazywała z 1 na 2 listopada wykładać na zewnątrz parapetu okiennego ulubione potrawy dla zmarłych, najczęściej tylko owoce i słodycze. Zwykle jadło padało pastwą zwierząt, czasem psa, który mimo wszystko zerwał się z łańcucha. Jeśli jednak jedzenie pozostało rano nietknięte, martwiono się, że istotom z zaświatów nie smakowało ono.
Dzisiaj już nikt nie praktykuje tych zwyczajów. Dzień Zaduszny, czy Wszystkich Świętych staje się okazją do refleksji, najlepiej podczas kolacji przy rodzinnym stole, do którego warto zasiąść po powrocie z cmentarza. Wspomina się swoich zmarłych, a dobry zwyczaj nakazuje by tych, którzy odeszli na zawsze na drugi brzeg dobrze i z sympatią wspominać.
ROMAN LANDOWSKI
ZWYCZAJÓW LUDOWYCH ROK CAŁY
Gdy dusze wędrują
Pamięć o zmarłych pielęgnowana jest w obrzędach wszystkich narodów. Szczególny charakter przyjmuje w Dzień Zaduszny, a dokładniej w jego wigilię - dzień Wszystkich Świętych. Masowo odwiedzane są wówczas cmentarze, a groby przystrajane zielenią i kwiatami oraz rozświetlane lampkami i świecami.
Typową ozdobą mogił na całych Kaszubach i Kociewiu są zaduszkowe wieńce. Dawniej musiały mieć średnicę około 35cm, a ich konstrukcją był grubo spleciony warkocz słomiany. Na nim misternie tkano gęstą warstwę srebrnego mchu czyli chrobotka reniferowego, przez lud zwanego zadusznikiem. Wieniec dekorowano świerkiem i kwiatami, wśród których najpopularniejsze były jesienne sucho - kwiaty zwane nieśmiertelnikami. Wieńce takie kiedyś wykonywano w każdym domu, kilka dni przed świętem i przy pracy tej skupiała się w ostatnich dniach października cała rodzina. Osobiste wykonanie wieńca i wcześniejsze zgromadzenie zieleni i sucho - kwiatów było szczególnym warunkiem. Dopiero w XX wieku wymyślono zastępcze wykonawstwo wieńców i innych stroików nagrobnych w postaci krzyży, serc czy zielonych poduszek. Z wygody tej korzystano przede wszystkim w miastach, gdzie tradycja osobistego przygotowywania wieńców zanikła najwcześniej.
Lud wierzył niegdyś, że w ten dzień duchy przodków przybywają z zaświatów, by odwiedzić swoje rodzinne strony. Ponieważ z duchami różnie bywa, nie należało ich tego dnia - a raczej nocy - nigdy lekceważyć, ani drażnić. Wręcz przeciwnie - trzeba im ułatwiać i uprzyjemniać pobyt na ziemskich obszarach. W tym celu przesuwano ławy i taborety do pieca, by mogły sobie przysiąść i się ogrzać. Psy wiązano na łańcuchu, by nie dopadły wędrujących duchów. A że są to istoty niewidzialne, można było zupełnie niechcąco krzywdę im wyrządzić. Dlatego w Dzień Wszystkich Świętych, już od zmierzchu nie należało wylewać wody za próg, by przypadkiem nie oblać krążących przed domem dusz. Żeby się upewnić, czy duch odwiedził swój dom, wymiatano dokładnie całe mieszkanie i wysypywano podłogę świeżym piaskiem. Zauważone rano ślady świadczyły o jego nocnych spacerach. Co odważniejsi wykorzystywali to do zupełnie zabawnych sytuacji, odciskając stopy, np. w kierunku drzwi sypialni młodej wdowy.
Głęboko zakorzeniona wśród wszystkich mieszkańców Kaszub i Kociewia wiara w nocną wędrówkę dusz nakazywała z 1 na 2 listopada wykładać na zewnątrz parapetu okiennego ulubione potrawy dla zmarłych, najczęściej tylko owoce i słodycze. Zwykle jadło padało pastwą zwierząt, czasem psa, który mimo wszystko zerwał się z łańcucha. Jeśli jednak jedzenie pozostało rano nietknięte, martwiono się, że istotom z zaświatów nie smakowało ono.
Dzisiaj już nikt nie praktykuje tych zwyczajów. Dzień Zaduszny, czy Wszystkich Świętych staje się okazją do refleksji, najlepiej podczas kolacji przy rodzinnym stole, do którego warto zasiąść po powrocie z cmentarza. Wspomina się swoich zmarłych, a dobry zwyczaj nakazuje by tych, którzy odeszli na zawsze na drugi brzeg dobrze i z sympatią wspominać.
ROMAN LANDOWSKI