B ô Yin Râ
DUCH A FORMA
PYTANIE
Pragniesz dojść do Ducha i po długotrwałym błądzeniu znalazłeś doń drogę!
I oto zadajesz pytanie:
"Cóż mi odtąd po wszelkiej formie, skoro znam drogę do treści. Forma zda ci się rzeczą błahą i bezwartościową; nie dosyć na tym, że podług ciebie świat wewnętrzny objawia się bezpośrednio - we wszelkiej formie widzisz jedynie zawadę.
Dbałość o formę wydaje ci się czymś godnym wzgardy - zasługują w twych oczach na lekceważenie wszyscy, dążący do doskonałość formy!
Zdaniem twoim potrafisz się oto obywać bez wszelkiej formy! Pragniesz by pomimo to, żeś wolny od formy, szacowano cię jednak - jako jednostkę, dążącą do najwyższych wartości!
Za skończonych głupców masz wszystkich co się gorszą tym, że nie dbasz o formę!
Czując się bez porównania wyższym od tych głupców, pytasz z uśmiechem: "Na cóż mi na drodze do ducha takie więzy zewnętrzne? - cóż mi po formie?
Słuchaj przyjacielu mój: nie wątpię żeś znalazł drogę do ducha! Wątpię jednak, czy dostąpisz dobrotliwego, a tak potrzebnego ci przewodu, jeśli zamierzasz obstawać przy szydzeniu z formy.
Sądzisz, że należy żywić uznanie dla twojej szczerości, że trzeba uszanować zapał twych dążeń i że winna za tobą świadczyć czystość zamiarów twej woli...
Zapewne, mniemanie takie w żadnym razie na złe ci nie wyjdzie, a jednak będziesz musiał przyznać, że formy lekceważyć nie wolno, że owszem każda czynność twoja nabiera wartości najwyższej dzięki właściwej jej formie.
Jak nie podaje się kosztownego wina w bezwartościowych naczyniach glinianych, byłoby to bowiem dla wina z ujmą, gdyby zechciano podać je w ten sposób, podobnież sama cześć dla ducha wymaga, by zadawalała się jeno najdoskonalszą formą, jeśli pragniesz stać się "Świątynią Ducha"!
całe twe zachowanie się w świecie zewnętrznym winno być nieustannie czci takiej świadectwem!
Skoroś wkroczył na drogę do ducha, już nie przystoi ci zachowanie takie, jakie ci dogadza, lub jakie ci nastrój chwilowy dyktuje!
Jest więc twym obowiązkiem przeobrazić siebie i stać się wyrazem Ducha!
Doprowadź siebie pod względem formy do doskonałości najwyższej, a wszystko cokolwiek postępki twe ujawnią przed innymi, niech doskonałość twej formy unaocznia!
Nie przez pogardę dla formy wykażesz swoją wyższość! Jedynie głupiec może sądzić, że ponad wszelką "wyższy" jest formą!
Człowiek istotnie wyższy zawsze będzie panował nad formą! A panowanie takie uzewnętrznia się w najpospolitszych nawet czynnościach...
Człowiek dla okazania swego braku potrzeb okrywający się łachmanami, jest naprawdę pożałowania godnym strojnisiem, dopóki siła jego ramienia daje mu jeszcze możność zarobić jakąkolwiek pracą tyle, by był w stanie sobie kupić odzież przyzwoitą!
Kto natomiast pragnie przeobrazić się w świątynię Ducha, dołoży wszelkich ze swej strony starań, aby już zewnętrzna jego postać, była dowodem szacunku dla samego siebie...
Jeśli mu środki na to pozwalają, każdego czasu ukazywać się będzie w najwyborniejszych i najlepszych strojach swego kraju, a jeśli jest ubogi, będzie się starał czynić wszystko możliwe, by nawet jego liche odzienie biedaka wszędy jeszcze znajdowało poszanowanie...
Chodzi wprawdzie po świecie niemało takich, którzy wszystkie marzenia swego doczesnego bytu uwidaczniają wyłącznie w fałdach swych ubrań, skrojonych według mody - a jednak odzienie odpowiadające dystynkcji wewnętrznej zawsze się daje odróżnić od innych od samych ornamentów, okazywających nicość próżnią.
Jak jednak sposób ubierania ciała świadczy już o szacunku człowieka dla siebie samego oraz dla duchowości, której pragnie stać się świątynią, tak też po każdym postępku jego można poznać, czy potrafi szanować to, co w nim przebywa...
Że "dobra ogłada" stała się rzeczą doniosłą nawet dla wielu jednostek, starających się przy jej pomocy ukrywać to, czym są w istocie, dowodzi jeno, że pierwotnie można się było z nią spotkać tylko w tych, co byli istotnie takimi, na jakich wyglądali!
Wytworzona przez ludzi o zaletach wewnętrznych ogłada nie traci swej własności nawet wówczas, gdy jest maską jedynie, jak złoto nie może ceny swej utracić, choćby było noszone dla ozdoby przez sprzedającą się dziewkę...
Wielu pyszałków "ogładę" taką odrzuca, nie zastanawiając się na tym, że znalazło w niej swą postać to właśnie do czego sami z gestem wielkim, jako do wymogu etycznego dopiero dążą!
Nie widzą tego, że tam nawet gdzie polor taki stał się czczą formą jedynie, nie przeniknął bowiem do ducha, zdziałał on daleko więcej dobrego, niż kiedykolwiek mógł sprawić ich upór, z jakim wszelkie piękne formy uważali za "kłamstwo życiowe".
Zaiste "synowie tego świata" są bardzo często nie tylko "roztropniejsi", lecz nawet lepsi od tych, co uważają się za uprzywilejowanych, by stać się "synami światłości".
Posłuchaj mej rady: nie lekceważ formy, tak w ważnych jak i w drobnych sprawach!
Nie dąż, rzecz prosta, do przyswajania sobie "czczych" form jedynie, lecz ucz się kształtować całe życie swoje, a niech nie będzie dla cię rzeczy na tyle błahej, byś nie miał kierować wysiłków wszystkich na uwidocznienie jej w najpiękniejszej i najdoskonalszej formie!
ZEWNĘTRZNOŚĆ A GŁĘBIA
RZECZY
Ty, któryś jest na drodze do Ducha, wiedz o tym, że nic nieukształtowanego nigdy objawić się nie może.
Duchowi nawet potrzebna jest forma abyś go mógł poznać!
Jak w świecie zewnętrznym nic nie objawia się bez formy, tak i w świecie wewnętrznym nic nie może być dostrzeżone, co nie stało się formą...
Mówisz o czczej formie!
Zważ jednak, że nawet czcza forma jest też objawem jakiejś woli, co niegdyś sobie wyraz w niej znalazła, jak pusta skrzynka ślimaka mówi ci jeszcze o żyjątku, które w niej mieszkało!
Wszystko co w świecie zewnętrznym stało się formą, jest wyrazem głębi wewnętrznego świata, która inaczej nigdy by ci się objawić nie mogła.
Zarówno każda forma wewnętrznego jest znowu wyrazem czegoś najgłębszego, co by nigdy dla ciebie nie istniało, gdybyś w sobie nie poznał tego jako formy...
Staraj się tu w świecie zewnętrznym w każdej formie ujmować jej głębię, której jest ona wyrazem.
W ten sposób najlepiej się też przygotujesz do oglądania kiedyś w świecie Ducha w każdej formie, jaką tam mógłbyś napotkać, blasku najtajniejszej jej głębi jakiej jest odbiciem!
A także wszystko co człowiek stworzył w świecie zewnętrznym w zakresie form współżycia, aby mu było łatwiej dźwigać wespół z równymi sobie ciężar życia ziemskiego, może ci wiele posłużyć ku nauce.
I tutaj temu co "zewnętrzne" odpowiada zawsze jakaś głębia rzeczy, chociażby głębia owa już od dawna nie była odczuwana. Szukaj tej głębi, a gdy ją odnajdziesz niejedna piękna forma życiowa, którąś za wyraz kłamstwa jeno uważał, nabierze innej zaiste wartości!
A niejedno, co w zwyczajach i obyczajach ludzkich dziś jeszcze wydaje ci się niedorzeczne, ukaże ci się jeszcze jako forma w której treść mędrca się mieści.
Nie będzie tu potrzeba przeprowadzać studiów wiodących w odległą przeszłość, czy też do ludów dalekich.
Możesz przystąpić do tego z dnia na dzień i w najbliższym swym otoczeniu!
Tu znajdziesz grunt najpewniejszy, którym gardzą tylko głupcy, aby przenosić się w swych marzeniach w czasy starożytne i do ludów dalekich kędy bardziej czują się swojsko!
Widziałem więc szukających, co dążą do Ducha, a ze swego braku rozsądku zgoła sprawy sobie nie zdając, uważali, że suknie ich czasów i kraju rodzinnego na zawadzie im stoją...
Nie rozumieli, że może odnaleźć Ducha ten kto na uroczystym zebraniu nagina się do form towarzystwa, ba który wtedy tylko czuje się w nim dobrze gdy ubranie jego dostatecznie jest do przepisów tych form w najdrobniejszych szczegółach...
Zgroza ich przejmowała, jeżeli ktoś, kto w obliczu potężnej górskiej przyrody na szczyty się wspinając, potrafi mówić o Duchu, przybywszy potem w wieczornej porze do schroniska, dokładał starań, by przy wieczerzy, pośród odświętnie nastrojem tchnących weselem znaleźć się w ubraniu, jakiego obyczaj powszechny tam wymagał.
Lubowali się widocznie w sukniach ekscentrycznych, upodobanie niemniejsze znajdując w poczuciu możności wykazania wobec innych, jakoby z formy - wedle zarozumiałego swego mniemania - "wyrośli" już od dawna.
Inni przyoblekali się w szaty biblijne, sunąc z powagą w podobnym przebraniu w dzień biały, każdy z nich jak "Chrystus" albo co najmniej któryś z apostołów, nikt zaś nie zdawał się odczuwać jak wyśmialiby ich ci, których płaszczyk sobie obrali gdyby żyli wśród świata Zachodniego w czasach dzisiejszych.
A jednak bywali też czasem tacy, co szukali bardzo sumiennie, dążąc istotnie do Ducha, mimo całej niedorzeczności swych postępków.
Tak schodzi na manowce, kto uroił sobie, że z formy już "wyrósł"! Wolny rzekomo od wszelkiej formy, tworzy sobie formy dziwaczne, niezgodne z formami ogólnej całości, jakie w każdym kraju z biegiem czasu powstały, wydając się sobie daleko "lepszym" od tych, którzy za mądrym jego przykładem nie idą.
To com tu opisał, jest zapewne najosobliwszym rodzajem nierozsądnych prób wyzwalania się z form wieku i swego kraju...
Znacznie większy jest poczet dziwactw, kwitnących w ukryciu. Lecz wszystkich wspólne jest złudzenie, że ten kto szuka, chcąc zbliżyć się do Ducha, ma wszelkie prawo czuć się "wyższym" ponad formę, zwłaszcza za każdą z tych co objawiła się w powszechnych zwyczajach i obyczajach ludzkiego współżycia.
Niekiedy zaś podobne pogardzanie formą staje się zbrodnią wobec społeczności ludzkiej.
A więc: gdy z uwagi na możliwości pomyłki odrzuca się małżeństwo jako więzy, będące jeno zawadą, przeżytkiem czasów minionych; więc gdy usiłuje się wyrwać z korzeniami wszystko, co ludzkość zaszczepiła sobie ku ochronie, by nie ulec nawałnicy źle kierowanych instynktów i niepohamowanych namiętności.
Mądrze poznano ongi niebezpieczeństwo, kierujące się w odrzucaniu form wszelkich.
W lot zwalić dziś można wszystko, na co potrzeba było lat setek i tysięcy, by wyrosło na tyle, że mogło zaiste zapewnić ochronę! - Długo jednak trwać będzie okres burz nieustannych, choćby w końcu próbowano zasadzić na nowo ów las, co przedtem był od nich ochroną...
Tak uiści się wszelkie pomiatanie formą.
Widzi się to tylko, co zewnętrzne, zapominając, że głębi jakiejś jest ono odbiciem!
MIESZKANIE I SPRZĘTY
Mieszkanie człowieka jest jakby najwewnętrz- niejszą szatą jego w tym świecie zewnętrznym, a jako pozwala go poznać ubieranie jego ciała, tak też i mieszkanie, które sobie urządził!
Jeśli jest w twej mocy zbudowanie sobie domu własnego, choćby nawet ktoś inny w sztuce budowania tworzył dla ciebie formy, dom twój już z zewnątrz okazuje kim jesteś...
Lecz choćbyś mieszkał w komnatach, na których wygląd nie mogłeś mieć żadnego wpływu, jednak sposób w jaki owe pokoje cudze do użytku swego przysposobił, będzie mógł znającemu się na tym, bardzo wiele o tobie powiedzieć...
Nie zwiedziesz go, choćbyś wezwał najprzedniejszych artystów swego kraju, by dostarczyli ci wspaniałych sprzętów domowych, wykazując swój artyzm w umeblowaniu twych pokojów.
Widać będzie natychmiast, czy wypowiadają się tutaj tylko artyści, mający polecenie nadawania komnatom pięknego wyglądy, czy też mieli oni możność przyjąć za wskazówkę cechy twej własnej indywidualności, którym jako do tego powołani, nadali wyraz.
A może mieszkaniu twemu nadali wygląd ci, co w tychże komnatach, czy wśród tych samych sprzętów mieszkali kiedyś przed tobą?
Być może że każdy z tych sprzętów mówi ci o ludziach, co żyli niegdyś przed tobą, a których krew czujesz w sobie?
Może wiec style wszelkich epok są w ten sposób w komnatach twych ściśle skojarzone, a niejedna piękna rzecz odziedziczona była sprowadzona ongi ze stron dalekich?
Nawet wtedy mieszkanie twoje będzie zawsze świadectwem tych przymiotów, cokolwiek by bowiem mieściło w sobie z antyków i jakkolwiek by dawała się jeszcze wyczuwać z jego wyglądu nastrojowa patyna dawnych czasów - jednak sposób w jaki używać tej staroświecczyzny ku zewnętrznemu przybraniu życia, będzie nadawał rzeczom nową zawsze wartość płynąca tylko z ciebie.
Lecz nie sądź, że musisz się otaczać pięknymi rzeczami i wszelkiego rodzaju kosztownościami!
Choćbyś żył w ubóstwie i najniezbędniejsze jego rzeczy własnością mógł nazywać, jednak mieszkanie twoje będzie i wówczas świadectwem panującej w tobie harmonii, jak będzie też odzwierciedleniem nieładu wewnętrznego i gwałtownego niepokoju - jeśliś jeszcze harmonii nie uzyskał.
Cokolwiek byś posiadał, wewnętrzne twe posiadanie przejawi się zawsze w zewnętrzności!
Mieszkanie nawet najbardziej ciasne i ubogie zawsze piętno twej duszy zachowuje, wciąż ukazując formy, w jakich potrafisz urabiać sobie świat zewnętrzny.
Błądziłbyś wielce sądząc, że dla kogoś kto dąży do ducha - rzeczą jest błahą baczenie ażeby wszystko, cokolwiek w świecie zewnętrznym go otacza, też miłość jego pozyskało!
I tutaj sama cześć dla Ducha nakazuje, by mimo całego swego ubóstwa mieszkanie twoje było schludne i ładne, jeśli zaś był ci dobrobyt sądzony, nie wolno co znosić wokół siebie rzeczy niegodnych człowieka chcącego stać się świątynią Ducha.
Musisz też zwracać baczną uwagę na to, aby znać rzeczy, które cię w mieszkaniu otaczają.
Nic nie jest tu nigdy bez znaczenia, a najdrobniejszy szczegół ujść twojej uwagi nie powinien!
Formy jakie cię otaczają oddziaływają z kolei na ciebie - nawet wtedy, gdy twa wiadomość zaledwie je dostrzega.
Nigdy nie dość pieczołowitości twojej wobec twojego mieszkania!
Praca zawodowa może ci uniemożliwić otaczanie takąż troskliwością również twojej pracowni.
Być może, że będziesz tam pozbawiony wszelkiej możności urządzenia pokoju na swój sposób, a niejedna ciężka praca związana bywa z miejscem, które "pokojem" z trudnością można nazwać.
A może zajęcie, któremu się oddajesz, samo przez się nie jest do żadnego lokalu przywiązane.
Lecz w mieszkaniu swoim masz pełną swobodę i według swego upodobania możesz je urządzić!
Wzrokowi twemu nie wolno tu spocząć na niczym, co by harmonię duszy mogło ci zakłócić.
Mieszkanie winno być twym schronieniem i z pomocą wszystkiego, cokolwiek by w sobie mieściło, budzić w tobie nastrój radosny - stan serdecznej szczerej pogody ducha!
Choćby przedtem ponurość cię otaczała, a przykre sprawy dotkliwie ci jeszcze ciążyły, wchodząc do swego mieszkania strząsaj z siebie wszystko, co cię gnębi!
Wracaj tu do siebie samego i do najwyższych szczytów swoich!
Jeśliś dołożył potrzebnych starań, aby dom twój był pod każdym względem godny ciebie, najuboższy sprzęt domowy będzie tak przemawiał do twojej duszy, że wnet się ona odnajdzie, choćby w potwornym zgiełku codzienności zagubiła się doszczętnie.
Cokolwiek by cię wówczas w mieszkaniu otaczało, będzie ci przypominać najlepsze twe uczucia, będzie do ciebie przemawiać jako świat twój własny, darząc cię odpoczynkiem i pogodnym spokojem!
Każda rzecz składająca się na twe mieszkanie - jest dziełem człowieka.
Zwracaj więc uwagę na to, aby każdy przedmiot posiadał szlachetne piętno godności ludzkiej.
Ty, który chcesz w sobie usłyszeć głos wiekuistego Ducha - jakże mógłbyś w swym mieszkaniu znosić wokół siebie rzeczy, które chcą wyglądać na to, czym nie są - które niejako urągają prawu formy!
Niestety w czasach obecnych pełno jest rzeczy, które byłoby najlepiej wrzucić do morza i to w miejscu najgłębszym!
Każda forma oryginalna, będąca wyrazem odczuwania wewnętrznego, jest gorliwie przez bezduszną dłoń naśladowana, lecz przy czynności tej ucieka z formy życie, a to co pozostaje jest trupem jedynie...
Ludzie zapomnieli lub też nigdy pojęcia o tym nie mieli, że wszelka forma jest żywą głoską jakiejś mowy i coś oznacza.
A wiec gromadzą "truposze" do "truposzów", nie zdając sobie z tego sprawy.
Ludzie wschodu ujmują te rzeczy inaczej, o ile nie są jeszcze zdeprawowani przez ludzi zachodu.
Niech wolno mi będzie dla przykładu uczynić tu wzmiankę o pewnym wydarzeniu. Pewien wielki europejski dom handlowy wysłał na Wschód towary mogące tam liczyć zawsze na zbyt szeroki. Dla nadania piękniejszego wyglądu opakowaniu polecono pewnego dnia sporządzić nowe projekty barwnych ornamentacji w stylu sztuki wschodniej w przeświadczeniu, że przez to niewątpliwie zapewni się towarom, jeszcze szersze koła odbiorców.
Atoli sądzone było kupcowi doczekać się tego, że cały jego transport został zwrócony.
Kupcy wschodu, którzy przedtem stale się o te towary ubiegali, przyjęcia ich w opakowaniu nowym odmówili.
A odmowę swą uzasadnili w ten sposób: mówili, że nie byli by pewni życia swego, gdyby zechcieli to nowe opakowanie choćby tylko tolerować w swych sklepach, gdyż wszystkie wzory na nim widoczne oznaczały dla pobożnych Hindusów - ciężkie bluźnierstwo przeciw Bogu...
Gdyby człowiek zachodu był jeszcze zdolny do odczuwania form w sposób podobny, znalazłoby się wokół niego mnóstwo rzeczy, które by przez swą wrażliwość musiał z takąż odrazą od siebie odpychać!
Że jednak nie może już zrozumieć mowy formy, przeto jaki taki gust w rysunku i ubieraniu czyni jego wymaganiom zadość.
Nie sądźcie jednak, że mówię tu tylko o rzeczach, które traktuje się jako upiększenia i ozdoby!
Najprostszy stół albo krzesło może tchnąć życiem formy, podczas gdy taki sam mebel najbardziej pełen przepychu może być jeno kształtem, "fragmentami zwłok" ozdobionymi..
To samo dotyczy wszelkich naczyń i sprzętów niezbędnych do najskromniejszego życia.
Dlatego staraj się o to, by otaczały cię takie jeno rzeczy, z których byłbyś w możności usprawiedliwić się przed Duchem również, gdy go odnajdziesz kiedyś, a którego pragniesz w sobie odnaleźć!
Zaprawdę ponosisz odpowiedzialność za to, by nie było w twoim domu, żadnej rzeczy - zarówno sprzętu, jak ozdoby, która by nie dawała się pogodzić z godnością człowieka, chcącego stać się "Świątynią Ducha"!
Nie jest to jednak rzeczą konieczną, abyś się znał na sztuce, oraz przedmiotach artystycznych.
Lecz moc rzeczy może mieć wielką wartość dla artysty, a nawet w muzeach pośród dzieł sztuki starożytnej, napotkasz niemało takich rzeczy, którym piętna dostojeństwa ludzkiego braknie, jakkolwiek świadczą o czyichś niepospolitych zdolnościach.
To, co za miernik służyć ci powinno, innej jest natury!
Tobie, co zamierzasz zjednoczyć się z Duchem, który jest w sobie harmonią i jasnością i prawda, nie wolno będzie ścierpieć wokół siebie niczego, co w formach swych zdradza dysharmonię, co wytwarza niejasność, kołysząc cię od ciężkiego snu w ciemnościach!
Wszystko, co cię otacza, winno wykazywać formy, w których odczuwasz prawdę w szczerości!
Usuń ze swego otoczenia wszystko co w formach swych tchnie fałszem, albo też przez to staje się fałszywe, że z twym poczuciem własnym pogodzić się nie daje.
Nie wpuściłbyś zapewne do swego domu kogoś pierwszego lepszego. A więc wyrzuć ze swego mieszkania sprzęt każdy, któremu nie chciałbyś pozwolić wywierać wpływ na kształtowanie twej duszy.
Nie zapominaj nigdy, ze wszystko co cię otacza, oddziaływa z kolei na ciebie i cienie formuje.
FORMA RADOŚCI
I radość twoja, jeśli ma być godną ciebie, niechaj znajdzie formę szlachetną.
Może lubisz "folgować" sobie w swej radości, niechętnie poddając się temu, aby w radości nawet zwracać uwagę na formę?
Zdaje ci się, że nie mogąc oddawać się radości bezgraniczne, tracisz najlepszą jej cząstkę...
Nie możesz sobie jeszcze wyobrazić obdarzającej szczęściem prawdziwym radości doczesnej, skoro ci powiadają, że nawet radość winieneś oblekać w formy jak najszlachetniejsze.
Jesteś tu jednak w błędzie, który podziela z tobą bardzo wielu!
Nie sądź zaiste, że był on zawsze odmiennie daleki.
Wiedz przyjacielu mój, żem i ja przebył niegdyś ponętną drogę wielu błędów wiodących tu na tym globie, na pokuszenie dusze ludzkie.
Jakże mógłbym zaiste w razie przeciwnym przygotowany być do wspierania tych, kogo słowa nie dosięgną?!
Dając ci radę, byś najswawolniejszą nawet wartość oblekał jeszcze w formę, zdając sobie sprawę, co ma to oznaczać, a zarazem wiem, że radość twoją tylko spotęguje, jeśli usłuchać mnie zechcesz.
Nigdy człowiek nie myli się bardziej, jak sądząc, że radość głęboka powinna móc się wylewać niepowstrzymanie niby potok górski.
Potok ów użycza mi tutaj przenośni bardzo właściwej, a jeśli wolno mi przy niej pozostać przypomnę, że i potok górski wtedy jeno przestaje być niebezpieczny, gdy się potrafi ujmować go w formy tamy, gdy korytu jego umie się nadawać formę.
Bida jednak niwom, biada zasiewom młodym, jeśli rozpieni się całą potęgą wiosenną i z nadanego mu przez naturę, kamiennego łożyska wystąpi!!!
Jakoż i radość twoja niebezpieczeństwem ci będzie, póki nie nadasz jej formy, a wierz mi - i ja doświadczałem dawniej często niebezpieczeństwa takiego, tak że mi wolno zaiste przed nim ostrzegać!
Jak sternik musi doskonale poznać rafy, by móc bezpiecznie poprzez fale rozhukane wprowadzić okręt do portu, tak i jam poznał z życiowego doświadczenia ludzkiego, czego człowiek winien unikać, jeśli ma dopiąć w końcu swego duchowego celu, na przekór pełnemu morzu namiętności i wszelkim burzom instynktów...
Jakkolwiek rad byś "zapomniał" się nawet w swej radości, "zapomniał siebie", któregoś sam w wyobraźni swej stworzył imię mu swoje nadając, to jak gdyby tobą był w istocie - miej oko i bacz na niebezpieczeństwo, którego wtedy tylko uniknąć potrafisz, jeśli umiesz oblec w formę nawet radość swoją!
Będziesz żałował wprawdzie, że radości nie możesz się oddawać całkowicie, zważ jednak dobrze, że wszystko czemu oddajesz się zupełnie, jako niewolnika swego z ciebie czyni.
Jednak opanuj tu swą radość i niech się ona podporządkuje całkowicie twej sile kształtującej!
Nie mówię tu o twych cichych i stałych radościach, którym pozwala wzrastać dobrze urządzone życie twoje, jak przez rok cały pomału wzrastają kwiaty w ogrodzie pielęgnowanym należycie.
Zapewne nie uszło dotąd twej uwagi, że mówię raczej o radości takiej, która żąda dla siebie praw szczególnych, nadzwyczajnych. Okazje takie mogą być wielce rozmaite i bardzo często ci się nadarzać...
Jeśliś już sobie uświadomił, że całe życie twoje powinno, dzięki tobie, styl swój znaleźć, z łatwością ci też przychodzić będzie oblekanie w formę swej radości, jeśli tylko nie poddajesz się złudzeniu, że w radości wolno ci się przecie zapomnieć.
Zaprawdę nie należą do najgorszych ci, co sądzą niekiedy, że radość po to tylko jest im daną, by mogli się "zapomnieć"!
lecz kimże jest ten, kto ma być w ten sposób zapomnianym?
Nie tyś jest nim zaiste, choćbyś w wesołej zabawie maskowej obrał maskę najbardziej sobie obcą!
Ty sam będziesz wciąż tym, który się "jaźnią" owej maski czuje.
Rzeczy, o których masz chęć zapomnieć, byłyby warte tego, byś je wypuścił z pamięci nawet w swym życiu codziennym!
Sam stworzyłeś sobie z nich tyrana, a twór twój stał ci się takim ciężarem, że rad byś zapomniał go znowu, czego twa radość od ciebie żąda.
Na tym świecie ziemskim znalazłeś swą szatę doczesną.
Już w dzieciństwie mówiono ci to i owo o tym, czym jesteś. Myślałeś, że określają cię w zupełności pochwały lub nagany, ocena tych dziecięcych przejawów przez dorosłych... Podrósłszy "wiedziałeś" żeś jest dzieckiem ściśle określonej rodziny, a całe postępowanie twoje było przez zespół takich "wiadomości" przepisane.
Lecz potem "wyzwoliłeś" się z wszelkich więzów rodzinnych, "uznałeś" się za dziecię swego narodu, wszelka zaś ocena, jaką sam nadałeś sobie, wypływała bądź to z twych zdolności, bądź też z braku powodzenia w jakimś "powołaniu" ludzkim...
W końcu sam prawie nie wiedziałeś czyś był do zawodu swego powołany.
Wrosłeś weń i upatrujesz w tym swoje "zadanie", aby tak zawód swój "pełnić", by wszyscy "przełożeni" twoi lub ci, do których sąd należy, nie potępiali ciebie, ani też nie "stawiali niżej" od innych.
W ten sposób to, czym byłeś w oczach innych, jaki mogłeś się innym wydawać, było dla ciebie i jest - być może i dziś jeszcze - dokładnym określeniem tego, czy jesteś!
"Ocena" innych określa ci twą własną wartość.
"Podziw" innych pozwala ci wydawać się samemu sobie godnym podziwiania.
Oto dlaczego ci radzę: nie zapominaj siebie w swej radości!
O tym, którego rad byś zapomnieć, ponieważ cię dręczy, jako twój twór własny na miarę innych, o tym wolno ci zaiste zapomnieć i uczynisz dobrze, zapominając o nim natychmiast!
Lecz samego siebie odczuwaj w swej radości jako stojącego na wysokim piedestale!
Cokolwiek ci radość przynosi, niechaj okazją ci będzie do wypróbowania twych sił kształtujących!
Radość twoją będziesz mógł spotęgować stokrotnie jeśli potrafisz oblekać ją w formę na miarę natury twojej wyznaczoną!
Sam będziesz miarą określającą formę twej radości, a nie zjawą ową przez innych za ciebie uważaną!
Szanuj formy radości innych, póki na jakikolwiek szacunek zasługują, lecz "niechaj się nie stają wzorem" dla twoich form radości, chyba że byłyby zupełnie z naturą twoją zgodne!
Nadawaj przyjacielu mój radości swej formę własną pomny słów moich - że wtedy jeno nie pożałujesz nigdy swej radości, jeśli potrafisz ją ujmować w formę!
Radość swoją sam wyznaczaj miarą, jeśli cię w końcu nie ma zawieść!
Sam będziesz najpewniejszą rękojmią skutków swej radości, byleś zechciał oblekać wszelką radość swoją w formy własne, od wieczności dla ciebie wyznaczoną.
FORMA CIERPIENIA
W ciężkiej udręce cielesnej leżysz na łożu boleści i dążenia.
W strapieniu podobnym do nadawania formy nawet cierpieniu swemu, wydaje ci się rzeczą zbyt trudną.
Wyglądasz trwożliwie zewnętrznej raczej pomocy, wydaje ci się czemuś daleko ważniejszym od takiego zachowania.
Za dni pomyślnych możeś sądził żeś już od dawna wzniósł się nad wszystko doczesne!
A oto zmuszony jesteś sobie uprzytomnić, jak bardzo jeszcze związany jesteś z ziemią.
Lecz nie chcesz pojąć, że twe siły duchowe mogłyby owe pęta rozluźnić, choćby nawet nie wyzwoliły cię całkowicie.
Zaprawdę biedne twe ciało jest tak udręczone, że ledwie nad zmysłami panuje...
O jedno potrafisz jeszcze błagać, by przyszedł wreszcie kres boleści twojej...
Toteż szyderstwem ci się wydaje mówienie o nadawaniu formy nawet cierpieniu.
Posłuchaj zaiste: potrafię istotnie odczuć twoją boleść, albowiem sam rzadko tylko byłem od cierpień wolny całkowicie.
Jakoż wolno mi zaiste mówić i o cierpieniu oraz o zwalczaniu go przez formę, w jakiej potrafił się zachowywać nad nim ponownie.
Sam wiem aż nadto dobrze, jak bardzo gnębić mogą człowieka dolegliwości cielesne i jak jednakże dają się one poskromić - przez oblekanie ich w formę.
Wszelkie wyobrażenie nieledwie przechodzi, co zdziałać może przez kształtowanie duchowe i jak za sprawą nastawienia duchowego przemóc można zawsze dolegliwości cielesne, choćby najbardziej męczące...
To, co wydaje ci się zgoła niemożliwe do zniesienia, póki nad sobą biadasz na swój los pomstując, pokonasz wnet jeśli, będziesz znosił je z ochotą, jak gdyby było to zupełnie naturalnie związane z najbardziej ci odpowiadającą formą życia, jak gdyby innym w ogóle być nie mogło.
Szczęście twe, jeśli się nauczysz tak wagę cierpienia swego obniżać, że nie masz już potrzeby na nic zważać!
Póki oddajesz się boleści, jak niewolnik swemu okrutnemu panu, od którego drżąc oczekujesz uderzeń bicza, jeszcześ cierpieniu swemu nie nadał formy godnej ciebie!
"Lekceważąco" obchodź się ze swym cierpieniem, a jeno gardząc nim staniesz się jego panem!
***********
W takiż sposób staraj się opanowywać także wszelkie inne cierpienia, jakie by mogły cię spotkać!
Zarówno i cierpienie duszy chce widzieć cię w poniżeniu, aby nad tobą panować!
O tym też sporo powiedzieć potrafię i wypowiadam się tu zaiste, nie jako ten, kto mówi w obcych sobie sprawach!
Jednakże znajdowałem wielu takich co cierpienia swej duszy miłowali tak dalece, że niechętnie się z nimi rozstawali, gdy same przez się ich opuszczały...
Nie jest to zaprawdę właściwy sposób stawiania czoła cierpieniu, zmierzającemu do zgnębienia duszy.
Naucz się więc opanowywać cierpienia swej duszy i wtłaczać je w formy godne ciebie!
Dopóki w sobie "szperasz", by "przeniknąć" cierpienia swego sens ostateczny, grób tylko kopiesz swojej odporności!
"Sens" cierpień twoich nie jest do zgłębienia, zaprawdę bowiem: nie wcześniej cierpienie twoje sens jakiś mieć będzie, aż mu go nadasz sam i w tym tylko znaczeniu może dla ciebie nabrać "sensu".
Choćbyś gorzkich skosztował cierpień nie pozwalaj przecież by cierpienia twe miały cię rozgoryczać!
Jakkolwiek "wielkim" przekraczającym miarę wszelką, mógłby ci się twój ból wydawać, nie pożyczaj sobie odeń wielkości!
Nie buduj mu w sobie ołtarza i nie obnoś go przed sobą we wzniesionych dłoniach, niby świętość jakąś!
Jak musisz się uczyć lekceważenia cierpień cielesnych, tak też będziesz się musiał nauczyć przekształcania cierpień swojej duszy - nadawania im formy, co by musiała ci służyć do formowania ciebie samego!
Musisz się wznosić ponad cierpienie, ucząc się nad nim panować!
Ty pozostajesz - a cierpienie twe przemija i kłamie ono, gdy chce cię nakłonić, byś w trwałość jego uwierzył!
Ucz się wyznaczać cierpieniu duszy ramy, które by nadawały mu formę wedle woli twojej!
Cierpienie twoje wtedy jeno wykaże skutki nieszczęsne, gdy go nie będziesz umiał poskromić!
Jedynie jako ten, co odniósł nad bólem swym zwycięstwo, dojść możesz do ducha!
Zaiste, wyżej ci trzeba cenić siebie niż swoje cierpienie, w Tobie albowiem chce ci się objawić skrzące się promieniście światło Ducha!
SZTUKA ŻYCIA
Jeżeli chcesz przejść ową drogę, którą już w innych swych księgach miałem możność ci opisać, mówiąc o niej na wiele sposobów, jako jeden z tych, co znają drogę, która prowadzi w tobie do światłości, będziesz musiał nie mało złudzeń porzucić!
Przede wszystkim zaś urojenie, jakoby twe życie doczesne było ci niegdyś "sądzone" i jakby tak właśnie przeżywać je należało, jak przychodzi samo!
Kto tak prowadzi swoje życie ziemskie podobny jest budowniczemu, któryby bez żadnego planu ni projektu przystępował do kopania ziemi, by budować następnie jak się da, aż w końcu brak kamieni dalszą budowę mu zatrzyma.
Oczywiście jest rzeczą możliwą, że mu się ekscentryczna budowa jego powiedzie i że dzieło dziwaczne przyjdzie w ten sposób do skutku.
Raczej jednak należy się spodziewać, że wszystko co w ten sposób niedorzecznie spiętrzył bez planu, runie mu pewnego dnia na głowę!
Nie bądź głupcowi takiemu podobny! To co nazywasz swym życiem doczesnym, jest to materiał surowy, dany ci istotnie w stanie takim w jakim go na ziemi zastałeś, a w którym nic prawie lub niewiele możesz zmienić.
Atoli, co zbudujesz zeń w formie duchowej w twoim jedynie ręku spoczywa i żadna moc świata nie zdoła ci przeszkodzić budować tak, jak tego żąda od ciebie "plan", który spostrzega twoja dusza.
Chciałbyś mi odpowiedzieć, że dużo rzeczy nie leży przecie w twojej mocy - że w wielu sprawach mogą ci stać inni na przeszkodzie, ba, że świat zewnętrzny może całą budowlę twoją rozwalić.
Ach przyjacielu drogi, dopóki tak prawisz, nie pojąłeś o czym mówię!
O swym budowaniu zewnętrznym nie ty sam zaiste stanowisz, a najpiękniejsze mury zewnętrzne mogą być zburzone, nim zdołasz przesklepić kopułą ów gmach swój wspaniały!
Lecz swą budowlę duchową możesz zburzyć sam tylko, lub dopuścić, by zburzyli ją inni, którym na burzenie takie zezwolisz!
Mowa tu jest o owym dziele sztuki, jakim stać się powinno twe życie duchowe!
Doczesne życie twoje dostarcza ci odzień coraz nowego materiału, z którego możesz budować kunsztownie swe życie duchowe!
"Kamieni ni budulca nigdy ci nie zabraknie!"
Lecz od ciebie zawisło odrobienie surowego materiału w sposób taki, by odpowiadał wzniosłemu planowi, jaki dusza twoja znajduje w sobie w najtajniejszej swej skarbnicy!
Od ciebie zawisło przygotowanie właściwej "zaprawy" spajającej kamień z kamieniem.
Od ciebie zawisło takie przygotowanie belek, aby mogły dźwigać!
Nie wolno ci lekceważyć niczego, cokolwiek ci co dnia przyniosło życie ziemskie!
Wszystko to jest do twojej budowli duchowej w jakikolwiek sposób potrzebne i znaczne ci odda usługi, jeśli uzyska dzięki tobie formy, do budowli przydatne!
Jednakże w skład twego gmachu duchowego nie może wejść nic, co nie było w przód obrobione i w sposób duchowy ukształtowane!
Cokolwiek by codzienność ci przyniosła zawsze pytaj się siebie, jak nadać temu co rychlej formę, by przydać ci się mogło do budowy świątyni duchowej!
Potem zaś przystępuj natychmiast do dzieła i spocznij nie wcześniej, aż surowiec uzyska formy należyte!
Im więcej się będziesz w takich czynach mądrych ćwiczył, tym łatwiej będą ci przychodzić!
Co dziś wydaje ci się rzeczą prawie niemożliwą, będzie ci się wkrótce udawało przy nieznacznym wysiłku!
Bądź tylko w czynach podobnych wytrwały!
Nie wolno ci zaczynać dziś z zapałem, by następnie po dniach kilku, większość już porzucać.
Czegoś nie przerobił, będzie ci odtąd zawadą, a w ten sposób sam wielce sobie przeszkodzisz, gdybyś zamierzał później rozpocząć na nowo!
Dziś jeszcze, słuchając słów moich, wydobądź z najtajniejszej skarbnicy swojej duszy plan budowy!
Jest on tam dobrze przechowany i znajdziesz go, szukając z całym spokojem pewności niewzruszonej!
Przetrząsając pośpiesznie nigdy go nie dosięgniesz!
A gdy go odnajdziesz, przystępuj do dzieła natychmiast, dochowując działu twemu wierności!
Dopiero przy budowie nauczysz się plan jej rozumieć, a jeśli zajdzie potrzeba znajdziesz też potem i plany szczegółowe, z których dziś jeszcze nie mógłbyś żadnej odnieść korzyści!
Twa siła kształtująca stopniowo się wznosi i w dziele swoim stajesz się artystą!
Żadna szkoła nie zastąpi ci tego, czego jeno dzieło nauczyć cię potrafi!
Jeszcześ do doskonałości nie doszedł i sam dotąd nie wiesz, co kryje się w tobie!
Jeszcze nie ufasz sobie zgoła i wolałbyś raczej plan i naukę otrzymać od innych!
Jednakże nabędziesz do siebie zaufania, gdy ujrzysz co w sobie nosisz!
Przy własnej jeno pracy, wedle owego planu, co utajony jest w tobie, będzie ono stopniowo wzrastało i pojmiesz wówczas, że pomoc spłynęła na cię dlatego żeś sobie zaufał, choćbyś jeno pomoc dostrzegał, lecz nie tych jeszcze, którzy z nią przychodzą!
Wszystko co mówi ci się z zewnątrz może zbudzić cię tylko z twego snu do pracy, może stać się dla ciebie pobudką, byś rozpoczął swe dzieło najlepsze.
Lecz pomoc owa, co ci w dziele twoim potrzebna, może ci być w głębi ciebie udzielona w sposób tylko duchowy, jeśli ma być istotnie z pożytkiem!
Choćbyś w świecie zewnętrznym stał od sztuki wszelakiej z dala, w głębi ciebie tai się przecież artyzm, co może się rozwinąć duchowo w twym dziele jedynie!
Tam w głębi ciebie, co kierują tobą umieli ukazać ci drogę do sztuki najwyższej, do sztuki kształtowania twego życia duchowego wedle praw wiekuistego Ducha Absolutu!
Od ciebie oczekują jedynie i żądają byś chciał się uczyć, jak urabiać własną siłę kształtującą, celem nadania mu formy, wszystek materiał surowy, jakiego dostarcza ci dzień w dzień życie doczesne!
Dlatego w sposób tak rozmaity mówiłem ci w książce niniejszej o potrzebie formy!
Choć utrzymujesz słusznie, że w życiu zewnętrznym wiele rzeczy może ci przeszkadzać w nadawaniu życiu twemu form takich, w jakich byś widzieć je pragnął, jednakże muszę ci powiedzieć, że i tutaj władza twoja sięga znacznie dalej, niż przypuszczasz!
Jeno musisz od wewnątrz decydować o sprawach zewnętrznym!
Wszystko cokolwiek by ci przyniosło twe życie zewnętrzne, staraj się zużytkować w sposób duchowy, dążąc do nadania mu formy duchowej, a niejedną z przeszkód, jakie w życiu zewnętrznym wydały ci się nie do przezwyciężenia, przez mądre swe czyny duchowe uprzątniesz sobie z drogi!
Wedle obrazu twego życia duchowego odmieni się całe życie zewnętrzne, jeśli wszystkiemu co zewnętrzne potrafisz nadać formę duchową!
Niejednego nazywano mistrzem życia, gdyż wymykał się zręcznie i niechybnie trudnościom, mogącym uczynić przykrym życie zewnętrzne.
Lecz sztuka życia o której mówię nie będzie dla cię i wówczas straconą, gdy z czasem będziesz zmuszony porzucić zewnętrzne życie na ziemi!
Pozwoli ci ona zakosztować swych owoców szlachetnych, już tutaj w życiu doczesnym, zaś później ofiaruje ci je kiedyś w obfitości jak największej w nowej formie bytowania, jaka nastąpi po tym życiu ziemskim!
Zaprawdę nauczenie się tej sztuki warte jest trudów wszelakich, a nie zawodzi ona nikogo, kto ma szczerą wolę formowania na sposób duchowy samego siebie i wszystkiego cokolwiek by przeżywał1
i jemu dopiero wszelkie formy ziemskie objawią swe wartości najbardziej nieprzeniknione!
We wszelkiej formie dostrzeże on dzieło Ducha!
ROZPAMIĘTYWANIA
Wei Czong, żyjący w epoce Tang mówił:
"Jeśli wysłuchasz wszystkich - poznasz Prawdę; jeśli uwierzysz jednemu tylko, pozostaniesz w niewiedzy!"
Człowiek, którego myśli są rozbieżne, chociażby posiadał siłę, pozostaje w trzęsawisku namiętności.
Miłością tylko opanować można gniew. Dobrocią tylko opanować możemy zło. Wszyscy ludzie drżą w obawie śmierci.
Czyń to innym - co chciałbyś aby inni czynili tobie.
Stevenson Robert Louis.
ZAGADNIENIE
Widzę dookoła siebie poważny i straszliwy poniekąd, lecz zarazem wesoły i szlachetny wszechświat, w którym cierpienia nie są zadawane na próżno, aczkolwiek spadają one z zadziwiającą na pozór stronniczością, a mimo to znoszone bywają z podziwu godną szlachetnością.
Widzę wszechświat, w którym każdy człowiek może tak sobie ułożyć życie, aby było dlań szczęśliwym, a tym samym, aby wywierało dobroczynny wpływ na jego otoczenie.
Zadanie, które przed nami leży i które spełnić jesteśmy zobowiązani, jeśli wytrwać mamy w bytowaniu, charakteryzuje mikroskopijna drobiazgowość. Potrzeba doń bohaterstwa i cierpliwości.
Nie ma żadnego patentu na rozcięcie gordyjskiego węzła życia; każdy z tych węzłów musi być rozplątany cierpliwie i z uśmiechem, z pogodą ducha.
O pracujące dłonie śmiertelników! O nie zmęczone stopy kroczące w niewiadomym kierunku!
Zda się, iż wkrótce dotrzeć musicie do jakiegoś szczytu wzgórza, a nieco dalej do wschodzącego słońca, gdzie wznoszą się wieżyce Eldorado.
Zaprawdę nieświadome jesteście własnego błogosławieństwa; albowiem podróżować z pełnią nadziei lepiej jest po stokroć, niźli docierać do celu, a pracować - jest życia powodzeniem prawdziwym.
Jesteśmy tu po to, ażeby oddawać wszelkie usługi, na jakie zdobyć się możemy dla zaszczytu samego, a nie dla korzyści materialnych.
Odwagi i wesela i spokoju umysłów nam trzeba, iż byśmy świadomi byli jak znikomym jest owo najlepsze, którego dosięgnąć możemy.
Wszyscy jesteśmy szlachetnie urodzeni; szczęśliwi ci, którzy o tym pamiętają.
Wśród ludzi moralnych żyje idea, iż obowiązkiem jest ulepszać bliźniego. A mnie się zdaje, iż w pierwszym rządzie ową osobą, która uszlachetnić i ulepszyć winienem - jestem ja sam!
A co do mego bliźniego, to najlepszym określeniem mego względem niego obowiązku jest uczynić go szczęśliwym - jeśli to w mej mocy.
Zaprawdę przeznaczeniem człowieka jest osiąganie zawodu w zamierzeniach usiłowanych i dążeniu do czynienia dobrze. Jeżeli jednak najlepsze zawodzi, jakże podziwu godnym jest fakt, że przy wszelkich okolicznościach niepowodzenia zawiedzionych nadziei, braku pomocy lub wdzięczności - wszyscy z ochotą trwamy w pełnieniu obowiązków.
Fakt ten wykazuje, że powyższe jest nie tylko udziałem życia i chwałą człowieka, lecz również jego przeznaczeniem. Człowiek zmuszony jest po prostu wykazywać jakąkolwiek formę szlachetności.
Niechżesz to będzie bodźcem dla wiary i ufności w życie iż ludzkość cała, jęcząc w śmiertelnym strachu, dąży bez wytchnienia, uporczywie naprzód, niezwyciężenie, a wszystko zaprawdę na próżno.
Wierzyć w nieśmiertelność jest rzeczą wielką, wprzódy jednak wierzyć trzeba w życie samo.
Dzień za dniem idzie, niosąc nam w darze drobiazgowość codziennych kłopotów, i obowiązków drażniących. Spełniajmy przeto z uśmiechem wesela i pogodną twarzą; oby pogoda ducha napełniała naszą Jaźń w każdej dziedzinie życia.
Funkcje naszego codziennego życia pełnijmy z zadowoleniem i uciechą.
A kładąc się na łoże spoczynku, bądźmy zmęczeni, zadowoleni, a przy tym, nie czujmy się poszkodowani na honorze, abyśmy zasię potem doznali dobroczynnego snu. A gdy powróci dzień, niechże słońce zastanie w nas siłę ducha, niech nas ujrzy z twarzami porannego zdrowia i z sercami młodymi.
Żądni pracy - żądni szczęścia - jeśli szczęście ma być udziałem naszym - bądźmy również silnymi i wytrwałymi, jeśli dzień dany przynieść ma nam zmartwienia i kłopoty.
************
Nie zwracaj uwagi na błędy bliźniego, na to co on zrobił lub czego nie zrobił. Zwróć raczek oczy na własne błędy i niedbalstwo.
Niezupełna uwaga przygotowuje grunt do nowych błędów, do nowych złudzeń i pozwala dawnym wzmacniać się. Przez ciągłą uwagę nie pozwolicie zrodzić się nowym błędom i niszczyć dawne.
Oświetlaj się własnym światłem, a nie czyjąś świetnością.
************
44