4867


Fragment pism włoskiej mistyczki Marii Valtorty „Godzina Święta” (z jej pism I Quaderni)

Przekład i druk:

Wydawnictwo "Vox Domini", 43-190 Mikołów, skr. poczt. 72; fax: (032)584-228; e-mail: biuro@voxdomini.com.pl

JEZUSOWA GODZINA ŚWIĘTA

Napisane 14 czerwca 1944

1.

«Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału w Moim Królestwie.»

Umiłowana duszo i wy wszyscy, których kocham, słu­chajcie. Ja jestem tym, który mówi do was, bo pra­gnę z wami spędzić tę godzinę.

Ja, Jezus, nie oddalam was od Mojego ołtarza i to na­wet wtedy, gdy przychodzicie do niego z duszą o­ka­le­­­czoną od ran i chorób lub związaną namięt­no­ściami, któ­­re zabijają waszą duchową wolność, od­da­jąc w niewolę ciała i jego króla - Lucyfera.

Jestem zawsze Jezusem, Nauczycielem z Ga­­lilei, któ­rego wielkim głosem wołali trędowaci, paralitycy, niewidomi, o­pę­tani, chorzy na padaczkę: „Synu Da­wida, ulituj się”. Jestem tym sa­mym Jezusem, Na­u­czycielem, podającym rękę toną­ce­mu i mówiącym mu: „Czemu zwątpiłeś we Mnie?” Je­s­tem zawsze Je­zusem, Nauczy­cie­­lem, mówiącym do zmarłych: „Wstań i chodź. Chcę te­go. Obudź się ze śmier­tel­nego snu, wyjdź ze swe­go grobu i chodź!” - i przy­wracam was tym, którzy was kochają.

A kto was kocha, Moi umiłowani? Kto kocha was miłością pra­wdziwą, nieegoistyczną, niezmienną? Kto kocha was miłością bezinteresowną, wolną od chciwości, miłością, której jedy­nym celem jest to, a­żeby oddać wam wszystko to, co dla was zgro­ma­dził? Kto wam powie: „Weź! Wszystko jest twoje. Wszy­stko to Ja uczyniłem dla ciebie, ażeby było two­­je, ażebyś z tego korzystał”. Kto? Wieczny Bóg. Ja wła­­ś­nie Jemu was zwracam. Temu, który was kocha.

Nie oddalam was od Mojego ołtarza. Ten ołtarz jest bo­wiem Moją katedrą, Moim tronem, siedzibą Le­­ka­rza uzdrawiającego was z każdej choroby. Stąd was po­­uczam, abyście mieli wiarę. Z tego miejsca, ja­ko Król Ży­cia, Życie wam daję. Stąd się pochylam nad waszymi chorobami i uzdrawiam je tchnieniem Mojej miłości.

Czynię jeszcze więcej, o dzieci. Schodzę z tego oł­ta­rza i idę wam na spotkanie. Oto jestem. Stoję na pro­gu Moich domów, do których zbyt mało was wchodzi. Jeszcze mniej jest tych, którzy wchodzą z mo­cną wiarą. Oto jestem jako zwiastun pokoju. Po­ja­wiam się na wa­szych drogach, którymi prze­cho­dzicie - przygnębieni, stru­ci, spaleni bólem, inte­re­so­wnością, nienawiścią. Wy­ciągam do was ręce, bo wi­dzę, jak zmęczeni zataczacie się pod wielkim cię­ża­rem, który sami sobie nałożyliście, a który zajął miej­s­ce krzyża włożonego przeze Mnie w wa­sze ręce, a­żeby był wam oparciem jak pielgrzymia laska. I mó­wię wam: „Wejdź! Odpocznij sobie. Na­pij się!” - gdyż widzę wasze wyczerpanie i pragnienie.

Ale wy Mnie nie zauważacie. Przechodzicie obok Mnie, popychacie Mnie - wiele razy z powodu złej wo­li, wiele razy z powodu zaciemnienia waszego du­­chowego spoj­rze­nia. Choć często patrzycie na Mnie, wie­cie jednak, że jesteście brudni, więc się nie ośmielacie przy­bliżyć do Mojego blasku Bożej Ho­s­tii. Ten Mój blask jednak każe Mi litować się. Po­­znajcie Mnie, ludzie, którzy Mi nie ufacie, bo Mnie nie roz­poznajecie.

Słuchajcie. Zechciałem opuścić Wolność i Czy­s­tość, które są atmosferą Nieba, i zejść do wa­sze­go wię­­zienia, w to nieczyste powietrze, ażeby wam po­móc, bo was ko­cham. Jeszcze więcej uczyniłem: po­zbyłem się Mojej wolności, wolności Boga, i stałem się niewolnikiem ciała. Duch Boży został zamknięty w jednym ciele, Nie­skończoność ściśnięta w garści mięśni i kości, wysta­wio­­na na odczuwanie pragnień tego ciała, któremu mękę za­daje chłód, słońce, głód, pragnienie, wysiłek. Mogłem istnieć bez tego wszy­s­t­kiego. Chciałem jednak poznać mękę czło­wieka strąconego ze swego tronu niewin­ności, ażeby móc was bardziej kochać.

I jeszcze nie było Mi dosyć. Żeby współ­czuć, trze­ba znosić wszystko, czego doznaje ten, nad którym się litujemy. Chciałem więc doznawać ataku wszy­st­kich uczuć, by poznać wasze walki, by pojąć, jak prze­biegłą tyra­nię wsącza w waszą krew szatan; by zrozumieć, jak ła­t­wo ulec hipnozie Węża, gdy tylko na je­­d­ną chwilę spojrzy się w jego fascynujące spoj­rze­­nie zapominając, że życie znajduje się w świat­ło­ś­ci. Wąż bo­wiem nie żyje w światłości. Pełznie on w ciemne ustronia, sprawiające wrażenie miejsc wypo­czy­nku, a będące miejscami zdradliwymi. Dla was te mroki noszą imiona: kobieta, pieniądz, władza, ego­izm, zmysło­wość, ambicja. Zaćmiewają Światłość, którą jest Bóg. Pomiędzy nimi jest Wąż - szatan. Wy­daje się na­szyj­nikiem, a w rzeczywistości jest du­szącym was sznurem. Chcia­łem to poznać, bo was ko­cham.

Jeszcze i to Mi nie wystarczyło! Mnie by to może wy­starczyło, ale Ojcowska Sprawiedliwość mogłaby powiedzieć Cia­łu [Jego Syna]: “Tyś pokonał pod­stęp. Człowiek zaś - mający ciało jak Ty - nie po­tra­fi jej pokonać, dlatego niech będzie u­ka­­rany, bo nie mo­gę wybaczyć nieczystemu”. Wziąłem więc na Sie­­bie wasze nieczystości przeszłe, te­raźniejsze i przy­­szłe - wszystkie. [Wziąłem na Siebie] wię­cej niż Hiob uwalany gnojem, pokryty rana­­­mi. Kiedy przy­g­niatały Mnie grzechy całego świata, nie o­śmielałem się już więcej ponieść oczu, by szukać Nie­ba. Wzdy­cha­łem, odczuwając nad Sobą Ojcowski gniew, na­gro­ma­dzony przez wieki. Byłem świadomy przy­sz­łych grze­chów - potop grzechów ziemi od świtu do nocy, po­top przekleństwa nad Winnym, nad Ofia­rą za Grze­ch.

O, ludzie! Byłem bardziej niewinny od ma­leństwa, które matka całuje powracając z nim z chrztu!

Wi­­dząc Mnie takim, przeraził się Najwyższy, gdyż by­łem Grze­chem, bo wziąłem na Siebie cały grzech świa­ta. Po­­­ciłem się z obrzydzenia. Krwią się pociłem ze wzglę­du na odrazę do tego trądu, który spoczął na Mnie - Istocie Niewinnej. Krew rozrywała Mi ży­ły z obrzydzenia do tego cuchnącego bagna, w któ­rym byłem zanurzony. Kiedy miałem przejść przez tę udrękę i wy­­cisnąć Moją krew z Serca, dołączyła się jeszcze go­­­­rycz, że jestem przeklęty, bo w owym cza­­sie nie byłem Słowem Bożym: byłem Czło­wie­kiem... Człowie­kiem - Winnym.

Czyż mogę Ja, który tego doświadczyłem, nie poj­mo­wać wa­­szego poniżenia i nie kochać was dlatego, że jesteś­cie poniżeni? Kocham was właśnie z tego po­wodu. Żeby was kochać i nazywać „Bracia!”, wy­s­tarczy, że przypomnę sobie tę godzinę. To jednak, że Ja was tak nazywam nie wystarczy, żeby Ojciec mógł was nazwać „dziećmi”. A Ja chcę, żeby On was tak nazywał. Jakim byłbym Bra­­tem, gdybym nie chciał was mieć ze Sobą w Ojco­w­s­kim Domu?

Dlatego mówię wam: „Przyjdźcie, a Ja was ob­my­ję. Nikt nie jest aż tak brudny, aby go Moja kąpiel nie zdołała oczyścić. Nikt nie jest aż tak czysty, żeby nie po­­­trzebował Mojego obmycia. Przyjdźcie! Nie jest to zwykła woda, lecz cudowne źródła, które le­czą rany i choroby cia­ła. Więcej jeszcze: to źródło wy­tryska z Mojej piersi”.

Oto rozdarte Serce, z którego płynie obmywająca wo­da. Moja Krew jest najczystszą wodą, ist­nie­jącą we wszechświecie. W niej niszczą się choroby i nie­do­s­ko­na­łości. Wtedy znowu wasza dusza staje się bia­ła i godna - godna Królestwa.

Przyjdźcie! Pozwólcie, żebym wam powiedział: „Ja od­puszczam ci grzechy!” Otwórzcie przede Mną ser­ca. W nim są korzenie waszego zła. Pozwólcie, że­bym Ja do nich wszedł. Pozwólcie, że odwiążę wa­sze bandaże. Czy nie bu­dzą w was obrzydzenia wa­­sze rany? Kiedy je obej­rzy­­cie w Moim świetle, wy­glądają prawdziwie, ta­kie jakie są: rojące się od ob­rzydliwych robaków. Nie patrzcie na nie. Patrzcie na Moje rany. Pozwólcie, że Ja to zro­bię. Mam ła­go­­dną rękę. Odczujecie tylko pie­sz­czo­tę... i wszy­st­ko zostanie uzdrowione. Odczuje­cie tylko poca­łu­nek, łzę i wszystko będzie oczy­sz­czo­ne.

O, jak piękni będziecie wtedy wokół Mego ołta­rza! Aniołowie między aniołami Cyborium! Wtedy bar­dzo się rozraduje Moje Serce. Jestem bowiem Zba­­wicielem i nikim nie pogardzam. Jestem także Ba­­rankiem, któ­ry pa­sie się między liliami, i cieszę się, kiedy o­tacza Mnie blask i czystość, bo aby u­czy­nić was czystymi, przyjąłem [ziemskie] życie i od­da­łem je.

O, widzę, jak Ojciec uśmiecha się do was. Do­strzegam i Miłość, która opromienia was swoimi bla­s­kami, bo nie jesteście już zabrudzeni grzechem!

Przy­jdźcie do Źródła Zbawiciela. Niech Moja Krew popłynie na skruszoną duszę i niech Mój głos po­­­wie: „Ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Sy­­na, i Ducha Świętego.”

2.

«Jeden z was Mnie zdradzi.»

Jeden z was! Tak, w proporcji: jeden na dwunastu. Je­­­den z was Mnie zdradza. Każda zdrada jest wię­k­szą mę­­ką niż uderzenie włócznią. Patrzcie na ludzką naturę waszego Odkupiciela: od głowy do stóp cały w ra­nach. Biczowanie przeraża osobę nad nim roz­my­­ś­lającą, a stanowi agonię dla tego, kto go do­świa­d­cza. Jest to je­­d­nak groza jednej godziny, a wy, któ­rzy Mnie zdra­dza­­­cie, biczujecie Mi Serce i czynicie to przez wieki.

Kochałem was. Kocham was. Lituję się nad wami. Wybaczam wam. Ob­mywam was, wylewając Krew, aby sporządzić kąpiel oczyszczającą. A wy Mnie zdra­dzacie. Jestem Sł­owem Bożym. Doznaję uwiel­bienia w Niebie. W tym Nie­bie nie przebywam jed­nak tylko jako Duch. Jestem tu też z Ciałem. Ciało zaś posiada u­czucia i pragnienia. Dlaczego bez prze­r­wy chcecie we Mnie od­nawiać ten wyniszczający o­gień, którym jest blis­kość zdrajcy? Czy Niebo jest da­leko? Nie, zdradzające Mnie dzieci. Jestem blisko was. Jestem wśród was, a wy palicie Mnie płomie­niem waszych zdrad.

Patrzę, szukając pociechy u wielu osób z różnych warstw społecznych. W każdej grupie spotykam spoj­­rze­­nie zdrajcy. Dlaczego Mnie zdradzacie? Prze­by­wam wśród was, aby wyświadczać dobro. Dla­cze­go więc chcecie Mi odpłacić złem? Przynoszę wam Mo­je dary. Dlaczego ciskacie we Mnie kąsają­cymi żmijami? Nazywam was „przyjaciółmi”. Dla­czego odpowiadacie Mi: „Przeklęty”? Co wam uczy­ni­­łem? Czy znacie człowieka bardziej ode Mnie cier­pli­we­go, lepszego?

Spójrzcie. Kiedy jesteście szczęśliwi, nikt was nie o­pusz­cza. Ale gdy płaczecie, gdy tracicie bogactwa, gdy przy­cho­­dzi jakaś zakaźna choroba, wtedy wszy­s­cy was opuszczają. Ja zaś pozostaję. Co więcej, przy­j­muję was właśnie wte­dy, gdyż dopiero w tym cza­sie przychodzicie. Nie macie przecież więcej ni­ko­go, kto by z wami płakał i rozmawiał. Wtedy do­pie­ro przy­pominacie sobie o Mnie. Ale nie mówię wam: „Odejdź, nie znam cię!”. Mógł­bym to po­wie­dzieć, bo rzeczywiście - gdy byliście bogaci, zdro­wi i szczęśliwi - nigdy nie przychodziliście do Mnie, aby po­wiedzieć: „Jestem zdrowy, szczęśliwy i za to Ci dzię­­kuję”.

To nic. Nie żądam nawet tego od osoby, która nie jest jeszcze olbrzymem miło­ści. Nie żądam nawet „dziękuję”. Wy­starczyłoby Mi, gdybyście powiedzie­li tylko: „Jestem szczęśliwy”. Powiedz Mi to. Nie u­ważajcie Mnie za obce­go! Przypomnijcie sobie o Mnie, że istnieję. Miejcie choć jedną myśl dla Je­zu­sa! „Dzię­kuję” - powiedziałbym już Ja sam za was Bogu, Ojcu Mo­­jemu i waszemu. Nigdy jednak nie przy­chodzicie. Mógł­bym powiedzieć: „Nie znam was”. Tymczasem roz­pościeram ramiona i mówię: „Przyjdź, płaczmy razem”.

Spójrzcie: jestem w więzieniach. W małych, poni­ża­­jących celach siedzę na pryczy skazańca i mówię mu o prawdziwej wolności, innej niż ta za czterema ścianami, która nie boi się już, że dotknie ją wina pod­legająca karze. A przecież ten więzień należy do tych, którzy Mnie zdradzili, łamiąc Moje prawo mi­łości. Może zabił. Może ok­radł. Ale teraz Mnie wzy­wa. Już biegnę do niego. Świat nim pogardza, a Ja go kocham. Powiedziałem: „Przyjacielu” - do tego, który Mnie zabijał i pozbawiał życia. Mogę więc mó­wić: „Przyjacielu” - i do tego nieszczęśnika wra­cającego do Mnie.

Jestem przy chorych jak płomień miłości. Ich gorą­cz­ka poznaje Moją czułość; ich pot - Moją chustę; ich niemoc - Moje podtrzymujące ramię; ich troski - Moje słowo. A przecież chorują dlatego, że zdradzili Moje prawo. Służyli ciału. I ciało - wściekłe zwierzę - uległo zniszczeniu i niszczy ich teraz, za życia.

Jednak Ja jestem Jedynym, którego nie wyczerpuje ich zło. Czuwam przy nich, cierpię z nimi, uśmie­cham się do ich nadziei. Gdy zaś widzę, że Ojciec te­go chce, urzeczywistniam je. Kiedy jednak wiem, że postanowiona mu śmierć, wtedy biorę Mojego brata, drżącego przed tajem­nicą śmierci i wzywającego Mnie. Mówię mu: „Nie bój się. Sądzisz, że to ciem­ność. To jest światłość. Myślisz, że to ból. To jest ra­dość. Podaj Mi rę­­kę. Znam śmierć. Poznałem ją przed tobą. Wiem, że to tylko jedna chwila i że Bóg po­maga w nadprzy­rodzony sposób, przytępiając zmy­sły, by dusza nie załamała się w tej ostatniej wal­ce. Zaufaj. Wpatruj się we Mnie, tylko we Mnie. Widzisz? Przeszedłeś próg. Pójdź te­raz ze Mną do Oj­ca. Teraz też się nie lękaj. Je­s­tem z to­bą. Ojciec ko­cha tego, kogo Ja kocham.”

Jestem w opustoszałych domach. Niegdyś roz­brz­mie­­wały wesołymi głosami. Teraz weszła w nie śmierć i bieda. Kto pozostał - mieszka sam. Przyja­ciele u­ciekli. Ukochani są daleko, ze względu na pra­cę albo z po­wodu śmierci. Na niebie świeci słońce, ale ten samot­ny człowiek cały jest w ciemności. Spo­kój panuje w noc­nym mroku, ale ten, kto pozostał, nie doznaje spo­czynku. A przecież wiele razy w tym domu Mnie zdradzono, czyniąc ze stworzeń bożki. Bałwochwal­czo kochali stworzenia, zdradzając Mo­je prawo. Ja jednak wcho­dzę i przychodzę rozświe­t­lić jednym promieniem tę ciemność, wlać spokój tam, gdzie jest burza. Ten ocalały Mnie wezwał... Mo­że była to przelotna myśl... Może pozbawiona pra­wdziwej woli... żeby Mnie posiąść. Ale Ja idę na­tychmiast.

O, proszę jedynie, byś­cie pozwolili Mi być z wami. Każda myśl o minionym błę­dzie ginie, gdy Mnie wołacie: „Jezu!”

Nie biczujcie Mi jednak Serca. Jest już przecież ot­wa­r­te i rozdarte. Nie zatruwajcie Jego ran. Tym, któ­rzy zrozumieli Mój ból - ból zdradzonej istoty - mó­wię: „Jeden z was Mnie zdradzi. Dajcie Mi swą wie­r­­ną miłość zamiast balsamu”. Mówię to do wszy­s­t­kich. Ja­ko Bóg - do Moich umiłowanych świę­tych. Ja­ko Jezus - do grzesz­ni­­ków, Moich umiłowanych, gdyż także oni, grzesznicy - dla których stałem się Je­zusem - mogą wyleczyć tę Moją ranę.

Samarytanami jesteście? Wiem o tym. Ale Moja przy­­­powieść mówi o dobrym Samarytaninie, któ­­ry opa­truje rany nie opatrzone przez synów Prawa, idą­cych z pośpiechem dalej, przejętych myślą o służeniu Bogu. Nie wiedzą, że Bogu służy się bar­dziej przez miłość niż przez wykonywanie [poboż­nych] praktyk.

Ja jestem tym Rannym, umierającym na waszych dro­­gach. Rozbójnicy napadli Mnie i z szat obdarli. Roz­­bój­­­nicy, którzy niegodnie wykorzystują Moją o­fiarę Boga, który stał się ciałem. Obdarli Mnie z szat, nisz­cząc herezjami wiele Moich przymiotów. Ob­ra­bowali Prawdę, gdyż zafascynowała ich lśniąca szata. Nie wiedzą jednak, że ona lśni dlatego, że przy­wdział ją ten, który jest Słońcem. W ich rękach - pokrytych bru­­dem ich pysznych myśli - pozostaje ona nędzną szma­tą. Prawda jest prawdą i swoim świa­tłem roz­świetla każdą rzecz, kiedy ogląda się ją w zjednoczeniu z Bogiem. Oddzielona zaś od Boga staje się barba­rzyńską mową. Prawda to Wiedza i Mądrość, ale oder­wa­na od Boga staje się chaosem.

Wyleczcie Mnie, jak Samarytanie. Dajcie Mi swoją o­liwę i wino: oliwę miłości i wino skruchy waszego ja. Wyleczcie Mnie. Nie gardzę wami. Niech wam ta grze­­sznica obmywająca Moje zmęczone nogi powie, czy ga­r­dzę grzesznikiem.

Nie zdradzajcie Mnie już więcej! Idźcie i nie grze­sz­cie wię­cej! Wszystko wam przebaczam, gdy wszy­s­t­ko w was Mnie kocha. Dajcie Mi jeden szczery po­ca­łunek. Moje oblicze pali pocałunek zdrajcy. Wy­le­czcie je po­całunkiem wierności.

3.

«Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem.»

Od kolebki po krzyż, od Betlejem po Górę Oliwną - ko­cha­łem was. Chłód i ubóstwo Mojej pierwszej no­cy na świe­cie nie prze­szkodziły Mi kochać was Mo­im Duchem. Wynisz­czy­łem samego Siebie do te­go stopnia, że Ja, Słowo, nie umiałem wtedy nawet wypowiedzieć: „Kocham was”. Po­wie­działem wam te słowa Moim Duchem, który jest nierozłączny od Ducha Ojca i z Nim działa w niewyczerpanej akty­w­ności.

Agonia Mojej ostatniej nocy na ziemi też nie prze­sz­ko­dziła Mi was kochać. Przeciwnie, miłość osiąg­nę­ła najwyższe szczyty. Płonęła nawet jeszcze więk­szym żarem, pochłaniając wszystko, co nie było mi­łością. Wycisnęła krew z Moich żył - wraz ze wstrę­tem do grze­chu i z bólem wywołanym poczuciem o­pu­szczenia przez Ojca.

Jaka miłość jest większa od tej, która ko­cha, choć wie, że jest nienawidzona? Ja was tak umiłowałem. Pier­wszym gestem Moich rąk była pieszczota. Ostat­nim - błogosławieństwo. A między tymi dwoma ge­s­tami Moich rąk - pierwszym, zrodzonym w mro­ku zi­mowej nocy, a ostatnim, w blasku gorącego let­niego po­ranka - były trzydzieści trzy lata przejawów miłości. Odpo­wia­dały im takie same odruchy mi­ło­ści: miłość [wyrażająca się w] cudach, mi­łość w pie­sz­czotach małych dzieci, miłość przy­jaciół, miłość na­uczyciela, miłość dobroczyńcy. Miłość, miłość, mi­łość...

I miłość nadludzka podczas Ostatniej Wieczerzy. Mo­je ręce, zanim zostały związane i przebite, obmy­wa­ły nogi apostołom - nawet te­mu, któremu prag­ną­­łem obmyć serce. Te ręce łamały chleb. I łamałem Serce wraz z tym chlebem. Dawałem je wam, bo wie­działem o Moim bliskim powrocie do Nieba, a nie chciałem pozostawić was samych. Wiedziałem, jak łatwo zapominacie o sobie. Chcia­łem więc, aby­ś­cie - jak bracia sie­dzący za tym sa­mym stołem - mó­wili jeden do drugiego: „Należymy do Jezusa”.

Jaka miłość jest większa od tej, która umie kochać te­go, kto jej zadaje mękę? Ja właśnie taką miłością ko­chałem. I za was mo­dliłem się, gdy umierałem.

Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiło­wa­łem. Nie­nawiść gasi światło. Nawet zwykła uraza za­ć­miewa pokój. Bóg jest pokojem, światłością, gdyż Bóg jest miłością. Jeśli jednak nie kochacie - albo nie kochacie się tak, jak Ja was umiłowałem - nie bę­dziecie mogli posiąść Boga.

Jak Ja was kochałem. Czyli bez pychy. Z te­go ta­ber­nakulum, z tego krzyża, z tego Serca wychodzą tyl­ko słowa pokory. Jestem Bogiem i jestem waszym Słu­gą. Przeby­wam tu i czekam, aż Mi powiecie: „Je­s­­tem głodny” - a dam wam Chleba. Jestem Bogiem, a ukazuję się waszym o­czom na drzewie będącym haniebną szubienicą, obnażony i przeklęty. Bogiem jestem, a proszę was, żebyście kochali Moje Serce. Pro­szę was. Z miłości do samych siebie, bo gdy ko­chacie, wyświadczacie dobro sa­mym sobie. Jestem Bo­giem. Z waszą miłością lub bez niej zawsze jestem Bogiem. Z wami tak nie jest. Bez Mojej miłości jes­teś­cie niczym: prochem.

Pragnę, abyście byli ze Mną. Chcę was mieć tutaj. Pra­g­nę z waszego prochu uczynić światło szczę­ś­li­wości. Nie chcę, że­byście umarli, lecz abyście żyli. Po­nieważ jestem Ży­ciem, pragnę, abyście i wy mieli Życie.

Miłujcie się bez żadnych form egoizmu. Inaczej by­łaby to miłość nie­czysta, skazana na śmierć z po­wodu choroby. Miłujcie, pragnąc dla innych więcej do­bra niż dla samych siebie. To bardzo trudne. Wiem o tym. Ale czy widzicie ten Eu­­charystyczny Chleb? On rodził męczenników. Byli stwo­rze­niami takimi jak wy: bojaźliwymi, słabymi, posiadającymi nawet wa­dy. Ten Chleb uczynił ich bohaterami.

W pierwszym punkcie wskazałem wam na Moją Krew, która was oczyszcza. W trzecim punkcie - a­by was uczynić świętymi - wskazuję wam ten Stół i Chleb. Krew z grzeszników uczyniła was sprawie­dli­wymi. Ten Chleb sprawiedliwych czyni świętymi. Ką­piel o­czyszcza, ale nie karmi; odświeża, krzepi, a­le nie prze­mie­nia ciała w ciało. Pokarm natomiast sta­je się krwią i cia­łem - staje się wami. Moje Poży­wie­nie staje się wami.

O, pomyślcie! Spójrzcie na małe dziecko. Dzisiaj je swój chleb i jutro znowu, pojutrze i następnego dnia po­do­b­nie. I oto staje się człowiekiem wysokim, sil­nym, pięknym. Czy to matka go takim uczyniła? Nie. Matka go po­częła, nosiła, wydała na świat, kar­miła mlekiem i kochała, ko­cha­­ła, kochała. Ale gdyby maluch zamiast mleka miał tylko kąpiele, po­­całunki i miłość, umarłby z głodu. To maleństwo stało się do­ro­słym człowiekiem dzięki pokarmowi, który spoży­wało. Stał się dojrzałym człowiekiem dla­te­go, że ka­ż­dego dnia spożywał pokarm.

Tak samo jest z waszym duchowym ja. Jeśli kar­mi­cie je pra­w­dziwym Pokarmem, który z Nieba zstę­pu­je, wtedy z Nieba przy­nosi on wam wszystkie siły i czyni was dojrzałymi w Łasce. Dojrzałość pełna sił i zdrowia jest zawsze dobrem. Popatrzcie, jak łatwo znaleźć człowieka o­s­ła­bionego, który jest szorstki, su­rowy, ordynarny, bezli­tosny i niecierpliwy. Mój Po­karm uczyni was zdrowymi i si­l­nymi w męstwie ducha, abyście umieli kochać innych ludzi bardziej niż samych siebie - tak jak Ja was umiłowałem.

Popatrzcie, dzieci. Nie kochałem was jak samego sie­­bie, lecz bardziej niż samego siebie - do tego stopnia, że po­sze­dłem na śmierć, aby was wybawić od śmierci. Jeżeli będziecie w ten sposób kochali, po­znacie Boga. Czy wiecie, co wam chcę powie­dzieć mówiąc: poznacie Boga? Chcę po­­wiedzieć: do­z­nacie prawdziwej Radości, prawdziwego Po­koju, prawdziwej Przyjaźni.

O, Przyjaźń, Pokój, Radość Boga! To na­groda przy­obiecana błogosławionym. To jest dane temu, kto mi­łuje na ziemi całym sobą.

Miłość - żeby była prawdziwa - to nie słowa, lecz czy­ny. Aktywna jak jej źródło - Bóg. Nigdy nie mę­czy się działaniem - nawet pomimo rozczarowań przy­chodzących od braci. Biedna jest ta miłość, któ­ra osłabła niczym ptak ze słabymi skrzydłami, kiedy je zrani jakaś przeszkoda. Prawdziwa miłość, nawet gdy jest zraniona, wznosi się. Gdy nie potrafi już wzle­cieć, wspina się przy pomocy pazurów i dzioba - byle tylko nie leżeć w cieniu, na lodzie, byle tylko wy­dostać się na słońce, będące lekiem na każdą cho­robę. Gdy tylko trochę się umocni, ponownie po­dej­muje lot. Miłość idzie od Boga ku braciom i od nich ku Bogu - a­nielski motyl, który przynosi pyłek kwia­towy z niebiańskich ogrodów, aby zapylić ziemskie kwia­ty. W zamian zanosi Bogu zapachy, porwane naj­pokorniejszym kwiatom, aby je przyjął i pobło­go­sławił.

Biada jednak, jeżeli się oddali od słońca! Tym Sło­ń­cem jest Moja Eucharystia. Przez Nią Ojciec bło­go­sławi, Duch - kocha, a Ja, Słowo - działam.

Przyjdźcie i jedzcie. Gorąco pragnę, abyście spoży­wali ten właśnie Pokarm.

4.

«Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa Moje w was, poproście, o cokolwiek chce­cie, a to wam się spełni».

Zstępuję do was i staję się waszym pokarmem. Ja - jako Centrum, którym jestem - przyciągam was do Mnie. Wy Mną się żywicie, ale jest jeszcze inna przy­czyna: Ja się karmię wami. Są to dwa nie nasycone i stałe pragnienia. Winorośl żywi swe latorośle, ale to te odrośle two­­rzą winorośl. Woda karmi morza, ale i morza karmią wodę, wznosząc się przez parowanie, by ponownie opaść. Musicie więc trwać wy we Mnie tak, jak Ja w was. Gdybyście się oddzielili, u­mar­li­by­ś­cie wy - nie Ja.

Jestem pokarmem dla ducha i pokarmem dla myśli.

Duch pożywia się Ciałem jedynego Boga. Duch ludzki został dany człowiekowi przez Boga, dlatego nie może mieć za pokarm czegoś innego jak tylko to, co jest jego źródłem.

Myśl zaś karmi się Moim Słowem, które jest Myślą Boga. O, wasza myśl! Inteligencja czyni was podo­b­nymi do Boga, bo jest w niej pamięć, rozum i wola. Tak samo w wa­szym duchu - niematerialnym, wol­nym i nieśmiertelnym - kry­je się podobieństwo do Bo­ga.

Aby wasza myśl była zdolna pamiętać, pojmować, prag­nąć dobra, musi się żywić Moją nauką. Ona przy­pomina wam dobrodziejstwa i dzieła Boże, to kim Bóg jest i co Mu za­­wdzięczacie. Ona pomaga wam zrozumieć dobro i odróżnić je od zła. Ona spra­­wia, że pragniecie czy­nić dobro. Bez Mojej nau­ki stajecie się niewolnikami in­nych nauk, które - choć noszą nazwę „nauka” - są jednak błędami. Jak ło­­dzie bez busoli i steru bliscy jesteście zatonięcia. Zmie­­niacie kurs. Jak możecie tak mówić: „Bóg mnie opuścił”, skoro to przecież wy Go opuściliście?

Trwajcie we Mnie. Jeśli nie trwacie we Mnie, to znak, że Mnie nienawidzicie. Ojciec Mój nienawidzi tego, kto Mnie nienawidzi. Kto bowiem Mnie nie­na­widzi, nienawidzi również Oj­ca - ponieważ Ja i Oj­ciec jedno jesteśmy. Pozostańcie we Mnie. Zróbcie tak, aby Ojciec nie mógł odróżnić winnego krzewu od latorośli. Bądźcie do tego stopnia ze Mną zjed­no­czeni. Sprawcie, aby Ojciec nie potrafił dojrzeć, gdzie „koń­czę się” Ja, a gdzie „zaczynacie się” wy. Niech tak pełne będzie podobieństwo. Kto kocha, ten upodabnia się do ukochanej osoby - przejmuje na­wet jej modulację głosu, spo­sób mówienia i gesty.

Pragnę, abyście byli drugimi Jezusami. Pragnę, a­byście otrzymali to, o co prosicie, i nie doznali od­mo­wy. Zjednoczeni ze Mną będziecie prosić tylko o to, co dobre. Chcę, abyście otrzymali nawet więcej, niż poprosicie, bo Ojciec stale wylewa Miłość i Swe skar­by na Syna. Kto zaś trwa w Synu, ten korzysta z tego nieskończonego udzielania, którym jest Boża Miłość, radująca się Swoim Słowem i pulsująca w Nim. Ja jestem Ciałem, a wy jego członkami. Dla­te­go Radość - która Mnie ogarnia i pocho­dzi od Ojca - a także Moc i Pokój oraz wszelka dos­ko­na­łość, która krąży we Mnie, przelewa się na was, Moi wier­ni, któ­rzy stanowicie część Mnie samego: część nierozerwalną teraz i potem.

Przyjdźcie i proście. Nie bójcie się prosić. Możecie pro­sić o wszystko, gdyż Bóg potrafi wszystkiego u­dzielić. Proście dla siebie i dla innych. Tak was na­u­czyłem. Proście dla tych, którzy byli, są i będą. Po­le­cajcie Bogu wasz dzień i waszą wieczność. Proście i módlcie się za tych, których kochacie.

Proście, proście, proście! Za wszystkich. Za do­b­rych, że­by im Bóg pobłogosławił; za złych, żeby ich Bóg nawrócił. Mówcie ze Mną: „Ojcze, wybacz im”. Pro­ś­cie o zdrowie, o pokój w rodzinie, na świe­cie, o pokój w wie­czności. Proście o świętość. Tak, również i o nią. Bóg jest Święty i jest Ojcem. Proście Go, aby wraz z życiem, które podtrzymuje, dał wam świętość - dzięki tej Mocy, która po­cho­dzi od Niego.

Nie bójcie się prosić. O chleb codzienny i o co­dzienne błogosławieństwo. Nie jesteście samym cia­łem ani nie jesteście samym duchem. Proście, a bę­dzie wam dane. Nie bójcie się, że jesteście zbyt śmia­li. Proszę dla was o Moją chwałę. Co więcej, udzie­li­łem wam jej, abyście byli po­do­b­ni do Nas, którzy was kochamy, aby świat poznał, że jes­te­ś­cie dziećmi Boga.

Przyjdźcie! W Moim Sercu jest wasz Ojciec. Wej­dźcie, aby was rozpoznał i powiedział: „Niech bę­dzie wielka radość w Niebiosach, gdyż ponownie od­nalazłem syna, którego ukochałem.”

*

* *

Kilka słów o Marii Valtorcie

Włoska mistyczka, Maria Valtorta (1897-1961), by­­­ła o­sobą delikatną i wrażliwą. Wychowana w ro­dzinie ka­tolickiej od dzieciństwa przeżywała jednak tragedię: brak miłości ze strony matki. Obdarzona ta­lentem lite­ra­ckim ukończyła liceum. Jednak jej dob­rze zapowia­da­jącą się przyszłość przerwał tragiczny wypadek: w roku 1920 została napadnięta i ude­rzo­na łomem. Jej życie stało się pasmem cierpień, po­ś­więciła się jednak wtedy bez reszty miłosierdziu Bo­że­mu jako ofiara wynagra­dza­jąca. Z wielką pokorą i miłością znosiła coraz więk­sze cier­pienia aż do para­li­żu i wyłączenia z życia czyn­nego. Przykuta do łóż­ka została obdarowana nad­zwy­cza­j­ną łaską. Jezus u­kazywał jej w wizjach, głównie w latach 1943-47, Swe życie i nauczanie. Wizje te cechuje niezrównana głę­bia i wierność Ewangelii oraz ogromna plasty­cz­ność opisu. Czytelnik oddający się tej lekturze ma wra­­że­­nie uczestniczenia w ewangelicznych scenach i wydarzeniach z życia Chrystusa, Jego Matki i apo­s­to­łów, coraz lepiej pojmuje Jego nauczanie i dzieło odku­pienia.

Autorka, która nigdy nie była w Ziemi Świętej, o­pi­­suje z wielkim realizmem szczegóły krajobrazów, mie­js­cowości i ich zabudowę, dzielące je od­ległości, przed­sta­wia zwyczaje panujące w Palestynie. Maria Valtorta spisała pod dyktando 5000 stron, które za­ty­tułowano „Po­emat Boga-Czło­wieka” lub „Ewan­ge­­lia, jaka zosta­ła mi obja­wiona”.

W sposób niezrównany przedsta­wio­na jest w jej dzie­le postać Matki Najświętszej - kochającej i naj­wier­niej­szej uczennicy Syna. Znany włoski teo­log, o. Gabriel M. Roschini, ekspert Soboru Wa­tykańskiego w dzie­dzinie mariologii napisał:

„Żadne inne pismo maryjne ani nawet suma tego wszy­stkiego, co przeczytałem i przestudiowałem, nie była w stanie dać mi tak jasnego, tak żywego i także ca­łościowego, tak świetlistego i fascynującego, a jed­no­cze­­śnie prostego i najwyższego pojęcia o Maryi, arcy­dziele Boga, jakie dały mi dzieła Valtorty. Po­między Świętą Dziewicą przedstawianą przeze mnie i moich kolegów mariologów a Świętą Dziewicą u­kazaną przez M. Valtortę, jest taki sam kontrast, jaki istnieje pomię­dzy `papierową' Madonną a żywą Ma­ryją Dziewicą; jak pomiędzy Dziewicą o rysach mniej lub bardziej wy­raźnych a Maryją Dziewicą pod każdym względem w całej swojej istocie dosko­na­łą...”

Dzieło „Poemat Boga-Człowieka” opu­blikowano po wło­sku w 7 Księ­gach. Wydawnictwo „Vox Domini” przy­­­gotowuje pierwszy w języku polskim druk całości tego dzieła w 16 tomach.

Do końca roku 1997 ukazały się już:

G Księga I (Przygotowanie: okres od niepo­kalanego po­częcia Najświętszej Panny do śmierci św. Józefa)

G Księga II cz. 1 (pierwszy rok życia publicznego Je­zusa: od pożegnania z Matką w Nazarecie do powo­ła­nia pierwszych apostołów)

G Księga II cz. 2 (pierwszy rok życia publicznego Je­zu­sa c.d.: nauczanie Jezusa m. in. o dziesięciu przyka­za­niach, pierwsze cuda)

G Księga III cz. 1 (nauczanie i cuda w drugim roku ży­­cia publicznego, m. in. Kazanie na Górze)

G Księga III cz. 2 (nauczanie i działalność w czasie drugiej podróży paschalnej, przypowieści)

G Księga VII (Uwielbienie: wydarzenia od zmar­twy­ch­­wsta­nia Jezusa do wniebowzięcia Maryi).

W przygotowaniu na Wielki Post w roku 1998:

G Księga VI (opis Męki Jezusa Chrystusa), a potem:

G Następne tomy „Poematu Boga-Człowieka”

G Fragmenty pism „Il Quaderni” (m. in. „Przy­go­to­wanie do śmierci”, „Rozważania o modlitwie `Zdrowaś Maryjo...'” i inne).

Pozostałe pisma dyktowane Marii Valtorcie zajmują 10 tys. stron. W Zeszytach „Il Quaderni” zanoto­wała m. in. dyktanda dotyczące życia pierwszych chrześcijan, sceny śmierci pierwszych męczenników, komentarze do Pisma Świętego, głównie do Apokalipsy i Listu św. Pawła do Rzymian i wiele innych. W przyszłości za­mie­­rzamy je opublikować w całości w kilku tomach.

Jasną opinię o dziele Marii Valtorty przedstawił Pa­pież Pius XII, który poproszony o wydanie opinii, po­wie­dział: „Opublikujcie to dzieło w formie, w jakiej zo­stało napisane. Nie ma potrzeby wydawać opinii o jego po­chodzeniu. Kto przeczyta ten zrozumie.”

Wydawnictwo «VOX DOMINI» poleca:

KSIĄŻKI

* PRAWDZIWE ŻYCIE W BOGU (10 to­mów lub wy­da­nie 2-tomowe w twardej oprawie). Orędzia Naj­święt­sze­go Ser­ca Je­zusa dyktowane od 12 lat prawo­sła­wnej mis­ty­czce, Vassuli. Wezwanie do powrotu ca­łej lu­dzkości do Bo­ga o­raz do wier­ności Papieżowi, przy­go­to­wa­nie na cze­kające nas oczyszczenie i odnowę. Książka, która wielu ludziom na całym świecie przywróciła wiarę i przekonała o Bożej miłości!

* WASZE MODLITWY MOGĄ ZMIENIĆ ŚWIAT. Zbiór mo­dlitw podyktowanych Vassuli przez Jezusa oraz u­­łożo­nych przez nią samą (258 str.)

* R. Laurentin JAK ROZPOZNAĆ ZNAK DANY PRZEZ BOGA? Odpowiedź na zarzuty wobec Vassuli. Rze­czo­we usto­sunkowanie się do stawianych zarzutów oraz przed­sta­wienie reguł rozeznawania objawień, uzupełnione frag­men­­tami Orę­dzi, uporząd­ko­wany­mi tematycznie (250 str.)

* NADESZŁA GODZINA PRÓBY... Wydarzenia w Naju 1995-97; Orędzia Maryi płaczącej krwawymi łzami w Ko­rei. Wezwanie do zaprzestania zabijania nienarodzonych dzieci, os­­trzeżenie przed znieważaniem Eucharystii, proś­ba o mod­li­t­wę za kapłanów, o wierność Papieżowi (138 str.; zdjęcia).

* O. E. G. de Pesquera GARABANDAL. WYDARZENIA I DATY. CZY KONIEC CZASÓW JEST BARDZO BLIS­KI? Re­lacja z wydarzeń w Hiszpanii (1961-65). Matka Boża wez­wała tam ludzkość do nawrócenia; zapowiedziała dla naszej e­poki: ostrzeżenie, cud i - jeśli ludzkość się nie nawróci - karę (366 str., archiwalne zdjęcia - dostępna też kaseta audio i vi­deo na temat tych wydarzeń!).

* O. T. Yasuda AKITA. ŁZY I POSŁANIE MARYI. Opis wydarzeń związanych z płaczem drewnianej figury Maryi w japońskim klasztorze. Objawienia zatwierdzone w 1984 jako „kontynuacja” Fatimy (294 str., kolorowe zdjęcia).

* Maria Valtorta POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA (szcze­góły zob. na str. 25-26) - bestseller światowy!

* DO KAPŁANÓW, UMIŁOWANYCH SYNÓW MAT­KI BOŻEJ. Przesłania otrzymywane od 1973 przez ks. Gob­bi (2 tomy i 2 dodatki z 1995-96). Doskonała pomoc dla prag­ną­cych oddać życie Matce Bożej i zrozumieć czas, w którym żyje­my! Minimalna ofiara za druk i wy­syłkę kom­pletu książek: 30 zł.

* S. Eugenia E. Ravasio BÓG OJCIEC MÓWI DO SWO­ICH DZIECI. Tekst Orędzia otrzymanego w latach 30-tych przez włoską zakonnicę (48 str.) - książka dostępna za ofiarę.

KASETY MAGNETOFONOWE

1. Miłość wynagradzająca (90 min., rola wynagradzania Bo­gu za doznawane przez Niego zniewagi, na podst. pism mis­ty­ków chrześcijańskich); 2. Prawdziwe Życie w Bogu (2 x 60 min., fragmenty pism Vassuli); 3. Różaniec Święty z rozważa­niami na podst. wizji Valtorty. Modlitwę pro­wa­dzi Madzia Bu­czek (3 części po 60 min. oraz cały Różaniec bez rozważań - 90 min.); 4. Bądź Moim Echem (60 min., wy­wiad z Vassulą o naj­ważniejszych treściach orędzi „Pra­w­dziwe Życie w Bogu”, Ol­sztyn 1996); 5. Garabandal. Hi­storia i współczesność (90 min.); 6. La Salette - 150 lat ob­jawień (60 min., omówienie tre­­ści tajemnicy saletyńskiej); 7. Vassula w Tychach w 1996 (świa­dectwo, 90 min.); 8. Vas­sula w Warszawie w 1996 (świa­dectwo, 90 min.); 9. Vas­sula w Olsztynie w 1996 (90 min.); 10. Wizyta Vassuli w Po­l­s­ce w 1994 (2 x 90min.); 11. O. O'Car­roll o pismach Vassuli - Tychy 1996 (str. A); Madzia Buczek pro­wadzi Koronkę do Miłosierdzia Bożego (str. B) (60 min.). 12. Z Maryją w szko­le miłości i świętości - rekolekcje s. Emmanueli na podst. orędzi Matki Bożej z Medziu­gorja (5 x 90 min.); 13. Od­nowa świata - konferencja ka­nadyjskiego cha­ryzmatyka ks. Ch. Mathieu o zbliżającej się odnowie Kościoła i po­wro­cie Jezusa (90 min.); 14. Droga krzyżowa na podstawie wstrząsających wizji M. Valtorty (90 min.); 15. Pismo Święte przeczy nauce Świa­d­ków Jehowy (90 min.); 16. Śpiewajcie Mu (45 min., mod­li­t­wy Vassuli w formie śpiewów, cz. 1) 17. Tylko Bo­gu sa­me­mu (45 min., mod­li­t­wy Vassuli w formie śpiewów, cz. 2) 18. Kim jest Ta? (60 min., modlitwy Vassuli, śpiew - wy­ko­nanie zespołowe). 19. Oto Serce, które tak bardzo u­mi­ło­wało ludzi (90 min.) Przesłanie otrzymane przez św. Mał­go­rzatę M. Ala­coque (60 min.). Dodatek: Intronizacja Serca Je­zu­­sa w narodzie pol­s­kim wg objawień Rozalii Celakówny (30 min.).

KASETY VIDEO

1. Bądź Moim Echem (wywiad z Vassulą o najważ­niej­szych treściach orędzi, 60 min.); 2. Garabandal (historia i treść ob­jawień Matki Bożej z Góry Karmel, 60 min., uni­ka­towe zdję­cia archiwalne); 3. La Salette (60 min., historia i aktu­a­l­ność tajemnicy saletyńskiej); 4. Męka i orędzie dla Polski (Vassula w Chorzowie w 1994, 180 min.); 5. Wizyta Vassuli w Pols­ce'96 cz. 1 (Warszawa, Olsztyn, 180 min.); 6. Wi­zyta Vassuli w Polsce'96 cz. 2 (Olsztyn, Tychy, 180 min.); 7. Spotkania. Rozmowy z Vassulą Ryden w telewizji kanadyjskiej cz. 1 (90 min.); 8. Spotkania. Rozmowy z Vas­sulą Ryden w telewizji kanadyjskiej cz. 2 (180 min.). W su­mie na 2 kasetach: 9 naj­ważniejszych tematów związanych z Orędziami: * Od mło­do­ści do oczyszczenia; * Od nawrócenia do misji; * Jed­ność chrze­ścijan a Sobór Watykański II; * Duch Święty; * Wiel­kie odstępstwo; * Przymierze Dwóch Serc; * Orędzie dla Kanady i Rosji; * Fazy oczyszczenia; * Sa­krament po­je­d­nania). 9. Oto Serce, które tak bardzo umiło­wało ludzi (60 min.) film o obja­wieniu Najświętszego Serca Je­zusa św. Małgorzacie Marii w Paray-le-Monial.

Wszystkie nowości: w czasopiśmie "Vox Domini" (10 nu­me­rów w roku, minimalna ofiara za roczną prenu­me­ratę: 20 zł. Ukazuje się od czerwca 1994 roku.

W przygotowaniu w roku 1998: Oprócz kolejnych Ksiąg dzieła M. Val­to­rty Poemat Boga-Czło­wieka, kaseta video: Objawienie Matki Bo­żej w Lourdes (60 min.) oraz książki: „Do Kapłanów, umiłowanych synów Ma­tki Bożej” (dodatek z orędziami za rok 1997) nowe opra­co­wanie wydarzeń i orędzi w Naju (lata 1985-97), w Korei Połu­d­­nio­wej pt. „Mo­je Serce jest Arką Zbawienia” (304 strony, 50 ko­lo­rowych zdjęć znaków i cudów) i inne nowości.

Nakład wyczerpany:

1. „Maryjo, dlaczego płaczesz?” (Naju 1985-91)

2. „Pomóżcie Mi ocalić świat” (Naju 1993-94)

3. „Idź od narodu do narodu...” (o wizycie Vassuli w 1994)

*

Książki, kasety magnetofonowe oraz video dostępne są za zaliczeniem pocztowym (płatne przy odbiorze).

Vox Domini 43-190 Mikołów skr. poczt. 72. Konto: GBG SA II/O Katowice, nr 15601111-2700-113-8400.

*

Sprzedaż hurtowa i detaliczna: B. H. „Lumen” w Mikołowie, ul. Żwirki i Wigury 6. Tel. (0-32) 2262-910 w. 130. Czynne: od 8 - 14.00, we wtorki: od 12.00 - 18.00.

J 13,8.

Mt 15,22; Mk 10,47.

Por. Mt 14,31.

Por. Mk 5,41; Łk 7,14.

Hb 2,8.

Mt 26,21; Mk 14,18; Łk 22,21-22; J 13,21.

Por. Mt 26,50.

Por. Łk 10,29-37.

Łk 7,36-50.

Por. J 13,34.

J 15,7.

Łk 23,34.

Por. Łk 15,11-32.

Pośród jego 125 książek znalazła się, po lekturze „Poe­matu...”, taka, w której dał wyraz swojej fascynacji tymi pi­s­­mami: „Dziewica Maryja w dziełach Marii Valtorty”.

24

- 3 -



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
4867
4867
4867
4867
praca licencjacka b7 4867
4867 Program
4867
4867

więcej podobnych podstron