Pieśń świętojańska o sobótce, Polonistyka, Staropolka


Gdy słońce Raka zagrzewa,

A słowik więcej nie spiewa,

Sobótkę, jako czas niesie,

Zapalono w Czarnym Lesie.

 

Tam goście, tam i domowi

Sypali się ku ogniowi;

Bąki za raz troje graty

A sady się sprzeciwiały.

 

Siedli wszyscy na murawie;

Potym wstało sześć par prawie

Dziewek jednako ubranych

I belicą przepasanych.

 

Wszytki spiewać nauczone,

W tańcu także niezganione;

Więc koleją zaczynały,

A pierwszej tak począć dały:

 

Panna I

Siostry, ogień napalono

I placu nam postąpiono;

Czemu sobie rąk nie damy,

A społem nie zaspiewamy?

 

Piękna nocy, życz pogody,

Broń wiatrów i nagłej wody;

Dziś przyszedł czas, że na dworze

Mamy czekać ranej zorze.

 

Tak to matki nam podały,

Samy także z drugich miały,

Że na dzień świętego Jana

Zawżdy sobótka palana.

 

Dzieci, rady mej słuchajcie,

Ojcowski rząd zachowajcie:

Święto niechaj świętem będzie,

Tak bywało przed tym wszędzie.

Święta przed tym ludzie czcili,

A przedsię wszytko zrobili;

A ziemia hojnie rodziła,

Bo pobożność Bogu miła.

 

Dziś bez przestanku pracujem

I dniom świętym nie folgujem:

Więc też tylko zarabiamy,

Ale przedsię nic nie mamy.

 

Albo nas grady porażą,

Albo zbytnie ciepła każą;

Co rok słabsze urodzaje,

A zła drogość za tym wstaje.

 

Pracuj we dnie, pracuj w nocy,

Prózno bez Pańskiej pomocy;

Boga, dzieci, Boga trzeba,

Kto chce syt być swego chleba.

 

Na tego my wszytko włóżmy,

A z sobą sami nie trwóżmy;

Wrócąć się i dobre lata,

Jeszczeć nie tu koniec świata.

 

A teraz ten wieczór sławny

Święćmy jako zwyczaj dawny,

Niecąc ognie do świtania,

Nie bez pieśni, nie bez grania!

 

Panna II

To moja nawiętsza wada,

Że tańcuję barzo rada;

Powiedzcież mi, me sąsiady,

Jest tu która bez tej wady?

 

Wszytki mi się uśmiechacie,

Podobno ze mną trzymacie;

Postępujmyż tedy krokiem,

Aleć nie masz jako skokiem.

 

Skokiem taniec nasnadniejszy,

A tym jeszcze pochodniejszy,

Kiedy w bęben przybijają,

Samy nogi prawie drgają.

 

Teraz masz czas, umiesz li co,

Mój nadobny bębennico!

Wszytka tu wieś siedzi wkoło,

A w pośrzodku samo czoło.

Żeby też tu ta nie była,

Która twemu sercu miła?

Każesz li, wierzyć będziemy,

Aleć insze rozumiemy.

 

Pomóż oto dobrej rzeczy,

A nasz taniec miej na pieczy;

Owa najdziesz i w tym rzędzie,

Coć za wszytki płatna będzie.

 

Ja się nie umiem frasować,

Toż radzę drugim zachować;

Bo w trosce człowiek zgrzybieje

Pierwej, niż się sam spodzieje.

 

Ale gdzie dobra myśl płuży,

Tam i zdrowie lepiej służy;

A choć drugi zajdzie w lata,

I tak on ujdzie za swata.

 

Za mną, za mną, piękne koło,

Opiewając mi wesoło!

A ty się czuj, czyja kolej,

Nie masz li mię wydać wolej!

 

Panna III

Za mną, za mną, piękne koło,

Opiewając mi wesoło!

Czuję się, że moja kolej,

A ja nie mam wydać wolej.

 

Sam ze wszytkiego stworzenia

Człowiek ma śmiech z przyrodzenia;

Inszy wszelaki źwierz niemy

Nie śmieje się, jako chcemy.

 

Nie ma w swym szaleństwie miary,

Kto gardzi Pańskimi dary;

A bodaj miał płakać siła,

Komu dobra myśl niemiła.

Śmiejmy się! Czy nie masz czemu?

Śmiejże się przynamniej temu,

Że, nie mówiąc nic trefnego,

Chcę po was śmiechu śmiesznego.

 

Wystąp' ty, coś ciągnął kota,

A puść się na chwilę płota!

Uchowa cię dziś Bóg szkody,

Bo tu opodal do wody.

 

Ciągnie go drugi na suszy,

Tobie trzeba aż po uszy;

Nieboże mój, kto cię zbłaźnił,

Żeś tak srogie źwierzę drażnił?

 

Nie znasz ludzi, co przed kotem

Pierzchają nawiętszym błotem?

A na jego głos straszliwy

Ledwe drugi będzie żywy.

 

Głaszcz na nim, jako chcesz, skórę,

On przedsię ogonem wzgórę;

Zły z nim pokój, gorsza zwada;

Jeszcze i dziś strach sąsiada.

 

Czasem też i z dachu spadnie,

A przedsię na nogi padnie;

I chłop foremniejszy bywa,

Gdzie kot we łbie przemieszkiwa.

 

A to jako w nim szacować,

Że umie i praktykować?

A to tak wieszcza bestyja,

Że się zawżdy na deszcz myja.

 

Więc łowiec niepospolity

A w swych sprawach dziwnie skryty.

K'temu rzadko uśnie w nocy,

Ale ufa zawżdy mocy.

 

Kocie, wszytko to do czasu,

Strzeż wilka wyszczekać z lasu:

A może być i w tym stadzie,

Co już myśli o zakładzie.

 

Panna IV

Komum ja kwiateczki rwała,

A ten wianek gotowała?

Tobie, miły, nie inszemu,

Któryś sam mił sercu memu.

 

Włóż na piękną głowę twoję

Tę rozkwitłą pracą moję;

A mnie samę na sercu miej,

Toż i o mnie sam rozumiej.

Żadna chwila ta nie była,

Żebych cię z myśli spuściła;

I sen mię prace nie zbawi,

Spię, a myślę, by na jawi.

 

Tę nadzieję mam o tobie,

Że mię też masz za co sobie:

Ani wzgardzisz chucią moją,

Ale mi ją oddasz swoją.

 

Tego zataić nie mogę,

Co mi w sercu czyni trwogę;

Wszytki tu wzrok ostry mają

I co piękne, dobrze znają.

 

Prze Bóg, siostry, o to proszę,

Niech tej krzywdy nie odnoszę,

By mię która w to tknąć miała,

O com się ja utroskała.

 

O wszelaką inszą szkodę

Łacno przyzwolę na zgodę;

Ale kto mię w miłość ruszy,

Wiecznie będzie krzyw mej duszy!

 

Panna V

Zwierzęć się, gromado moja,

Nie mam przed Szymkiem pokoja!

Za trzewik mi zastępuje,

A powiada, że miłuje.

 

Szymku, by to prawda była,

Dobrze bych Bogu służyła;

Ale ty rad z ludzi szydzisz,

Zwłaszcza gdy prostaka widzisz.

 

Tobie to wolno samemu,

Ale, wierę, nie inszemu;

Bo ty z tym nadobnie umiesz,

A gdzie kogo tknąć, rozumiesz.

 

I któraż by nie szła rada

Za tak gładkiego sąsiada?

Podajże jej kęs nadzieje,

Alić się już moja śmieje.

 

I samam tak głupią była,

Żem ci też kiedy wierzyła;

Dziś już nic i pókim żywa,

Znam cię, ziółko, żeś pokrzywa.

 

Ze mną sobie rzecz najdujesz,

Drugiej nogę przystępujesz;

Odpuść mi: silnyś przechyra,

A ja z takim nie mam mira.

 

Nie sprawujże się przez miarę,

Boć zaś ludzie dadzą wiarę;

A mało sobie poprawisz,

Że mię w nieprawdzie zostawisz.

 

Panna VI

Gorące dni nastawają,

Suche role się padają;

Polny świercz, co głosu sstaje,

Gwałtownemu słońcu łaje.

 

Już mdłe bydło szuka cienia

I ciekącego strumienia,

I pasterze, chodząc za niem,

Budzą lasy swoim graniem.

Żyto się w polu dostawa

I swoją barwą znać dawa,

Iż już niedaleko żniwo:

Miej się do sierpa co żywo!

 

Sierpa trzeba oziminie,

Kosa się zejdzie jarzynie;

A wy, młodszy, noście snopy,

Drudzy układajcie w kopy!

 

Gospodarzu nasz wybrany,

Ty masz mieć wieniec kłosiany,

Gdy w ostatek zboża zatnie

Krzywa kosa już ostatnie.

 

A kiedy z pola zbierzemy,

Tam dopiero odpoczniemy

Dołożywszy z wierzchem broga;

Już więc, dzieci, jedno Boga!

 

Wtenczas, gościu, bywaj u mnie,

Kiedy wszystko najdziesz w gumnie,

A jesli ty rad odkładasz,

Mnie do siebie drogę zadasz.

 

Panna VII

Prózno cię patrzam w tym kole:

Twoja, miły, rozkosz pole;

A raczej źwierz leśny bijesz,

Niż tańcujesz albo pijesz.

 

Ja też, bym nabarziej chciała,

Trudno bym się zdobyć miała

Na lepszą myśl; bo po tobie

Serce zawżdy teskni sobie.

 

Wolałabym też tym czasem

Gdziekolwiek pod gęstym lasem

Użyć z tobą towarzystwa,

Pomogę ja i myślistwa.

 

Czego miłość nie przywyknie?

Już ja trafię, gdy pies krzyknie,

Gdzie zajeżdżać zającowi

Mając charty pogotowi.

 

A kiedy rzucisz sieć długą,

Jeslić się swoją posługą

Ni nacz więcej nie przygodzę,

Niech za tobą smycz psów wodzę!

Żadna gęstwa, żadne głogi

Nie przekażą mojej drogi;

Tak lato jako śrzeżogę

Przy tobie ja wytrwać mogę!

 

Albo, mój myśliwcze, tedy

Pokwap' się do domu kiedy;

Albo mnie ciężko nie będzie

Ciebie naszladować wszędzie!

 

Panna VIII

Pracowite woły moje,

Przy tym lesie chłodne zdroje

I łąka nieprzepasiona,

Kosą nigdy nie sieczona.

 

Tu wasza dziś pasza będzie;

A ja, mając oko wszędzie,

Będę nad wami siedziała

I tymczasem kwiatki rwała.

 

Kwiatki barwy rozmaitej,

Które na łubce obszytej

Usadzę w nadobne koło

I włożę na swoje czoło.

 

Tak dziewka, jako młodzieniec,

Nie proś mię nikt o mój wieniec!

Samam go swą ręką wiła,

Sama go będę nosiła.

 

Dałam wczora taki drugi;

Będzie mi go żal czas długi;

Bo mię za raz pobrać dano,

Czego mi czynić nie miano.

 

Pracowite woły moje,

Wam płyną te chłodne zdroje;

Wam kwitnie łąka zielona,

Kosą nigdy nie sieczona!

 

Panna IX

Ja spiewam, a żal zakryty

Mnoży we mnie płacz obfity.

Spiewa więzień okowany

Tając na czas wnętrznej rany.

 

Spiewa żeglarz w cudze strony

Nagłym wiatrem zaniesiony;

I oracz ubogi spiewa,

Choć od pracej aż omdlewa.

 

Spiewa słowik na topoli,

A w sercu go przedsię boli

Dawna krzywda; mocny Boże,

Iż z człowieka ptak być może!

 

Nadobnać to dziewka była,

Póki między ludźmi żyła;

Toż niebodze zawadziło,

Bo każdemu piękne miło.

 

Zły a niewierny pohańcze,

Zbójca własny, nie posłańcze!

Miawszy odnieść siostrę żenie

Zawiodłeś ją w leśne cienie.

 

Próznoś jej język urzynał,

Bo wszytko, coś z nią poczynał,

Krwią na rąbku wypisała

I smutnej siestrze posłała.

 

Nie wymyślaj przyczyn sobie,

Pewnać już sprawa o tobie;

Nie składaj nic na źwierz chciwy,

Umysł twój krzyw niecnotliwy.

 

Siadaj za stół, jesliś głodzien,

Nakarmią cię, czegoś godzien;

Już ci żona warzy syna,

Nieprzejednanać to wina.

 

Nie wiesz, królu, nie wiesz, jaki

Obiad i co za przysmaki

Na twym stole; ach, łakomy,

Swe ciało jesz, niewiadomy!

 

A gdy go tak uraczono,

Głowę na wet przyniesiono;

Temu czasza z rąk wypadła,

Język zmilknął, a twarz zbladła.

 

A żona powstawszy z ławy:

"Coć się zdadzą te potrawy?

To za twą niecnotę tobie,

Zdrajca mój, synowski grobie!"

 

Porwie się mąż ku niej zatym,

Alić nasz dudkiem czubatym;

Sama się w jaskółkę wdała,

Oknem, łając, poleciała.

 

A ona niewinna córa

Obrosła w słowicze pióra;

I dziś wdzięcznym głosem cieszy,

Kto się kolwiek w drogę śpieszy.

 

Chwała Bogu, że te kraje

Niosą insze obyczaje,

Ani w Polszcze jako żywy

Zjawiły się takie dziwy.

 

Jednak ja mam, co mię boli;

A by dziś nie ludziom k'woli,

Co spiewam, płakać bych miała,

Acz me pieśni płacz bez mała.

 

Panna X

Owa u ciebie, mój miły,

Me prośby ważne nie były;

Próznom ja łzy wylewała

I żałosnie narzekała.

 

Przedsięś ty w swą drogę jechał,

A mnieś, nieszczęsnej, zaniechał

W ciężkim żalu, w którym muszę

Wiecznie trapić moję duszę.

 

Bodaj wszytkich mąk skosztował,

Kto naprzód wojsko szykował

I wynalazł swoją głową

Strzelbę srogą, piorunową.

 

Jakie ludzkie głupie sprawy:

Szukać śmierci przez bój krwawy!

A ona i tak człowieczy

Upad ma na dobrej pieczy.

 

Przynamniej by mi w potrzebie

Wolno stanąć wedla ciebie;

Przywykłabych i ja zbroi,

Bodaj przepadł, kto się boi!

 

Jednak ty tak chciej być śmiałym,

Jakoby się wrócił całym;

A nie daj umrzeć mnie, smutnej,

W płaczu i w trosce okrutnej.

 

A wiarę, coś mi ślubował,

Pomni, abyś przy tym chował;

Tę mi przynieś a sam siebie;

Dalej nie chcę nic od ciebie!

 

Panna XI

Skrzypku, by w tej pięknej rocie

Usłyszeć co o Dorocie,

Weźmi gęśle, jakoć miła,

A zagraj nie myśląc siła!

 

Nieprzepłacona Doroto,

Co między pieniędzmi złoto,

Co miesiąc między gwiazdami,

Toś ty jest między dziewkami!

 

Twoja kosa rozczosana

Jako brzoza przyodziana;

Twarz jako kwiatki mieszane

Lelijowe i różane.

 

Nos jako sznur upleciony,

Czoło jak marmór gładzony;

Brwi wyniosłe i czarnawe,

A oczy dwa węgla prawe.

 

Usta twoje koralowe,

A zęby szczere perłowe;

Szyja pełna, okazała,

Piersi jawne, ręka biała.

 

Serce mi zakwitnie prawie

Przy twej przyjemnej rozprawie;

A kiedy cię pocałuję,

Trzy dni w gębie cukier czuję.

 

W tańcuś jak jedna bogini,

A co cię skutniejszą czyni:

Nie masz w tobie nic hardości,

Co więc rzadko przy gładkości.

 

Tymeś ludziom wszytkim miła

I mnieś wiecznie zniewoliła;

Przeto cię me głośne strony

Będą sławić na wsze strony.

 

Panna XII

Wsi spokojna, wsi wesoła,

Który głos twej chwale zdoła?

Kto twe wczasy, kto pożytki

Może wspomnieć za raz wszytki?

 

Człowiek w twej pieczy uczciwie

Bez wszelakiej lichwy żywię;

Pobożne jego staranie

I bezpieczne nabywanie.

 

Inszy się ciągną przy dworze

Albo żeglują przez morze,

Gdzie człowieka wicher pędzi,

A śmierć bliżej niż na piędzi.

 

Najdziesz, kto w płat język dawa,

A radę na funt przedawa,

Krwią drudzy zysk oblewają,

Gardła na to odważają.

 

Oracz pługiem zarznie w ziemię;

Stąd i siebie, i swe plemię,

Stąd roczną czeladź i wszytek

Opatruje swój dobytek.

 

Jemu sady obradzają,

Jemu pszczoły miód dawają;

Nań przychodzi z owiec wełna

I zagroda jagniąt pełna.

 

On łąki, on pola kosi,

A do gumna wszytko nosi.

Skoro też siew odprawiemy,

Komin wkoło obsiędziemy.

 

Tam już pieśni rozmaite,

Tam będą gadki pokryte,

Tam trefne plęsy z ukłony,

Tam cenar, [tam] i goniony.

 

A gospodarz wziąwszy siatkę

Idzie mrokiem na usadkę

Albo sidła stawia w lesie;

Jednak zawżdy co przyniesie.

 

W rzece ma gęste więcierze,

Czasem wędą ryby bierze;

A rozliczni ptacy wkoło

Ozywają się wesoło.

 

Stada igrają przy wodzie,

A sam pasterz, siedząc w chłodzie,

Gra w piszczałkę proste pieśni;

A faunowie skaczą leśni.

 

Zatym sprzętna gospodyni

O wieczerzej pilność czyni,

Mając doma ten dostatek,

Że się obejdzie bez jatek.

 

Ona sama bydło liczy,

Kiedy z pola idąc ryczy,

Ona i spuszczać pomoże;

Męża wzmaga, jako może.

 

A niedorośli wnukowie,

Chyląc się ku starszej głowie,

Wykną przestawać na male,

Wstyd i cnotę chować w cale.

 

Dzień tu, ale jasne zorze

Zapadłyby znowu w morze,

Niżby mój głos wyrzekł wszytki

Wieśne wczasy i pożytki.

KOCHANOWSKI

Pochodził z rodziny szlacheckiej; jego dwaj bracia - Mikołaj i Andrzej - również zapisali się w dziejach literatury polskiej. Urodził się w 1530 r. w Sycynie (ziemia radomska). Naukę i studia odbywał w Krakowie, w Królewcu (był tu dwukrotnie) i w Padwie (przebywał tu z przerwami ponad cztery lata). Zatrzymał się też na jakiś czas we Francji, między innymi w Paryżu. Ostatecznie wrócił do kraju w 1559 r. Zaczął się wówczas długi, bodaj piętnastoletni okres dworski; poeta związał się najpierw z podkanclerzym i biskupem Filipem Padniewskim, następnie z podkanclerzym Piotrem Myszkowskim, później z kancelarią króla Zygmunta II Augusta (został jego sekretarzem). Z dworem rozstał się około 1574 r. - już po elekcji i koronacji Henryka Walezego. Osiadł w Czarnolesie, ożeniwszy się z Dorotą Podlodowską. Przeżył głęboko śmierć córek: Urszuli i Hanny. Zmarł nagle w czasie pobytu w Lublinie 22 sierpnia 1584 r. (pochowany w Zwoleniu).

Swą twórczą drogę zaczął Kochanowski od poezji łacińskiej, od epigramatów i elegii, zebranych i opublikowanych pod koniec życia w tomach: Lyricorum libellus (1580) i Elegiarum libri III. Do poezji łacińskiej powrócił także w końcowych latach życia, pisząc ody i wiersze okolicznościowe, między innymi na cześć Stefana Batorego.

Z wczesnego okresu - włoskiego i francuskiego - pochodzą nie tylko wiersze łacińskie, lecz także pierwsze utwory polskie Jest wśród nich pieśń Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary (w druku ukazała się w 1562, w 1586 r. włączona została do Pieśni), będąca hymnem na cześć Boga - Twórcy ładu, który wyznaczył granice między lądem i morzem, między dniem i nocą, bieg pór roku, który obdarzył człowieka wszelkimi dobrami. Jest też pochwałą Boga-Artysty, którego dzieło - wszechświat - wyróżnia się harmonią i symetrią, doskonałą urodą. Niezwykle popularna, pieśń trafiła do licznych zbiorów poezji i kancjonałów.

W okresie dworskim górę wzięła epika, tematycznie i artystycznie zróżnicowana. Należą do niej dwa poematy moralno-polityczne: Zgoda (poemat napisany w 1562-1563, opublikowany w 1564 r.) i Satyr albo Dziki mąż (powstał i opublikowany został w 1564 r.; dedykowany Zygmuntowi II Augustowi). W pierwszym z nich ustami uosobionej Zgody wzywał autor szlachtę i duchowieństwo do porzucenia sporów religijnych i wyznaniowych. Zwaśnione strony odsyłał do Trydentu, gdzie obradował sobór. Przypomniał o zagrożeniu Rzeczypospolitej ze strony nieprzyjaciół zewnętrznych. Wystąpił przeciw samowoli stanu szlacheckiego i upadkowi obyczajów, przeciw nieuctwu księży i ich zacietrzewieniu w sprawach wyznaniowych. Odwołując się do uczuć obywatelskich, zachęcał do rezygnacji z własnych, egoistycznych celów na rzecz dobra wspólnego, ojczyzny i jej potrzeb, do uzdrowienia obyczajów, prawa i sądownictwa, a nade wszystko do jedności i miłości. Zgoda - jak Rzeczpospolita czy Religia w utworach poetów, jak Pokój w utworze Erazma z Rotterdamu - swoje spostrzeżenia i oceny zamknęła w obszernym monologu, przypominającym mowę już to oskarżycielską, już to rozważającą, refleksyjną, mowę adresowaną do "potomków Lecha słowieńskiego" - z licznymi wtrętami dialogowymi ożywiającymi całą wypowiedź. W drugim poemacie w roli mędrca czy mentora wystąpił Satyr, wywodzący się z tradycji antycznej, utrwalony między innymi na arrasach wawelskich, nazwany tu także Dzikim mężem - na wzór bohatera obecnego w literaturze i folklorze wielu krajów - zawsze gotowego do krytyki społeczeństwa. Wypędzony z lasu przez drwali, wygłosił obszerną mowę przypominającą oracje poselskie czy senatorskie. Skrytykował w niej funkcjonowanie sejmu i sądownictwa, negatywnie ocenił stan szkolnictwa, brak należycie zorganizowanej obrony, zanik tradycji rycerskich oraz zmaterializowanie szlachty i duchowieństwa. Nie pominął kwestii obyczajowych i etycznych, dowodząc, że moralność obywateli oraz dobre obyczaje stanowią podstawę egzystencji i siły państwa. Na gruncie tej krytyki postulował odnowę moralną i przywrócenie ładu prawnego i właściwego funkcjonowania organów państwa. Kochanowski jako autor Satyra stworzył model poematu satyrowego, którego strukturę wyznaczają następujące czynniki: zabierający głos na tematy aktualne podmiot (może to być personifikacja lub postać pochodząca z mitologii, na przykład właśnie Satyr) nie należy do krytykowanej przez siebie rzeczywistości; wypowiedź podmiotu zawiera się w monologu - z bezpośrednimi, żywymi zwrotami do audytorium; słownictwo i konstrukcje zdaniowe zdają się przypominać styl oratorstwa staropolskiego. Poemat satyrowy znalazł szczególnie licznych naśladowców w XVII w., których utwory przynosiły krytykę negatywnych zjawisk świata szlacheckiego, formułowały zalecenia i pouczenia, nierzadko też szkicowały obrazy upadku.

Podobne zagadnienia podjął Kochanowski w prozaicznym dialogu Wróżki, pochodzącym z lat sześćdziesiątych XVI w., a opublikowanym pośmiertnie w zbiorze Jan Kochanowski w 1585 r. W dialogu wypowiadają się Ziemianin i Pleban. Prym wiedzie ten ostatni, Ziemianin zaś ogranicza się do zadawania pytań i raczej wyjątkowo dzieli się swoimi obserwacjami i ocenami. Problemy, którymi zajmuje się Pleban, dotyczą przyczyn upadku państw, niezgody (głównie z powodu "różności wiary"), odejścia od "starych a chwalebnych obyczajów", ciągłości władzy monarszej i obrony granic. Uwagi poczynione na te tematy odnoszą się z jednej strony do Rzeczypospolitej szlacheckiej, jej wad i słabości, z drugiej zaś do wszelkich państw, zasad ich funkcjonowania. Ustami Plebana szkicuje Kochanowski wizerunek idealnego państwa, w którym ważną rolę odgrywa religia jako siła moralna i czynnik zapewniający obywatelom spokojne życie i harmonijny rozwój, w którym szanuje się ład prawny i respektuje obyczaje przodków. Z perspektywy tych ogólnych ujęć i oceny aktualnego położenia Rzeczypospolitej (bezpotomny król Zygmunt II August, zaniedbane zamki, niepewny los unii Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego, wadliwy system uchwalania podatków) próbował Kochanowski spojrzeć w przyszłość. Tytuł dialogu Wróżki zdaje się sytuować myślenie autora o przyszłości pośród przepowiedni, wróżb. Tak jednak nie jest. Punktem wyjścia myślenia Kochanowskiego o przyszłości była analiza aktualnego stanu kraju, były obserwacje poczynione w czasie studiów i podróży zagranicznych, było wreszcie przeświadczenie, że świat - dzieło nieustającej działalności ludzkiej - może być stale przekształcany stosownie do potrzeb i oczekiwań człowieka. Przy pełnej świadomości niepowodzeń wielu przedsięwzięć dostrzegał Kochanowski celowość i konieczność ponawiania prób naprawy. Uważał, że przez stawianie właściwych diagnoz, formułowanie zadań można stopniowo doskonalić człowieka, jego postawę moralną, pobudzać go do tworzenia nowych wartości, do organizowania życia, porządku prawnego, do rozwiązywania problemów religijnych i wyznaniowych, do wzmacniania systemu obronnego. Zawsze przy tym odwoływał się do wiedzy i realiów polskich i nie tylko polskich (uwzględniał także Niderlandy, Francję), do przemyśleń wielu autorów (Platona, Cycerona, Erazma z Rotterdamu, Andrzeja Frycza Modrzewskiego), podjął więc próbę racjonalnego przewidywania przyszłości.

Do wczesnych prób epickich należy także poemat heroikomiczny Szachy. Wydany w 1564 lub 1565 r., okazał się parafrazą żartobliwego i dydaktycznego utworu Scacchia ludus, którego autorem był poeta włoski Marco Girolamo Vida. Przedstawił on partię szachów rozgrywaną na Olimpie przez Apollina i Merkurego (zwycięzcę turnieju), przy czym zmagania figur szachowych podporządkował konwencji heroikomicznej: pisząc o ich losach wykorzystał reguły klasycznego, homerycko-wergiliańskiego eposu. Kochanowski nie podążał wiernie za włoskim oryginałem. Akcję swego poematu umiejscowił na dworze króla duńskiego Tarsesa, a partnerami gry szachowej uczynił dwóch konkurentów do ręki królewny Anny: Fiodora i Borzuja. Zwycięzcą został - dzięki pomocy królewny - pierwszy z nich. Ta część poematu zdaje się przypominać nowelę z jej zwięzłością, jednowątkową fabułą, zmierzaniem ku punktowi kulminacyjnemu i poincie, z niespodzianką sytuacyjną (interwencja Anny zapewniła zwycięstwo Fiodorowi, gdy dotychczasowy przebieg gry zapowiadał odmienny finał - dla niej niepomyślny). Natomiast opowieść o zmaganiach figur na szachownicy (najobszerniejsza w całym utworze) utrzymana jest - jak u Vidy - w konwencji heroikomicznej: patetyczny styl - na miarę homerycko-wergiliańskiego eposu - towarzyszy narracji o walce "drewnianego wojska". Figury szachowe wyposażone zostały w cechy ludzkie, radują się i smucą, wygrywają i giną. Zderzenie powagi i żartu, uroczystego stylu i fabuły nie mającej nic wspólnego z autentycznie bohaterskimi zdarzeniami prowadziło do efektów komicznych, zarazem do deheroizacji narracyjno-fabularnych partii utworu. Dzięki tym zabiegom mógł czytelnik obcować z parodią eposu bohaterskiego, to znaczy z naśladowaniem jego stylu w powiązaniu z fabułą będącą zaprzeczeniem monumentalności i idealizującej wzniosłości, znanej z epopei Homera czy Wergiliusza. Parodia stawała się źródłem zabawy, elementem gry literackiej, zdominowanej przez żart, niezwykły pomysł, zagadkowość.

Z tego samego czasu pochodzi Pamiątka[...] Janowi Baptyście hrabi na Tęczynie - epicedium napisane w 1562 lub 1563 r., opublikowane ok. 1570. Pamiątka powstała po zgonie tytułowego bohatera, dyplomaty króla Zygmunta II Augusta, w niewoli duńskiej w 1563 r. Przynosi - jak na pieśń żałobną przystało - pochwałę zmarłego i jego przodków oraz wypowiedzi lamentacyjne i konsolacyjne. Uzupełnienie części epicedialnej stanowią: opowieść o miłości Jana z Tęczyna i królewny szwedzkiej Cecylii oraz opis podróży, obejmujący wzmiankę o pierwszym rejsie Tęczyńskiego do Szwecji i jego podróży do Finlandii na przełomie 1561-1562 r. Najobszerniej potraktował poeta ostatnią podróż, której celem była i tym razem Szwecja. Wyjątkowo dramatycznie przedstawiona została burza. Widoczne tu ślady lektury Owidiusza, Wergiliusza i Ariosta (Orland szalony), jakkolwiek Kochanowski - w przeciwieństwie do nich - nie rozwinął narracji; nawałnicę morską, zmagania okrętu z wysoką falą przedstawił bardzo zwięźle i, co najważniejsze, odszedł od skonwencjonalizowanych schematów. Na morze nie spoglądał wyłącznie przez pryzmat mitologii i doświadczeń pisarskich poprzedników, nie powtórzył ich stereotypów. Nie poprzestał na rejestrowaniu faktów, na wyliczaniu tego, co podczas burzy dzieje się na morzu i na statku, przeistoczył się w malarza wrażliwego przede wszystkim na ruch. Opis burzy wyróżnia się niezwykłą w literaturze staropolskiej plastyką. Pamiątka jest pierwszą w literaturze polskiej poetycką relacją z podróży morskiej.

Do epiki należy również poemat Proporzec albo Hołd pruski (opublikowany w 1587). Powstał w związku z drugim hołdem pruskim (1569) składanym przez księcia Albrechta II Fryderyka, panującego w Prusach Książęcych, królowi polskiemu Zygmuntowi II Augustowi. Zasadniczą część utworu wypełnia opowiadanie o zdarzeniach utrwalonych na proporcu, który został księciu podczas uroczystości w Lublinie "do ręku podany". Kochanowski przypomniał tu historię stosunków polsko-krzyżackich i dzieje Polski u wybrzeży Bałtyku. Selekcja i uporządkowanie materiału historycznego, eksponujące działania wojenne (punkty kulminacyjne: rzeź gdańszczan, bitwa pod Grunwaldem, wojna trzynastoletnia), dokonane zostały z perspektywy drugiego hołdu pruskiego (1569) i przygotowań do unii polsko-litewskiej, perspektywy określającej wielkość przełomu w stosunkach z Prusami Książęcymi i Litwą. Wywód poświęcony historii walk polsko-krzyżackich, rodowodowi Polaków i całej Słowiańszczyzny podporządkowany został ramie poematu i temu, co w niej powiedziano na temat aktualnego stanu stosunków między Koroną a Wielkim Księstwem Litewskim i lennikiem pruskim. W ten sposób na planie pierwszym znalazły się problemy dnia - największej doniosłości, bo związane z procesami unifikacyjnymi (w Lublinie 1569 doszło nie tylko do hołdu, ale i do zawarcia unii z Litwą) i z walką o dominium Maris Baltici. Poeta odniósł się z aprobatą do dokonujących się zmian; wystąpił zarazem w roli mentora pouczającego społeczność szlachecką. W kontekście tego poematu przywołuje się niekiedy Iliadę (pieśń XVIII) Homera, w której narrator opowiada o pracy Hefajstosa nad tarczą dla Achillesa i o scenach wyrzeźbionych na tarczy, oraz Eneidę (księga VIII) Wergiliusza, w której narrator opowiada z kolei o "dziejach Italii i triumfach Romy" utrwalonych na tarczy Eneasza. Obaj autorzy skupili się na tych scenach, na dramaturgii zdarzeń, a nie na opisie samej tarczy. Identycznie jest u Kochanowskiego. Proporzec, który został księciu Albrechtowi Fryderykowi "do ręku podany", nie stał się obiektem opisu, lecz pobudził wyobraźnię poety i zachęcił do przedstawienia dawnych dziejów i aktualnych problemów Rzeczypospolitej.  Wyjątkowe miejsce w twórczości Kochanowskiego i dramaturgii renesansowej zajęła Odprawa posłów greckich, napisana na dziesięć, dwanaście lat przed premierą. W 1577 r. była na pewno gotowa, skoro u progu następnego roku - 12 stycznia - została wystawiona w Jazdowie (Ujazdowie - w dzisiejszej Warszawie) podczas uroczystości weselnych po ślubie Jana Zamoyskiego i Krystyny Radziwiłłowny, a nieco później, w ciągu 1578, po raz pierwszy ogłoszona drukiem (w Warszawie). Prapremiera odbyła się w obecności króla Stefana Batorego i królowej Anny Jagiellonki. Aktorami byli dworzanie królewscy, a jako reżyser spektaklu wystąpił lekarz nadworny Wojciech Oczko, który podczas studiów we Włoszech poznał renesansową tragedię klasyczną. Jej dzieje w Italii zapoczątkował Gian Giorgio Trissino (1478-1550). Nawiązując do modelu antycznej tragedii (Eurypides, Sofokles, Seneka), respektował zasadę trzech jedności: czasu, miejsca i akcji, pamiętał o podziale na epejsodiony i o wprowadzeniu chóru. Więcej - przejąwszy się przykładem starożytnych - posłużył się wierszem bezrymowym, tzw. białym; tylko do partii lirycznych i pieśni chóru wprowadził wiersz rymowany. Wkrótce zasłynął w Europie jako kontynuator mistrzów antycznych i znalazł licznych naśladowców. Był wśród nich także Kochanowski, który swoją tragedię napisał - jak Trissino - w języku narodowym i - jak on - zastosował wiersz biały. Znał oczywiście również tragedię grecką; pozostawił po sobie nawet przekład fragmentu sztuki Eurypidesa Alkestis. Miarą zainteresowania poety literaturą grecką jest nadto tłumaczenie III księgi Iliady Homera. Fabułę Odprawy oparł Kochanowski na zdarzeniu - przybyciu posłów greckich do Troi z żądaniem wydania Heleny - któremu Homer poświęcił w III księdze Iliady zaledwie kilka zdań. Wybór tego zdarzenia umożliwił autorowi ocenę reakcji Trojan i Heleny na fakt przybycia posłów i na ich żądanie. We wszystkich epejsodionach bohaterowie sztuki określili swoje stanowisko: jedni byli skłonni wydać Helenę, inni się temu sprzeciwiali, jedni mówili o wyższości dobra ogólnego (Antenor), inni (Aleksander-Parys) ponad wszystko stawiali interes własny. Powstała w ten sposób tragedia o moralnych i politycznych postawach ludzi, o władcy (jest nim Priam), który nie był w stanie udźwignąć odpowiedzialności za losy państwa, nie dostrzegał winy syna (Aleksandra-Parysa) i w swym postępowaniu nie potrafił skutecznie bronić interesu zbiorowego, tragedia o państwie, w którym lekceważono prawa i wychowanie młodzieży, odrzucano sądy ludzi rozumnych i odpowiedzialnych (jak Antenor), akceptowano zaś opinie i mniemania demagogów pokroju Iketaona. Naczelny problem sztuki - jednostka a państwo, egoizm obywateli a interes ogółu - został wprawdzie ukazany na przykładzie Troi i z przywołaniem realiów polskich, lecz ma to drugorzędne znaczenie. Odprawa nie przynosi obrazu ani Troi, ani Polski XVI w. Dominuje tu ogólna refleksja, wyjątkowo wyraźna w pieśniach chóru (rozważania o rozumie i młodości, o obowiązkach i moralnej odpowiedzialności władców), w dialogu z udziałem Antenora i Aleksandra-Parysa, w monologu Ulissesa (o nierządnym królestwie) i w rozmowie Heleny z Panią Starą. Zawarta często w sentencjach i przysłowiach, odsłania uniwersalizm treści ideowych, prawdę o nadrzędności interesu zbiorowości, o zależności państwa i jego przyszłości od postawy obywateli. Odprawa mieści się w modelu tragedii antycznej. Autor zachował podział sztuki na epejsodiony, uwzględnił pieśni chóru (pominął parodos - pieśń wykonywaną przez chór wchodzący na scenę, a także exodos - pieśń wykonywaną przez chór opuszczający scenę), utrzymał zasadę trzech jedności: czasu (granice jednej doby nie zostały przekroczone), miejsca (akcja rozgrywa się przed pałacem królewskim) i akcji (jednowątkowej, skupionej wokół osoby Heleny). Pamiętał, by na scenie rozmawiały tylko dwie osoby (inaczej jest w ostatnim epejsodionie). Szczególnie wiele łączy Odprawę z tragediami Eurypidesa. Za jego przykładem wprowadził poeta stychomytię (dialog o charakterze polemicznym złożony z zwięzłych replik mających często formę sentencji czy przysłowia; przykładem rozmowa Antenora i Aleksandra-Parysa), ograniczył rolę chóru, sprowadzając ją do formułowania refleksji i komentarzy; nie stworzył sceny zbiorowej, w jej miejsce wprowadził monolog Posła, który występuje w sztuce nie tylko jako sprawozdawca, lecz także jako wykonawca kilku innych ról (Priama, Antenora, Aleksandra-Parysa, Iketaona), dzięki czemu scena ta jest udramatyzowana, mimo że tworzy ją wypowiedź jednego podmiotu. Zgodnie z obowiązującymi od antyku regułami tragedia powinna się kończyć katastrofą, zdarzeniem przynoszącym upadek, klęskę bohatera. Akcja Odprawy rozgrywa się w przeddzień wojny, kiedy o katastrofie w pełnym tego słowa znaczeniu nie mogło być mowy. W miejsce katastrofy wprowadził poeta jej substytut: monologi Ulissesa i Menelausa, a przede wszystkim monolog Kasandry z wizją upadku Troi. Siłę działania tej wizji wzmocnił przez podanie - ustami Rotmistrza - wiadomości o krokach wojennych Greków.

Odprawa posłów greckich była w Polsce pierwszym prawdziwie poetyckim i głęboko refleksyjnym dramatem, pierwszym i na długie stulecia jedynym.

Jako poeta liryczny pozostawił Kochanowski po sobie Pieśni, Fraszki, Psałterz Dawidów i Treny.

Pieśni, a ściślej dwa zbiory: Pieśni Jana Kochanowskiego. Księgi dwoje (49 utworów), wydane pośmiertnie w 1585/86, oraz Pieśni kilka (11 utworów), opublikowane w 1590 roku w tomie Fragmenta albo Pozostałe pisma, tytułem nawiązywały do Horacego, do jego Pieśni (Carmina).

Pieśni powstawały przez wiele lat, w okresie dworskim i czarnoleskim. Zróżnicowane tematycznie i artystycznie, należą do liryki refleksyjnej, filozoficzno-etycznej, miłosnej (Pieśń II, 21), obyczajowej (Pieśń I, 10), biesiadnej, obywatelskiej, patriotycznej (Pieśń II, 5; II, 14), autotematycznej (Pieśń II, 24 - zawierająca apoteozę poezji). Niektóre z nich mają charakter satyryczny i dydaktyczny, przynoszą napomnienia i inwektywy wymierzone przeciw negatywnym przejawom życia społecznego.

Zawarta w obu zbiorach koncepcja życia wyrasta z filozofii stoickiej i epikurejskiej, z horacjańskiej idei miernej stałości, "złotego środka" ("aurea mediocritas"), z myśli chrześcijańskiej, z racjonalizmu i antropocentryzmu renesansowego. Harmonijne zespolenie elementów tradycji antycznej i współczesnych Kochanowskiemu wzorów zachodnioeuropejskich z realiami rodzimymi, obiektywizmu z subiektywnymi, osobistymi doznaniami nadało Pieśniom walor uniwersalności i ponadczasowości. Do poezji polskiej wniosły Pieśni formy wyznania i mitologicznej opowieści, monolog perswazyjny, oratorski, wypowiedzi z uobecnionym słuchaczem, konstrukcje ciążące ku puencie, wysubtelniony język poetycki, styl nasycony apostrofami i sentencjami. Znalazły licznych naśladowców w XVI w. i w następnych stuleciach.

Do wydania Pieśni z 1585/86 dołączony został cykl zatytułowany Pieśń świętojańska o Sobótce. Złożony z wypowiedzi dwunastu panien, nawiązywał do folkloru, do słowiańskiego, polskiego obrzędu nocy świętojańskiej. Zarazem jednak wykorzystywał pasterskie, sielankowe motywy poezji Owidiusza, Wergiliusza i Horacego, dzięki czemu tradycja rodzima spotkała się tu z dziedzictwem antycznym. Panny w swoich wystąpieniach, stylizowanych konsekwentnie na "proste pieśni", wyrażały zróżnicowane uczucia, stany radosne i melancholijne, opiewały miłość, śpiew i taniec, rozwijały motywy zaczerpnięte z folkloru i mitów.

Równolegle do Pieśni powstawały Fraszki, wydane w roku śmierci poety. Żartobliwe i poważne, refleksyjne i liryczne, proste i kunsztowne (I, 14), świadczą o kulturze umysłowej poety, jego sztuce pisarskiej, o wdzięku i dowcipie. W zbiorze, złożonym z trzech ksiąg, znajdują się przekłady i przeróbki anakreontyków, wierszy między innymi Safony i Marcjalisa, epigramatów przejętych z Antologii greckiej, przede wszystkim jednak utwory oryginalne. W zwięzłych formach (obejmujących niekiedy tylko dwa wersy) zawarł poeta wypowiedzi autobiograficzne (III, 1), pochwały domu rodzinnego (II, 6; III, 6; III, 7; III, 37), erotyki, portrety przyjaciół, dostojników państwowych i kościelnych, utrwalił - pełne komizmu - anegdoty i obrazki z życia dworskiego i ziemiańskiego (I, 79; II, 16), takie wydarzenia, jak budowa mostu na Wiśle w Warszawie (II, 106, 107, 108). Z uznaniem pisał o bohaterstwie (I, 77; III, 49), chwalił przyjaźń, głosił dworny kult kobiety. Nie szczędził uszczypliwości i złośliwości, gdy wspominał o ludzkich małostkach i słabościach, nie stronił od tematów drażliwych i ujęć swobodnych, zgoła obscenicznych.

Zbiory Pieśni i Fraszek powstawały w ciągu wielu lat, zarówno w okresie dworskim jak i czarnoleskim. Natomiast genezę Psałterza Dawidów łączyć należy raczej wyłącznie z pobytem w Czarnolesie. Psałterz Dawidów przekladania Jana Kochanowskiego ukazał się drukiem w 1579 roku w Krakowie. Jest najwybitniejszą renesansową parafrazą 150 psalmów Starego Testamentu. Poeta pracował nad nim wiele lat. Świadomy doskonałości poetyckiej dzieła, cenił je najwyżej z całego swego dorobku twórczego.

Psałterz Dawidów stanowi zbiór utworów lirycznych o różnej tematyce i tonacji emocjonalnej, skupiony wokół relacji Bóg - człowiek - świat. Poeta korzystał z Wulgaty (łacińskiego przekładu Biblii św. Hieronima) oraz z renesansowych tłumaczeń Księgi Psalmów, zwłaszcza z poetyckiej parafrazy Szkota George'a Buchanana.. Dochowując wierności oryginałowi biblijnemu, nadał swej parafrazie charakter ponadwyznaniowy. Koncepcja Boga i człowieka nosi ślady oddziaływania tradycji antycznej i idei renesansowych. Wykazuje cechy uniwersalne wspólne dla różnych systemów religijnych i kulturowych. Wizerunek starotestamentowego surowego Boga-Sędziego, karzącego grzesznego człowieka, uległ w parafrazie czarnoleskiej złagodzeniu. Bóg Kochanowskiego - zgodnie z biblijnym przekazem - jest potężny, mądry, miłosierny, a jako budowniczy pięknego wszechświata budzi podziw i uwielbienie.

W Psałterzu Dawidów - jak w oryginale - podmiot zwracający się do Boga wyraża uczucia radości, bólu, miłości, nienawiści, przerażenia, nadziei. Zamyka je w cichej modlitwie, w rozmowie z Bogiem - silnym partnerem istoty ludzkiej, w dramatycznym wołaniu o ratunek - w sytuacji zagrożenia i nieszczęścia. Kochanowski dokonał harmonijnego zespolenia frazeologii biblijnej z językiem liryki greckiej i rzymskiej (horacjańskiej) - sublimując poetyckie obrazowanie. Z niespotykaną wcześniej inwencją twórczą przystosował właściwości biblijnego stylu, realiów i wyobrażeń Starego Testamentu do polskich tradycji kulturowych i językowych. Za sprawą parafrazy czarnoleskiej weszły do poezji polskiej zróżnicowane sposoby wysłowienia doznań religijnych; uderza zwłaszcza bogata synonimika.

W rok po ukazaniu się drukiem dzieła Kochanowskiego - w 1580 - wydane zostały Melodie na Psałterz polski Mikołaja Gomółki, najwybitniejszego polskiego kompozytora XVI wieku. Dzięki temu głęboko humanistyczne parafrazy weszły do wielu śpiewników, kancjonałów różnych wyznań chrześcijańskich.

Psałterz Dawidów inspirował poetów i stał się wzorem dla twórców staropolskich (Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Wespazjana Kochowskiego) i obcych.

Dziełem zamykającym drogę twórczą Kochanowskiego jest poemat cykliczny Treny, wydany w Krakowie w 1580 r. Złożony z dziewiętnastu utworów lirycznych, powstał wkrótce po śmierci córki Urszulki i jej pamięci został dedykowany. Treny należą do renesansowej poezji żałobnej i składają się z właściwych epicediom części: wstępu, pochwały zmarłej, lamentu podnoszącego wielkość straty i wyrażającego żal, ponadto z pocieszenia i napominania. Poświęcone zostały - wbrew przyjętym zwyczajom - nie dorosłej, wybitnej osobie, lecz małemu dziecku. Genetycznie związane ze śmiercią Urszulki, nie są jednak wyłącznie poetyckim płaczem ojca, który utracił ukochaną córeczkę. Obok zmarłego dziecka i matki Kochanowskiego, pojawiającej się w ostatnim trenie, bohaterem lirycznym cyklu jest poeta, człowiek doświadczony cierpieniem, myśliciel przeżywający kryzys ideowy, poddany trudnej próbie konfrontacji swego poglądu na świat i aprobowanego dotąd systemu wartości z sytuacją egzystencjalną człowieka, ze śmiercią. W trenach III i VI Kochanowski sławiąc niepospolite przymioty Urszulki przedstawił uwznioślony portret córki jako przyszłej "Safo słowieńskiej", w trenach zaś VII i VIII wyraził z niezwykłą siłą liryczną ogrom straty i żalu. Postać zmarłego dziecka nie przesłania jednak głównego bohatera lirycznego cyklu - poety, który zawarł w Trenach sumę przemyśleń, doświadczeń życiowych i twórczych. Wypowiedział uniwersalną prawdę o człowieku, którego rozpacz wiedzie na skraj obłędu, ale skłania także do poszukiwania sensu egzystencji. Głoszony przez Kochanowskiego ideał stoickiego mędrca w konfrontacji z nieszczęściem uległ dewaluacji. Zalecana w Pieśniach i innych utworach postawa równowagi, złotego środka nie wytrzymała próby życiowej. Załamanie się całego systemu filozoficznego poety wywołało rozpacz i pragnienie śmierci. Ten stan osiąga punkt kulminacyjny w trenie XI, w którym dochodzi do głosu negacja fundamentalnych zasad stoicyzmu, a zwątpienie w Opatrzność dyktuje pytania bliskie bluźnierstwu. W trenie XVI przypomina poeta z ironią postać Cycerona - nauczyciela stoickiej mądrości, który w nieszczęściu nie sprostał zasadzie zachowania równowagi wewnętrznej: rozpaczał po śmierci córki, nie mógł się też pogodzić z wygnaniem z Rzymu. Kochanowski przywołuje Hioba, Niobe, Orfeusza - postacie dotknięte wielkim cierpieniem. W modlitewnych, psalmicznych trenach XVII I XVIII pojawia się próba pocieszenia, następuje pogodzenie się z wyrokami boskimi i uładzenie się z samym sobą,. Tren XIX, zamykający cykl, zawiera napominanie i zapowiedź powrotu do równowagi wewnętrznej. Znajdujemy tu także myśl - zgodną z renesansowym dążeniem do pełni człowieczeństwa - o prawie istoty ludzkiej do rozpaczy i radości ("... ludzkie przygody / Ludzkie noś!").

Treny traktować można jako rozrachunek i polemikę Kochanowskiego z własną twórczością, z głoszonymi przezeń tezami stoickiego dystansu wobec przeciwności życia, z elementami religijno-moralnego poglądu na świat. Przynoszą reinterpretację dotychczasowej postawy i zasad postępowania oraz próbę odbudowania utraconego systemu wartości. Ukazują wizerunek człowieka myślącego, zmuszonego pod wpływem cierpienia, dramatycznej konfrontacji doktryny i doświadczenia do weryfikacji przyjętej filozofii życiowej i podjęcia trudu ocalenia fundamentalnych wartości humanistycznych.

Treny stanowią cykl utworów o spójnej konstrukcji, zróżnicowanym stylu i natężeniu emocjonalnym. Nawiązują do grecko-rzymskiej poezji żałobnej, biblijnych psalmów, współczesnych poecie zachodnioeuropejskich cyklicznych kompozycji funeralnych Petrarki i Ronsarda. Różnorodności stylistycznej monologów towarzyszy bogactwo rytmiczne, wielość miar wierszowych. Z uwagi na swe walory myślowe i artystyczne już w XVI, a zwłaszcza w XVII w. stały się Treny wzorem poetyckim wykorzystywanym przez wielu twórców.

Kochanowski był największą indywidualnością w dziejach literatury staropolskiej. Czerpał z Biblii i dziedzictwa grecko-rzymskiego, zawsze jednak wyposażał swoje utwory w pomysły własne, oryginalne - w warstwie myśli, uczuć i słowa. Wprowadził do poezji polskiej nieznane jej struktury gatunkowe, stylistyczne i wersyfikacyjne (między innymi ustabilizował wiersz sylabiczny). Interesował się światem zewnętrznym, porządkiem społecznym i politycznym, codziennością człowieka, jego problemami egzystencjalnymi, przeżyciami wewnętrznymi, osobistymi. Przemawiał językiem refleksji i przestrogi, powagi i żartu, zwracał się ze słowami modlitwy, nierzadko zdobywał się na intymne wyznania. Niemal od początku cieszył się uznaniem i popularnością - i w Polsce, i poza jej granicami.

OPRACOWANIE PIEŚNI

Pieśń świętojańska o Sobótce” wyrazem zachwytu Jana Kochanowskiego nad otaczającym go światem.

Pieśń świętojańską o Sobótce drukowano wraz z Pieśniami poza numeracją obu wydanych ksiąg, ale jednak zawsze w zespoleniu z nimi. Nie znamy dokładnej daty powstania tej pieśni, chociaż przypuszcza się, że powstała ona w latach siedemdziesiątych, kiedy to poeta zamieszkiwał w Czarnolesie. Wykorzystuje ona w sposób specyficzny wzorzec poezji bukolicznej. Nie jest ona jednak dokładnym odzwierciedleniem założeń poezji bukolicznej takich jak zakładała to twórczość Teokryta i Wergiliusza twórców poezji bukolicznej. Dla Kochanowskiego Czarnolas jest przywoływaną szczęśliwą wyspą, miejscem dobroci i zacności. Wieś jest spokojna i wesoła co pozwala człowiekowi na nabranie dystansu do otaczających go przeciwności życiowych. Wieś to miejsce życia beztroskiego pasterza, który gra radosne pieśni i jest zarazem oraczem, który:

... pługiem zarznie w ziemię;

Stąd i siebie, i swe plemię,

Stąd roczną czeladź i wszytek

Opatruje swój dobytek....

Pieśń świętojańska składa się ze śpiewu dwunastu panien, które rozpoczynają swój śpiew zawsze od słów:

Sobótkę jako czas niesie

Zapalono w Czarnym Lesie.

Jest to starodawne święto przeznaczone do wielkiego wspólnego świętowania, ubogacone inscenizacją łączącą w sobie różnego rodzaju tematy oraz wiejskie zabawy.

Śpiewające dziewczęta tworzą sześć par. Przepasane są "belicą" czyli rośliną posiadającą magiczne właściwości, wyuczone śpiewu i tańca wykonują dwanaście pieśni o różnej tematyce ale jednakowych w budowie zwrotek.

Panna pierwsza przypomina zapracowanemu człowiekowi, że nie tylko pracą powinien się on zajmować, że potrzebny jest mu tez dobry odpoczynek, który da wytchnienie i siłę do dalszych działań. Druga panna z trzecią proponują aby człowiek zajął się w czasie zabawy tańcem. Jest on bowiem doskonałym sposobem na spędzanie wolnego czasu. Panna szósta i dwunasta zachwycają się pracą oracza, którego przepełnia wielka radość wynikająca z głębi jego prostego i prawego serca. Panna siódma nie pochwala myślistwa jako sposobu na odpoczynek, dziesiąta żali się na okrucieństwo wojny, która zabrała jej ukochanego chłopca. Natomiast jedenasta śpiewa pieśń pochwalną o "nieprzepłaconej Dorocie" a dziewiąta powtarza za Owidiuszem mit o Filomei, która została zgwałcona przez Tereusza, męża swej siostry. Filomea pozbawiona została nie tylko czci ale również została przez Tereusza okaleczona bo ten pozbawił ją języka. Chciał w ten sposób ukryć swoje złe postępowanie i uniknąć konsekwencji swego haniebnego czynu.

Chwała Bogu, że te kraje

Niosą insze obyczaje,

Ani w Polszcze jako żywy

Zjawiły się takie dziwy.

Jednak ja mam co mię boli;

A by dziś nie ludziom k`woli,

Co śpiewam, płakać bych miała,

Acz me pieśni płacz bez mała.

Sobótka jest pieśnią pochwalną samego aktu jakim jest śpiewanie, jest pieśnią o pięknie śpiewu, o jego roli w życiu każdego człowieka. Antyk połączony jest w pieśniach razem z realiami czarnoleskiego folkloru, mit z rzeczywistością, Łagodność z okrucieństwem, dobro ze złem. Śpiew bowiem przechowuje tradycje rodzime i może spełniać często rolę oskarżyciela lub pocieszyciela, w zależności od ludzkich potrzeb. Przepełnione są również delikatnym erotyzmem raz pełnym bólu a raz pełnym młodzieńczego uniesienia. Wszystko to sprawia, że pieśni są zbiorem wspaniałych rodzimych pamiątek, trwających w pamięci potomnych i przez nich sobie z pokolenia na pokolenie przekazywanych jak najdroższy skarb.

I Z INNEJ STROONY

Jan Kochanowski "Pieśń świętojańska o Sobótce"

Tematem pieśni są uroki życia na wsi. Podmiot liryczny w pierwszych trzech zwrotkach mówi o przygotowaniach do święta słowiańskiego obchodzonego w noc z 22 na 23 czerwca. Podczas tego wieczoru wystąpi 12 panien jednakowo ubranych i będą śpiewać pieśni o urokach wsi. Panna XII mówi o wsi, że jest spokojna i wesoła. Nikt nie da rady wspomnieć wszystkie wygody, przyjemności w jeden wieczór. Porównuje wieś do miasta i opisuje, że ludzie w mieście utrzymują się na magnackim dworze lub są marynarzami. Niektórzy zarabiają mową, inni doradzają za pieniądze. Takie zarabianie jest niepewne i niebezpieczne. Od 8 zwrotki Panna XII ukazuje dobrego gospodarza żyjącego w zgodzie z naturą, która zapewnia mu dostatek i szczęście. On sam kosi zborze i zanosi je do stodoły. Gdy zasieją nowe zborze zasiądą przy ognisku. Przy nim będą tańczyć, śpiewać i odgadywać zagadki. Gospodarz każdą chwilę spędza na pracy. Stawia sidła w lesie, łowi ryby. Pilnując owiec gra na piszczałce, a bóstwa pól i lasów opiekują się nim. Później skrzętna gospodyni przygotowuje wieczerzę. Nie musi iść do sklepu, ponieważ ma wszystko co potrzebne w domu. Pomaga również mężowi liczyć bydło i doić krowy. Dzieci od najmłodszych lat przyzwyczajają się do skromności. Panna XII mówi by nie wstydziły się tego. Na końcu dodaje, że dzień się kończy, a ona nie powiedziała jeszcze o wszystkich urokach i wygodach wsi.

Jana Kochanowskiego "Pieśń świętojańska o Sobótce" jest wierszem sylabicznym, stroficznym. Składa się z 18 zwrotek cztero wersowych. Średniówka występuje po 4 sylabie. Występują rymy parzyste, zewnętrzne, żeńskie, dokładne, gramatyczne.

Środki stylistyczne:

- archaizmy "dawa", "bielicą"

- zdrobnienia "Sobótka"

- apostrofa "Wsi spokojna, wsi wesoła,

Który głos twej chwale zdoła?"

- pytanie retoryczne ""Wsi spokojna, wsi wesoła,

Który głos twej chwale zdoła?"

- przerzutnia "tam i domowi

Sypali się ku ogniowi,"

- powtórzenie "Wsi (…) wsi"

- anafora "Tam (…)

Tam (…)

Tam (…)

Tam (…)"

- epitety "Czarnym Lesie", "Bezpieczne nabywanie"

- porównanie "Sobótkę jako czas niesie

Zapalono w Czarnym Lesie"

- metafora "Gdy słońce Raka zagrzewa"

- animizacja "Gdzie człowieka wicher pędzi"

- personifikacja "A sady się sprzeciwiały"

Jan Kochanowski jako poeta ziemskiej szczęśliwości. („Pieśń świętojańska o Sobótce”)

Jan z Czarnolasu uznawany jest za najwybitniejszego polskiego poetę okresu odrodzenia. Żył w latach 1530 - 1584. Spuścizna literacka, jaką po sobie pozostawił, jest bardzo różnorodna i obszerna (m.in. liczne fraszki, pieśni, treny, poematy, przekłady psalmów, dramat "Odprawa posłów greckich"). Kiedy w 1570 roku Kochanowski postanowił porzucić życie dworskie, przeniósł się do swojego rodzinnego majątku ziemskiego znajdującego się w Czarnolesie. Z dworzanina stał się szlachcicem - ziemianinem. Poeta czarnoleski wyjątkowo cenił sobie możliwość życia na wsi, życia w zgodzie z naturą. Tematyka wiejska była również stale obecna w jego twórczości. W swoich utworach tworzył on swoistą wizję wsi jako polskiej Arkadii - mitycznej krainy wiecznej szczęśliwości. W konwencji sielankowej Jan Kochanowski ukazał wieś w cyklu dwunastu pieśni śpiewanych przez dwanaście panien pt. "Pieśń świętojańska o Sobótce". Utwór ten nawiązuje do najpierw pogańskiego, a potem chrześcijańskiego święta "Sobótki", które obchodzi się w wigilię św. Jana, tj. 23 czerwca. Poeta opisuje tutaj m.in. dawne słowiańskie zwyczaje i wróżby związane z tą najkrótszą w roku nocą. Z całego cyklu najbardziej znana jest ostatnia pieśń, śpiewana przez Pannę XII i rozpoczynająca się od słów:

R E K L A M A

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
"Wsi spokojna, wsi wesoła,

Który głos twej chwale zdoła?

Kto twe wczasy, kto pożytki

Może wspomnieć zaraz wszytki".

Przedstawia ona wyidealizowany obraz polskiej wsi, jawiącej się odbiorcy jako idylliczna kraina, w której panuje ład, niczym niezmącony spokój i radość. Wśród zalet wsi, jakie wymienia Kochanowski znajdują się:

- bezpieczeństwo (gdyż nic tam człowiekowi nie zagraża),

- spokój,

- stabilność,

- prowadzi się tam pobożne i uczciwe życie ("bez wszelakiej lichwy"),

- umiarkowany dostatek,

- samowystarczalność (daje możliwość utrzymania rodziny z pracy własnych rąk),

- przyroda daje człowiekowi dostatnie plony, może on także upolować w lesie jakąś zwierzynę lub złowić w rzece ryby,

- daje możliwość zrelaksowania się (po pracy można tam odpocząć, wesoło spędzając czas, np. zabawiając się),

- praca na wsi jest w gruncie rzeczy przyjemna, choć czasem jest ciężka.

Według czarnoleskiego poety gwarantem ludzkiego szczęścia jest życie zgodne z rytmem natury, ponieważ to ona wyznacza człowiekowi czas pracy i czas odpoczynku. Zapewnia mu także dostatek i niezależność:

"Jemu sady obradzają

Jemu pszczoły miód dawają

Nań przychodzi z owiec wełna

I zagroda jagniąt pełna".

Kiedy pasterz pilnuje bydła i umila sobie czas grą na piszczałce, to w tym czasie gospodyni przyrządza wieczerzę, wykorzystując produkty pochodzące z własnego gospodarstwa. Topos wsi przedstawiony przez Jana Kochanowskiego pokazuje, że wieś jest nie tylko krainą obfitości, ale również miejscem, w którym człowiek może się spełnić duchowo, czyli może ucztować, biesiadować, słowem - prowadzić życie towarzyskie. Warto jednak pamiętać, że obraz wsi zawarty w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" jest mocno wyidealizowany. Jan z Czarnolasu widział wieś oczami jej właściciela i dla niego jest to niewątpliwie "wieś spokojna, wieś wesoła". W ogóle nie wspomina o codziennych problemach i kłopotach, z którymi muszą się zmagać ludzie tam mieszkający. Prawdziwe oblicze wsi bowiem trochę różniło się od tego przedstawienia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
pieśń świętojańska o sobótce, Polonistyka, staropolka, renesans
Pieśń Świętojańska o Sobótce, Szkoła
Pieśń Świetojańska o sobótce konspekt kl 1 (liceum)
Prezentacja maturalna, Jan Kochanowski Pieśń świętojańska o Sobótce, Jan Kochanowski Pieśń świętojań
Pieśń Świętojańska o Sobótce
Prezentacja maturalna, Pieśń świętojańska o Sobótce analiza i interpretacja, Pieśń świętojańska o So
Pieśń świętojańska o sobótce to właściwie cykl składający się z dwunastu pieśni
Pieśń Świętojańska o Sobótce, Szkoła
piesn swietojanska o sobotce
Jan Kochanowski Pieśń świętojańska o Sobótce
Jan Kochanowski Pieśń Świętojańska o Sobótce 2
Jan Kochanowski Pieśń Świętojańska o Sobótce compressed
piesn swietojanska o sobotce
Jan Kochanowski piesn swietojanska o sobotce
Jan Kochanowski Pieśń świętojańska o Sobótce opracowanie
Jan Kochanowski Pieśń Świętojańska o Sobótce
Pieśń Świętojańska o Sobótce Jan Kochanowski
Kochanowski Jan Pieśń swiętojańska o Sobótce

więcej podobnych podstron