Reiki, Reiki - dokumenty


ŚWIADECTWA

Wojtek - reiki

Wojtek   

Wszystko zaczęło się przypadkiem parę lat temu, kiedy zacząłem pracę jako masażysta w ośrodku terapii naturalnej. Usłyszałem tam o rzeczach, o których do tej pory nie miałem pojęcia - bioenergoterapia, reiki, tarot, wróżby, tajemnicze energie itp.

Osoby zajmujące się tym wywarły na mnie duże wrażenie, wszyscy chcieli pomagać cierpiącym, mówili o rozwoju duchowym, były wobec mnie bardzo otwarte, dzieliły się ze mną swoimi umiejętnościami. Głównie zajmowano się terapią Reiki. Odbywały się tam kursy i spotkania reikowców, na których przekazywano "pozytywną energię miłości". Zaczęło mnie to pociągać - można było wznieść się wyżej w tzw. rozwoju duchowym, uzdrawiać ludzi.

Zrobiłem 1 stopień reiki. Na kursie mówiono o historii reiki, metodach samoleczenia i uzdrawiania innych poprzez przekaz "Uniwersalnej energii miłości". Mówiono, że jest to ta sama metoda, którą uzdrawiał Jezus. Jako katolik chciałem wiedzieć (zresztą nie tylko ja) jak reiki ma się do naszej religii - wyjaśniono w sposób prosty i zdawkowy, że reiki jest systemem ponadreligijnym i nie kłóci się z żadną religią. Argumentowano, że jednym z mistrzów reiki jest siostra zakonna, że niektórzy księża też praktykują reiki. Poza tym każdy przekaz energii poprzedza modlitwa do Boga i wszystko dzieje się za Jego przyzwoleniem. W atmosferze ogólnego zauroczenia i wręcz egzaltacji takie argumenty wystarczają. Kurs zakończył się tajemniczą inicjacją otwierającą czakramy. Robiłem reiki przy każdej okazji, po kilku miesiącach zrobiłem 2 stopień, który daje możliwości wpływania na siebie, innych ludzi i nawet martwe przedmioty - stosuje się do tego magiczne znaki i mantry. Dodatkowo zapoznałem się z możliwością uzdrawiania za pomocą "energii Aniołów", wprowadziłem do domu elementy feng shui, talizmany, amulety, co miało chronić dom od złych bytów i energii, oraz przynieść nam szczęście.

Niestety było inaczej. Już przed 2 stopniem reiki zaczęły się spięcia z żoną, która była temu przeciwna. Zaczęły się kłótnie i awantury. Jednak dla mnie najważniejsze było reiki i nic temu nie mogło przeszkodzić. Na podobne sytuacje reikowcy mieli wyjaśnienie - żona hamuje twój rozwój duchowy, bo jesteś już na wyższym poziomie, więc może być dla wszystkich lepiej, kiedy się rozejdziecie. Wtedy zaczęły się choroby w mojej rodzine - 5 letnia córka miała zapalenie wyrostka, u żony pojawiły się dziwne bóle brzucha, których nie mogli zdiagnozować lekarze. Ja natomiast czułem się doskonale.

W tym czasie zmieniłem pracę, przez co miałem ograniczony kontakt z ośrodkiem i mniej czasu na praktykowanie reiki. Zaangażowałem się w nową pracę, zacząłem żyć w normalnym świecie, wyrwałem się ze świata magii, zacząlem myśleć, czy to, co robilem było naprawdę takie dobre i czy może wypełniać całe życie, które stało się oderwane od rzeczywistości. Czy wszystko można sprowadzić do działania bezosobowej energii, która poniekąd zastąpiła w moim życiu Boga! Zerwałem z reiki i zacząłem znowu zauważać Boga.

Wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy z moim zdrowiem. Pojawiły się kołatania serca, bóle w klatce piersiowej, dolegliwości żołądkowe - bez widocznych przyczyn. Zacząłem szukać pomocy lekarskiej, szczegółowe badania kardiologiczne niczego nie wykazały, a dolegliwości nasilały się. Stałem się drażliwy, nerwowy, agresywny wobec rodziny. Było coraz gorzej - prawie każdej nocy, zawsze o tej samej porze budziłem się zlany potem, z uciskiem w piersiach, kołataniem serca i niesamowitym, nieokreślonym lękiem. Nie działały żadne leki.

Po kilkunastu takich nocach pełnych lęku zacząłem się modlić - sięgnąłem po różaniec. Odkryłem, że tylko dzięki modlitwie mogę przetrwać noc. Jednak przyczyn tego stanu nadal szukałem u lekarzy - po wnikliwej diagnostyce szpitalnej niczego nie znaleziono, byłem zdrów jak ryba. Przypadkowo usłyszałem wywiad z księdzem egzorcystą, który mówił o opętaniach i dręczeniach. Zacząłem szukać informacji na ten temat. Trafiłem na Waszą stronę, wiele informacji było dla mnie szokiem. Zacząłem uświadamiać sobie co się ze mną dzieje i dla czego. Zacząłem się modlić, chodzić do kościoła, uświadomiłem sobie, że tylko Bóg może mnie uratować. Pozbyłem się wszystkich magicznych przedmiotów, talizmanów itp. Trafiłem na nabożeństwo o uwolnienie, prowadzone przez księzy egzorcystow. Zostałem uwolniony.

Od tego czasu sypiam spokojnie. Moje życie odmieniło się. Teraz stawiam pierwsze kroki na drodze nawrócenia. Teraz wiem, jak przebiegły potrafi być szatan - skrywa się pod pozorami dobra i miłości, po to, by je potem zniszczyć. Wynagradza tych, którzy mu świadomie lub nieświdomie ulegli, ale kiedy ich wykorzysta na pewno ich zniszczy - przecież to jego cel.

Reiki to jeden z szatańskich sposobów na zniszczenie człowieka i oddalenie go od Boga - Bóg wie, co dla nas najlepsze, ma wobec nas swoje plany, nie możemy za pomocą magicznych symboli i zaklęć zmieniać rzeczywistości, krzyżować Bożego planu, choćbyśmy to robili w jak najlepszych intencjach.

Z Bogiem!
Wojtek

( 11.11.2008. )

**********************************************************************************

REIKI - Słowo składa się z dwóch członów. Rei znaczy uniwersalna, dawanie życia, Ki - życiodajna energia. W każdej kulturze można znaleźć odpowiednik japońskiego Ki. I tak w Egipcie zwano tą energię Ka, w Indiach - Praną, w Chinach - Chi, na Hawajach - Maną, w Grecji Pneumą lub Logos. Ową energię próbuje się na użytek ludzi wierzących utożsamiać z Bogiem. W podobny sposób określa Boga teozofia i antropozofia - doktryny filozoficzno- religijne potępione przez Kościół katolicki. Metoda ma charakter ezoteryczny, w inicjacji Reiki chodzi ostatecznie o to, by stać się medium dla energii, co jest sprzeczne z antropologią chrześcijańską. Tendencja synkretyczna w Reiki, czerpiąc z różnych tradycji religijnych, stawia na równi Jezusa Chrystusa i Buddę. Ksiądz biskup Zygmunt Pawłowicz w książce Kościół i sekty w Polsce pisze, że Reiki "uchodzi za azjatycki związek pseudoreligijny czy światopoglądowy, mimo że mistrzowie twierdzą, iż jest areligijny, a głównym jego celem jest praktyka uzdrawiania" (Pawłowicz Z., bp, Kościół i sekty w Polsce. Gdańsk, 1996, s. 314-315).

Pięcioletni Andreas obudził się w nocy, stanął na łóżku, wlepił oczy w ścianę i przemówił dziwnie grubym, prawie dorosłym głosem. Słów nie można zrozumieć, ale za to widać, że chłopiec jest bardzo wzburzony. W bawarskim domu państwa Klausów taki scenariusz powtarza się prawie w każdą noc, pięknie rozgwieżdżoną o tej porze roku. Rodzice chłopca, zdeklarowani katolicy, podający się za głęboko wierzących, są naprawdę zaniepokojeni. Lekarz, do którego zwrócili się o poradę, nie zdołał nic pomóc Andreasowi. Poszli więc do ks. Martina, egzorcysty. Kapłan przyszedł do domu Klausów i w pokoju pięciolatka odmówił łacińską formułę egzorcyzmu chrzcielnego. W tym czasie Andreas agresywnie sięgał do jego koloratki i twarzy, wyraźnie walcząc z ks. Martinem. Egzorcysta nie przerywał modlitwy. W końcu chłopiec uspokoił się. Następnego dnia ksiądz ponowił modlitwy i wtedy Andreas został uwolniony z nocnych obciążeń. Jednak ich przyczynę ks. Martin odkrył dopiero po rozmowie z rodzicami chłopca. Wyszło na jaw, że pan Klaus był mistrzem Reiki i od dłuższego czasu działał z powodzeniem jako medium dla energii, wierząc przy tym, że stosuje pożyteczną praktykę uzdrawiania. Wydawał się mocno zaskoczony, że w jego pracowni tak naprawdę pachnie ezoteryką. Bawarczyk chciał zostać uwolniony, bo kochał swego synka, a ks. Martin uświadomił mu, że problem pochodzi od niego, od ojca dziecka. Uwolnienie Andreasa pozostawało w ścisłym związku z uwolnieniem pana Klausa.

**********************************************************************************

http://egzorcyzmy.katolik.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=233&Itemid=66

http://www.psychomanipulacja.pl/tem/reiki.htm

MIELIŚMY ZAMKNIĘTE OCZY, hasło encyklop.

 

REIKI (jap. „uniwersalna energia życia”) - praktyka inicjacyjna i okultystyczna przedstawiana eufemistycznie jako naturalna „technika relaksacyjna, terapeutyczna i uzdrowicielska; systemy naturalnego uzdrawiania opierające się na idei uniwersalnej energii, która jest niezbędna do życia i przenika wszystkie żywe organizmy” (Sz. Beźnic, Reiki, w: Religia. Encyklopedia PWN, Warszawa 2003). Opis ten wskazuje, − holizm; −że r. zasadza się na monistycznym światopoglądzie (patrz kosmiczna świadomość).

Wg zwolenników tej praktyki r. to dawna tradycja naturalnego uzdrawiania ponownie odkryta pod koniec XIX w. przez Japończyka M. Usui; w takiej formie r. jest gł. reklamowana - podkreśla się ponadto, że nie ma ona charakteru rel.; tymczasem jest nie tylko światopoglądem, ale i kultem; r. wyrasta bowiem z kontekstu okultystycznej (magicznej)  inicjacji (kontrinicjacji) Usui i transmisji inicjacyjnej duchowych postaw, opartych na magicznej „manipulacji sacrum” oraz profanicznym przedefiniowaniu wielkich religii jak buddyzm i chrześcijaństwo w duchu magicznego uproszczenia i synkretyzmu (gdzie zawsze mówi się też o reinkarnacji); nieprzypadkowo jest to jedna z najpopularniejszych metod czy inicjacji New Age, wcielającej wszystkie teoretyczne i praktyczne zasady tego ruchu; odpowiada też wszystkim zasadom spotykanym w irydologia).− homeopatia; −bioenergoterapii (patrz

Z chrześc. punktu widzenia zarówno w teorii, jak i praktyce r. pojawiają takie problemy jak: idolatria (samoubóstwienie), spirytyzm i synkretyzm; występuje tu pomieszanie pojęć: myli się religię z magią, a duchowość z  okultyzmem. Może to być niebezpieczne nie tylko dla wiary i duchowości, ale także dla zdrowia psych. i fiz. (z zagrożeniem życia włącznie), o czym przekonują m.in. świadectwa byłych zwolenników, praktyków czy klientów r., nierzadko egzorcyzmowanych; wśród nich jest wielu katolików, czasem także osoby duchowne.

W ocenie r. stosuje się zasady podobne do tych, jakie obowiązują w ocenie światopoglądu i kultu New Age; z tych racji r. jest traktowana przez liczne międzynar. organizacje antysektowe na świecie jako sekta  pedagogika waldorfska).− kontrola umysłu; −destrukcyjna (patrz


1.  R e i k i  j a k o  o k u l t y s t y c z n a  i n i c j a c j a.  Usui był prawdopodobnie chrześc. duchownym (choć nie wiadomo jakiego wyznania); przekazując swym uczniom nauki bibl., miał stały problem z objaśnieniem opisanych w Piśmie św. uzdrowicielskich cudów; starając się pogłębić swoją wiedzę z tego zakresu, wyjechał do USA, gdzie uczęszczał na zajęcia na Uniw. w Chicago (uzyskał stopień doktora filozofii); podczas studiów Usui zainteresował się naukami Buddy, a po powrocie do Japonii opanował sanskryt i język chiń., aby samodzielnie móc zgłębiać oryginalne teksty.

W buddyjskich sutrach natrafił na interesujące go wątki i zrekonstruował na ich podstawie staroż. system leczniczy, który nazwał r. (jap. rei — „uniwersalny”); w klasztorach buddyjskich w Japonii odnalazł staroż. księgi, z których jedna zawierała nieznane i zapomniane słowa, symbole oraz znaki, jakimi rzekomo posługiwał się Budda, a które zostały spisane przez jakiegoś jego ucznia; były tam też szczegółowo nakreślone metody leczenia: formuły, znaki, opisy pozycji pentagram).− mudra; −fetyszyzm; −rąk (patrz

Ta wiedza nie dała mu jednak jeszcze mocy uzdrawiania, szukał jej więc w praktykach medytacyjnych i postach (trwały 21 dni); po jakimś czasie przeżył doświadczenie inicjacji: dostrzegł spływający z nieba świetlisty promień, który go poraził swoją mocą; spłynęły na niego też świetliste znaki; miał wtedy otrzymać moc uzdrawiania (patrz rebirthing). −

Inicjacja Usui ma wyraźnie charakter okultystyczny, inicjująca siła jest bowiem nieznana (occultus) i bezosobowa; sposobem jej doświadczenia jest mediumistyczny trans (człowiek jest kanałem owej siły), będący przeciwieństwem rel. ekstazy. Mediumizm polega na tym, iż przechodząc poprzez zamierzoną duchową pasywność do tzw. zmienionego stanu świadomości, przekazuje się kontrolę jakiejś mocy nieznanego pochodzenia, którą zwykle nazywa się siłą kosmiczną, choć bardzo często odmienne−hipnoza; −jest to kontakt ze światem spirytystycznym (patrz stany świadomości).

Proces wtajemniczenia wiedzie przez 3 lub 4 stopnie inicjacji; inicjacje stopniowo oczyszczają „biokanały” (taka teza opiera się na niedowiedzionym naukowo okultystycznym biologizmie) i pozwalają na przekazywanie energii innym, nawet na znaczne odległości (patrz parapsychologia); twierdzi się, że inicjowany adept nigdy nie traci − zdobytych zdolności (co nie jest prawdą, jak wynika z obserwacji byłych adeptów, zwł. tych egzorcyzmowanych). Leczenie metodą r. polega na nakładaniu dłoni (gest typowy dla wielu praktyk inicjacyjnych), które „wiedzione siłą” r. odnajdą miejsca nagromadzenia „negatywnej energii” demonologia). Osiągnięcie statusu mistrzowskiego (trzeci −(patrz stopień) daje prawo do inicjowania uczniów i kolejnych mistrzów (patrz masoneria); dokonuje się to poprzez - typowy dla −ezoteryzm; − tradycji ezoterycznej - przekaz inicjacyjny, który polega m.in. na tym, że „mistrz Reiki poświęca każdemu z uczniów krótką chwilę, w czasie której przeprowadza świętą ceremonię opartą na dokładnym wzorze odkrytym przez dra Usui w starożytnych tekstach sanskryckich” (L. Banett, M. Chambers, Reiki, leczenie energią. Uzdrawiający dotyk w domu, szpitalu, hospicjum, Bydgoszcz 1977).

Istnieje w sztuce r. możliwość oddziaływania na „sferę psychiczną” człowieka bez jego zgody; twierdzi się, że człowiek, który przeszedł inicjację II stopnia ma możliwość oddziaływania mentalnego. Mistrz r. Jan Peterko w swojej książce przestrzega przed dokonywa­niem w ten sposób zmian u jakiejś osoby wbrew jej woli (J. Peterko, Uzdrawiająca energia reiki, Gliwice 1991). Wg R. Pindla „dostrzega się u wielu poddających się Reiki negatywne skutki w różnych sferach życia, szczególnie w sferze psychicznej /zaburzenia tak głębokie, że wymagające leczenia psychiatrycznego/” (R. Pindel, Reiki, Metoda leczenia czy sekta?, w: A. Posacki, M. Cholewa, R. Pindel, A. Zwoliński, Reiki, deszcz niebiańskiej energii?, Kraków 1997).

W opisywaniu inicjacyjnego działania r. pada mnóstwo określeń sugerujących naukowość: techniki rozpuszczania zatorów energii, blokad energetycznych, negatywnych myśli; mimo jednak podkreślania prostoty i pozytywności w przeżyciu inicjacji, nie dają się często ukryć opisy dziwne i niepokojące.

Możliwe i realne ingerencje demoniczne określa się w ideologii r. niekiedy także w spirytystycznym czy teozoficznym żargonie jako opętanie). −teozofia; −duchy elementarne (patrz −nawiedzenie przez „Możliwe, że nagle zaczniecie dostrzegać nawet »duchy elementarne« i będziecie się obawiać, że »zbzikowaliście«, gdyż nie potraficie sobie wytłumaczyć takich zjawisk przy pomocy dostępnego w naszej kulturze obrazu świata. Oczywiście niektóre kraje są bardziej otwarte od innych na takie sprawy, np. Brazylia lub Anglia” (P. Horan, Siła Reiki. Podręcznik osobistej i globalnej transformacji, Kraków 1994).


2.  R e i k i  w  ś w i e t l e  w i a r y  c h r z e ś c i j a ń s k i e j.  Istnieją w r. zagrożenia zarówno psychofiz., jak i duchowe (nie wykluczając zniewoleń demonicznych, co potwierdza duszpastersko-egzorcystyczna praktyka); rzuca światło na ten fakt przede wszystkim magiczne stosowanie tajemniczych znaków, które nawet nie jest buddyjskie, ale bardziej okultystyczne. Okultystyczny synkretyzm r. przejawia się także w fakcie, iż chętnie współpracuje ona z innymi metodami czy teoriami paranauk., parapsychol. czy okultystycznymi, propagowanymi zwykle przez New Age, co przyczynia się pozytywne −pośrednio do propagowania praktyk tego ruchu (patrz myślenie). Zwolennicy r. twierdzą bowiem, iż „w celu uzyskania harmonii można łączyć Reiki z dowolną techniką. Osobiście stosowałam Reiki wraz z dźwiękiem, kolorem, minerałami, homeopatią (...), akupresurą (...), technikami doskonalenia umysłu, bioenergoterapią oraz psychotroniką” (M. Hall, Reiki. Metoda naturalnego uzdrawiania, Warszawa 1995).

Magiczność r. ujawnia się m.in. w jej oderwaniu od „uświęcenia” (połączonego z ciężką niekiedy pracą nad sobą) właściwego dla religii; twierdzi się jednak, iż „reiki jest bezwyznaniowe i nie koliduje z żadnymi praktykami religijnymi czy medytacyjnymi, ani z żadnym uświęceniem; wzbogaca jednak i wzmaga uniwersalność” (B. Müller, H.H. Günther, Reiki. Wylecz się sam, Gdynia 1995). R. faktycznie nie jest religią, ale czymś, co ją przypomina, wchodzi w jej obszar i zarazem jest jej przeciwstawne: posiada strukturę magii; „Przy udzielaniu Reiki jesteśmy właściwie czymś więcej niż jednym »kanałem«, ponieważ my jesteśmy »reiki«, my jesteśmy »uniwersalną energią życiową«, to »Bóg w nas« działa tak potężnie. To nie nasze ego, tylko »jestem - który - jestem«, jaźń Boska w nas, przez które nastąpić może wyleczenie. Wskutek przeniesienia Reiki pobudzone zostają siły samouzdrawiające, bo każdy człowiek leczy się tylko sam” (tamże); r. koliduje zatem z chrześcijaństwem (i chrześc. uzdrowieniem), gdyż w chrześcijaństwie nie tylko człowiek nie leczy się sam, ale to Bóg go leczy; tej możliwości nie bierze się nawet pod uwagę, co wynika z wewn. założeń systemu r.; z tego też powodu występuje tu niechrześc. ocena cudów.

W takim monizmie czy panteizmie następuje też przedefiniowanie duchowości, a zwł. obrazu Boga; Bóg, który w zasadniczy sposób różni się od swego stworzenia i nieskończenie go przerasta; określenie „Jestem, który Jestem” odnosi się tylko do Boga i nie ma nic wspólnego z „Boską jaźnią” w nas, w którą w chrześcijaństwie się nie wierzy, w przeciwieństwie do antychrześc. gnozy; widać w tym gnostycki i bałwochwalczy charakter kontrinicjacji w r.

Mimo wielorakich i oczywistych zastrzeżeń, wielu chrześcijan (w tym osoby duchowne) uległo propagandzie r.; do wielkiego zamieszania w tym względzie przyczyniła się działalność pasjonistki s. M. Bugaj jako Wielkiego Mistrza r.; anonimowy ksiądz, już po otrzymaniu II stopnia inicjacji w r., zerwawszy z nią, w publicznym liście wyznał: „Mówiono mi: nawet katolicka zakonnica jest »mistrzynią« w Polsce i prowadzi szkolenie; ten »system« jest ponad wszystkimi religiami, możesz się niczego nie obawiać! Tym uśpiono moją czujność do tego stopnia, że na szkolenie związane z II stopniem »wtajemniczenia« poszedłem w koloratce, a więc w stroju duchownego! Czułem się okropnie w charakterze ucznia, gdyż nie wypadało mi przejąć roli nauczyciela nawet wtedy, gdy musiałem w grupie, w której prawie wszyscy uważali się za katolików, protestować przeciwko głoszeniu chociażby buddyjskiej teorii reinkarnacji” (Ks. X, Reiki - klucz do Ki?, „Rycerz Niepokalanej” 1994, nr 9); inny przykład destruktywnej inicjacji r. opisuje pewna kobieta: „Udzieliła mi go siostra Mariusza Bugaj. Też siedziałam na stołku z obowiązkowo zamkniętymi oczami. Wcześniej pokazano nam 4 znaki sanskryckie, aby koniecznie je zapamiętać i nauczyć, a inicjator zakoduje je w mojej podświadomości. Zabroniono mi również pod groźbą zdradzić je komukolwiek, czy ujawnić. Również nakazano nam tajemnicę wszystkiego tego, co było na inicjacji. Nikt nie wie co się tam działo, bo mieliśmy zamknięte oczy. Siostra mnie nie dotykała. Mówiła słowa w obcym języku i czułam dmuchanie. Powiedziano nam, że w drugim wtajemniczeniu otrzymaliśmy moc leczenia wszystkich chorób przez przesyłanie energii Reiki na odległość (...). Potem bez przerwy musiałam robić Reiki, to mnie zupełnie zniewalało, przeszkadzało robić cokolwiek innego, pracować i myśleć. Traciłam pamięć. Nie miałam ochoty na nic. Otrzymywałam wciąż bóle, które usuwałam Reiką. Nie miałam czasu na nic, tylko miałam ochotę robić Reiki” (A. Zwoliński, Reiki, Kraków 1995).

Bp Z. Pawłowicz, odpowiedzialny za problem sekt przy Episkopacie Polski, określił r. jako niechrześc. i destruktywną, a grupy r. jako antyspoł., antywychowawcze, destrukcyjne, niemające nic wspólnego z chrześcijaństwem; chociaż prezentują się jako zorientowane wyłącznie na praktykę uzdrawiania i rzekomo arel., reprezentują w istocie określony światopogląd, który można określić także jako pseudorel. (por. Z. Pawłowicz, Kościół i sekty w Polsce, Gdańsk 1996).

Mons. P.L. Quintana z Sekretariatu Stanu w Watykanie w odpowiedzi na list-pytanie o stosunek Kościoła do r., stwierdził, że „jak dotąd Kościół nie zajął oficjalnego stanowiska w sprawie praktyk Reiki. Załączone kopie błogosławieństw papieskich dla osób parających się tymi praktykami, jako dostępne dla każdego nie mają mocy zatwierdzającej tę działalność. W podejściu do Reiki zaleca się daleko posuniętą ostrożność. Jakkolwiek bowiem pojedyncze przypadki nadużyć nie mogą być uogólniane, to jednak w niepokojący sposób potwierdzają one obawy, iż praktyki Reiki mogą prowadzić do religijnego indyferentyzmu lub zafałszowania własnej tożsamości religijnej (...). Dlatego też, dostrzegając możliwość takiego zagrożenia, przełożeni wobec zakonników, a biskup wobec kapłanów i powierzonych jego pieczy wiernych mogą, a czasem nawet powinni, zastosować zakaz praktykowania Reiki” (Sekretariat Stanu w Watykanie, 27 X 2001).


LITERATURA:

L. Barnett, M. Chambers, Reiki, leczenie energią. Uzdrawiający dotyk w domu, szpitalu, hospicjum, Bydgoszcz 1977; J. Peterko, Uzdrawiająca energia reiki, Gliwice 1991; M.J. Bugaj, Reiki. Usui Shiki Ryoho, Warszawa 1992; P. Horan, Siła Reiki. Podręcznik osobistej i globalnej transformacji, Kraków 1994; Ks. X, Reiki - klucz do Ki?, „Rycerz Niepokalanej” 1994, nr 9; M. Hall, Reiki. Metoda naturalnego uzdrawiania, Warszawa, 1995; B. Müller, H.H. Günther, Reiki. Wylecz się sam, Gdynia 1995; A. Zwoliński, Reiki, Kraków 1995; Z. Pawłowicz, Kościół i sekty w Polsce, Gdańsk 1996; A. Posacki, M. Cholewa, R. Pindel, A. Zwoliński, Reiki, deszcz niebiańskiej energii?, Kraków 1997; Sz. Beźnic, Reiki, w: Religia. Encyklopedia PWN, Warszawa 2003.


ks. Aleksander Posacki

Reiki - otwarta brama dla Złego

     Jedna z naszych Czytelniczek przesłała nam wstrząsające świadectwo cierpień fizycznych i duchowych, jakich nabawiła się w następstwie korzystania z leczenia metodą reiki. Publikujemy je poniżej.

     Po zabiegu chirurgicznym usunięcia polipa przy odbycie cały rok cierpiałam na bóle, na które lekarze nie potrafili mi pomóc. W 1993 r. przeczytałam artykuł Zbawczy dotyk dłoni, w którym znalazłam następującą zachętę: "Z myślą o Tobie, o Twoim zdrowiu, dobrym samopoczuciu oraz komforcie psychicznym powstaje nowy gabinet REIKI i Bioenergoterapii w Centrum Medycyny Naturalnej". I niestety uwierzyłam w swojej naiwności, że jest to idealna kuracja wszelkiego rodzaju schorzeń... Poszłam więc na ten rzekomo uzdrowicielski seans. Tam położono mnie na lekarskim tapczanie, a bioenergoterapeuta przykładał mi na całe'ciało emanujące ciepłem ręce. W tym czasie słuchaliśmy dla relaksu muzyki Wschodu.

     Pierwsze skutki tego "leczenia" dały o sobie znać już następnego dnia: opanował mnie ogromny strach, poczułam ściskanie w żołądku i doznałam wrażenia, jak gdyby ktoś zdzierał mi skórę z twarzy. Z biegiem czasu symptomy te stawały się coraz bardziej różnorodne i stopniowo przybierały na sile.

     W mojej głowie pojawił się szum, przechodzący w uczucie pieczenia i palenia twarzy oraz ucisku na plecach i w klatce piersiowej. A najbardziej przerażające dla .mnie było doświadczenie bardzo ciężkich dłoni, przygniatających mnie i poruszających się po moim ciele. Leżąc na tapczanie, czułam, jak jakieś inne ręce wibrują w powietrzu dookoła mojej osoby. I im szybsza była ta wibracja, tym mocniej taka łapa spadała na moje ciało, co powodowało u mnie ogromny ból. Ponadto czułam zęby wbijające się w moją skórę, czyjeś drapiące mnie pazury. A szczytem bólu było uczucie wdzierających się igieł pomiędzy moją skórę a ciało wzdłuż kręgosłupa. Wszystkie te doznania pojawiały się równocześnie; nie było w ogóle mowy o spaniu.

     Zdałam sobie sprawę, że jest to agresja złych mocy. Umęczona i całkowicie zdesperowana prześladowaniami złych duchów, postanowiłam zakończyć życie samobójstwem... Poleciłam się Bożemu miłosierdziu i zaczęłam sobie podcinać żyły... I w tym samym momencie zadzwonił sąsiad. Natychmiast poprosiłam go do siebie i kazałam mu wezwać pogotowie. Kiedy w szpitalu pozszywano mi ręce, lekarz pogotowia spytał mnie, dlaczego chciałam popełnić samobójstwo. Odpowiedziałam mu na to, że po seansie okultystycznym doświadczam prześladowania ze strony złego ducha i że już dłużej nie mogę tego znosić. Wtedy ów lekarz zaczął drwić ze mnie, przekonując, że przecież żadne złe duchy nie istnieją. Uznał, że są to moje psychiczne urojenia, i odesłał mnie na dwumiesięczne leczenie do szpitala psychiatrycznego.

     Wtedy to zrozumiałam, że moim jedynym ratunkiem jest Jezus. Dzień i noc wołałam do Pana o ratunek. I właśnie dzięki żarliwej modlitwie, częstemu przystępowaniu do sakramentów, postowi o chlebie i wodzie oraz dzięki modlitwie osób z Odnowy w Duchu Świętym w mojej intencji - nękania ze strony złego ducha prawie całkowicie ustąpiły. Czasami jeszcze pewne objawy powracają, ale przestałam się ich bać; obecnie traktuję je jako doping do intensywniejszej modlitwy i całkowitego oddania się Jezusowi. Teraz rozumiem, że Pan w swojej miłości dopuścił te ataki Złego, aby zmobilizować mnie do intensywniejszego życia modlitwy i częstszego korzystania z sakramentów.

     Na koniec chciałabym przestrzec wszystkich przed korzystaniem z usług różnej maści uzdrowicieli, bioenergoterapeutów, jak również z niekonwencjonalnych technik i metod leczenia, bo w ten sposób narażamy siebie na bezpośrednie działanie sił demonicznych.

Barbara

     Reiki (przekazywanie kosmicznej, uniwersalnej energii w celu oczyszczenia i uzdrowienia poprzez ręce terapeuty, będącego kanałem uzdrawiającym) jest jedną z wielu metod okultystycznego uzdrawiania energią. Praktyki te są szczególnie niebezpieczne, ponieważ sam okultyzm jest sposobem wchodzenia człowieka w świat niewidzialny za pomocą specjalnych rytuałów i technik (magii), aby zdobyć tajemną moc i wiedzę - w celu podporządkowania sobie rzeczywistości duchowej i materialnej. Człowiek otwiera się więc na tajemnicze energie, aby je wykorzystywać do wróżbiarstwa lub do leczenia chorób. Często ludzie są nieświadomi, że z tymi energiami związana jest obecność złych duchów. Każdy rodzaj magii wypływa z szatańskiego grzechu nieposłuszeństwa i buntu przeciwko Bogu.

     Poprzez praktykowanie magii następuje swoistego rodzaju pakt z szatanem, dzięki któremu różnego rodzaju wróżbici i uzdrawiacze stają się posiadaczami spektakularnych mocy, które dają im poczucie władzy uzdrawiania.

     Kościół jednoznacznie potępia okultystyczne uzdrowienia. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: "Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągnąć nadnaturalną władzę nad bliźnimi - nawet w celu zapewnienia im zdrowia - są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im tendencja do szkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Naganne jest również noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka" (2117).

     Prawdziwie uzdrawia tylko Jezus. Jeżeli człowiek przyjmuje Go za jedynego Pana swojego życia, wtedy On duchowo uzdrawia nas zawsze, a fizycznie tylko wtedy, jeżeli taka jest Jego wola. Jeżeli jesteśmy przez wiarę zjednoczeni z Jezusem, to wówczas również cierpienie i chorobę będziemy przeżywać jako Jego łaskę i drogę naszego zbawienia.

     Pani Franciszka z Cieszyna tak napisała do redakcji: "Jestem prostą kobietą, mam 78 lat, już blisko 20 lat cierpię na ból nóg; obecnie poruszam się z laską tylko w domu, a do kościoła to mnie wnuk wozi. Ale to cierpienie pielęgnuję jak największy skarb, a kiedy się potęguje, zaraz dziękuję Panu Bogu za Jego dobroć. Mam wielką rodzinę, obecnie już wnuki i prawnuki, a wszyscy mogą czerpać z tego bogatego źródła, które nigdy nie wysycha".

Red.



0x01 graphic

1-2009

Do tego doprowadziła mnie bioenergoterapia

     Mam 46 lat, jestem szczęśliwym mężem i ojcem trójki dorosłych już dzieci. Wywodzę się z rodziny, w której ojciec był prawie niewierzący, matka zaś próbowała nauczyć mnie jakichś podstaw religijnych. Zostałem ochrzczony i przyjąłem Pierwszą Komunię św. - i to było w zasadzie wszystko, na czym się przez długi czas opierałem. Potem przyszły lata młodzieńczego buntu, które oddaliły mnie od Kościoła. Moje życie stało się puste. Ponieważ byłem osobą poszukującą, starałem się Boga znaleźć - ale nie szukałem Go tam, gdzie powinienem. Zacząłem się mianowicie interesować ruchem New Age i całą związaną z nim ideologią. Czyli były to tomy newage'owskiej literatury, którą bardzo chętnie pochłaniałem. Było to w latach 70., kiedy tego typu publikacje zaczęły się dopiero pojawiać na rynku w Polsce. Ta literatura doprowadziła do wielkiego zamieszania w moim życiu duchowym. Bóg przestał być dla mnie Bogiem osobowym, a zaczął mi się jawić jako jakaś kosmiczna energia - wszystko we wszystkim. To z kolei doprowadziło mnie do tego, że łatwo przyjmowałem różne ideologie, nawet te pochodzące z innych religii.

     W tym czasie na mojej drodze pojawiła się miłość, potem żona, następnie dzieci, no i różne problemy, które życie rodzi - czyli choroby dzieci, choroby żony, różne trudności... Człowiek stara się temu zaradzić, szukając różnych sposobów. Ja, niestety, poszedłem w stronę bioenergoterapii... Pojawił się wówczas w moim życiu pewien radiesteta, który stwierdził, że skoro moja rodzina ma jakieś problemy zdrowotne, to trzeba skorzystać z bioenergoterapii, ponieważ wg niego jest duża możliwość uzdrowienia w ten sposób całej rodziny. Dałem się namówić na taki bioenergoterapeutyczny zabieg, skorzystała też z niego moja żona i dzieci. Po tych seansach ów bioenergoterapeuta stwierdził, że mam bardzo silne predyspozycje, żeby się w tym kierunku rozwijać. To oczywiście bardzo mi się spodobało, no bo czemu nie, skoro mógłbym pomagać sobie i rodzinie, i jeszcze innym ludziom? Kierowały mną jak najbardziej pozytywne pobudki, nie chciałem nikomu szkodzić.

     Od tego momentu zacząłem jeszcze bardziej zgłębiać ezoteryczną literaturę i poszedłem na okultystyczne kursy. Najpierw zrobiłem kurs reiki pierwszego stopnia, potem drugiego stopnia, jeszcze potem kurs masażu tybetańskiego; otarłem się też o szamanizm i różne pokrewne dziedziny. Bo to już potem tak idzie: jedno z drugim się łączy i człowiek, jeżeli się zetknął z jedną rzeczą, zaraz stara się szukać jeszcze czegoś więcej. Wówczas nie widziałem w tym, co robię, niczego złego; przez pewien czas nawet utrzymywałem się z bioenergoterapii. Wydawało mi się, że pomagam w jakiś sposób ludziom, że idę w dobrym kierunku, bo ludzie mieli jakieś pozytywne doznania podczas moich zabiegów. Ja sam potrafiłem na przykład rozpoznawać emocje i myśli ludzi, których dotykałem. Miałem też doznania typu wyjścia poza ciało i jakieś podróże astralne.

     Różne dziwne rzeczy się wtedy działy w moim życiu; wszystko to bardzo mi się podobało i imponowało mi. Było to coś nowego, ciekawego, ponad naszą codzienną szarzyznę. Szukałem dalej... Wkrótce przyjąłem nawet tzw. schronienie buddyjskie -jest to taka inicjacja buddyjska, kiedy to obcinają kosmyk włosów, który potem jest odwożony do Indii i spalany tam przy ołtarzu wg specjalnego ceremoniału. Dostałem również buddyjskie imię. Wszystkie nowości pojawiające się na rynku ezoterycznym starałem się jak najszybciej przyswoić.

     Na płaszczyźnie duchowej coraz bardziej oddalałem się od Kościoła, nigdy zresztą nie byłem osobą, która by jakoś szczególnie do Kościoła lgnęła (pójście na Mszę św. było dla mnie wówczas niepotrzebnym wydarzeniem). Mam jednak bardzo wierzącą żonę, która bardzo chciała, żebym uczestniczył we wszystkich nabożeństwach i żył życiem sakramentalnym, no i usilnie mnie do tego zachęcała. Broniłem się przed tym, gdyż coraz dotkliwiej odczuwałem jakiekolwiek wejście do kościoła. Na początku były to różne nieprzyjemne myśli, złe samopoczucie, a potem to nawet słyszałem wewnątrz świątyni stek wyzwisk. W końcu doszło do tego, że miałem nawet problem, żeby dotknąć wody święconej. Wszystko to jest naprawdę trudne dla takiego człowieka, jakim w tamtym okresie byłem. Czułem wówczas przejmującą pustkę, związaną z brakiem osobowego Boga, bo dla mnie w tym czasie -jak już wspomniałem - Bóg był energią. A wiadomo, że trudno rozmawiać z energią, trudno zwrócić się do energii...

     Nasze życie rodzinne powoli zamierało, stopniowo traciłem kontakt z dziećmi. Także moja relacja z żoną była coraz gorsza. Niemalże doszło do rozwodu i utraty moich najbliższych. To jest kolejna sfera negatywnego wpływu bioenergoterapii...

     I jeszcze jeden aspekt jej niszczącego oddziaływania - stan mojego zdrowia. Robiąc zabiegi osobom z poważnymi schorzeniami, typu nowotwory, przejmowałem jak gdyby ich dolegliwości. I to do tego stopnia, że aż traciłem przytomność z bólu; wywoziła mnie karetka, robiono mi serię badań, po których lekarze stwierdzali, że zupełnie nic mi nie jest. Okaz zdrowia...

     Zacząłem mieć depresję w połączeniu z myślami samobójczymi. Bywały okresy, że praktycznie nieustannie miałem tego rodzaju myśli. Czułem bezsens swego życia, zupełnie nic nie miało dla mnie wartości... To stało się tak mocne, że na przykład jadąc samochodem, niemal cały czas miałem ochotę skręcić pod nadjeżdżającego tira czy w przydrożne drzewo. To naprawdę było bardzo silne -zupełnie tak, jakby mnie ktoś namawiał: "Zrób!", "Skręć!", "Uderz!"... Bez przerwy taka nachalna, destruktywna myśl. Kiedy już naprawdę sobie z tym nie radziłem, przyszła myśl: "Panie Boże, ratuj!". I Pan Bóg zareagował.

     Widocznie wystarczy jedno westchnienie, żeby Pan Bóg odpowiedział na naszą prośbę. W tym momencie ułożył pewien cykl zdarzeń mnie dotyczących. Pierwszą rzeczą było działanie mojej żony. Potem się dowiedziałem, że żona moja od kilku lat modliła się w intencji mojego nawrócenia.

     W tym akurat czasie były w naszej parafii rekolekcje. Miał je prowadzić pewien kapłan zakonnik i żona namawiała mnie, żebym poszedł. Ja mówię: "Wiesz co, nie będę chodził na takie rekolekcje, bo kolejny ksiądz będzie mówił o aborcji itp. rzeczach. Mnie to nie interesuje. Ja nikogo nie zabiłem i nie zabiję. To mnie kompletnie nie interesuje". Ale ona mnie namawiała dalej. W końcu pomyślałem: "Zrobię to dla ciebie i pójdę".

     Podczas tamtych rekolekcji pierwszy raz w życiu usłyszałem słowo Boże głoszone z mocą. Ten zakonnik mówił z tak wielką mocą, z tak wielkim przekonaniem, że po prostu jego słowa były jak rylec, który ryje w sercu. On wierzył w to. co mówił, i żył tym. To był dla mnie punkt zwrotny. "Jednak coś w tym wszystkim jest" - pomyślałem. Takie było moje przeświadczenie: "Coś w tym wszystkim jest. Muszę dalej szukać".

     Potem była następna wyreżyserowana przez Boga akcja. Mianowicie moi znajomi poprosili mnie. żebym pojechał z nimi do Częstochowy na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie. We Mszy tej miała posługiwać Wspólnota Przymierza Rodzin "Mamre". Na początku moja rekcja na tę ich prośbę była niechętna: "Bez sensu, po co ja tam pojadę? Będę stał parę godzin w jakimś ciasnym albo zimnym kościele...". Ale mój stan psychiczny był już wówczas tak zły, że w końcu powiedziałem: "Dobra, najwyżej stracę kilka godzin". Wziąłem całą rodzinę: żonę i trójkę dzieci, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Częstochowy.

     Tam, na miejscu, zobaczyłem działanie Pana Boga z mocą. Tam też po raz pierwszy w życiu spotkałem osoby posługujące darami, np. prorockim. Jedna z tych osób skierowała do mnie następujące słowa: "Słuchaj, nie wiem, czy mogę ci to powiedzieć, bo to są bardzo trudne słowa". Odpowiedziałem: "Mnie jest wszystko jedno, możesz mówić, co chcesz". No i usłyszałem takie oto słowa: "Jeżeli się nie nawrócisz, to zginiesz ty i cała twoja rodzina". Pomyślałem sobie: "Spoko. Ja mogę zginąć, jest mi wszystko jedno, ale rodzina.i dzieci - nie. Muszę coś z tym zrobić". Pytam więc dalej, co mam robić. "Nawróć się! Idź do modlitwy! Idź i proś Pana Boga o przebaczenie!" - usłyszałem w odpowiedzi. Poszedłem więc do modlitwy wstawienniczej. To też była dla mnie zupełna nowość. Powiedziałem, z czym przyszedłem: że to są jakieś zniewolenia, prawdopodobnie powstałe na skutek bioenergoterapii, i może wypadałoby się z tego uwolnić. Te osoby na to stwierdziły: "Nie, z takimi rzeczami trzeba pójść do kapłana. Prószę się ustawić do kolejki do księdza". Tak zrobiłem. Kiedy jednak przychodziła moja kolej, kapłan przechodził do innej kolejki. I tak biegałem od kolejki do kolejki. Pan Bóg robił sobie ze mnie żarty... Mówię więc do tej osoby, z którą wcześniej rozmawiałem: "Nie mam możliwości dostać się. Spotkanie już się kończy. Jeżeli możesz, spróbuj pomodlić się nade mną". Ona na to mówi: "Mam tutaj znajomego księdza i siostrę zakonną. Chodź, pomodlimy , się razem". Poszliśmy do tej zakonnicy. Siostra popatrzyła na mnie i mówi: "Nie, ty nie byłeś u spowiedzi. Idź i najpierw się wyspowiadaj, a potem możesz przystąpić do modlitwy wstawienniczej".

     Wróciłem z tego spotkania z myślą, że trzeba się ratować. Pytałem, co mam robić dalej. Poradzono mi, żebyśmy próbowali się modlić całą rodziną. To był dla mnie nowy etap życia, bo nigdy dotąd nie modliliśmy się razem. Nie modliliśmy się z dziećmi, nie modliliśmy się wspólnie, a po tej pierwszej Mszy św. w Częstochowie byliśmy w stanie usiąść razem wieczorem i pomodlić się. Było to naprawdę niezwykłe przeżycie - wspólna modlitwa z dorastającymi dziećmi i z żoną... Potem codzienna, wieczorna, wspólna modlitwa, która zaczęła nas jednoczyć. Zaczęły się budzić na nowo relacje pomiędzy nami. I to był kolejny etap mojego uwalniania i uzdrawiania.

     Kolejna Msza św. w Częstochowie po miesiącu. Przyjeżdżamy całą rodziną i nie ma problemu � od razu podchodzimy do kolejki, w której jest ksiądz. Kiedy kapłan zaczął się nade mnąmodlić, nastąpiły pierwsze - że tak powiem - efekty specjalne. Ksiądz zapytał mnie wtedy, jak się czuję. Odpowiedziałem, że chce mi się z tego wszystkiego śmiać - i faktycznie zacząłem się śmiać, to było jakieś takie poza mną. Na to ksiądz mówi: "Modlimy się dalej!". I proszę sobie wyobrazić, że następuje kolejna faza modlitwy, a ja zaczynam szczerzyć zęby jak pies i warczeć! Człowiek jednocześnie obserwuje to, co się z nim dzieje, a nie jest w stanie nad tym zapanować. To był po prostu szok! Mówię sobie: "Co się ze mną dzieje?! Już chyba całkiem zwariowałem!". Ksiądz się dalej modli... Ja stoję, coś się we mnie trzęsie, warczy, a ja obserwuję siebie jakby z zewnątrz. Po pewnym czasie modlitwy ksiądz zaczyna mówić słowa, że na imię Jezusa musi się ugiąć każde kolano istoty niebieskiej, ziemskiej i podziemnej. W tym samym momencie zostaję rzucony na kolana. To nie było tak, że się przewróciłem czy się potknąłem - zostałem pchnięty z tak wielką siłą, że wylądowałem na klęczniku jak taki maleńki pyłek pchnięty niesamowitym podmuchem. Padłem na klęcznik, ale przy tym mocnym uderzeniu miałem wrażenie, jakbym wpadł w poduszki. Czułem opiekę jakiejś wielkiej istoty, która mnie kocha. Kapłan modlił się dalej. Odczułem ulgę i wtedy to nastąpił kolejny zwrotny punkt w moim życiu - wyrzekłem się wszystkich sił demonicznych, z którymi wcześniej wszedłem w kontakt. Zacząłem patrzeć na swoje życie z innej perspektywy.

     I kolejny etap - rozpoczęła się walka duchowa. Bo z jednej strony miałem cały czas pokusy, żeby wrócić do tego, co robiłem wcześniej, a z drugiej - wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Potrzebne było przewartościowanie całego swego życia. Musiałem na przykład spalić ok. 50 kg literatury okultystycznej, powyrzucać wszystkie wahadełka, różdżki, wszystkie tego typu przedmioty, których używałem w pracy. Musiałem też zmienić środowisko. Miałem znajomych bioenergoterapeutów, którzy niestety skończyli w różny sposób. Część z nich poumierała na choroby, z których uzdrawiali innych. Bardzo wiele osób z tych, które znałem, skończyło tragicznie. Te, które żyją, mają różne problemy i też tak jak ja kiedyś są zaślepione i nie potrafią dostrzec, w czym uczestniczą.

     Kolejną istotną rzeczą, jaka miała miejsce w moim życiu, były rekolekcje ewangelizacyjne Wspólnoty Rodzin Przymierza "Mamre". Tam uczyłem się od początku życia chrześcijańskiego, zasad i prawd wiary. Jednocześnie byłem uwalniany przez księdza w serii modlitw przy udziale wspólnoty. Jednak gdy już miało dojść do kulminacyjnej modlitwy o uwolnienie, nie byłem w stanie wyjść o własnych siłach z pokoju. Siedziałem w pokoju i gdyby nie żona, która mnie praktycznie wywlokła stamtąd, to w ogóle bym chyba nie wyszedł. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której człowiek wstaje, chce iść do drzwi, a nogi mu się same odwracają w drugą stronę i idzie w przeciwnym kierunku! W takich momentach demon ujawnia się tak, że człowiek nie panuje nad własnymi reakcjami, nad własnym ciałem, nad tym, co robi. Modlitwa trwała ok. 1,5 godziny i połączona była z niesamowitymi efektami: w pewnym momencie drzwi i okna w kaplicy zaczęły trzaskać, a psy na podwórku się rozwyły. To była scena żywcem wyjęta z horroru! Po tamtej modlitwie czułem się jak po olbrzymim, ekstremalnym wysiłku sportowym; byłem cały obolały, ale szczęśliwy, bo w końcu poczułem, że coś złego ze mnie wyszło. Czułem po prostu pokój, ulgę i wielką radość, że nareszcie jestem wolny i że panuję nad swoim ciałem. Do tego właśnie doprowadziła mnie bioenergoterapia. Nie chciałbym tu powiedzieć, że bioenergoterapeuci są złymi ludźmi - oni po prostu ulegają złej ideologii. Człowiek, chcąc zrobić coś dobrego przez tego rodzaju działalność, wikła się sam i szkodzi innym ludziom, bo wkracza w sferę, której Pan Bóg nam nie udostępnił.

     Na koniec pragnę powiedzieć, że Pan Jezus jest niesłychanie miłosierny i dobry. W moim życiu pozmieniał tak wiele, że nie da się tego wszystkiego opowiedzieć; między innymi oprócz uwolnienia mnie od skutków bioenergoterapii uzdrowił mnie z licznych chorób, przede wszystkim z depresji. Chwała Panu!

     W tej chwili żyję życiem sakramentalnym i moja obecność w Kościele jest dla mnie rzeczywistością dającą mi siłę do dalszego działania.

Krzysztof



0x01 graphic

1-2009



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2010-06-27 Stopnie Reiki, Reiki - dokumenty
Moc i plaga Reiki, Reiki - dokumenty
Ciało astralne. Reiki, Reiki - dokumenty
Co to jest REIKI, Rozwój duchowy, Reiki
Taokan Karuna Reiki
Reiki - wprowadzenie, occultus
THE USUI SYSTEM OF REIKI
ClearView, reiki - różne systemy
Wymiana energetyczna Reiki, O energiach
Ayurveda Reiki (Polish Version)
harald riedel reiki ii kurs unterlagen MOTHXN
Podręcznik Nauczyciela Usui Reiki Ryoho 1 st
REIKI jak byc Mistrzem, Rozwój duchowy, Reiki
REIKI-wiadomosci, Reiki
Fusion Reiki I
[Sylwestrow] Życie z Reiki
Uzdrawianie, Leczenie, Radiestezja, Reiki cz 1,2,3, Reiki cz 1[ Sho Den ]
Astrologia, Ezoteryka Huna Reiki ext

więcej podobnych podstron