walsty11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1


Rozmowy na trzecie tysiąclecie.

W nowym roku kalendarzowym proponuję PT Czytelnikom Głosu nowy cykl zamyśleń. Są nim listy pisane do osób, które padły ofiarą tragedii które wydarzyły się w pierwszych latach nowego stulecia, albo do ludzi reprezentujących szeroko dyskutowane poglądy czy postawy. Proponowany cykl rozważań jest próbą spojrzenia na te wszystkie zjawiska w duchu Chrześcijańskim i Franciszkańskim, to znaczy nie potępiając, lecz próbując zrozumieć i wytłumaczyć wiarę Kościoła. Zapraszam do lektury.

Rozmowa z Timem, który zginął pod gruzami WTC.

O. Waldemar Polczyk OFM

Drogi Timie!

Niech Pan obdarzy Ciebie wiecznym pokojem, w domu Jego i Twojego Ojca!

Nie wiem, jak wyglądały Twoje ostatnie chwile doczesnego życia. Czy na widok rosnącego w oczach Boeinga, zbliżającego się nieodwołanie do biura 1412D, w którym pracowałeś pękło Ci serce? Czy też nie ominęła Ciebie agonia spłonięcia żywcem, do nieskończoności wydłużającej kilka minut? Może Znalazłeś w sobie wystarczająco determinacji, by po wbiciu się potężnego samolotu w piętra nad Tobą, uświadomiwszy sobie nieuchronność okropnej śmierci, rzucić się w dół? Jakie towarzyszyły Tobie uczucia? Czy był to już tylko wszystko ogarniający ból, czy też znalazło się miejsce na smutek i żal, że oto tak nagle i tak nieoczekiwanie znalazło swój koniec coś, co wydawało się nie mieć końca? Sądziłeś, że siostra śmierć nie przedrze się przez systemy zabezpieczające regularnych okresowych badań, młodości, samochodu wyposażonego w tyle systemów bezpieczeństwa, biernych i aktywnych karem i znakomicie wyszkolonych strażników.

Kiedy we wrześniu 1995r Awansowałeś i Przenosiłeś się z rodziną do Nowego Yorku, by rozpocząć pracę w mieszczącej się w północnej wieży WTC centrali firmy, wydawało się Tobie, że odniosłeś w życiu sukces. Pamiętasz, z jak nabożnym szacunkiem Zadzierałeś głowę pod wieżą WTC? Jaką dumą napełniła Ciebie tabliczka z Twoim nazwiskiem i nazwą firmy w podziemiach garażu? Jak delikatnie Dotykałeś mahoniowego biurka i pokrytego prawdziwą skórą managerskiego fotela? Pamiętasz, co wtedy Myślałeś? Mówiłeś sobie: Udało mi się. Jestem the best. Warto było harować 10 godzin na dobę. A propos nabożnego szacunku: kłopoty z obecnością na niedzielnych zgromadzeniach zboru prezbiterian zaczęły się już w colledgu, prawda? Nabożeństwa odbywały się rano, kiedy Odsypiałeś sobotnie imprezy. Kiedy Podjąłeś pracę, najpierw w lokalnym oddziale firmy, aby się wykazać Przychodziłeś do pracy także w niedziele. Istotnie, Twoje zaangażowanie zostało zauważone i docenione. Dołączyłeś do grona ścisłego kierownictwa firmy. Wprawdzie Lilian z dziećmi nie pojechała z Tobą (rozwód był już właściwie przesądzony, a jedyną sprawą otwartą była wysokość świadczeń na rzecz byłej żony i dzieci), ale dość szybko Poznałeś Cindy. Twa śmierć nie była straszna dlatego, że po uderzeniu w nią samolotu runęła wieża, w której Pracowałeś. Była owszem potworna dlatego, że postawiła Ciebie przed rzeczywistością jedynie pewną w życiu człowieka, o której Ty jednak w ogóle nie Myślałeś. Ta śmierć odarła Ciebie, owszem, w sposób wyjątkowo okrutny ze szczęścia i to na tym polegał chyba Twój dramat i tragedia tylu Twoich towarzyszy niedoli.

Nie jest tak, że ideałem dla chrześcijanina jest być ubogim, zajmować podrzędne stanowiska i wykonywać poślednie prace. Jest raczej tak, że mamy prawo układać sobie na ziemi życie tak, aby ono było miłe, radosne i aby don zwać szczęścia, ale - i to jest najistotniejsze - nie całego szczęścia. Idzie o to, aby dóbr tego świata mądrze, ale i z radością używać, a w chwili śmierci może i z żalem, ale jednak ze spokojem serca zostawić wiedząc, że się idzie do Jezusa, Który jest samym szczęściem. Pamiętasz, z jaką zazdrością Patrzyłeś w te nieliczne niedziele, w których żonie udawało się wyciągnąć Ciebie na nabożeństwo, na bogatych członków zboru, zajeżdżających pod świątynię luksusowymi limuzynami? Wprawdzie śpiewałeś hymny, ale przez całe kazanie pastora Próbowałeś ocenić majątek należących do zboru farmerów, przedsiębiorców budowlanych czy przedstawicieli innych branż. Tak im wtedy Zazdrościłeś ich limuzyn, jachtów ogromnych rezydencji., pytałeś ich w myślach, ile dali łapówki, żeby zdobyć kontrakt na budowę kolejnego skrzydła stanowego uniwersytetu czy zapory wodnej. Z pogardą szeptałeś do Lilian żeby patrzyła, jak to się puszą w zborze i jak to udają dobrych chrześcijan. Drogi Timie, czy aby na pewno Miałeś rację, tak ich osądzając? Spójrz na to z innej strony: a może do swych majętności doszli nie drogą przekupstwa, ale ciężką pracą? A jednak potrafili przyjechać do zboru co niedziele na nabożeństwo. Przy całym swoim zapracowaniu znajdowali czas na modlitwę. W swym życiu uwzględniali Pana Boga. Rozumieli, że o powodzenie w pracy i w interesach trzeba i wolno się modlić, a za odniesione sukcesy trzeba koniecznie Ojcu Niebieskiemu podziękować. Oto chyba najkrótsza Teologia ludzkiej pracy. I oni to robili. Dlatego ich limuzyny, garnitury za 10 tysięcy dolarów, ich rezydencje z basenem, kortem tenisowym i polem golfowym dobrze im służyły, nie oddalając ich od Pana Boga. Czy naprawdę nie dawały Ci do myślenia studiowane w Harvard Business School historie ludzi, którzy utracili wiele, albo zgoła wszystko, by po kilku czy kilkunastu latach dorobić się jeszcze większych fortun? Czy pamiętasz, jak ważne były - zdaniem autorów studiowanych przez Ciebie podręczników - była w ich przypadku odporność psychiczna? A na pierwszym miejscu wśród źródeł, tejże odporności wymieniali autorzy wartości duchowe, innymi słowy - wiarę.

Drogi Timie, w ciągu kilkunastu minut zawaliło się Tobie całe życie, bo ono było dla Ciebie tylko doczesnością; ono się działo tylko tu, na ziemi. Musiałeś powtarzać sobie: to koniec wszystkiego. Nie mogła być Tobie pociechą myśl, że jeszcze kiedyś Spotkasz Lilian, Sarę i Tima juniora, bo poza ziemskim teraz nie było dla Ciebie niczego. Nie Potrafiłeś czerpać pociechy z radości nieba, Domu Ojca, bo w niebie Byłeś już w WTC i to niebo zabrało Tobie kilku szaleńców, uzbrojonych w noże z plastiku. Tyle było warte to Twoje niebo i ta Twoja wygrana doczesność.

Wierzę jednak, że w ostatnich chwilach życia Powierzałeś się Bożemu Miłosierdziu, tak jak Potrafiłeś. A że Wszystkoprzebaczający Bóg zawsze słucha człowieka, to wierzę również, że udzielił On Tobie łaski daru czyśćca - daru pokutnego przemyślenia doczesności.

Twój brat Franciszek.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
walgru11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
wallist11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walpaz11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walmarz11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
wallip11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walkwiecien10, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walkwiecien11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walluty11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walwrzesien11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walmaj11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walczerw11, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
walmarzec10, MEDYTACJE FRANCISKZAŃSKIE 1
konferencje bolewski medytacja chrzescijanska jako modlitwa
MEDYTACJA KIM JESTEM
Medytacja Vipassana, Medytacja
Sposob na wewnetrzny spokoj, MEDYTACJE
Medytacja relaksacyjna, PSYCHOLOGIA, Relaks
rodzaje pokus, medytacje do fundamentu

więcej podobnych podstron