IV Niedziela Wielkiego Postu
J 9, 1 - 41
Otworzyć się na Jezusa.
Przed chwilą usłyszeliśmy jak Kapłan modlił się następującymi słowami: „Boże, Ty za pośrednictwem swojego Syna pojednałeś ludzkość ze sobą, spraw, aby lud chrześcijański z żywą wiarą i szczerym oddaniem spieszył ku nadchodzącym świętom wielkanocnym”. To już IV Niedziela Wielkiego Postu, według tradycji nazywana niedzielą „Laetare”, radości. Człowiek radosny, szczęśliwy, to ten, który zna i widzi sens swojego życia. I właśnie ten sens, sens życia chrześcijańskiego ukazuje przed chwilą przywołana kolekta. To nadchodzące święta wielkanocne, a więc udział w zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa - nowym życiu. Jednak dobrze wiemy, że za sensem trzeba biec, trzeba go wytrwale poszukiwać, a kiedy już się go znajdzie, tym bardziej nie możemy spocząć na laurach. Jak łatwo wylatuje nam z rąk to, co jest dla nas tak cenne, a to, co niezgłębione - tak łatwo gubimy.
Umiłowani w Chrystusie Panu Siostry i Bracia!
Jezus w dzisiejszej Ewangelii naucza, że nie powinniśmy w naszym sposobie myślenia dawać pierwszego miejsca regulaminowi, ale miłości. jednak bardzo ważne jest mądre i roztropne połączenie obydwu rzeczywistości. Uderzyło mnie kiedyś zdanie, przeczytane w jednej z książek, jakim określono papieża Klemensa IX: „Łagodny dla innych, ale nie dla siebie”. My także winniśmy być tacy: łagodni dla innych, a surowi dla siebie. Musimy na nowo odkryć i zrozumieć, że czas Wielkiego Postu jest czasem obmycia się w „źródle” Bożej łaski. Musimy obudzić się z naszych pięknych snów, wyimaginowanych rzeczywistości i otworzyć nasze oczy na Boga, na nowo dostrzec otaczających nas ludzi, a przede wszystkim zobaczyć zło, które tak bardzo krępuje nasze życie. Czas Wielkiego Postu powinien nie tylko stawać się czasem szczególnej modlitwy, postu i uczynków miłosierdzia, ale przede wszystkim czasem refleksji nad sensem naszego życia i nad sensem tego, co robimy jako chrześcijanie. Chrześcijanin winien stawać się coraz bardziej świadkiem nadziei, który potrafi zobaczyć w każdej sytuacji ludzkiego życia drogę prowadzącą do odkrycia Boga, który nie tylko jest surowym sędzią, lecz Tego, który pragnie doprowadzić każdego z nas siostro i bracie do zrozumienia Prawdy o naszym życiu. Dzięki Miłosierdziu Bożemu, otrzymaliśmy moc uczynienia dobra nawet z tego, co w przeszłości miało niewiele wspólnego z Bogiem. Może nie potrafimy czynić cudów jak Chrystus, ale wystarczy nieraz obecność, wysłuchanie innego człowieka, podanie mu ręki, zwykły uśmiech, aby objawić Boga w świecie.
Kochani !
Modlitwa, post i jałmużna są nie tylko szkołą doskonalenia siebie, nie tylko okazjami pomocy innym ludziom, ale nade wszystko odkrywaniem przeróżnych objawów Bożej Opatrzności. Jeśli w modlitwie umiemy powierzyć swe serce Bogu, jeśli otworzymy je na potrzeby innych ludzi, wówczas otworzymy nasze oczy na obecność Boga w życiu doczesnym i odkryjemy Go blisko siebie. Wtedy nasz Bóg okaże się tak bliski i konkretny, że dostrzeżemy go jako kochającego Ojca, który kroczy obok nas. Dlaczego tak często brakuje nam zaufania do Boga, do Jego Słów, wskazówek. Niech naszym wzorem stanie się dzisiejszy ewangeliczny ślepiec, który został uzdrowiony przez Jezusa, który posłuchał Jego słów i poszedł do wskazanej sadzawki, aby się tam obmyć. Postawa niewidomego bardzo mocno ukazuje istotę bycia chrześcijaninem. Uświadamia każdemu z nas praktyczną stronę wiary. Święty Jan ewangelista skwitował to bardzo radykalnie: Kto spełnia wymagania prawdy zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. Również w innym miejscu znaleźć możemy bardzo konkretne wskazanie, które Jezus pozastawia w tej kwestii swoim uczniom: po owocach ich poznacie. Dlatego tak trzeba czuwać nad tym co jest tożsamością każdego z nas, ludzi, którzy zwą się chrześcijanami XXI wieku.
Siostry i Bracia!
Nie możemy postępować w sposób przewrotny, że czasami nasze czyny, odrzucają Jezusa i Jego naukę, bo tak w danej chwili jest nam wygodnie. Małe oszustwo, obmowa drugiego człowieka, opuszczanie niedzielnej Mszy świętej - bo fajny program był w telewizji, to takie małe nic, ale to właśnie zaprzecza prawdziwości naszej wiary. Stajemy się wtedy antyświadkami Jezusa. Są to często bardzo małe sprawy, wręcz drobne błahostki, ale to właśnie takie małe błahostki składają się na obraz naszego codziennego życia. Czas Wielkiego Postu małymi krokami zdąża ku końcowi. Bo jeszcze tylko dwa tygodnie i Święta. Dlatego musze być człowiekiem, którego czyny pozwolą innym dostrzec Jezusa. To nie może być tak, że wymagania mam stawiać pod adresem innych jak to się często zdarza, bo przecież mnie to nie dotyczy. Ja jestem człowiekiem świętym, to inni są źli, to oni zacierają obraz Jezusa. Musimy od siebie wymagać, to my na pierwszym miejscu mamy być świadkami Jezusa, Jego dobrej nowiny w praktyce. Ale żeby być prawdziwym światkiem Chrystusa musimy najpierw wyzbyć się z naszego życia pychy, różnych wątpliwości i próżności, ponieważ one nie pozwalają nam otworzyć się na Jezusa. To te małe błahostki zmykają nas na łaskę, jaką pragnie nas obdarzyć Jezus. Aby osiągnąć zamierzony cel w naszym życiu, cel jakim jest Jezus Chrystus musimy obrać konkretne środki do zmiany naszego postępowania. Niech środkami do osiągnięcia tego celu stanie się codzienna lektura Biblii, uczestnictwo w rekolekcjach parafialnych, dobre przygotowanie się do sakramentu pokuty i pojednania. Na koniec zadajmy sobie pytanie: Czy moje życie to realizacja wymagań prawdy, które potwierdzają się czynami, czy tylko nic nie znacząca teoria? Czas Wielkiego Postu, to czas na zmiany. Nie odkładajmy tego na jutro. Zacznijmy już dzisiaj stawać się świadkami Chrystusa.
Amen.
- 2 -