Stary jak ludzka mowa, magisterka, magisterka


Stary jak ludzka mowa

Stary jak ludzka mowa pisze Melchior Wańkowicz. Cytat twórcy nazywanego ojcem polskiego reportażu, wyeksploatowany wszak w wielu teoretycznych opracowaniach nie traci jednak nic ze swej trafności.

Literaci -miejsce w poważaniu praszczura, z którego lędźwiście się poczęli

- woła Wańkowicz, stawiając gatunek w roli pra-ojca, będącego początkiem i źródłem kolejnych.

Podobny trop, podsuwa etymologia słowa reportaż, którego początek to łacińskie reportare znaczące tyle co odnosić, donosić. Wskazuje to na długi i bogaty żywot. Żywot , ponownie wtórując wankowiczowi - siegajacy czasow gdy pierwszy troglodyta przyniosl informację o pasącyh się na polanie mamutach”. Równy wiekowi gatunku ludzkiego, zakładając iż nieodłaczną aktywnością człowieka jest dzielenie się właśną wiedzą i podejrzeniami z drugim osobnikiem.

Ów początki to oczywiście formy pierwotne, zarodkowe, w których tożsama jest idea - informowania, donoszenia, dzielenia się własną wiedzą i doświadczeniem.

Tym dziwniejszym i bardziej kuriozalnym wydaje się fakt iż ów praszczur wciąż nastręcza rozmaitym badaczom i metodologom- co więcej różnych specjajności -, mnożących się problemów. Tymbardziej, iż jego popularność nie pozostawia wątpliwości:

A jednak, mimo tak bujnego rozwoju, reportaż stanowi wciąż swego rodzaju zagadkę. Wybuchające raz po raz dyskusje i spory ujawniają rozbieżności poglądów w podstawowych dla wiedzy o tym gatunku sprawach

Owe spory, regularnie odnawiane i ożywiane, nie prowadzą jednak do konkluzji, pozwalających - po wielu latach aktywnych, żmudnych analiz - na stworzenie jednej, trafnej definicji.

Co więcej, wielu wybitnych teoretyków, neguje sensowność działania. Bądź - traktując je jako manię szufladkowania i typologizowania, bądź - wychodząc ze zwątpienia w wymierne efekty tych działań.

Niewątpliwie, powodem wielu rozważań, i bogatej otoczki rosnącej wokół gatunku była wojna. Wskazuje na Krzysztof Kąkolwiek pisząc o doświadczeniu, które z przeciętnych szarych obywateli stali się bohaterami, przeżywając doświadczenie graniczne, wyjątkowe, po prostu żyjąc po. Nagle szalony ogrom obywateli dotknięty został niezwykłą traum, która była jednocześnie partycypacją w akcie historycznym, wielkim globalnym doświadczeniu, będącym po dziś dzień jednym z najabrdziej dramatycznych w historii świata.

Nieco inne, acz w pełni skorealowane przyczyny wielkiego zainteresowania gatunkiem podaje Ewa Chylak Wińska w swym dziele Afryka Kapuścińskiego:

Wszelkie debaty poświęcone sztuce, twórczości powojennej, postawily przed tworcami fundamentalne pytanie o sens sztuki. Doświadczenia wojenne skompromitowaly literature, fikcję.

Silny rozwój i rosnąca popularność utworów, których niezaprzeczalną zasadą jest specyficzny stosunek do rzeczywistości, pociągneła ze soboą lawinę badań. O szczegółowych kwestinach w dalszej części.

Gatunek pogranicza.

To chyba najczęściej spotykane gatunkowe dookreślenie reportażu. Określenie jak pisze - ……. które traktowane dosłownie sprowadza do niskiej rangi..

Melchior Wańkowicz, cytując Wieslawa Górnickiego w swej kraface pisze: Pora byłaby już zauważyć, że narodziła się wielka dziedzina piśmiennictwa pozaliterackiego, rządząca się własnymi prawami, która nie jest ani gorsza ani lepsza

Niemniej, opinie w tej materii pozostają skrajnie różne. Co warto zauważyć reportaż zajmuje znaczące miejsce w polu zainteresowania dwóch nauk - prasoznawstwa i literaturoznawstwa. Początkowo literaroznawcy zgrabnie wypychali, go poza horyzont swoich pasji. Traktując jak twor nieporównywalnie gorszy - lub cytując dosdne slwa… bękarta litertury. Sytyacja ulegla zmianie, i dzis obserwujemy jak szyscy jednak, bez mrugnięcia okiem, roszczą sobie niepodważalne prawo do jego oceniania i komentowania.

Pogranicze literatury i dziennikarstwa to określenie silnie enigmatycznie i niezwykle szerokie. Zwłaszcza, iż proporcje tego - co umównie nazwijmy literackością bywają skrajnie różnie, nawet w przypadku jednego tworcy:

„BYWA TAK ZE JEDNA REKA…”

Co w reportażu jest literackiego a co dziennikatskiego?

Niewątpliwie, istotnym polem porównania jest sotunek do rzeczywistości. Immanentnym elementem dziełaa literackiego jest fikcja.

W przypadku reportażu sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Oczywiście, nikt nie podważa znaczenia stosunku do rzecyzwistości gatunku. Józef Rurawski w swym artykule O reportażu opiera kwestię rozgraniczenia reportażu literackiego i prozy literackiej o świadomośc czytelnika, który sięgając po dzieło opatrzone hasłem reportąż, może oczekiwać, że będzie miał do czynienia z „prawdą” i „faktem”.

Niektórzy badawcze w swych stanowiskach radykalnie i bez dopuszczania jakichkolwiek głosow sprzciwu stawiaja sprawe jano.

Reportaż wyklucza fikcję. Jeśli się zjawia, to po to, by zapewnić braki reportażu. Fikcja po piórem reportera jest przyznaniem się do nieumiejętności czy niemożności zdobycia faktów. Jest też nadużyciem konwecncji reportażu. Funkcją reportażu jest informacja. Czytelnik zakłada, że ma do czynienia z faktami ściśle sprawdzonymi, traktuje reportaż jako ich protokół (świadomość ta jest decydującym czynnikiem przy obronie tego typu literatury). Fikcja jest więc okłamywaniem czytelnika.

To jednak co, dla Kąkolewskiego jest słabością , inni jak choćby Maziarski, dopuszczają zauważając, iż zbyt radykalne postawienie sprawy pozbawiłoby tytułu reportażu wielu wybitnych przedstawicieli - jak chociażby Kischa (nazywanego przecież ojcem reportażu) czy Wańkowicza.

Maziarski na kartach anatomii reportażu szeroko rozstrząsa problem prawdy, ukazując jej różne wymiary znaczeniowe. Każdy czytelnik, sięgając po reportaż - co już wcześniej zauważono - chce znaleźć z nim prawdę. Prawdę, której pojęcie w tym kontekście jest niezwykle szerokie, a przez wielu odczuwane intyicyjnie. Czy chodzi jednak o to, by każda nazwa własna - imię, nazwisko, godzina było oddane w stu procentach? Czy może chodzi jedynie o to, aby reporter w swej przemowie, był szczery, czysty, i przekazywał to co widzi?

Wydaje się, iż najważniejsze jest to, co Maziarski nazywa asertycznościa - czyli pretendowaniem samego zdania do odczytania go, jako wypowiedzi sfrormuowanej „na serio”. Przekazane tego, co do czego reporter jest głęboko przekonany, b

Czy istotne są pojedyncze fakty? Pojedyncze szczegóły? Cytutjąc Rurawskiego, kryterium prawdziwości faktu to przecież kryterium zgodności znaczenia faktu i jeho miejsca w skomplikowanym całoksztalcie zjawisk. Podbnie do sprawy podchodzi klasyk teorii Mojmir Grygar: Fakt sam w sobie […] znaczy przecież bardzo niewiel, brakuje mu wymowy, nie może stanowić kryterium prawdy.

Maziarski traktuje ich dość luźne podejście z lekkim dystanem, wskazując przede wszystkim na utrudnienie dookreślenia gatunkowej specyfiki. Niemniej, wydaje się iż powyżej przytoczone stanowiska wydają się być zdecydowanie bardziej racjonalnej niż ograniczanie kwestii prawdziwości do suchego, bezrefleksyjnego przekazywania faktów.

Szerokie spory dotykają drugiej istotnej kwestii - obecności środków artystycznych w reportażu.

Podobnie jak w kwestii prawdy mamy do czynienia z bogatym wachlarzem stanowisk, jak można się domyślać - skrajnie radykalnych.

Dośc radykalne, dziś raczej mało interesujące zdanie posiada Ignacy Fik: „Właściwą literaturą reportaż nie jest (...).Lubią wtedy używać go pisarze, którzy nie mają nic do powiedzenia od

siebie, którzy zrezygnowali z twórczości, z budowy, z wysiłku organizowania, walczenia (...). Reporterowi zasadniczo obce jest zagadnienie sztuki. W ogóle nie istnieje dla niego problem artystyczno- estetyczny(...). W

najlepszym swym wyrazie należy raczej do nauki. Dostarcza materiał, opisuje fakty, na podstawie których można

czynić dalsze spostrzeżenia, uogólnienia, wyciągać wnioski (...).Reportaż eliminuje konieczność fachowca od

sztuki”

Owo radykalne stanowisko, odmawiające reportażowi jakichkolwiek artyzmu, na przedstrzeni lat badań było wielokrotnie podważane. Co więcej, wybitni badacze stwierdzają iż stosowanie środków litetackich, jest tym, co wyróżnia reportaż, dodając mu wartości.

Artyzm jest takim samym nieodzownym składnikiem pełnowartościowego reportażu, jak dokumentacja. Dlatego reporter, który mówi „ja jestem tylko reporterem”, rezygnuje z najwyższej rangi w swoim zawodzie. - pisze Wańkowicz.

Kazimierz Wolny-Zmorzyński pisze o niezwykłej wartości dodanej, którą pełnią środki zastosowane w reportażu:

W opowieści reportażowej dochodzi dodatkowo warstwa estetyczna. Opowieść owa uwrażliwia odbiorcę, wpływa na jego stan emocjonalny, ponieważ sam jej autor mówi o swoich wrażeniach. Informacja to flash wskazujący na fakty, które odpowiadają danej chwili, momentowi, o których głośno i większość ludzi o niej wie.

Kwestia własnych wrażeń, pozwala raz jeszcze wrocic do problemow prawdy i fałszu. Nie warto jednak długo rozstrząsać problemu obietwnego przekazywania i poznania wiedzy, gdyż jak dziś nietrudno stwierdzić ów fakt neutralny nie istnieje.

L.I. Timofiejew w książce Woprosy teorii literatury omawia interesujący eksperyment malarza niemieckiego Ludwika Richtera, który wraz z trzema przyjaciółmi starał się narysować jeden i ten sam obraz, tak aby na włos „nie odchylić się od natury” (rzeczywistości). Wynik jednak był inny niż założenie. Powstały cztery zupełnie odmienne rysunki.

Jakakolwiek sztuka pokalana - a może raczej wzbogacona? - będzie indywidualnym filtrem twócy przez który przechodzi. Doświadczenie, osobowość, możliwości intepretacyjne. To wszystko wpływa na ostateczny kształt przekazywanej informacji. Tym samym, jest wartość, nie tylko informacyjną, ale także estetyczną i poznawczą.

Trudno nie przyznać racji stanowisku BauerA:

Dawne podziały między beletrystyką a literaturą niefikcjonalną utraciły wartość.Są one istotne dla samych literaturoznawców, którzy z determinacją próbują określić położenie badanych przez siebie tekstów-komunikatów wobec tradycyjnych kryteriów „literackości” i „nieliterackości

Ryszard Kapuściński.

Zycie nazywanego „cesarzem reportażu” Ryszarda Kapuścińskiego nierozerwalnie związane jest z granicą. Granicą w jej zwielokrotnionym wymiarze.

Moment, w którym pryszedł na swiat, w którym przyszło mu spędzać najmłodsze lata, to moment granicznydla sporej cześci ludzkości. Moment, które miliony ludzkich istnień wystawił na wielką probę, w którym życie i istnieje poddane było nieustannemu ryzyku. Moment wojny, obejmującej swym zasięgiem zasadniczą część globu. Wcześniej, przytoczyłam opinie teoretyków, poddających pod rozwagę miejsce i znaczenie sztuki w obliczu politycznych wyudarze połowy XX wieku. Był to jednak moment, który wywarł wpływ na miliony pojedyńczych istnień, dotkniętych zasięgiem wojennego echa.

Granica w życiu Kapuścińskiego to też miejsce dosłowne i namacalne. Pińsk. Miejsce, wktórym zetkneły się dwie wrogie siły, w którym ludzie ginęli bez śladu, w którym smak dzieciństwa to smak rozwodnionych landrynek.

Całe dorosłe życie reportera to przekraczanie granic. Różnych, bo to wszak pierwszy reporter globalny. Azja, Afryka, Ameryka Południowa. Przekraczanie linii granicznej, dosłowne i przyziemne. Pzekraczania barier kulturowych, językowych, tych niedotykalnych, a jednak tak silnie utrudniających dotarcie do wrzenia, którego ciągła potrzeba była naglącą i bolącą potrzebą.

Pod koniec życia pojawiły się kolejne bariery, niszczące przez swoja przyziemność, uniemożliwiające realizowanie tej męczącej ciekawości, która towarzyszyła mu przez całe życie.

Spotkałam Go w 2006 roku, w jego warszawskiej pracowni. Mimo, że na twarzy rysowało się zmęcznie, spowodowane bólem związanym z jego chorobą, przeciągał spotkanie. Bo był z tych ludzi, którzy od każdego chcą się czgoś nauczyć, a jednoczśnie sami zawsze mają wiele do powiedzniach. Potrafią słuchać, doskonale słuchać, ale też sprawić by inni, chceli dowiedzieć się, co oni mają do poweidzienia.

Rys biograficzny.

Taka odpowiedź pada na pytanie: dlaczego „Imperium” nie ma bohatera?. Nie jest to bynajmniej brak skromności czy romantyczny egocentryzm ("nazywam się milijon!"). Ryszard Kapuściński prowokuje do rozważań o zależnościach między reportażem a autobiografią. Autobiografia to w najprostszym tłumaczeniu spojrzenie na siebie, spojrzenie w siebie, ujęcie siebie w ramy literackie. Można to zrobić na dwa sposoby: tłumacząc siebie przez świat bądź też przefiltrowując świat przez subiektywne ja. Właściwy dążącej do obiektywizmu, ale nieobiektywnej literaturze dokumentarnej - i przeważający w utworach rodzimego herodota - jest sposób drugi, gdzie formą autoportretowania się jest subiektywna obserwacja i analiza świata. W utworach polskiego reportera mamy jednak do czynienia z obydwoma sposobami - cytowany już fragment o tym, iż czasem opisywanie czegoś jest jedynie obudową dla przekazania uniwersalnej myśli autora, chyba najlepiej obrazuje ów dualizm środków autobiograficznych.

Z reportaży Kapuścińskiego dowiadujemy się o autorze bardzo wiele. Możemy zrekonstruować dość dokładnie jego biografię, począwszy od dzieciństwa w Pińsku. Pierwszy rozdział „Imperium” to preludium do dalszych reportaży - podstawa do opisywania sowieckiej i postsowieckiej rzeczywistości, można by rzec: poświadczenie kompetencji reportera przez ukazanie jego własnych doświadczeń tworzących rodzaj więzi z ludźmi z byłego ZSSR. Wspomnienia bohatera są tutaj wprowadzeniem do realiów, rzeczywistość widziana oczyma dziecka jest odbierana zmysłowo, obrazowo. Wspomnienia są wyrywkowe jak to, co podsuwa pamięć, ale może właśnie dlatego odtwarzają realia i atmosferę tamtych lat. Dzieci opisują świat jakim go widzą, bez szeroko pojętej politycznej poprawności, bez doszukiwania się wydumanych sensów. Idealnym zobrazowaniem prostoty i szczerości jest „handel wymienny” znaczkami z podobiznami przywódców: W ogóle Wołoszyłow szedł dobrze. Podobnie Mołotow. Za Mołotowa można było dostać trzech innych, ponieważ starsi mówili, że Mołotow jest ważny. Także sprawa cukierków doskonale ukazuje mentalność dziecka: najpierw nadzieja na zdobycie słodyczy, moment gorzkiego rozczarowania, ale już po chwili nowa, wspaniała wizja: „Ale kiedy zaczęliśmy bliżej badać naszą zdobycz, powoli wstępowała w nas radość. Bo na ścianach tych puszek pozostał po landrynach słodki osad, różnobarwne, drobne kruszyny, gęsta owocami pachnąca maź. Przecież mamy mogły zagotować w tych puszkach wodę i mieć dla nas słodki, aromatyczny napój!”

Sporo o Kapuścińskim dowiadujemy się również z „Podróży z Herodotem”. Reporter w początkowych rozdziałach wspomina studia, pierwszą pracę w redakcji „Sztandaru Młodych”, następnie rozpoczęcie pracy dla PAP-u, podróże do Afryki, Ameryki. Ukazując swoją sytuację, ukazuje jednocześnie trudności stwarzane przez rzeczywistość, w której przychodzi mu żyć. Urodzony w czasie wojny, naznaczony piętnem komunizmu. Autobiografizm jest tu ułatwieniem dla czytelnika, który może wierzyć narratorowi wypowiadającemu się w pierwszej osobie, bo któż może lepiej przekazać sens niż uczestnik zdarzeń? Niż człowiek, który sam odczuł wpływ koszmarnego systemu, który niejednokrotnie walczył na linii ognia? To chyba pytanie retoryczne.

Jednak autobiografia to nie tylko wspomnienie zdarzeń. Narrator kreuje się przez swoje wypowiedzi - obojętnie, czy robi to poprzez charakterystyczny styl, chwyty czy poglądy, zawsze jest to forma budowania autoportretu.

Refleksja jest chyba najwyrazistszym przejawem autobiografizmu. Przypomnijmy: Reporter jest nie tylko tubą, do której wstrzykuje się dziesiątek liczb, nazwisk i opinii. Także chciałby czasem coś powiedzieć. Kapuściński dąży do skrótu, eseizacji, do prawdy esencjonalnej, uniwersalnej, jak sam to określa.

Metodą stosowaną przez niego jest wybór szczegółu o walorach syntezy, uderzanie obrazem. Tym zachwyca czytelników w „Imperium”. Opis procesu „umierania świątyni” to prawdziwie literacka wizja. Kapuściński personifikuje katedrę Chrystusa Zbawiciela. Po kolei wymienia każdy detal pałacu Sowietów, który ma powstać na gruzach świątyni. Są to jednak elementy służące nie ozdobie, ale opisaniu świata, odtworzeniu mentalności ludzi. Dla uzmysłowienia problemów autor tworzy porównania, przywołuje przykłady pozwalające zrozumieć sytuację, operuje skrótem: A co o tym mówią mieszkańcy Moskwy (jest ich w tym czasie 3 miliony)? Przecież burzą ich Bazylikę św. Piotra, ich Katedrę Notre Dame, ich Klasztor Jasnogórski. Co mówią? Nic nie mówią. Ta wypowiedź to wyraz reporterskiej rzetelności, zadbania o to, aby odbiorca mógł odwołać się do własnych doświadczeń.

Kapuściński często przez charakterystyczne chwyty ukazuje paradoksy rządzące specyficzną rzeczywistością imperium: Najwięcej pracy było przy zdejmowaniu marmurów. Marmury przyspawane ołowiem do ceglanych ścian nie chciały ustępować, nie dawały się oderwać. Trwało to tygodniami, nie wiemy, czy ta zwłoka denerwowała Stalina. Stalin, bowiem miał w tym czasie dziesiątki rzeczy na głowie. Przede wszystkim kierował akcją uśmiercenia dziesięciu milionów ludzi na Ukrainie. Uśmiercenie dziesięciu milionów ludzi przy ówczesnym stanie techniki nie było łatwym zadaniem. Prosta, rzeczowa relacja, a jednocześnie gorzka ironia, ukazanie mentalności Stalina, który sam siebie nazywa „geniuszem troski o człowieka”.

Niezwykła jest u autora „Imperium” ta zdolność do wyłapywania szczegółów, zdolność do obrazowania owymi szczegółami rzeczywistości i wykorzystywania ich do „tłumaczenia świata”. W „Imperium” zjawisko to jest szczególnie mocno widoczne. Oglądanie meczu na telewizorze, w którym nie widać nic prócz kropek, ciapek i pasków - a jednak kibice bezbłędnie odczytują przebieg meczu. Błoto w Jakucku zalewające wszystko gęstą mazią, staje się znamieniem powolnego umierania. Tania mówi, że czasem śmierdzi i są tam różne rzeczy. A czasem ktoś wbije w ziemię łopatę i ginie porażony prądem. Dlatego że przewody elektryczne idą, ot tak, po prostu włożone w ziemię.

Nie tyko „Imperium” obfituje we wspomniane obrazowanie szczegółami. Również w debiucie Kapuścińskiego - „Buszu...” widoczna jest tendecja do operowania szczegółem. Wystarczy wziąć pod uwagę „Reklamę pasty do zębów”, gdzie skrótowo, ale precyzyjnie charakteryzują bohaterów rozdzierająco skowyczący na zabawie saks, szyfonowe bluzki, nylonowe krawaty i niemyte zęby. Kapuściński, tak jak Herodot, zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny może okazać się łatwy do pominięcia drobiazg. Wystarczy przypomnieć zająca, który uratował Europę przed zalewem Persów, kiedy przed ostatnią, decydującą bitwą barbarzyńscy Scytowie popędzili za zającem, co odczytane zostało przez Dariusza jako brak szacunku.

Kapuściński nie ma ambicji odtworzenia pełnego obrazu rzeczywistości, pokazuje ją przez wycinki, zostawiając luki, zderzając się różne elementy mozaiki. Opowiadanie Herodota o dwóch największych władcach Azji: Krezusie i Cytrusie, przedstawione w czasie przeszłym unaoczniającym sąsiaduje z przygodami polskiego reportażysty, któremu Ahmed podstępnie odebrał portfel na szczycie minaretu. Dialog zderza się z poetyckim obrazem, informacja przeplata się z refleksją, wydarzenia fabuły wstrzymuje chwilowo komentarz. Styl Kapuścińskiego zawiera wiele elementów typowo literackich, łączy w sobie różne konwencje. Szeroko pojęta obrazowość, metafory, porównania, a obok materiały dowodowe, cytaty. W świecie współczesnego dziennikarstwa jest to cecha wyjątkowa - szeroka rzetelna informacja, opisana w piękny sposób, poszerzona o głęboką refleksję. Ta cecha to mozaikowość. Pisze o niej Zbigniew Bauer: Pisarz wiele razy podkreśla tak istotny dla niego składnik jak nieustanne lektury; wiele razy mówi o „mozaikowości” wszelkich obrazów świata. Uruchamia tak charakterystyczne dla postmodernistycznej sztuki pojmowanie dzieła literackiego, malarskiego etc., jako swoistego „centonu”: zbioru cytatów, aluzji, przywołań, odniesień. Kapuściński w swoich książkach tworzy sieć kontekstów, budując z różnych, czasem skrajnie różnych, wypowiedzi jakąś logiczną całość. Kiedyś reporter powiedział, że najwspanialszą księgą byłaby księga cytatów. Coś w tym jest.

Sam Kapusciński mówi o „Imperium”, że jest polifoniczne. Tu jednak - w przeciwieństwie do faktury muzycznej - wiele głosów pojawiających się w tekście nie łączy się, nie kończy się wyższą i ostateczną syntezą, lecz przeciwnie - dezintegruje się i rozpada, a to, dlatego że w trakcie książki upadł jej główny przedmiot i temat - państwo sowieckie. Owa wielogłosowość, pozwala jednak idealnie oddać realia sowieckiej rzeczywistości, ukazuje ogromne trudności i paradoksy, skłania do refleksji a czasem sugeruje odpowiedzi.

Ta polifoniczność czy inaczej: mozaikowość tekstów bywa, jak widać, odbiciem mozaikowatości świata. Zetknął się z tym problemem już Herodot: Znam swoich sąsiadów to wszystko, a oni znają innych, a ci - następnych i tak dojdziemy aż do krańców świata. A kto te wszystkie kawałki pozbiera i ułoży? Nikt. One nie dadzą się ułożyć. Kapuściński daje do zrozumienia, że są rzeczywistości, które jedynie da się przedstawić, ale nie można ich uporządkować, uszeregować.

Do tego przekonania dochodzi też reporter - wg cytowanego już Bauera - nazwany zewnętrznym. Z perspektywy doświadczenia autobiograficznego ocenia, że świata nie da się opisać i jednocześnie uporządkować. W opozycji stoi narrator wewnętrzny, który, mimo iż dostrzega kolażowość świata, wierzy, że istnieje coś nadrzędnego, wielkiego spajającego. Stąd również różnice w stylu: zewnętrzny będzie skłaniał się ku filozofii eseju, wewnętrzny - ku filozofii fragmentu. Konwencja zbliżająca się do eseistycznej będzie nasycona niepewnością, kwestionując jasność wyższych reguł rządzących światem. Odwrotna sytuacja - u reportera wewnętrznego: pewność, że istnieje coś ponad, przekonanie o możności zawarcia świata w słowach.

Podróż zaczyna się o wiele wcześniej. Na długo przez wyjazdem spod domu czy wylotem samolotu. Przygotowania wymagają wiele pracy.

Jak pisał …. wiedza, którą reporter dysponuje przed podróża winna umożliwiać mu napisanie na ten temat książki. Oczywiście - co podkreśla - będzie to wiedza sucha, niezmącona pradziwym poznanie, acz pełna merytorycznej wiedzy.

Historyczne wykształcenie Kapuścińskiego pozwala mu na niezwykle szeroką optykę. Wszak to o czym pisze, dotyka głębokich spraw politycznych, historycznych, do czego niezbędne jest gruntowna znajomość tematu.

Jego wiedza zaskakuje. Nie jest przeciez reporterem jednego kraju. Zadzwiające dobrze porusza się w mrozie Imperium i palącym słońcu Czarnego Kontynentu. Skrajnie różna problematyka, mentalność, kultura, z którymi wspólistnienie wymaga cech osobowościowych, ale i ogromnej pracy, determinacji i samozaparcia.

„Podróże z Herodotem” to dialog między ludźmi niewyobrażalnie oddalonymi od siebie czasie i przestrzeni, ale jednocześnie połączonymi specyficzną więzią. Sposób, w jaki Kapuściński opisuje Herodota, przywołuje na myśl opowiadanie o przyjacielu, który wyjechał w długą drogę, jednak ciągle ma na nas wpływ, jego nierzeczywista obecność jest wsparciem w trudnych chwilach. Często jedynym wparciem. I tak było również w przypadku polskiego reportażysty. Z dnia na dzień zostaje wysłany do Indii. Nie zna języka, nie zna kraju. Sam określa to lakonicznie: nie wiedziałem nic o Indiach. Na miejscu napotyka na bariery, których nie potrafi przekroczyć. Największą z nich jest nieznajomość języka. Wtedy Kapuściński przypomina sobie o Herodocie - pierwszy raz zastanawia się: jak radził sobie Grek? Jak pokonywał bariery językowe i mentalne? Jego podróże miały przecież ogromny zasięg! Chwila zastanowienia i: (...) musiałem podjąć rękawicę. Zacząłem dzień i noc wkuwać słówka. Herodot przecież by sobie poradził. Nie bez powodu Kapuściński nazywa Greka pierwszym globalistą. Jako pierwszy używa on pojęcia dziejów, chce opisać wszystko, wszystko poznać. Poznać głęboko, wzbogacić o cenną refleksję: Zanim dobiegnie ono (życie) kresu, należy wstrzymać się z sądem i nie mówić „Jestem szczęśliwy”. Przy każdej sprawie należy patrzeć końca, jak on wypadnie: wszak wielu ludziom bóg ukazał tylko szczęście, aby ich potem strącić w przepaść.

Herodot jest dla autora „Cesarza” nie tylko wzorem. Sam Kapuściński nazywa go w „Podróżach...” bratnią duszą. Byłem mu wdzięczny, że w Indiach w chwilach niepewności i zagubienia był przy mnie i pomagał mi swoją książką. Ich życiem rządzi ta sama potrzeba: pojechać, zobaczyć, poznać. Pęd ciekawości, chęć poznania, to, co polski reporter ujmuje jako pragnienie, żeby tam być, za wszelką cenę to zobaczyć, koniecznie to przeżyć. To rzeczywiste uczestnictwo, a nie symulacja uczestnictwa.

Moim zdaniem jest to jedyny wartościowy model dziennikarstwa. Kiedy bowiem powodem pracy dziennikarzy staje się jedynie chęć sprostania potrzebom medialnego imperium, informacje stają się tym, co Kapuściński w „Lapidarium I” nazywa flashem. Krótka migawka, maleńki, często niereprezentatywny, wycinek całości - to działanie prowadzące dziennikarstwo na manowce. Wtedy praca pozbawiona jest większego sensu, nie daje bowiem odbiorcy szansy analizy i interpretacji problemu. Potrzeba, która pcha „herodotów” - zarówno greckiego ojca historii, jak i polskiego reportażystę - ku reporterskiej misji, niewątpliwie wpływaf więc na jakość i owoce przekazu. Jest to dziennikarstwo głębokie, którego ideą jest poznanie prawdy, a następnie możliwie wierne jej odtworzenie, oddanie.

Praca takiego reportera rozpoczyna się o wiele wcześniej niż rzeczywista podróż w przestrzeni. Jest on bowiem tak jak Herodot badaczem, aby uchwycić sens problemu, wyciągnąć wnioski, zostać ekspertem, musi posiadać ogromną wiedzę, zarówno tematyczną jak i ogólną. Kapuściński w swoich książkach przytacza bardzo wiele „materiału dowodowego”, powołuje się na różne głosy, stanowiska. Najlepszym przykładem jest „Imperium” - bardzo obszerna bibliografia, łącząca pozycje skrajnie różne. Sam Kapuściński pisze w „Autoportrecie reportera”: Przygotowując się do pisania „Imperium”, studiowałem materiały, które właśnie wtedy zostały ujawnione, ale także studiowałem historię rosyjskiej filozofii, dzieje cerkwi, prawosławia, powracałem do klasycznych dzieł wielkich pisarzy rosyjskich.

Czemu służy ta wiedza? Bardzo wyrazistym porównaniem jest zobrazowanie dwóch sposobów spojrzenia na łagry. Przywołane są dwie postaci - Szałamowa, autora „Opowiadań kołymskich”, i Weissberga-Cybulskiego - autora „Wielkiej czystki”. Weissberg jest zapatrzony w zachód, siłę do przeżycia daje mu spojrzenie na rzeczywistość jako na dom wariatów, na strażników jak na obłąkanych. Szuka logicznego wytłumaczenia sytuacji, nie chce się z nią godzić. Dla Szałamowa sowiecka rzeczywistość to środowisko naturalne. A łagry są tak samo wpisane w jego porządek i bieg jak klęski żywiołowe. I nie ma w tym nic dziwnego, że przeciwko siłom wyższym buntować się nie można. Zestawienie przez Kapuścińskiego tych fragmentów, ukazuje różnorodność punktów widzenia. Reporter kwituje to krótko w „Autoportrecie...”: „Obiektywizm nie istnieje”. Wcześniej w „Buszu po polsku” pisał: Reporter jest nie tylko tubą, do której wstrzykuje się dziesiątki liczb, nazwisk i opinii. Także chciałby czasem coś powiedzieć.

Czytanie jest też swojego rodzaju podróżą, o czym najlepiej świadczy miejsce dzieła Herodota w koncepcji ostatniej książki Kapuścińskiego. Jednak to właśnie podróż w rzeczywistej przestrzeni jest kluczowym elementem życia „herodotów”: Piszę z „jeżdżenia” - wyznaje Kapuściński w „Autoportrecie reportera” Prawdziwe dziennikarstwo to dziennikarstwo wynikające z pasji, misji. Podróż to sposób na życie, to rodzaj widzenia rzeczywistości.

W „Herodocie” autor ukazuje, jak wielką potrzebą było dla niego poznawanie świata: (...) chodziło mi o jedno tylko - sam moment, sam fakt, najprostszą czynność przekroczenia granicy. Przekroczyć i zaraz wrócić, to by mi, myślałem, zupełnie wystarczyło, zaspokoiło mój niewytłumaczalny właściwie, a jakże ostry głód psychiczny.

Na początku była granica państwa. Najbardziej rzeczywista, dotykalna, najłatwiejsza do przekroczenia. Chciałem tylko, żeby gdzieś przekroczyć granicę, wszystko jedn, którą, bo dla mnie ważny był nie cel, ale sam niemal mistyczny i transcendentny moment przekroczenia granicy. Z czasem przekraczanie ustawionych przez człowieka barierek przestaje być wystarczające, pojemność słowa „granica” się zwiększa. Kapuściński dostrzega, że przeszłości nie można traktować jako kroniki wynalazków, które - jak powiedział Eliot - swoje odsłużyły i zostały wyrzucone na śmietnik. Pragnie podróżować w czasie. I podróżuje ze swoim mistrzem Herodotem. W ten sposób moje podróże miały podwójny wymiar: odbywały się jednocześnie w czasie (...) i w przestrzeni (...).

Jednak istnieją też inne granice, może nawet ważniejsze. Granice wynikające z niezrozumienia, podziały miedzy ludźmi, kulturami. Trzeba tłumaczyć świat. I Kapuściński o tym wie. Sam podróżuje po osobowości Herodota, jednocześnie otwierając się w jakiś sposób przed czytelnikami.

W „Autoportrecie...” reporter pisze o ludziach, którzy podróżują po własnej duszy, nie wychodząc z domu. On sam - nie potrafi. Pragnienie poznawania różnorodności świata gna go ciągle do przodu. Jednak jedna podróż nie wyklucza drugiej. Wręcz przeciwnie - poznanie świata jest wspaniałym i intrygującym sposobem na poznanie samego siebie.

„Podróże…” to droga, w której „prareporter” i reporter idą ramię w ramię. Kapuściński zadaje sobie pytanie, jak pracuje Grek, i ocenia: To rasowy reporter: wędruje, patrzy, rozmawia, słucha, żeby później zanotować to, czego dowiedział się i zobaczył, lub żeby po prostu rzecz zapamiętać. W słowach tych współczesny Herodot dokładnie określa role reportera z prawdziwego zdarzenia. Po pierwsze - wędruje, to jasne. Ale Kapuściński docieka dalej. Zastanawia się, jak wędrował Grek? Jeśli lądem to na koniu, ośle mule a najczęściej pieszo. Kapuściński wie, że podróż reporterska to szalenie cieżkie zadanie. Trudne warunki, ogrom pracy, często niebezpieczeństwo. Charakterystyczne jest, że reporter nie zawraca. Ciągle idzie naprzód. Stąd sprawy stricte techniczne: ma mały bagaż, zapełniony głównie książkami. Nigdy nie wiadomo, gdzie się dziś zatrzyma.

Kapuściński mówi o tym, że podróżować trzeba samotnie, a jedynym towarzyszem, którego zaakceptował, jest mądry Grek. Grupa rozprasza - pisze reporter z „Autoportrecie...”, a opisywanie rzeczywistości i głęboka analiza wymagają przecież najwyższego skupienia. Tak jak uważne patrzenie, które jest drugim zadaniem reportera i jednocześnie podstawą jego kolejnej roli - obserwatora. Trzeba mieć oko - oko do szczegółów, oko do ludzi. Tak wiele rzeczy wyczytać można z ludzkiej twarzy, gestów - często znacznie więcej niż ze słów. To właśnie rzeczywiste uczestnictwo, a nie jego symulacja. Osobiste doświadczanie świata. Lot samolotem do Górnego Karabachu - z fałszywym paszportem. Koczowanie na lotnisku. Niesienie trumny ze „sztywnym”. Palenie haszyszu z opisane w „Herodocie”.

Reporter-bohater bierze udział w wydarzeniach, czasami je sam prowokuje: proponuje swój udział w kondukcie, żyć jak miejscowi, zdobyć ich zaufanie. Zresztą rozmowa to też rodzaj zdarzenia. Kapuściński twierdzi w „Autoportrecie...”, że cała reporterska praca zależy od ludzi, od tego, czy powiedzą prawdę, od tego, ile powiedzą. Zadaniem reportera jest uważnie słuchać, szukać wspólnego języka. Nie można peszyć rozmówcy, okazywać wyższości, trzeba być wdzięcznym ludziom, że w ogóle chcieli coś powiedzieć. Wcale nie żałuję że przyjechałem do Jakucka skoro mogłem tu spotkać taką wspaniałą, mądrą dziewczynkę - komentuje rozmowę z Tanią w „Imperium”. W mroźnej rzeczywistości imperium skacząca przez kałuże Tania poradzi sobie lepiej niż niejeden z dorosłych, wykształconych Europejczyków. Wie to, co jest jej potrzebne. Wie, jak przeżyć. Posługując się mowa niezależną i pozornie zależną, autor reportażu pokazuje mentalność Sybiraków i składa swoisty hołd ich życiu.

W Workucie - inna sytuacja. Kiedy przewodnik proponuje zadanie pytań górnikom, Kapuściński zdecydowanie odmawia. Odpowiedź na pytanie „dlaczego?” formułuje nad wyraz prosto w „Autoportrecie...”: Praca górnika jest strasznie ciężka (...) Kiedy zadaje się pytania jednoznacznie przyjmuje się funkcję dziennikarza, a tym samym wyróżnia spośród tamtejszych ludzi?(...). Najważniejszym źródłem informacji jest dla mnie przenikające do głębi poczucie, że jestem między ludźmi, że traktowany jestem przez nich jako ktoś bliski, równy i że ja traktuję ich podobnie. Szacunek ten jest niezbędny w pracy reporterskiej. Trzeba umieć rozmawiać z ludźmi. Trzeba starać się ich zrozumieć. Potrafi to Herodot: (...) musiał to być człowiek wyrozumiały i przychylny, serdeczny i brat łata, swój chłop. Nie ma w nim złości, nie ma nienawiści. Stara się wszystko zrozumieć, dociec, dlaczego ktoś postępuje tak a nie inaczej. Nie wini człowieka jako osoby, wini system. Potrafi to i Kapuściński - i czyni to wręcz modelowo. W „Imperium” czytamy o matkach, które zjadały swoje dzieci, o ludziach, którzy zabijali synów, córki, aby nie patrzeć, jak umierają z głodu. Kapuściński nie pisze jednak po to, aby szokować, epatować okrucieństwem. Tłumaczy przyczyny. Brak świadomości, odczłowieczanie i pozbawianie ludzi godności napędzane były przez makabryczną machinę hybrydycznego imperium. Powtórzmy: Nie wini człowieka jako osoby, wini system.

Ojca historii i Ryszarda Kapuścińskiego łączy wrażliwość. To właśnie owa wrażliwość pozwala na znalezienie ważnego tematu, ale przede wszystkim na jego zrealizowanie: dzięki poznaniu bohaterów, zrozumieniu ich. W jednym z wywiadów zamieszczonych w „Autoportrecie reportera” Kapuściński pisze, że to, co pociąga go w twórczości Herodota, to ogromna pokora wobec bohaterów, czyli dokładnie to, co czytelników na całym świecie pociąga w książkach autora „Imperium”, „Szachinszacha” czy „Wojny futbolowej”. Dziennikarze często nie zastanawiają się, z kim rozmawiają - pisze Kapuściński w „Autoportrecie…” - a rozmówca może być przecież mądrzejszy, bardziej doświadczony.

Jedną z wyjątkowych cech prawdziwych dziennikarskich „zapaleńców” jest ciekawość dziecka. Ciekawość, która nie chce czekać, która szuka zadowalającej odpowiedzi na pytanie, odrzucając jednocześnie odpowiedzi wymijające, odrzucając półśrodki.

O co pyta Herodot? (…) skąd się biorą na horyzoncie statki? Skąd się pojawiają? Skąd przypływają? A więc to, co widzimy własnym okiem, nie jest jeszcze granicą świata? Są jeszcze inne światy? Jakie?

O co pyta Kapuściński? Jakość pytań stawianych przez Kapuścińskiego trafnie ocenia w swojej książce Bauer: Kapuścinski tymczasem zadaje pytania, których rodowód jest nie z tego świata. Pytania „dlaczego”, „co to znaczy”, „jaki jest tego sens”, „co można z tego wywnioskować” oznaczają przejście z płaszczyzny tego co bezpośrednio „widzialne” i „dotykalne” na płaszczyznę znaczeń ukrytych, problematycznych, migotliwych

„Podróże z Herodotem” to książka wyjątkowa. Łącząc w sobie elementy autobiografii, eseju i reportażu, jest pisarstwem pogłębionym, wzbogaconym o refleksję. To zastanowienie się nad dziennikarską misją, nad potrzebą, która wciąż gna prawdziwych reporterów po całym świecie, ku poznaniu i przekazaniu prawdy. Grek jest tutaj ogromną pomocą, wspaniałym kompanem w owej często trudnej, skomplikowanej drodze. Wspiera, prowadzi, tłumaczy. Mój doświadczony, mądry Grek był mi przewodnikiem. Wędrowaliśmy razem latami

Zaczynał od poezji. I tak naprawde, od poetyckiej wrażliwości nie odszedł nigdy. Czuje się to w jego tekstach.

arafka LA Fontaine'as stw. 22

maziarski 11

R. Kapuściński, Busz po polsku.

Por: Z. Bauer, tamże.

Podaję za: R. Kapuściński, Autoportret reportera, Kraków 2004.

R. Kapuściński „Podróże z Herodotem”, Kraków 2004.

Z. Bauer , tamże s. 40.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czachorowski Jak napisać pracę magisterską
jak pisac prace magisterska N3K Nieznany
jak napisac prace magisterska ( Nieznany (6)
Poradnik-Piszaqcych Prace, Jak napisać pracę magisterską - uwag technicznych kilka
poradnik jak napisac prace magisterska licencjacka 755J557ZXZPNJNKO5QXLRMMHDWZMMYFUZ5SGB6Q
jak napisac prace magisterska ( Nieznany (7)
jak napisac prace magisterska ( Nieznany (3)
jak napisac prace magisterska ( Nieznany (4)
EGZAMIN DYPLOMOWY harmonogram, =jak pisać pracę magisterską dyplomową
jak napisac prace magisterska (04) praca z literatura SZSHMCEUUKNLQW25MSWIECWX3XFEKPYDZVWBZ5A
jak pisac prace magisterska

więcej podobnych podstron