Twoje łzy na moich policzkach - Pożegnanie z bratem(Bajka o pożegnaniu- śmierci)
„Dlaczego nie leżysz jeszcze w łóżku?" spytał mnie mój brat.
„Wszyscy już śpią".
„W domu jest tak wielu gości i nie ma żadnego wolnego łóżka" odpo - wiedziałam, trzęsąc się z zimna w mojej piżamie.
„W takim razie sarn przygotuje ci posłanie" rzekł mój brat i wziął mnie na ręce, tak jak to zawsze robił, kiedy dorośli nie mieli dla mnie czasu. Zaniósł mnie do pokoju w starej części naszego domu. Nie mogłam sobie nawet przypomnieć, że mieliśmy również taki pokój. Mój brat postawił mnie na ziemi i pochylił się do swojej skrzynki z narzędziami, ponieważ chciał nare- perować stare łóżko. A wtedy zobaczyłam, jak za jego plecami wkradł się do pokoju zgarbiony, ubrany na czarno mężczyzna. Palił papierosa i wyglądał jak rozbójnik z moich książek z obrazkami.
Ze strachu nie mogłam się poruszać i nie miałam odwagi nic powiedzieć, Lękliwie pociągnęłam mojego brata za rękaw. Ale i on zdawał się już wyczuć obecność intruza.
„To jest mój dom. Proszę natychmiast stąd wyjść" powiedział surowo.
Ale obcy człowiek stanął wyprostowany przed nim, a i mój brat poniósł się znad skrzynki z narzędziami. Spojrzał ubranemu na czarno mężczyźnie prosto w oczy. A wtedy rysy jego twarzy zmieniły się, stała się ona jasna i piękna. Mój brat roześmiał się. A potem powiedział do mnie:
„Ach, to on. Znam go już od dawna".
Polem podniósł mnie, aby położyć mnie do łóżka, a ja poczułam ciepło i bezpieczeństwo, które promieniowały z jego braterskiej siły.
Ubrana na czarno postać podeszła bliżej i pocałowała mnie na pożegnanie. Mężczyzna płakał, a ja poczułam jego łzy na moich policzkach. To było bardzo dziwne uczucie. Podczas gdy mnie całował, dotknął także mojego brata. A wtedy stal się on przezroczysty jak powietrze i wreszcie zupełnie znikł. Kiedy ja się jeszcze dziwiłam, jak mój brat mógł jednocześnie trzymać mnie na rękach i być niewidzialnym, obudziłam się i znalazłam jak zwykle w moim pokoju. Cóż za dziwny sen!
Jeszcze zupełnie zmieszana otworzyłam moje drzwi i spojrzałam w dół schodów. Dom był pełen przytłumionych odgłosów. Większość gości była już ubrana tak jak na pogrzeb, rozmawiali szeptem i pomagali w przygotowaniach. Przyniesiono wiele wieńców i bukietów kwiatów. Babcia nakrywała w dużym pokoju stół na obiad dla gości. Między białymi różami stało przy drzwiach duże zdjęcie mojego brata. Uśmiechał się z czarnych ramek, dokładnie tak samo, jak w moim śnie, a było to dziwne przeciwieństwo do tego całego smutku wkoło.
Wszyscy ludzie chodzi na palcach, prawie bezgłośnie, mimo że nikt już nie spał. Wielu płakało.
A wtedy przyszła mama do mojego pokoju i założyła mi czarną sukienkę z białymi kwiatuszkami. Pocałowała mnie, a ja poczułam na moich policzkach jej łzy. Było to dziwne uczucie, które przypomniało mi mój sen.
„Śmierć całuje nas na pożegnanie, a nie jego" powiedziałam.
Na kilka chwil mama wynurzyła się ze swojego bólu i smutku, patrząc na mnie ze zdumieniem.
Z mojego snu wiedziałam, że śmierć przygotowała te wszystkie czarne ubrania i łzy dla nas, dla tych którzy się żegnają, podczas gdy mój brat znikł lekko i z uśmiechem na twarzy, po tym jak rozpoznał śmierć — która dla nas jest obca - jako swojego przyjaciela. Poszedł on pod inną postacią do nowego świata.
Dopiero wiele lat później mogłam opowiedzieć mojej mamie o tym śnie, który przepełnił mnie zdumieniem, czułością i pocieszył, jak nic innego. Nie wiem, czy ona mnie w ogóle zrozumiała.
Wybrane opowiadanie pochodzi z książki Linde von Keyserlingk: I nagle zrobiło się cicho: opowiadania o śmierci i pożegnaniach.