Dziady cz.I - streszczenie
Pierwsza część cyklu nigdy nie ukazała się za życia autora. Wydano ją po jego śmierci w 1860 r. w Paryżu (w wydaniu zbiorowym "Pism" Mickiewicza). Składają się na nią luźne sceny nie dające jednoznacznej całości.
Sc.1. Dziewica, przyszła kochanka, oddaje się marzeniom. W przyrodzie obowiązuje zasada płciowości, rozumianej jako miłość i harmonia. Zatem i wśród ludzi, jeżeli dwie istoty są sobie przeznaczone, to według powszechnego prawa muszą się spotkać.
Sc.2. Na obrzęd Dziadów idzie pochód ludzi. Guślarz, powtarzając słowa "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie" prowadzi gromadę, Chór ją powtarza.
Młodzieńcy proszą dziewczynę z "Romantyczności" (Karusię), by na próżno nie rozpaczała po zmarłym kochanku ("Dla niego na mszę daj, młoda wdowo, / A dla nas żywych piękne daj słowo."), a do Starca - by nie rozpaczał po bliskich ("Weź trochę szczęścia od nas szczęśliwych, / Szukaj umarłych pośród nas żywych").
Ponownie Guślarz wzywa wszystkich, "kto rozpaczą, / Kto wspomina i kto życzy", by "ze świata mędrców" przyszli na Dziady.
Dziecko, które nie pamięta, zmarłej przy jego narodzinach, matki prosi Starca, by powrócili do domu. Lecz ten żegnając z goryczą wnuka ("Boże! (...) Pobłogosław wnukowi - niechaj umrze młodo!") idzie na uroczystość.
Młodzieniec Zaklęty snuje dziwna opowieść o rycerzu, który dobrowolnie poddał się zaklęciu w kamień.
Chór Młodzieży przypomina o prawach rządzących światem; "Zgubionymi" dlań są wszyscy, którzy "w młode lata": - byli bezczynni, - izolowali się od otoczenia, - nie potrafili cieszyć się młodością.
Do gromady dołącza Strzelec("Pieśń Strzelca") i Gustaw - szukający miłości.
Myśliwy Czarny (wyobrażenie złego ducha) kpi z wynurzeń Gustawa. Całość kończy dialog Gustawa ze Strzelcem, który zapowiada wystraszonemu kochankowi: "Wiedz naprzód, iż gdzie stąpisz, jest wszędzie nad tobą / Pewna istota, która z oczu cię [nie] traci, / I że chce ciebie w ludzkiej nawiedzić postaci".
Geneza II cz. Dziadów
Dziady wileńsko-kowieńskie, czyli II i IV cz. Dziadów, powstały w bardzo trudnym dla Adama Mickiewicza okresie życia. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Wileńskim poeta zmuszony był objąć stanowisko nauczyciela w szkole i został wówczas skierowany do Kowna. Kowno - miasto małe, ubogie w życie kulturalne było tak różne od oferującego pełnię intelektualnych i kulturalnych doznań Wilna, że Mickiewicz poczuł się tam bardzo osamotniony. Wyjazd z Wilna oznaczał także opuszczenie przyjaciół z Towarzystwa Filomatów i pracę nauczycielską, która nie przynosiła poecie satysfakcji. Lato 1820 r. to początek wielkiej miłości do Maryli Wereszczakówny, już wówczas narzeczonej hrabiego Wawrzyńca Puttkamera. Poeta bywał w jej rodzinnym majątku w Tuhanowiczach i pokochał dziewczynę miłością idealną. Ta jednak w lutym 1821 r. wyszła za mąż za arystokratę i bogacza, z którym trudno było konkurować biednemu nauczycielowi kowieńskiemu. Ciężką emocjonalnie sytuację poety pogorszyła bolesna wieść o śmierci matki. Ucieczką stały się dla Mickiewicza lektury. Czytał Schillera, Goethego, Byrona - książki, których bohaterami byli ludzie samotni, cierpiący, odizolowani od otoczenia, przeżywający nieszczęśliwą miłość, bohaterowie bliscy poecie, bowiem Mickiewicz znalazł się podobnych okolicznościach życiowych. W tym ciężkim okresie zaczyna właśnie pracę nad II częścią Dziadów, a później także nad kolejną, IV częścią Dziadów. W związku z tym, że powstawały one w czasie pobytu poety w Wilnie i w Kownie, określa się je także jako Dziady wileńsko-kowieńskie. Obie części ukazały się w 1823 r. w Wilnie w II tomie Poezyj, obok powieści poetyckiej Grażyna. Poprzedzone zostały dedykacyjnym wierszem Upiór oraz przedmową autora wyjaśniającą znaczenie obrzędu Dziadów. Z przedmowy dowiadujemy się, że Mickiewicz sięga w swoim utworze do ludowych wierzeń, w których świat żywych współistnieje ze światem umarłych i pokazuje tajemniczy pogański obrzęd - obchodzoną na terenach Litwy, Białorusi i wschodnich kresach Polski uroczystość Dziadów, zwaną „ucztą kozła”. Dziady obchodzono na cmentarzach, zazwyczaj w wigilię Wszystkich Świętych, przygotowując ucztę złożoną z „rozmaitego jadła, trunków, owoców” i wywołując dusze nieboszczyków. Próbowano w ten sposób ulżyć niedoli duchów, które nie mogły zaznać pośmiertnego spokoju.
Poeta z ludową obrzędowością i wierzeniami zetknął się w dzieciństwie. Wówczas też musiał poznać ten pogański obrzęd obchodzony ku czci zmarłych. W przedmowie podkreśla, że tradycja ta wywarła na nim ogromne wrażenie:
Poema niniejsze przedstawi obrazy w podobnym duchu, śpiewy zaś obrzędowe, gusła i inkantacje są po większej części wiernie, a niekiedy dosłownie z gminnej poezji wzięte.
Wyraźnie widać, jak bardzo z osobistymi doświadczeniami poety związane są dwie pierwsze części Dziadów: odnajdziemy w nich echa wielkiej, nieszczęśliwej miłości, odrzucenie, gorycz porażki oraz fascynację ludem, pełną prostoty moralnością, w której wina nierozłącznie wiąże się z karą i wiarą w to, że każdemu należy się pomoc i wsparcie. Mickiewicz pozostaje wierny postulatom głoszonym w balladzie Romantyczność, otwiera się na „prawdy żywe”, poszukuje prawd, które mogą kierować życiem i tworzą pełnię człowieczeństwa.
Wątki sakralne i ludyczne w II części Dziadów
Obrzęd Dziadów, który opisuje w swoim utworze Mickiewicz, sięga swymi korzeniami odległych czasów pogańskich, ale jeszcze w czasach współczesnych poecie święto to nadal obchodzono w wielu powiatach Litwy. Obchodzono je po kryjomu, bowiem zwyczaje te były już wówczas tępione przez Kościół.
Pogański obrzęd Dziadów przetrwał w tradycji ludowej, został jednak wzbogacony o nowe elementy. Na te dawne tradycje pogańskie nałożyła się kultura chrześcijańska, system chrześcijańskich wierzeń, symboli, praktyk:
Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyscowym.
Wątek ludyczny Dziadów wiąże się z tradycją pogańskiego obrzędu. Ludyczny to słowo pochodzące od łacińskiego rzeczownika ludus oznaczającego `zabawę, rozrywkę, sztukę teatralną', w liczbie mnogiej ludi to `igrzyska, święta połączone z igrzyskami albo innymi widowiskami'. Dziady są takim obrzędem, widowiskiem. Z uroczystością tą wiąże się cały szereg czynności, rytualnych wezwań, zaklęć, klątw. Wszystkie one pojawiają się w niezwykłym otoczeniu: na cmentarzu, w kaplicy pozbawionej jakiegokolwiek dostępu światła, przy trumnie. Guślarz - osoba, która przewodniczy dziadom, wykonuje rytualne czynności: zapala garść kądzieli, kocioł pełen wódki czy wianek święconego ziela, za każdym razem wzywając odpowiednią grupę duchów. Dramaturgia całego obrzędu jest niezwykła, współtworzą ją walory malarskie i muzyczne dzieła. Pojawiające się duchy: delikatne Aniołki, ohydne Widmo Złego Pana, pełna wdzięku pasterka i milczące, blade Widmo, przynoszą ze sobą silne kontrasty, kontrast taki tworzy także ciemność i światło lamp i świec. Od strony muzycznej będą to powtarzane przez Chór refreny, zwłaszcza ten najbardziej wzmagający napięcie.
Cała ta sfera ludowych praktyk pogańskich zazębia się ze sferą sakralną, związaną z kultem religijnym. Mickiewicz zwracał uwagę na czas, kiedy to święto przypada - wówczas, kiedy chrześcijanie obchodzą Dzień Zaduszny. Rola obu tych świąt jest podobna, ma pomóc duszom, które muszą jeszcze odpokutować swoje winy w dostąpieniu wiecznego spokoju. Prosty lud, widząc tę zbieżność, nie odwraca się od dawnych praktyk, łączy je tylko z wierzeniami chrześcijańskimi. I dlatego Guślarz wzywa „czyscowe duszeczki” - pojęcie czyśćca, które przynosi chrześcijaństwo, lud doskonale rozumiał, głęboko w nim była zakorzeniona bowiem wiara w konieczność odpokutowania błędów i przewinień popełnionych za życia.
Sfera ludyczna i sakralna w II części Dziadów nierozerwalnie się ze sobą łączy. Przeplecione zostały w nich elementy obrzędowe, rytualne, zwroty, symbole. Ale to, co jest najważniejsze to pokazanie w ten sposób wspólnej płaszczyzny pomiędzy ludowymi wierzeniami a założeniami religii chrześcijańskiej. Okazuje się, że to, co najbardziej istotne, jest wspólne.
Dziady cz.II - streszczenie
Późny wieczór. Przycmentarna kaplica. Mieszkańcy wsi gromadzą się, by świętować Dziady - uroczystość poświęconą duchom zmarłych. Obrzędom przewodniczy Guślarz, to on wydaje polecenia ludowi i przywołuje kolejne przebywające w czyśćcu duchy. Najpierw rozkazuje zgasić lampy, świece i zasłonić okna w kaplicy, tak, aby nie docierał tam nawet blask księżyca. W ciemnościach i ciszy, która zapadła („Ciemno wszędzie, głucho wszędzie”) wzywa „czyscowe duszeczki”, czyli dusze zmarłych, którzy za życia popełnili jakieś przewinienia i z tego powodu nie mogą zaznać wiecznego spoczynku. Zanim to się stanie muszą odpokutować swoje winy. W tym ma im pomóc obchodzony właśnie obrzęd Dziadów: To obchodzimy Dziady!
Zstępujcie w święty przybytek;
Jest jałmużna, są pacierze,
I jedzenie, i napitek.
Atmosfera jest niezwykle tajemnicza, pełna napięcia.. Podkreślają ją pełne niepokoju słowa Chóru: Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
Teraz Guślarz prosi o garść kądzieli, którą natychmiast zapala. Czynność ta łączy się ze słowami przywołującymi pierwszą grupę duchów - duchy lekkie, które na ziemi, niczym ta spalona przed chwilą garstka kądzieli, „zabłysły” i zaraz „spłonęły”. Już po chwili Guślarz dostrzega dwa aniołki, które pojawiły się pod sklepieniem. Aniołki to duchy dwójki dzieci - Józia i Rózi. Dzieci żalą się, że choć mogą teraz robić, co tylko zechcą, że mają wszystkiego pod dostatkiem, to jednak „dręczy je nuda i trwoga”. A to dlatego, że droga do nieba jest dla nich, niestety, zamknięta. Dzieci nie potrzebują oferowanych przez Guślarza słodyczy - to właśnie przez nadmiar słodyczy, beztroski na ziemi są teraz nieszczęśliwe. Jedyne więc, o co proszą, to dwa ziarenka gorczycy i wygłaszają w kierunku zgromadzonych następującą przestrogę: Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie.
Guślarz daje dzieciom ziarna gorczycy, o które prosiły i nakazuje duchom opuszczenie pomieszczenia.
Zbliża się północ, czas na wezwanie najcięższych duchów. Guślarz każe zamknąć drzwi na kłódki i zapala ustawiony na środku kocioł wódki. Na wezwanie Guślarza pojawia się duch największego grzesznika - Widmo Złego Pana. Najpierw słychać jedynie głos za oknem kaplicy. Ptaki - sowy, kruki, orlice nie chcą bowiem wpuścić ducha do środka. W oknie ukazuje się przerażająca zjawa.
Widmo przedstawia się - to zmarły przed trzema laty dziedzic tej wsi. Błąka się teraz po ziemi, cierpiąc męczarnie głodu i pragnienia oraz „szarpanie żarłocznego ptastwa”. Nie może nawet wejść do kaplicy na obrzęd Dziadów, tak bardzo w swym życiu zgrzeszył. Nie ma dla niego żadnej nadziei, droga do nieba jest na wieki zamknięta, a jedyne, czego pragnie, to znaleźć się już w piekle i skończyć tym samym morderczą tułaczkę. Stanie się to jednak dopiero, kiedy ktoś nakarmi go i napoi. Ptaki nie pozwalają jednak pomóc duchowi, broniąc do niego dostępu. Okazuje się, że są to dawne sługi pana, które ten bez litości „pomorzył głodem”. Najpierw słyszymy opowieść Kruka - biedaka, który bardzo głodny (od trzech dni nic nie jadł) zerwał kilka jabłek z pańskiego sadu. Zauważył to ogrodnik, a zagniewany pan wydał wyrok: kara chłosty, której chłop nie przeżył. Dalej mówi Sowa. Ją - wdowę z małym dzieckiem dziedzic odegnał od bramy w mroźny dzień, kiedy przyszła do niego prosić o zapomogę. Pozostawiona bez pomocy kobieta zamarzła na drodze wraz z dzieckiem. Dziedzic zdaje sobie sprawę, że nie ma dla niego ratunku, że nikt nie jest w stanie ma pomóc: Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże.
W związku z tym Guślarz wypowiada swoje zaklęcie, którym odpędza Widmo.
Podejmuje teraz kolejne czynności mające na celu wezwanie duchów pośrednich. Bierze na koniec laski wianek ze święconego ziela i zapala go. Przywołuje duchy tych, którzy co prawda żyli wśród ludzi, lecz nie dla świata. I wówczas to pojawia się postać pięknej dziewczyny Zosi w „kraśnym” wianku na głowie. Zosia to pasterka, niegdyś najpiękniejsza dziewczyna we wsi, która zmarła, mając zaledwie dziewiętnaście lat. Piękna dziewczyna miała wielu adoratorów, drwiła z nich jednak i nie chciała nawet słyszeć o zamążpójściu.
W końcu wyznaje: Umarłam nie znając troski
Ani prawdziwego szczęścia.
Jej karą za obojętność na uczucia innych ludzi jest samotność i nuda. Zosia jest zawieszona między niebem i ziemią, „wiatr nią jak piórkiem pomiata” i nie może ani wzbić się pod niebiosa, ani dotknąć nogą ziemi. Dlatego nie prosi o poczęstunek, ale o to, aby młodzieńcy podbiegli do niej, chwycili ją za ręce i przyciągnęli do ziemi. Chce poczuć ziemię pod stopami, ponieważ: […] według Bożego rozkazu:
Kto nie dotknął ziemi ni razu,
Ten nie może być w niebie.
Guślarz, który posiada dar proroczy, oznajmia, że na nic te prośby Dziewczyny się nie zdadzą. Taki los czeka ją jeszcze przez dwa lata, później jednak „stanie za niebieskim progiem”. Dlatego odprawia ją swoim zaklęciem.
Jeszcze raz rzuca w każdy róg kaplicy garście maku i soczewicy - poczęstunek dla zbłąkanych dusz i oznajmia koniec Dziadów. Minęła już północ, pieje kogut, czas więc zapalić lampy i świece i otworzyć drzwi kaplicy. Nagle jednak zapada się podłoga i pojawia się niewzywane przez nikogo Widmo. Mara kieruje kroki ku Pasterce, patrzy na nią smutnym wzrokiem i wskazuje ręką na serce. Ma krwawą pręgę sięgającą od serca aż do stóp. Guślarz pyta ducha, czego potrzebuje, ten jednak uparcie milczy. Guślarz zaklina go, odpędza, ale Widmo jak stanęło, tak stoi. Zwraca się zatem do Pasterki, prosząc o wyjaśnienia, dziwi się, że nosi ona żałobę, choć jej mąż i cała rodzina cieszą się zdrowiem. Rozkazuje wziąć dziewczynę pod ręce i wyprowadzić ją z kaplicy. Widmo rusza za nią i podąża krok w krok. Utwór kończy się słowami Chóru: Gdzie my z nią, on za nią wszędzie.
Co to będzie, co to będzie?