Bitwa pod Falaise
W nocy 7 VIII 1944 jednostki niemieckie wchodzące w skład „Grupy Pancernej Eberbacha" uderzyły na znajdujące się. w rejonie płytkiej zatoki Mont St. Michel- Mortain wojska amerykańskie. Atak spadł na amerykańską 30. DP. W ciągu kilku godzin Niemcy przerwali linie obronne Amerykanów i odcięli od sił głównych 2. batalion ze 120. Pułku. W rezultacie krwawego boju prawe skrzydło niemieckiej 2. DPanc. przekroczyło trakt Sourdeval- Mortain na skrzyżowaniu Tournerie i wyszło na styk dwóch dywizji piechoty amerykańskiego VII. K. Oddziały dywizji rozniosły w puch amerykańską kompanię przeciwpancerną trzymającą wioskę Mesnil-Tove, zdobyły jej broń i pojazdy i posunęły się naprzód aż do wsi Mesnil-Adelee, którą zajęły o godz. 600 rano. Postęp wojsk niemieckich wynosił 14 km. W tym momencie Avranches było odległe zaledwie o 19 km. Niemcy zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że gdyby udało się im opanować to miasto, odcięliby od zaopatrzenia aż dwanaście amerykańskich dywizji operujących w Bretanii i zmusili Amerykanów do zaopatrywania tych jednostek drogą powietrzną.
Rankiem 8 sierpnia przeciwko niemieckim wojskom pancernym alianci rzucili 10 dywizjonów Typhoonów z RAF-u i Thunderbolty 2.1. Zgrupowania Lotnictwa Taktycznego. Atak o niesłychanej gwałtowności poraził ugrupowanie niemieckie i doprowadził do zatrzymania natarcia. Zawiodły niemieckie myśliwce, które nie były w stanie udzielić wsparcia wojskom lądowym. Większość z nich została zniszczona w walkach powietrznych już na swych lotniskach i nad polami rejonu paryskiego. O godzinie 1500 Kwatera Główna Sił Powietrznych aliantów meldowała o zniszczeniu przez myśliwce bombowe 82 czołgów niemieckich i uszkodzeniu 51. Natarcie niemieckie zostało zatrzymane- 116. DPanc. stanęła koło Gathemo, 2. DPanc. utraciła Mesnil-Adelee, Dywizja LSSAH utknęła 4 km na zachód od Juvigny-le-Terte. Jedynie dywizja Das Reich uczepiła się zboczy wzgórza 314.
Zaskoczeni atakiem piechurzy 30. Dywizji przyszli do siebie. Generał Hodges, d-ca amerykańskiej 1. A, wyprawił pośpiesznie do ich wsparcia doskonałe jednostki: na północy 4. DPanc. stawiła czoło niemieckiej 116. DPanc. wzdłuż drogi Periers-Gathemo; w centrum- 9. DP wzbraniała wejścia w dolinę rzeki See niemieckiej 2. DPanc., na południu 3. DPanc. posuwała się na Domfront, aby obejść od tyłu niemieckie siły pancerne.
Atak niemiecki był zupełnym zaskoczeniem dla dowództwa wojsk alianckich i stał się podstawą do zmontowania nowego manewru operacyjnego. Jego autorem był generał Bradley. Nowy manewr taktyczny miał doprowadzić do okrążenia i zupełnego zniszczenia wojsk niemieckich. Północnym ramieniem okrążenia miała być kanadyjska 1. A, która otrzymała zadanie nacierania wzdłuż drogi z Caen do Falaise i Argentan- zdobycia tych miejscowości i zamknięcia tym samym Niemcom drogi odwrotu na wschód. Amerykańskie ramię „kleszczy" na południu miał tworzyć XV. K gen. Wade Haislipa w sile dwóch dywizji pancernych (5. amerykańska i 2. francuska) oraz dwóch dywizji piechoty (79. i 90). Jednostki te miały z rejonu Le Mans skręcić ku północy, uderzyć przez Alenęon na Argentan i tam połączyć się z Kanadyjczykami. Jednocześnie amerykańska 1. A i brytyjska 2. A miały wiązać wojska niemieckie i spychać je w głąb „kotła". Montgomery zaakceptował propozycję Bradleya i 8 sierpnia wydał wytyczne, sankcjonujące inicjatywę dowódcy 12. GA. Już o północy, gdy czołgi niemieckie atakowały Avranches, rzeka Orne została przekroczona pod Grimbosą przez brytyjską 43. DP z 21. GA gen. Montgomeryego, która utworzyła trzykilometrowy przyczółek.
Mimo nowego zagrożenia ze strony brytyjskiej Hitler domagał się, aby dywizje pancerne 2. KPanc. SS generała Bittricha (9. DPanc. „Hohenstaufen" i 10. DPanc. „Friindsberg") przeprowadziły przeciwnatarcie na Avranches. W tym momencie był to bardzo poważny błąd, który powodował jedynie zagłębianie się wojsk niemieckich pomiędzy dwa skrzydła okrążenia. Rozkaz nie został wykonany, natomiast o północy nastąpiło przełomowe wydarzenie pierwszego etapu bitwy- Montgomery rzucił Kanadyjczyków i Polaków na drogę do Falaise. II. K kanadyjski gen. Simondsa (kanadyjskie 2. i 3. DP, 4. DPanc. i polska 1. DPanc.) rozpoczął swoje natarcie (operacja „Totalize") w nocy z 7 na 8 VIII 1944. Zdecydowano o nim i zorganizowano je jeszcze przed natarciem Eberbacha pod Mortain, a więc i przed zapadnięciem decyzji dokonania manewru okrążającego. Celem operacji było odcięcie Niemcom wszelkich możliwości odwrotu nad Sekwanę.
Atak został poprzedzony potężnym przygotowaniem lotniczym. Na pozycje broniącej atakowanego odcinka frontu- niemieckiej 89. Dywizji Piechoty spadły 3 462 tony bomb, zrzucone przez 1 020 ,,Halifaxów" i ,,Lancasterów" z RAF. Korpus atakował kolumną, w wąskim pasie terenu, beztrosko pozostawiając lewe skrzydło pod ogień i uderzenie przeciwnika.
Jako pierwsze przeciwko wojskom niemieckim ruszyły dwie dywizje piechoty- kanadyjska 2. Dywizja i szkocka 51. Dywizja. Piechota jechała na transporterach opancerzonych, które były osłaniane przez dwie brygady czołgów. Atakujące oddziały uformowały osiem kolumn pancernych, po cztery wozy w szeregu, wyprzedzanych przez czołgi saperskie- wyposażone w trały. W pobliżu wzgórza 112, wybranego w celu rozgraniczenia przedmiotów natarcia kanadyjskich od brytyjskich, nacierający wypuścili zasłonę dymną. O godzinie 2345, piętnaście minut po wyruszeniu piechoty, rozpoczęło się przygotowanie artyleryjskie przeprowadzone przez 360 dział 1. A kanadyjskiej gen. Crerara. Zasłona dymna spowodowała kilkanaście kolizji wśród nacierających czołgów brytyjskich. Palące się maszyny sprowadziły na kolumny ogień niemieckich czołgów i dział przeciwpancernych. W szyki atakujących wkradł się chaos. Wówczas wszystkie pojazdy otrzymały rozkaz jechania w szykach ścieśnionych, tuż za czołgiem poprzedzającym. Niejednokrotnie sytuacja wyglądała tak, że „ślepy prowadził ślepego". Ciemności nocy, zasłona dymna- to wszystko spowodowało, że nacierające pojazdy dwóch dywizji zaczęły kręcić się w kółko i mieszać z Niemcami. Wielu kierowców było zupełnie zdezorientowanych. W tej sytuacji, aby nie razić własnych wojsk, artyleria kanadyjska przerwała ogień. O godzinie 200 w nocy sytuacja wyjaśniła się na tyle, że atakujący mogli ruszyć w dalszą drogę. Opadł kurz i dym. Teraz wojska alianckie posuwały się w świetle księżyca, biorąc do niewoli setki poddających się żołnierzy niemieckich. Większość pododdziałów atakujących dywizji zmyliła drogę- kanadyjski Royal Regiment przeszedł na wschód od Rocąuancourt zamiast na zachód, Royal Hamilton Light Infantry, który powinien unikać Rocąuancourt, znalazł się cały w tej miejscowości, Essex Scottish zagubił się zupełnie, stracił dużą część swoich pojazdów i był pozbawiony dowódcy, który został ranny. Pomimo tego atakujący wykonali swoje zadania. Rankiem 8 sierpnia w ich rękach znalazły się wzgórza Bretteville-sur-Laize i wieś Cramesnil.
W tym momencie miały uderzyć dwie dywizje pancerne- polska 1. Dywizja gen. Maczka i kanadyjska 4. Dywizja gen. Kitchinga. Otrzymały one rozkaz opanowania Falaise jeszcze tego samego dnia. Żołnierze generała Maczka wyruszyli na podstawy wyjściowe do natarcia jeszcze nocą 7 sierpnia. Ogromną rolę w wykonaniu tego zadania odegrali żołnierze z l. Szwadronu Regulacji Ruchu, od których w dużej mierze zależało to, czy dywizja szybko i sprawnie dotrze na pozycje wyjściowe. Nocny marsz odbywał się w pełnej konspiracji- czołgi, transportery opancerzone oraz inny sprzęt zmechanizowany jechały bez świateł. Obowiązywała również absolutna cisza radiowa. Pomimo tego wszystkie rzuty dywizji przejechały bez przeszkód przez Caen i dotarły do rejonu zgrupowania.
O godzinie 1700, 8 sierpnia, oddziały amerykańskiej 79. DP, przy znacznej pomocy francuskiego ruchu oporu, uchwyciły nieuszkodzony most w Le Mans. Prawic natychmiast przejechały po nim czołgi 315. Pułku Zmotoryzowanego ppłk. Johna A. Mac Aleersa. Tym samym Amerykanie rozpoczynali ruch, który później generał Patton nazwał „prawym sierpowym". Powoli zaciskały się kleszcze okrążenia wokół wojsk niemieckich. Drogi na Falaise broniła 12. DPanc. SS Hitlerjugend gen. Kurta Meyera, mając na skrzydłach dwie dywizje piechoty (272. i 89.). 8 VIII 1944 jednostka ta miała już tylko 48 czołgów wobec 214, jakimi dysponowała w drugim dniu inwazji, tj. 7 czerwca. Trzonem niemieckiej obrony była miejscowość Cintheaux.
O godz. 1255 nad polem bitwy pojawiły się samoloty naprowadzające z 8. Floty Powietrznej US Air Force, które miały zrzucić dymne pociski sygnalizacyjne dla 492 Latających Fortec. Kurt Meyer natychmiast zarządził bezzwłoczne natarcie, by wycofać swe jednostki z oznaczonej strefy. Czołgi niemieckie przejechały pełnym gazem otwartą równinę, wykorzystując każde załamanie terenu, aby skryć się przed bombardowaniem. Jeden z amerykańskich bombowców naprowadzających wycelował za krótko - w serce kolumny polskiej i kanadyjskiej. W ślad za nim swój śmiercionośny ładunek zrzuciły inne bombowce. W rezultacie tego błędu kanadyjski pułk nowo-brunszwicki stracił 100 żołnierzy i cztery działa. W polskiej dywizji było 8 zabitych i 28 rannych. Znajdująca się na skrzydle atakujących dywizji pancernych kanadyjska 3. DP straciła 57 zabitych i 28 rannych. Ciężko ranny został d-ca dywizji, gen. mjr Keller.
Wydarzenie to zdezorganizowało na moment atak. O godz. 1330 radiostacje czołgów obydwóch dywizji pancernych odebrały sygnał „Naprzód". Setki Shermanów, Cromwelli i Stuartów ruszyły wzdłuż drogi Caen- Falaise w stronę pozycji niemieckich. Najkrwawsze walki rozegrały się w rejonie Cintheaux. Atakujący tutaj polski 2. Pułk Pancerny stracił, w wyniku frontalnego ataku niemieckich Tygrysów z tzw. Kampfgruppe Michaela Wittmanna i celnego ognia artylerii przeciwpancernej, 32 z 36 wysłanych do ataku czołgów! Dodatkowo Polacy dostali się pod boczny ogień artylerii niemieckiej ustawionej na wzniesieniach nie objętych pasem natarcia. Inne jednostki polskiej 10. Brygady Kawalerii Pancernej poniosły znacznie mniejsze straty: 1. Pułk Pancerny stracił 2 czołgi, 10. Pułk Strzelców Konnych - 3, a 24. Pułk Ułanów - 6. Dywizja miała wielu zabitych i rannych. Nieco lepiej powiodło się Kanadyjczykom. O godzinie 1330 Kanadyjski Pułk Królewski zdobył Gaumesnil, zrujnowane Bretteville zostało wzięte o 1400 przez pułk Calgary Highlander, a Cintheaux odebrane Kurtowi Meyerowi przez pułk South Alberta, wyprzedzonego z kolei przez dwie kompanie Agryll and Southerlands w Hautmesnil.
W pierwszym dniu bitwy trzydziestotonowe Shermany z trudem walczyły przeciwko lepiej opancerzonym i uzbrojonym Tygrysom i Panterom. Przewagę w jakości sprzętu obrazuje następujący stosunek strat- cztery Shermany za jeden czołg niemiecki. Jednak pomimo znacznej przewagi w jakości sprzętu niemieckiego, polscy i kanadyjscy czołgiści walczyli bardzo dzielnie, m.in. w czasie walki załoga czołgu plutonowego Wojtynowskiego (Sherman Firefly) z 24. Pułku Ułanów zniszczyła jedną Panterę i jednego Tygrysa. Równie dzielni byli żołnierze niemieccy. Peter Simonds, brat generała, d-cy kanadyjskiego II. K wspominał o tym, że obsługa jednego niemieckiego działa zniszczyła aż 9 czołgów kanadyjskich.
Duże straty wynikały z braku rozpoznania pozycji wojsk niemieckich.
Zapadająca noc zastała obie dywizje pancerne- polską i kanadyjską- bardzo daleko od Falaise. Udało się im jedynie nadgryźć zarys głównego pasa obrony niemieckiej - tj. zdobyć wzgórze 112 i las znajdujący się na południe od wsi Cramesnil.
9 sierpnia Niemcy umocnili swoje pozycje. Tego dnia 12. Dywizja Pancerna SS Hitlerjugend usiłowała bronić następujących pozycji; grupa Krausego- wzgórz na północ Maizieres i Rouvres, grupa Wandmiillera- wzgórz 140- 183, grupa Olboettera- wzgórza 195. Tygrysy i ,,Pantery" okopane zostały w lasku Quesnay, zaś artyleria na południe od Laison.
O godz. 645 do ataku na wzgórze 195 przystąpiły czołgi kanadyjskie z 28. Pułku British Columbia dowodzonego przez podpułkownika D. G. Warthingtona. Przez wzniesienie zryte w wyniku walki i bombardowania, w gęstej mgle, w stroną niemieckich pozycji ruszyło 55 czołgów. O godzinie 650 czołgiści Warthingtona, nic natrafiając na opór żołnierzy niemieckich, zajęli opuszczone wzgórze, które jednak nie było przedmiotem ich ataku- Kanadyjczycy zabłądzili! Pułk British Columbia nie był na wzgórzu 195, ale tego nie wiedział. Znalazł się na wzgórzu 140. Radiotelegrafiści pułku przekazali do sztabu 4. Brygady informacje., że znajdują się w kwadracie 0946. Kwadrat ten wskazywał południowe przedmieście Caen! Dla odbierających meldunek było to nieprawdopodobne i dlatego w sztabie uznano, że żołnierz nadający wiadomość przestawił cyfry. Wzgórze. 195 mieściło się bowiem w kwadracie 0964. Uspokojeni sztabowcy przekazali dowództwu meldunek następującej treści: „Pułk mieści się w kwadracie 0964". Wkrótce po tym wzgórze zostało otoczone przez czołgi niemieckie- od wschodu na Kanadyjczyków ruszyły Tygrysy plutonu porucznika Jurgensa, od zachodu Pantery. Dodatkowo w czołgi kanadyjskie zaczęły strzelać działa 88-milimetrowe. Żołnierze Warthingtona, wybijani ogniem z bliska, wpadli w panikę. Była godzina 841. O godz. 914 dowódca 4. Brygady Pancernej, gen. Booth, wydał rozkaz wsparcia 28. Pułku przez czołgi 21. Pułku Pancernego. Dodatkowo na wzgórze 140 został skierowany dywizjon Typhonów. Samoloty nadleciały na pole bitwy o godzinie 1000 i zaatakowały czołgi kanadyjskie! Ani jeden pilot nie zajął się Tygrysami czy Panterami. W tym samym czasie 21. Pułk Pancerny posuwał się w kierunku wzgórza 195, a więc tam gdzie powinien się znajdować pułk British Columbia. Oddziały rozpoznawcze tej jednostki straciły między Bretteville i Langannerie 14 czołgów. Wszystko nadaremnie- 21. Pułk nigdy nie zdołał odnaleźć żołnierzy podpułkownika Warthingtona, którzy zostali rozbici przez Niemców. Pod koniec dnia 47 czołgów pułku British Columbia leżało wypalonych na polu bitwy. Poległo 40 żołnierzy, wśród nich dowódca pułku - pułkownik Warthington, 34 dostało się do niewoli, a 38 zaginęło. Tylko 8 „Shermanów " zdołało wycofać się na pozycje wyjściowe. Sukces ten dywizja ,,Hitlerjugend" odniosła, nie tracąc ani jednego czołgu!
Prawie równocześnie z wyruszeniem do boju Kanadyjczyków do akcji przystąpiła dywizja generała Maczka. Jako pierwszy atakował teraz l. Pułk Pancerny, który zastąpił mocno wykrwawiony 2. Pułk, idący obecnie w drugim rzucie. Nacierający Polacy znacznie odsłonili swoje wschodnie skrzydło, dlatego też, aby nie wykorzystały tego jednostki niemieckie, do jego obrony oddelegowano 3. Brygadę Strzelców. Uderzyła ona na Saint Sylvain i zdobyła tę miejscowość już o zmroku. Rozpoznanie przedpola dywizji przeprowadził 10. Pułk Strzelców Konnych, którego żołnierze obsadzili wzgórze na wschód od miejscowości Renemesnil i otworzyli ogień w kierunku wzgórza 111 i wsi La Croix. Wkrótce oba te punkty zostały zdobyte.
Na szczególną uwagę zasługuje sposób, w jaki 1. Pułk Pancerny ppłk. Stefanowicza przeprowadził natarcie na wzgórze 111. Była to niemalże szarża kawaleryjska w wykonaniu czołgów. Postanowiono nie czekać na to, aż niemieckie stanowiska ogniowe ujawnią się, ale zaraz po rozpoczęciu ataku, jadące na pełnym gazie czołgi zaczęły prowadzić nieustanny ogień w kierunku pozycji nieprzyjaciela. Miotane niemalże bez przerwy pociski dział i karabinów maszynowych zdemolowały niemiecką obronę. Gniotąc i miażdżąc wszystko na swojej drodze szwadrony pułku dotarły do wąwozu Laison. Dopiero tam zostały zatrzymane przez intensywną zaporę ogniową przeciwnika, prowadzoną z okolic wzgórza 140. Niemcy strzelali bardzo celnie i wkrótce wyeliminowali z walki aż 22 polskie czołgi (15 zostało zniszczonych, a 7 uszkodzonych). Zginęło 4 oficerów i 19 żołnierzy, a 21 zostało rannych. Nie mogąc opanować wzgórza 140, Polacy zmienili kierunek natarcia i zaatakowali wzgórze 111. Była to słuszna decyzja, gdyż umożliwiała kontynuowanie natarcia. Załogi polskich czołgów, widząc na prawo „cmentarzysko czołgów" nieszczęśliwego British Columbia, wdarły się na głębokość trzech i pół kilometra w głąb pozycji nieprzyjaciela. Szwadron kapitana Bartosińskiego dotarł do wąwozu Rouvres i uwolnił z niewoli niemieckiej 80 Kanadyjczyków. Wzgórze 111 zostało osiągnięte późnym wieczorem, jednak z powodu braku wsparcia piechoty, obawiając się nocnego ataku Niemców, czołgi szwadronów l. Pułku Pancernego wycofały się. Rozkaz wydany o godzinie 2300 nakazywał l. Pułkowi zebranie się w Renemesnil.
W nocy 9 VIII 1944 walki powoli wygasły. Drugi dzień natarcia na Falaise zakończył się dla aliantów porażką. Tego dnia Niemcy przystąpili do generalnego ataku przeciwko okrążonemu w okolicach Mortain amerykańskiemu 2. Batalionowi ze 120. Pułku Piechoty. Sytuacja batalionu była rozpaczliwa - brakowało amunicji, leków, żywności i przede wszystkim wody. Jedyna studnia, która znajdowała się na pagórku obok drogi na Ger była pod ciągłym ostrzałem strzelców wyborowych. Kompania „E", broniąca się na południowych stokach grzbietu 314, straciła 19 z 21 posiadanych pojazdów i jedno działo przeciwpancerne, straty kompanii „G", która trzymała pozycje na skałach Montjoie, wynosiły 112 żołnierzy. Broniąca się pomiędzy wzgórzami a drogą na Ger kompania ,,K" została zdziesiątkowana przez żołnierzy dywizji ,,Das Reich". Na szczęście dla żołnierzy 2. Batalionu Niemcy nie mogli na dużą skalę wykorzystać w ataku swoich czołgów, gdyż podejścia do pozycj i Amerykanów znajdowały się pod ciągłym ostrzałem artylerii amerykańskiej. 10 sierpnia kilka samolotów transportowych, eskortowanych przez myśliwce, zrzuciło otoczonym żywność i amunicję. W tym też dniu 230. Pułk Artylerii Polowej wystrzelił w pociskach pojemniki z suchą plazmą, ampułkami morfiny i bandażami. Jednak tragedia „batalionu straceńców" trwała jeszcze prawie 60 godzin, dopóki nie nastąpił zwrot zaczepny Amerykanów na Mortain. Batalion wrócił do swoich dopiero 12 sierpnia. Z 900 ludzi ocalało zaledwie 326...
10 sierpnia Kanadyjczycy i Polacy wznowili natarcie. Kanadyjska 3. DP gen. Blackadera miała uderzyć o godzinie 1600 razem z 2. Brygadą Pancerną na las Quesnay. Równocześnie polska 1. DPanc. otrzymała rozkaz opanowania wzgórza 140, przekroczenia rzeki Laison i skierowania się na Sassy. Gdy o godzinie 2000 kanadyjska 8. Brygada Piechoty natarła z czterogodzinnym opóźnieniem na pozycje niemieckie, natknęła się na czołgi niemieckie grupy bojowej Krausego. Zapadł zmrok. Wsparcie artyleryjskie było niedokładne, ponieważ atakująca piechota nie była w stanie dokładnie określić stanowisk niemieckich. W rezultacie walki pułk pierwszego rzutu, Queens Own Rifles stracił 22 zabitych i 63 rannych, pułk North Shore osiągnął północny skraj lasu za cenę 22 zabitych i 58 rannych. Las nie został zdobyty, zadanie nie zostało wykonane. Jednostki kanadyjskie otrzymały zezwolenie na wycofanie się. Decyzja ta oznaczała zakończenie operacji Totalize.
10 sierpnia „Grupa Pancerna Eberbacha" otrzymała rozkaz wznowienia natarcia na Avranches! Gen. Eberbach zdecydowanie sprzeciwiał się tej idei, słusznie twierdząc, że ma zbyt małe siły (po wzmocnieniach dywizje grupy dysponowały 77 czołgami PzKpfw. IV i 47 PzKpfw. V ,Panther. Obawiał się również tego, że atakujące czołgi zostaną zniszczone przez Typhoony, tak jak to miało miejsce 7 sierpnia. Jedynym możliwym terminem do przeprowadzenia ataku była noc z 20 na 21 sierpnia. Na tę noc przypadała pełnia księżyca. Na nieszczęście dla Niemców, amerykański generał Haislip nie zamierzał czekać aż do 20 sierpnia i tego dnia jego XV. Korpus rozpoczął atak z południa na północ, wprost na Argentan.
10 VIII 1944 dywizje amerykańskiego XV. K uderzyły w kierunku na Argentan. Na ich drodze znajdowały się jedynie cztery bataliony niemieckiej piechoty z 81. K gen. Kuntzena. W tym dniu GA B znalazła się w zagłębieniu o kształcie litery V, skierowanej na Mont-Saint-Michel, a której skrzydła, rozwarte na 120 km, opierały się: jedno na płaskowyżu Falaise, drugie na północnych przedmieściach Le Mans.
Pod Falaise d-ca 12. DPanc SS, gen. Kurt Meyer, przerzucił swoje czołgi i grenadierów pancernych ze wzgórza 195 na prawe skrzydło, przeciwko Polakom. Sześć Panter skutecznie stawiło czoła polskim Shermanom . Niemcy zniszczyli 40 czołgów. Aż 11 z nich wyeliminowała z walki tylko jedna załoga obersturmfuhera Hurdelbricka. Jednak już w nocy 10 sierpnia Polacy ponowili natarcie. Wtedy to 9. Batalion z 10. Pułku Strzelców Konnych opanował wzgórze 111.
Na lewym skrzydle XV. K gen. Haislipa, francuska 2. DPanc. otrzymała zadanie odcięcia odwrotu armii niemieckich na Paryż, na szosach na Alenęon i Ecouche. Wzniesienie, przez które posuwali się Francuzi, było niewdzięcznym terenem działań- żywopłoty (bocages), skarpy, zarośla, kręte drogi sprzyjały nieprzyjacielowi i jego zasadzkom. Często Francuzi musieli dreptać w nie kończących się sznurach kolumn, których tylko czoła się biły. 11 sierpnia czołgi Leclerca dotarły do wsi Bourg-le-Roi, ostatniej przeszkody na drodze do Alenpon. Wioska została zbombardowana przez lotnictwo i ostrzelana przez 3. Pułk Artylerii Kolonialnej. O godzinie 1630 do wsi wjechały pierwsze czołgi 12. Pułku Kirasjerów. Piechota niemiecka opuściła Bourg-le-Roi godzinę wcześniej i usadowiła się w Champfleur.
Do ataku na Champfleur przystąpił 3. Szwadron 12. Pułku, prowadzony przez kapitana Noela. Zaraz na początku starcia Francuzi stracili dwa czołgi (o nazwach własnych ,,Blois" i „Brantóme "). Reszta pojazdów dotarła do rynku. Sherman porucznika Krebsa, noszący nazwę ,,Brive-la-Gaillarde", zniszczył jeden czołg niemiecki typu PzKpfw. IV. Riposta Niemców była natychmiastowa- kolejne dwa czołgi francuskie („Bourges" i ,,Saint-Chamond") stanęły w ogniu w rezultacie celnego ostrzału czołgów PzKpfw. IV. Kiedy ,,Brive-la-Gaillarde" rozbił następny niemiecki czołg, Niemcy wycofali się do lasu Perseigne. O godzinie 1800 wieś została zdobyta. Czołgi francuskie ruszyły w pościg za Niemcami. W nocy czołgi 4. Szwadronu 12. Pułku Kirasjerów kapitana Gaudeta dotarły do Alenęon W ten sposób Francuzi wyrwali z rąk von Klugego ostatni najważniejszy ośrodek zaopatrzeniowy 7. A.
12 VIII 1944 d-ca 7. A niemieckiej- gen. Hausser uznał za konieczny odwrót podległych mu wojsk. Tego dnia sytuacja „Grupy Pancernej Eberbacha" była katastrofalna -jej dywizje musiały cofnąć się spod Mortain i ugrupować na linii wschód - zachód. Umocniona na północ od Ecouche 2. DPanc. miała zaledwie 29 czołgów. Jeszcze gorzej było w stojącej pod Argenlan 116. DPanc., która dysponowała tylko 15 czołgami. Operująca pod Carrouges 1. DPanc. SS miała 30 czołgów. Równie tragiczna była sytuacja jednostek niemieckich stojących naprzeciw 21. GA- 12. DPanc. SS i 2. KPanc. SS resztkami sił odpierały zaciekłe ataki aliantów.
Napierająca w kierunku wschodnim francuska 2. DPanc., doskonale znała pozycje ugrupowania niemieckiego na drodze do Argentan. W nocnej potyczce, stoczonej przez wóz dowodzenia gen. Leclerca z niemieckim wozem sztabowym, w ręce generała wpadły plany przedstawiające rozmieszczenie trzech niemieckich dywizji pancernych (2. DPanc., 116. DPanc. i 9. DPanc. SS). W ataku Francuzom na skrzydłach towarzyszyły dwie amerykańskie dywizje pancerne (3. DPanc. i 5. DPanc.). 12 sierpnia czołowe oddziały dywizji francuskiej starły się na drodze prowadzącej do Tanville z jednostkami osłonowymi niemieckiej 116. DPanc. W rezultacie boju z Francuzami Niemcy stracili 15 czołgów i 800 żołnierzy (zabitych i rannych). Około 1 000 żołnierzy niemieckich dostało się do niewoli. W ten oto sposób Francuzi otwarli XV. Korpusowi drogę na Argentan. W ciągu trzech dni walk 2. DPanc. osiągnęła wszystkie wyznaczone jej cele za cenę 60 zabitych i 550 rannych.
12 sierpnia wieczorem amerykański korpus zbliżył się do Sourdeval i przeszedł linię Barenton- Domfront. Równocześnie brytyjski VIII. K przeciął, trzy kilometry na wschód od Vire, ważną arterię komunikacyjną- szosę nr 812. O godz. 1830 do przedmieść Argentan dotarło Zgrupowanie Bojowe „A" z amerykańskiej 5. DPanc.. Korytarz, którym 7. A mogła się wycofać z „kotła", nie miał już więcej niż 35 km.
Wbrew protestom swoich generałów von Kluge wydał, o godzinie 2100, pięciu dywizjom pancernym (a raczej ich nędznym resztkom) rozkaz ataku z podstawy Carrouges na kolumny Pattona (XV. K Haislipa), idące na północ. Operacja ta miała na celu okrążenie wojsk alianckich w tym samym „kotle", który obejmował siły niemieckie w Normandii. Niestety, jednostki niemieckie nie były już w stanic wykonać tego zadania. W tej fazie bitwy mogły się tylko bronić.
W wytworzonej sytuacji Amerykanom nie pozostawało nic innego, jak pchnąć swoje wojska na Falaise i tym samym odciąć odwrót pozostałych w „kotle" wojsk 7. A i „Grupy Pancernej Eberbacha". Tak się jednak nie stało- d-ca 12. GA, gen. Bradley, nie tylko nie pchnął naprzód XV. K, ale wręcz przeciwnie, kategorycznie zabronił mu przekraczania równoleżnika Argentan- Sees, obawiając się m.in. tego, że wojska kanadyjskie i amerykańskie ostrzelają się wzajemnie w momencie spotkania (?). Ponadto Bradley bał się tego, że w razie samodzielnego zamknięcia „kotła" Falaise przez XV. czterech siłami jego czterech dywizji, rozciągniętych na froncie 65 km, mógłby on zostać pobity przez dziewiętnaście dywizji niemieckich „rzucających się rozpaczliwie ku wyjściu". Najprawdopodobniej jednak Bradley po prostu nie wierzył w to, że Montgomery będzie chciał efektywnie współdziałać na swoim skrzydle w zamknięciu „kotła" i że zamiast tego nie zajmie się spychaniem Niemców nad Sekwanę. Pod Argentan rozpoczęło się coś w rodzaju ,,dróle de guerre" (dziwnej wojny)- wojska amerykańskie stanęły i przyglądały się temu, jak Niemcy wycofywali swoje wojska przez wąski, 30 km korytarz. Nie interweniowało również lotnictwo taktyczne, ponieważ miało trudności z wyborem linii bombardowania.
13 sierpnia generał Bradley rozważał możliwość odcięcia odwrotu wojsk niemieckich przez zrzucenie wojsk spadochronowych na drogach na północny wschód od Falaise i Argentan (operacja „Transjigiire”). Plan ten został odrzucony przez generała porucznika Lewisa Hyde Breretona- d-cę alianckiej 1. APow-Des., który uważał, że jego siły nie powinny się zużywać w tego typu operacjach.
Ze znajdujących się pod Argentan dywizji utworzono 14 VIII 1944 „prowizoryczny korpus" ("Provisional Corps"), którego dowództwo objął szef sztabu 3. A gen. Hugh J. Gaffey. Zadaniem jednostki było przeprowadzenie natarcia w kierunku Trun.
14 sierpnia oddziały polskie i kanadyjskie przystąpiły do realizacji planu „Tractable". 13 sierpnia polska 1. DPanc/, która dzień wcześniej otrzymała uzupełnienia, została przegrupowana na zachodnią część szosy Caen- Falaise, gdzie dotąd atakowała kanadyjska 4. DPanc. 14 sierpnia jednostka ta miała uderzyć na pozycje niemieckie. Podobnie jak 8 sierpnia natarcie miało być poprzedzone masowym bombardowaniem pasa obronnego wojsk niemieckich przez lotnictwo Sprzymierzonych. Także i tym razem część bomb przeznaczonych dla Niemców spadła na własne wojska. Polacy stracili 2 czołgi i 16 żołnierzy, w tym 8 zabitych. Ten nieudany nalot spowodował przesunięcie daty natarcia w rejonie ataku polskiej dywizji na 15 sierpnia.
Do 14 VII 1944 w bitwie pod Falaise polska dywizja straciła 656 żołnierzy (zabitych i rannych) oraz 66 czołgów. Straty nieprzyjaciela wynosiły 701 jeńców, 13 czołgów, 2 działa kalibru 88 milimetrów, 7 dział kalibru 75 milimetrów i 15 moździerzy 150 milimetrów. Równie kiepsko wyglądała sytuacja w dniu 14 sierpnia w pasie natarcia 4. DPanc. gen. Kitchinga. Czołgi kanadyjskie ruszyły ponownie do ataku o godzinie 1137 z podstawy wyjściowej z Bretteville-le-Rabet. Celem natarcia była linia grzbietów, która zasłaniała Falaise. Największym problemem dla atakujących było sforsowanie malutkiej rzeczki Laison, do której dostępu broniła zasłona potężnych dział 88 mm. Aby przebić się przez linie obronne nieprzyjaciela, Kanadyjczycy skoncentrowali ogromną liczbę czołgów, piechoty i artylerii. W kierunku pozycji niemieckich ruszyły dwie kolumny pancerne- każda złożona z brygady pancernej i wzmocniona dwiema brygadami piechoty przewożonej na transporterach opancerzonych typu M30 „Kangaroo". Na prawo od 4. DPanc., ku Montboint, atakowali żołnierze kanadyjskiej 3. DP. Niemcy byli doskonale przygotowani do odparcia ataku, gdyż dzień wcześniej udało się im wziąć do niewoli jednego z oficerów kanadyjskiego 8. Pułku Rozpoznawczego. Oficer ten miał przy sobie plan natarcia. Znając termin i kierunek uderzenia, dowódcy 12. Dywizji Pancernej SS „Hiltlerjugend" nie pozostawało nic innego, jak ustawić swoje działa i czołgi w punktach przejścia Kanadyjczyków. Rozpoczęła się rzeź. Niemieckie działa bezlitośnie rozbijały czołgi kanadyjskie. Jedną z ich pierwszych ofiar był generał E. L. Booth, dowódca 4. Brygady Pancernej, którego czołg został trafiony potężnym pociskiem 88 mm. O godzinie 14.00, Kanadyjczycy, podobnie jak Polacy, zostali zaatakowani przez ... własne lotnictwo. Bombowce alianckie 417 Lancasterów, 352 Halifaxy i 42 Moskity ponownie przeznaczyły część swoich bomb dla własnych oddziałów. Okładani bombami żołnierze kanadyjscy za pomocą generatorów dymu starali się oznaczyć własne pozycje. 14 sierpnia żółty dym był umówionym sygnałem rozpoznawczym. Ale piloci RoyalAir Force nie znali tego kodu- wręcz przeciwnie- określały sobie granice celów właśnie według żółtego dymu! Im wyżej wzbijały się żółte dymy, tym z większą zaciekłością atakowały bombowce! W ataku tym zginęło 27 Kanadyjczyków, a 357 zostało rannych. Natarcie na Falaise załamało się. Do wieczora atakujący posunęli się zaledwie o 8 km Zajęli Olendon i Sassy. Wtedy też Montgomery podjął decyzję o zmianie kierunku natarcia. Postanowił obejść wojska von Klugego od południowego wschodu - od strony Chambois. W jego planie Polacy mięli dotrzeć do rzeki Dives w rejonie Turn i tam czekać na amerykańską 90. DP V. K l. A. W oto ten sposób Montgomery, będąc 6 km Falaise, zaprzepaścił szansę na wcześniejsze zamknięcie „kotła" i umożliwił opuszczenie go znacznej części dywizji niemieckich.
15 VIII 1944 pododdziały 10. Pułku Strzelców Konnych (56 Cromwelli) majora Maciejewskiego z polskiej 1. DPanc. dotarły do wschodniego brzegu rzeki Dives w okolicy Jort. Czołgi polskie zostały tutaj „przyjęte" ogniem dział przeciwpancernych, ustawionych na pagórkach, ukoronowanych lasem Courcy, gdzie znaleźli doskonałe ukrycie żołnierze 85. DP Wehrmachtu. Polskie „Cromwelle" osiągnęły rejon działania wojsk niemieckich bez osłony piechoty, dlatego też dowódca pułku- major Maciejewski, sformował z czołgistów patrol pod dowództwem porucznika Zbigniewa Maksymowicza w celu rozpoznania pozycji niemieckich. Pod osłoną dział czołgowych żołnierze ci przedostali się w pobliże rzeki i wzięli kilku jeńców. Byli to Rosjanie, siłą wcieleni w szeregi Wehrmachtu, którzy bardzo chętnie odpowiadali na zadawane im pytania. Dzięki temu dowództwo pułku uzyskało dokładne informacje dotyczące stanu mostów oraz o tym, że są one bronione przez batalion piechoty. Chcąc ominąć pozycje niemieckie, major Maciejewski wydał rozkaz przekroczenia rzeki brodem. Pierwsza próba sforsowania rzeki w ten sposób zakończyła się. niepowodzeniem. Jeden z Cromwelli 3. Szwadronu, który usiłował przekroczyć bród, ugrzązł w miękkim podłożu i musiał być wyciągany przez pozostałe czołgi. Więcej szczęścia miał 1. Szwadron. Żołnierze tego szwadronu, dowodzeni przez wachmistrza Wasilewskiego, odkryli nie broniony przez Niemców bród, kilkaset metrów od tego miejsca, w którym 3. Szwadronu usiłował przekroczyć rzekę. W kilkadziesiąt minut potem cały szwadron znalazł się na drugim brzegu rzeki. W tym samym czasie czołgi 3. Szwadronu toczyły zażarty bój z Niemcami o most. O zachodzie słońca 10. Pułk Strzelców został wsparty przez dwa pułki pancerne. Pierwszy z nich przeszedł rzekę nieco na północ pod wsią Vendeuvres w bardzo ciekawy sposób- dzięki Shermanowi- buldożerowi, który wykopał kanał odprowadzający wodę i w ten sposób osuszył podłoże jednego ramienia Dives. Drugi wykorzystał bród odkryty przez 10. Pułk. W takich oto okolicznościach żołnierze polscy uchwycili przyczółek, który stał się miejscem wyjściowym do ataku na Trun.
Rankiem 16 sierpnia do oddziałów umocnionych na przyczółku przybył w swoim bojowym czołgu generał Maczek. Natychmiast też, po zapoznaniu się z sytuacją, wydał ustne rozkazy: 10. Brygadzie Kawalerii Pancernej- aby czym prędzej skierowała się na Louvagny i Baron, a 3. Brygadzie Strzelców Zmotoryzowanych - aby posuwała się na Courcy. Podczas tych walk dowódca 8. Batalionu Strzelców, podpułkownik Nowaczyński, został raniony odłamkiem pocisku w twarz. Pomimo obficie krwawiącej rany nadal pozostał w szyku. Z czasem jego koszula stała się czerwona od krwi. Wizytujący wkrótce po tym jednostkę generał Maczek nadał Nowaczyńskiemu przydomek „krwawa koszula". Przydomek ów przylgnął później do całego batalionu, a jego żołnierze zaczęli nosić czerwone szaliki, które wykonywali z niemieckich flag.
W ciągu dnia, po raz pierwszy od początku bitwy, jednostki polskie były atakowane przez samoloty niemieckie. Cztery z nich zestrzelił l. Pułk Artylerii Przeciwlotniczej. Atak polskiej dywizji w znacznym stopniu pokrzyżował plany niemieckie i stanowił poważne zagrożenie dla wycofujących się wojsk. W celu pełnego wykorzystania zaskoczenia, na Trun uderzyły czołgi 10. Pułku Strzelców Konnych. Miasto, ostatnia droga odwrotu wojsk niemieckich, było bardzo silnie bronione przez okopane czołgi typu ,,Tygrys" i ,,Pantera". W walce z nimi pułk stracił 7 czołgów typu „Cromwell" i 3 „Stuarty". Zginęło 7 żołnierzy. Także straty niemieckie były duże. Zniszczonych zostało 8 dział przeciwpancernych. Do polskiej niewoli dostało się 80 żołnierzy. 16 sierpnia dywizje niemieckiej 7. Armii zostały upoważnione przez Hitlera do wycofania się przez „korytarz". Następnego dnia- 17 sierpnia, dowództwo niemieckie podjęło bardzo ważną decyzję- 2. KPanc. SS generała Bittricha (21. DPanc oraz 9. i 10. DPanc SS), wraz z dwiema brygadami moździerzy, odszedł do odwodu Grupy Armii, do rejonu Yimoutiers gdzie uzupełniono straty. Zadaniem korpusu było wykonanie przeciwuderzenia z zewnątrz na skrzydło sprzymierzonych w celu ułatwienia odwrotu własnych wojsk.
Jeszcze 16 sierpnia gen. Bradley przerzucił w rejon Argentan dowództwo 5. K armii amerykańskiej, tj. gen. Gerowa ze sztabem, z rozkazem zluzowania Gaffeya (tymczasowego d-cy ,,Provisional Corps"). Manewr ten sprawił, że spod Argentan „zniknął" XV. K 3. A, a „narodził" się tam V. K 1. A amerykańskiej, pod dowództwem Cerowa (w składzie francuskiej 2. DPanc oraz amerykańskich 90. i 80. DPiech). Jego zadaniem było jak najszybsze zamknięcie „korytarza" i połączenie się z dywizjami kanadyjskiego II. Korpusu.
16 sierpnia do kolejnego ataku na broniące dostępu do Falaise wzgórze 159 ruszyły czołgi kanadyjskie z pułku ,,Regina Rifle" z 4. DPanc. W natarciu wspierali ich piechurzy 3. DP. Osłonę z powietrza zapewniły Typhoony. Tego dnia 500 żołnierzy 12. DPanc. SS „Hitlerjugend", którzy bronili wzgórza, nie było w stanie powstrzymać Kanadyjczyków. Shermany z klonowym liściem na pancerzach wdarły się na wzgórze i rozniosły niemiecką obronę. Podczas ataku ranny został d-ca niemieckiej dywizji- gen. Kurt Meyer. Równie pomyślnie zakończyły się, prowadzone na lewo od szosy nr 158, natarcia pułków „South Sas-katchewan" i „Cameron Highlanders". Odziały kanadyjskie wdarły się do Falaise. W mieście 100 strzelców pułku „Fusiliers Mont Royal", wspartych działami przeciwpancernymi i moździerzami, toczyło zaciekły bój z, broniącymi Wyższej Szkoły, 60 żołnierzami i dwoma Tygrysami z „Hitlerjugend". Walka trwała trzy godziny i w jej rezultacie 54 Niemców zostało zabitych. Zatem 16 VIII 1944 Falaise zostało zdobyte. Jednak wtedy już Falaise nie interesowało Montgomery'ego- „korkiem od butelki" były wówczas okolice miasta Trun i walcząca o nie 1. DPanc.
Rankiem 17 sierpnia dowództwo niemieckie ośmieliło się wycofywać swoje dywizje za dnia. To ryzykowne przedsięwzięcie ściągnęło na jednostki niemieckie, znajdujące się w trójkącie Falaise- Trun- Chambois, lotnictwo alianckie- 2. Taktyczne Siły Powietrzne zapisały na swoje konto 13 zniszczonych i 12 uszkodzonych czołgów oraz 295 zniszczonych i 328 uszkodzonych pojazdów transportowych. Jedna eskadra P-51 wzięła do niewoli 400 jeńców! Samoloty, po ostrzelaniu karabinami maszynowymi kolumny niemieckiej piechoty, krążyły nad nią tak długo, aż piloci zobaczyli rozwijające się białe flagi. Natychmiast zaalarmowano amerykańskie czołgi, aby ich załogi mogły „zgarnąć" jeńców.
W nocy 17 sierpnia brytyjski XII. K (15., 53. i 59. DP) z 2. A gen. Dempsey'a natarł na Necy. Miejscowość ta była rozpaczliwie broniona przez dwa Tygrysy, które wkrótce zostały zniszczone. Dywizje XII. K wyszły na szosę nr 158. Droga ta, biegnąca między wrzosowiskami i lasami, została wyznaczona dla jednostek niemieckiej 7. A jako zapora, którą należało trzymać za wszelką cenę, aby móc nadal ewakuować wojska na wschód.
17 sierpnia dywizja gen. Maczka otrzymała od d-cy 21. GA rozkaz nakazujący jej zdobycie miasteczka Chambois. Tam bowiem miało dojść do spotkania z Amerykanami i wspólnego przecięcia drogi niemieckiego odwrotu. Generał Maczek uznał, że do pełnego wykonania powierzonego jego dywizji zadania konieczne jest opanowanie kompleksu wzgórz, znajdujących się na wschód od Chambois. Ze względu na charakterystyczny kształt, Maczek nazwał ten kompleks „Maczugą". Równocześnie ze wschodu na wzgórza znajdujące się na południowy zachód od Chambois miały uderzyć 318.,359 i 358. Pułki amerykańskiej 90. DP gen. Mac Laina.
Amerykanie przystąpili do wykonywania zadania rankiem 18 sierpnia. Wtedy to żołnierze amerykańscy z 318. Pułku Piechoty pułkownika Mac Hugha uderzyli wzdłuż szosy nr 24 bis, prowadzącej do Chambois. Ich zadaniem było opanowanie, znajdującego się na północ od Argentan wzgórza 213 i przy współdziałaniu z innymi oddziałami uchwycenie samego Argentan. Na ich drodze stanęli piechurzy niemieccy z 728. Pułku Wehrmachtu, wsparci przez czołgi 116. DPanc. Zaraz na początku walki jeden niemiecki Tygrys wyeliminował z walki cztery Shermany wspierające amerykańskich piechurów. Wkrótce po tym dowódca pułku zwrócił się o wsparcie artyleryjskie. Szesnaście baterii artylerii otworzyło ogień i dosłownie „wycięło" przejście przez pozycje niemieckie. W nocy jednostka dotarła do rzeki Urc. 2. Batalion próbował sforsować rzekę w rejonie drogi Argentan- Trun, ale został zaatakowany przez Tygrysy i odrzucony. Nieco więcej szczęścia miał 3. Batalion- po południu zdobył Sai i doszedł przed przysiółek Bordeaux. Na prawo od pułku Mac Hugha straże przednie 358. Pułku Piechoty przekroczyły szosę 24 bis i weszły do lasu Gouffern. Równocześnie 359. Pułk Piechoty, wsparty piętnastoma bateriami artylerii, zaatakował pozycje niemieckie na linii Fougy - Rabotte - Bergerie i opanował Bourg Saint-Leonard.
18 sierpnia o godz. 200 w nocy w kierunku Chambois wyruszyło zgrupowanie bojowe podpułkownika Koszutskiego w składzie: 2. Pułk Pancerny, 8. Batalion Strzelców i dywizjon artylerii przeciwpancernej. Podczas nocnego marszu dowódca straży przedniej zgrupowania wziął francuskiego chłopa na przewodnika, wsadził go na czołg i kazał prowadzić do Chambois. Chłop jednak źle zrozumiał nazwę i zamiast do Chambois skierował zgrupowanie do miejscowości znajdującej się na północny wschód- Champeaux. W ten oto sposób kolumna wjechała na teren zajmowany przez nieprzyjaciela. Rzecz ciekawa- nie została zatrzymana przez niemieckie posterunki, które brały ją w ciemności za własne wojska. Nawet niemiecki regulator ruchu skierował ją do Champeaux! Dopiero w chwili, gdy polskie „Shermany" wjechały do wsi, Niemcy zdali sobie sprawę z tego, że mają do czynienia z grupą bojową wroga. Przeciwnikiem zgrupowania Koszutskiego okazała się być zaprawiona w bojach 2. DPanc. SS „Das Reich", której resztki wydobyły się już z „kotła" i właśnie wypoczywały. Wywiązała się zaciekła walka. Niemcy nie sprzedali tanio skóry, ale ostatecznie, po paru godzinach walki, zostali wyparci ze wsi. Polacy wzięli sporo jeńców i zdobyli ...kasyno oficerskie!
Pomimo sukcesu Koszutskiego dywizja nie wywiązała się z powierzonego jej zadania. W celu jak najszybszego wykonania rozkazu Montgomeryego generał Maczek podjął decyzję o opanowaniu wzgórz Mont- Ormel. W wyniku skoordynowanych ataków kilku zgrupowań bojowych w ciągu 18 sierpnia 1. Pułk Pancerny oraz Batalion Strzelców Podhalańskich zdobyły „Maczugę". Tego samego dnia jednostki te zostały wzmocnione przez 8. i 9. Batalion Strzelców.
W tym samym czasie inne zgrupowanie dowodzone przez mjr. Władysława Zgorzelskiego (10. Pułk Dragonów, 24. Pułk Ułanów i dywizjon przeciwpancerny) zajęło, leżące bezpośrednio na północ od Chambois, wzgórze 113.
Tego dnia bardzo aktywne było lotnictwo alianckie. Samoloty 2. Taktycznych Sił Powietrznych zniszczyły 124 czołgi niemieckie, 96 uszkodziły oraz rozbiły 1 159 środków transportowych, a 1 274 uszkodziły. Również alianci ponieśli straty od własnego lotnictwa, m.in. połowa benzyny wysłanej do polskiego 2. Pułku Pancernego została zniszczona wskutek bombardowania. Naloty te można jednak wytłumaczyć tym, że sektor ataku pokryty był gęstymi lasami, bez żadnych punktów orientacyjnych dla bombowców.
Pomimo wszystkich przeciwności losu jednostki alianckie powoli zbliżały się do Chambois. Od strony Saint-Lambert-sur-Dives dotarła w okolice miasta grupa bojowa mjr. D. Currie z kanadyjskiej 4. DPanc. Liczyła ona tylko 125 żołnierzy (Szwadron „C" pułku South Alberta- 4 Shermany, 5 Stuartów i 4 Crusadery oraz Kompania „B" z Agryll and Sutherlands Highlanders. Od strony Argentan szły pułki amerykańskiej 90. DP. Amerykanów ubezpieczała, licząca 80 czołgów, grupa taktyczna pułkownika Langlade'a z francuskiej 2. DPanc.. Ze wzgórza 113 w kierunku Chambois posuwało się zgrupowanie bojowe majora Zgorzelskiego. To właśnie zgrupowanie, pod wieczór 19 VIII 1944, uderzyło na Chambois. Plutony 10. Pułku Dragonów posuwały się w kierunku centum wsi ogrodami gęsto porośniętymi żywopłotami. Polacy szybko uporali się z żołnierzami niemieckimi, biorąc do niewoli około 500 jeńców. Wkrótce po tym, o godz. 1800 do miasta dotarł 2. Batalion mjr. Dulla z amerykańskiego 359. Pułku Piechoty płk. Roberta Bacona. Amerykanów wspierało sześć czołgów. W ten oto sposób dwanaście dni po natarciu na Niemców pod Mortain i sześć po osiągnięciu przez jednostki gen. Pattona Argentan, Montgomery zamknął „kocioł" pod Chambois. W „kotle", który miał 11 km szerokości i 10 km głębokości, znalazło się ponad 70 tysięcy Niemców- resztki sześciu dywizji piechoty i pięciu dywizji pancernych oraz dywizja spadochronowa. W niedługim czasie znaczna część tej siły miała runąć na pozycje zajmowane przez Polaków i Amerykanów.
Przygotowując się do odparcia spodziewanego ataku niemieckiego, generał Maczek rozlokował swoje siły w rejonach, gdzie można było oczekiwać uderzenia. Na wzgórzu 113 (półtora kilometra od Chambois) stanął 10. Pułk Strzelców Konnych, wzmocniony dwoma dywizjonami dział przeciwpancernych. W Chambois znajdowało się zgrupowanie majora Zgorzelskiego i piechota amerykańska. Na „Maczudze" umocniło się zgrupowanie bojowe ppłk. Stefanowicza (1. Pułk Pancerny, Batalion Strzelców Podhalańskich i dywizjon dział przeciwpancernych).
Rankiem 20 VIII 1944 do ataku na Argentan przystąpiły amerykańskie 317. i 318. DP. Miasto zostało zdobyte. Po południu przejechały przez nie czołgi brytyjskiej 11. DPanc. i skierowały się na Chambois.
D-ca niemieckiej 7. A postanowił zaatakować 20 sierpnia i wyprowadzić swoje oddziały z okrążenia. Z północy i północnego wschodu na rejon Mont-Ormel miał uderzyć 2. KPanc. SS gen. Bittricha, którego natarcie zostało zsynchronizowane z uderzeniami zgrupowań przebijających się z „kotła" na wschód.
Jako pierwsza na pozycje polskiego 10. Pułku Strzelców Konnych uderzyła grupa bojowa gen. Otto Elfeldta, dowódcy 84. K. Natarcie paru batalionów grenadierów pancernych wspierało 15 czołgów typu PzKpfw. IV i PzKpfw. V Panther. W rezultacie celnego ognia Cromwelli i armat przeciwpancernych grupa ta została odrzucona. Polacy rozbili 8 czołgów i 2 samochody pancerne. Do niewoli dostało się 22 oficerów (wśród nich również sam gen. Elfeldt) i 800 grenadierów.
W Chambois mjr Zgorzelski zorganizował obronę okrężną złożoną z Polaków i Amerykanów. Pierwszy atak, w którym wzięły udział czołgi i piechota, miał miejsce już wieczorem 20 sierpnia. Niemcom udało się wedrzeć do wsi. Doszło do walki wręcz. Sytuacja Polaków stała się krytyczna, gdy okazało się, że pociski przeciwpancerne dział 6-funtowych nie przebijają czołowych pancerzy niemieckich Tygrysów. Wobec groźnej sytuacji, na odsiecz „goniącym " już resztkami sił i amunicji dragonom, przybył szwadron czołgów 24. Pułku Ułanów. Przy wsparciu pojazdów pancernych Polacy zorganizowali kontratak i odrzucili Niemców. W obrębie miejscowości zniszczonych zostało 6 niemieckich czołgów. Nieprzyjaciel jednak nie dał za wygraną i zaatakował ponownie rankiem 21 sierpnia. Gdy broniącym się zaciekle dragonom kończyła się już amunicja, uzupełniali braki, wykorzystując w walce zdobyczną broń niemiecką. Początkowo wywołało to spore zamieszanie i dezorientację w szeregach innych pododdziałów 1. Dywizji, które wzięły trzask szybkostrzelnej niemieckiej broni maszynowej za znak o przedarciu się jednostek niemieckich. Na szczęście sytuacja została szybko wyjaśniona. Niedobór amunicji, bardzo doskwierający Polakom, uzupełnili Amerykanie, którzy przed południem dokonali zrzutów z samolotów na stanowiska oddziałów polskich. Do wieczora 21 sierpnia Niemcy atakowali jeszcze kilkakrotnie. Jednak wszystkie natarcia zostały odparte. Żołnierze polscy wzięli do niewoli 1 906 jeńców (w tym 29 oficerów). Równo z zapadającym zmrokiem Polacy nawiązali łączność z brytyjską 11. DPanc. oraz francuską 2. DPanc.
Przez cały dzień i noc z 20 na 21 sierpnia szczególnie zaciekłe walki toczyły się o dwa kamienne mosty na rzece Dives, nieopodal Saint-Lambert. Mosty te, trzymane pod ostrzałem przez grupę bojową mjr. Currie i artylerię kanadyjską, stanowiły ostatnią bramę wyjściową dla wojsk niemieckich próbujących wydostać się z „kotła". Przez mosty te usiłowały przejść grupy niemieckie z 2. i 116. DPanc. i 276., 277. i 326. DP. W rejonie tym zapora stworzona przez wojska alianckie była jeszcze bardzo słaba i znaczna część wojsk niemieckich przeniknęła przez nią. Tylko 20 sierpnia wyszło „na zewnątrz" około 20 tysięcy żołnierzy, 25 czołgów i 60 dział, a wraz z nimi dowódcy tak wysokich szczebli jak Hausser i Eberbach.
Najkrwawszą i najtrudniejszą okazała się być obrona „Maczugi", na którą uderzył od wewnątrz 2. Korpus Spadochronowy gen. Meindla i z zewnątrz pancerniacy 2. K gen. Bittricha. Bittrich zorganizował dwa ostrza uderzenia, oba skierowane na linię Trun- Chambois: elementy 9. DPanc. SS zaatakowały wzdłuż drogi Neauphes- Trun, pododdziały 2. DPanc. SS wzdłuż drogi Yimoutiers- Chambois. Ogółem atakowało 20 czołgów i trzy bataliony grenadierów pancernych. Natarcie początkowo nie napotkało żadnego oporu. Dopiero na linii wzgórz 258 (na południe od Champeaux)- 240 (w Ecorches)- 262 (w Boisjos) Niemcy natrafili na silną obronę polską. Próbując ją obejść, skierowali swoje czołgi na nie bronione wzgórze 239. Polacy spostrzegli ten manewr i natychmiast wysłali w kierunku wzgórza oddział wydzielony. Jednak 12 polskich czołgów nie było w stanie sprostać 16 niemieckim Tygrysom i Panterom. W ciągu tylko trzech minut walki Polacy stracili 6 czołgów w potyczce z zaledwie jednym Tygrysem. W tej trudnej sytuacji na pancerniaków Bittricha spadły pociski 1. Pułku Artylerii Motorowej, prowadzącej ogień z rejonu Trun. Niemcy cofnęli się. Jednak po południu zaatakowali ponownie i wdarli się w głąb obrony 8. Batalionu. Sytuacja była krytyczna- brakowało żywności i wody. Sprzęt medyczny został zniszczony przez niemieckie działo samobieżne. Polacy nie mogli zostać wsparci przez lotnictwo z powodu trudności w ustaleniu rozmieszczenia własnych stanowisk pomieszanych z nieprzyjacielskimi. Jednak żołnierze „krwawych koszul" nie załamali się. Gdy w sukurs przyszły im „Stuarty" z 1. Pułku Pancernego i spieszony pluton moździerzy z 9. Batalionu, zorganizowali kontruderzenie i tracąc 5 czołgów odrzucili Niemców. Ponownie ogromną rolę w odparciu ataku niemieckiego odegrał 1. Pułk Artylerii Motorowej.
Na odsiecz Polakom ruszyły dwa zgrupowania bojowe- z Chambois amerykański 359. Pułk Piechoty pułkownika Bacona, wsparty przez 87 czołgów, natomiast od strony znajdującego się na północny wschód od Ecorches wzgórza 240- kanadyjska 4. DPanc. Jednak najpierw zgrupowania te miały dojść do Saint-Lambert i zamknąć istniejącą tam wyrwę w obronie alianckiej.
Rankiem 21 sierpnia Niemcy ponownie zaatakowali. Natarcie piechoty wspierały wówczas trzy czołgi typu Pantera, które jednak wkrótce zostały zniszczone ogniem dział przeciwpancernych.
Najtrudniejszy moment nastąpił po południu. Wtedy to Niemcy rzucili się do ataku ze wszystkich stron jednocześnie. Mocno wykrwawiona i przerzedzona załoga „Maczugi" goniła już resztkami sił. Wszystko wskazywało na to, że ten bój zakończy się klęską oddziałów dywizji i Niemcy przebiją się na wschód. Jednak w szczytowym momencie dramatu do oblężonych dotarła kanadyjska 4. DPanc. Widząc zbliżające się kolumny czołgów i transporterów opancerzonych, Niemcy cofnęli się. O godzinie 1400 bój o wzgórza Mont-Ormel zakończył się. Odtąd czynności bojowe Polaków ograniczały się już tylko do wyłapywania i brania do niewoli żołnierzy niemieckich. W rejonie „Maczugi" Polacy stracili 351 żołnierzy (zabitych i rannych) oraz 11 czołgów. Straty niemieckie były znacznie wyższe i wyniosły około 500 zabitych, 1000 jeńców i 8 czołgów.
Również 21 sierpnia skończył się dramat grupy bojowej mjr. Currie. Tego dnia jego żołnierze zostali wsparci przez piechurów kanadyjskiej 3. Dywizji. W ciągu trzech dni walki z grupą majora Currie Niemcy stracili 4 000 żołnierzy (zabitych, rannych i wziętych do niewoli), 9 czołgów, 40 wozów pancernych i 12 dział. O świcie 22 sierpnia bitwa była zakończona.
Pomyślany z rozmachem plan Bradleya nie przyniósł oczekiwanych wyników. Przyczyną tego stanu rzeczy było głównie to, że Montgomery nie przyłączył się do pomysłu Bradleya i skierował swoje armie w czołowym natarciu ku Sekwanie. Dochodząc do brzegów rzeki od zachodu, dywizje 21. GA natknęły się na Amerykanów, którzy przybyli tam z kierunku południowego. Nastąpiło wówczas luzowanie Amerykanów przez Brytyjczyków, co zajęło w sumie kilka dni. Dla Niemców taka przerwa w działaniach bojowych stała się drogocennym i nieoczekiwanym prezentem i pozwoliła na wyprowadzenie przez Sekwanę niespodziewanie dużej ilości wojsk.
Należy dodać, że pomimo trudnego położenia, wycofujące się wojska niemieckie zachowały całkowitą dyscyplinę i porządek. Część jednostek przeznaczono do obrony przed napierającymi wojskami alianckimi. Dużą rolę w operacji odegrał 2. KPanc. SS, który wyprowadzał z rejonu Vimoutiers udane przeciwuderzenia na skrzydła wojsk Sprzymierzonych w celu ułatwienia odwrotu własnych wojsk.
Chociaż bitwa w „kotle" Falaise- Argentan nie spowodowała całkowitego zniszczenia armii niemieckich w Normandii, to jednak ich potencjał został złamany, a droga przez Francję została otwarta dla armii alianckich. Faktem jest, że na skutek zbyt późnego zamknięcia „kotła" przez Sprzymierzonych, wydostała się z niego znaczna część niemieckich dywizji. Wymknęły się z niego m.in. 1., 2., 9. i 12. DPanc. SS, DPanc.”Lepr”, 2., 9. i 116. DPanc.. Jednak wojska pancerne, które się uratowały, uczyniły to za cenę utraty dużej ilości swego sprzętu i ludzi. Dziennik bojowy GA „B” ocenia, że dywizje pancerne wyprowadziły z „kotła" 2 000 żołnierzy, 62 czołgi i 26 dział. Największe straty poniosły dywizje piechoty- w pułapkę zostały schwytane: 326., 353., 363., 271., 276., 277. i 89. DP oraz część 331. DP. Trudno podać dokładne straty jakie poniosły dywizje niemieckie. Opinie większości historyków i naocznych świadków tych wydarzeń są sprzeczne, gdy idzie o ustalenie ilości zabitych, rannych, wziętych do niewoli żołnierzy niemieckich, zniszczonych czołgów i dział. Paul Carrel, niemiecki pisarz wojskowy, ocenia, że z „kotła" wydostało się 50 tysięcy żołnierzy, 40 tysięcy dostało się do niewoli, a 10 tysięcy zostało zabitych. Gen. Eberbach podaje następujące liczby: 30 tysięcy zabitych i 20 tysięcy tych, którym udało się uciec. Według Martina Blumensona, oficjalnego historyka z Departamentu Historii Wojskowej armii amerykańskiej z „kotła" Falaise uszło od 20 do 40 tysięcy żołnierzy Wehrmachtu.
Trudno także podać szczegółowe informacje dotyczące zniszczonego sprzętu. Anglicy z Sekcji Badań Operacyjnych nr 2 naliczyli tylko między Pierrefitte i Vimoutiers i między Argentan i Trun 187 zniszczonych czołgów niemieckich, 157 wozów pancernych, 1 778 samochodów ciężarowych, 669 pojazdów, 3297 dział i moździerzy
Na koniec warto wspomnieć jeszcze raz o polskiej 1. DPanc.. We wszystkich fazach bitwy pod Falaise jej żołnierze z męstwem i honorem wypełniali powierzone im zadania. W ciągu prawie dwóch tygodni bardzo ciężkich walk polska dywizja powstrzymała całą furię ataków niemieckich, biorąc do niewoli 5 113 jeńców. Polacy zniszczyli 55 czołgów, 44 działa polowe, 38 samochodów pancernych i 207 pojazdów mechanicznych. Straty dywizji wyniosły 325 zabitych (21 oficerów), 1 002 rannych (35 oficerów) i 114 zaginionych. Stracono około 140 czołgów, w tym 80 bezpowrotnie.
Po bitwie do Wielkiej Brytanii dotarły przesadne pogłoski o ogromnych stratach 1. Dywizji. Mówiono nawet o niemalże samobójczym jej użyciu przez dowódcę i niepotrzebnym skrwawieniu. Pogłoski te zostały spotęgowane przez pierwsze transporty rannych. Dlatego też, aby „urwać łeb" plotkom, do Londynu wyruszył generał Maczek, który na posiedzeniu Rady Ministrów rządu polskiego zreferował właściwy stan rzeczy. Przedstawione przez niego cyfry przekonały ministrów o bezpodstawności pomówień.