3577


0x01 graphic


Strona polska od początku mogła samodzielnie badać przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu pod Katyniem - wskazują prawnicy. Zaznaczają, że jest to trudne, ale możliwe. Podstawy prawne stwarza ku temu zarówno konwencja chicagowska o ruchu lotniczym, jak i polskie wewnętrzne przepisy dopuszczające pracę komisji badającej wypadki lotnicze poza granicami kraju.

Prawnicy stwierdzają także, że nie ma przeszkody w prawie międzynarodowym, aby powołać międzynarodową komisję ds. zbadania przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154. Polski rząd takich inicjatyw nie podjął, oddając śledztwo w ręce Rosjan, zadowalając się tylko instrumentem pomocy prawnej z Moskwy.
Zgodnie z prawem międzynarodowym badanie przyczyn katastrofy lotniczej należy do kraju, gdzie ona nastąpiła. Mówią o tym konwencja chicagowska z 1944 r. o ruchu lotniczym i ogólne zasady suwerenności danego państwa na jego terytorium. - Każdy suwerenny kraj poprzez swoje właściwe organy bada przyczyny wypadków lotniczych - wskazuje ppłk Sławomir Schewe z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Nawiązując do katastrofy pod Smoleńskiem, prokurator zwraca uwagę na to, że Rosjanie rozpoczęli śledztwo tuż po wypadku, bo zachodziła potencjalna możliwość, że w wyniku katastrofy mogli ucierpieć także obywatele rosyjscy.
Jednak szczególny charakter katastrofy, w której zginęli prezydent Polski oraz wielu wysokich urzędników państwowych, niejako sam z siebie nasuwa wniosek, że powinna ona być zbadana przede wszystkim przez stronę polską. Taką możliwość stwarza jeden z załączników konwencji chicagowskiej, której stronami są zarówno Polska, jak i Rosja. W punkcie 5 załącznik 13 konwencji stwierdza, że państwo, na terenie którego doszło do wypadku, może "jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy i ugody". Co prawda wzajemne umowy polsko-rosyjskie nie regulują tak szczegółowo wypadków lotniczych, ale specjalista prawa międzynarodowego dr Ireneusz Kamiński z Polskiej Akademii Nauk stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że pewne kwestie we wzajemnych relacjach można było wyjaśnić szybko. - Można to było uregulować ad hoc, choć byłoby to trudne - podkreśla Kamiński.
Czy zasadne jest oparcie się na ustaleniach dochodzenia rosyjskiego przy wykorzystaniu ogólnych zasad konwencji o pomocy prawnej? - Umowa o pomocy prawnej przewiduje dostęp do postępowania Rosjan, którego oni są gospodarzami - mówi Kamiński. Podkreśla, że strona polska nie jest skazana na to, co przedstawi Rosja, ale może sama wnioskować o dodatkowe czynności, np. wyjaśnienie kwestii lamp sygnalizacyjnych na lotnisku.
Specjalizujący się w prawie międzynarodowym dr Karol Karski i zarazem poseł PiS uważa jednak, że to strona polska powinna być gospodarzem tego śledztwa. - Zwracam uwagę, że katastrofie uległ polski samolot wojskowy korzystający z eksterytorialności - mówi poseł. Karski uważa także, że można również powołać międzynarodową komisję, która zajmie się wyjaśnieniem przyczyn wypadku, czego domagają się przedstawiciele środowisk katyńskich. - Nie ma żadnych przeszkód prawnych, by powołać międzynarodową komisję z grona niezależnych autorytetów - ocenia. - Prawo międzynarodowe zna konstrukcję ciała ustalającego fakty pewnych zdarzeń - dodaje. - Myślę, że powinniśmy jak najszybciej otrzymać wszystkie możliwe informacje w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem, chodzi o pełną jawność - podkreśla.
W Rosji wypadek bada Międzypaństwowy Komitet Lotniczy, ale dotyczy to krajów WNP. Prawnicy zwracają także uwagę, że wewnętrzne przepisy polskie stwarzają możliwość badania przyczyn katastrofy na terytorium obcego państwa. Przewiduje to rozporządzenie szefa MON mówiące, że Komisja Badania Wypadków Lotniczych może "prowadzić badania wypadków i poważnych incydentów lotniczych zaistniałych poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, w których uczestniczyły statki powietrzne lotnictwa państwowego, (...) jeżeli właściwy organ obcego państwa przekaże Komisji uprawnienia do przeprowadzenia badania albo sam nie podjął badania".
Prokurator generalny Andrzej Seremet przekonywał wczoraj na konferencji prasowej, że procedura zastosowana w śledztwie jest właściwa. Argumentował, że gdyby taki wypadek zdarzył się w Polsce z udziałem urzędników innego państwa, to polska prokuratura byłaby gospodarzem tego postępowania.
W chwili obecnej wyjaśnianiem przyczyn tragedii zajmują się niezależnie od siebie prokuratury rosyjska i polska. W Polsce postępowanie prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. - Z tej racji, że pilotami byli żołnierze - podkreśla zastępca wojskowego prokuratora garnizonowego we Wrocławiu ppłk Kazimierz Haładaj. W Rosji śledztwem kieruje prokuratura cywilna.
Zenon Baranowski
0x01 graphic
 

0x01 graphic

0x01 graphic

Rzecznik rządu Paweł Graś: Nie bardzo wiadomo, co nowego mieliby
wprowadzić zagraniczni eksperci do zrozumienia przyczyn katastrofy

Międzynarodowa komisja?
Rząd "nie widzi potrzeby"

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Już ponad 6 tys. osób podpisało się pod listem otwartym do premiera Donalda Tuska o powołanie międzynarodowej komisji technicznej w celu zbadania przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu. Tymczasem rząd nie widzi potrzeby organizowania "na obecnym etapie prac" nowych zespołów śledczych. Jest przekonany, że współpraca polsko-rosyjska w zupełności wystarczy do wyjaśnienia przyczyn tragedii pod Katyniem.

- Jest już wiele podpisów. Moderator strony internetowej nie może cały dzień nad tym czuwać, ale sekwencyjnie wprowadza nazwiska osób popierających apel do premiera - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. dr hab. Jacek Trznadel, przewodniczący Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej, autor listu otwartego w sprawie powołania międzynarodowej komisji technicznej. Jego zdaniem, ukonstytuowanie się takiej komisji sprzyjałoby nie tylko wyjaśnieniu okoliczności katastrofy z 10 kwietnia, lecz także poprawie stosunków polsko-rosyjskich i uspokojeniu opinii publicznej.
Mimo że tylko na portalu prof. Trznadla jest już ponad 6 tys. głosów poparcia i szybko ich przybywa, rząd nie zamierza się starać o powołanie międzynarodowych organów do wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Tragedia jest badana przez mieszaną komisję polsko-rosyjską. Dziś do Moskwy udają się minister obrony narodowej Bogdan Klich oraz Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości. Na miejscu zbadają sytuację i sprawdzą, w czym można jeszcze pomóc - mówi Paweł Graś, rzecznik rządu. Dodaje, że na razie nie widać potrzeby powoływania międzynarodowej komisji technicznej, gdyż Polska skierowała do śledztwa najlepszych specjalistów, a ponadto "mamy dobre doświadczenia" ze współpracy z Rosjanami. - Prace trwają i nie bardzo wiadomo, co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci do zrozumienia przyczyn katastrofy - przekonuje Graś.
Część parlamentarzystów wątpi jednak w zasadność powoływania międzynarodowej komisji technicznej. - Ta katastrofa jest naszą narodową tragedią. Miejmy zaufanie do naszych śledczych, bo widzieliśmy, jak świat się wobec niej zachował. Róbmy więc to, co do nas należy. Ponieważ na tym chyba ma to polegać, żebyśmy zaufali sobie wzajemnie jako Polacy - konkluduje poseł Mieczysław Łuczak (PSL), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Tymczasem posłowie opozycji przyznają, że jeszcze przed ogłoszeniem listu otwartego do premiera rozważali konieczność powołania niezależnego międzynarodowego zespołu w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy. - Jest to bardzo ważne i potrzebne, bo tu chodzi o prawdę, a ta musi być pozbawiona jakichkolwiek emocji. Powinny być zapewnione gwarancje obiektywizmu - zaznacza poseł Andrzej Dera (PiS) z Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Według niego, w obecnej sytuacji ważne jest powołanie zespołu, w skład którego wchodziłyby autorytety międzynarodowe. Poseł podkreśla, że tragedia prezydenckiego samolotu to ewenement na skalę nie tylko naszego kraju, lecz także Europy i świata. - W interesie bezpieczeństwa Polski i innych państw leży także potrzeba dogłębnego zbadania przyczyn katastrofy, aby w przyszłości więcej do takich nie dochodziło. Jest to więc jak najbardziej dobry pomysł i popieram go - ocenia inicjatywę

0x01 graphic


Prof. Mieczysław Ryba

0x01 graphic


Śmierć 96 osób w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem poruszyła do głębi cały polski Naród. Wielu obserwatorów było przede wszystkim całkowicie zaskoczonych reakcją społeczną na tę tragedię. Wszak prezydent Lech Kaczyński i towarzyszące mu osoby w polskich, a także zagranicznych mediach przedstawiane były często w sposób bardzo nieuczciwy.



Przeżywanie żałoby narodowej oraz pogrzebu Pary Prezydenckiej na Wawelu okazało się potężną patriotyczną manifestacją całej Polski. Dziwili się dziennikarze, dziwił się cały świat. Niektórzy komentatorzy przywoływali w tym kontekście nawet słynne Mickiewiczowskie słowa:

Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda,
sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia
sto lat nie wyziębi;
Plwajmy na tę skorupę
i zstąpmy do głębi.
("Dziady" cz. III)

Ujawnione manipulacje mediów
Oczywiście, podstawowe pytanie, które się w tej chwili nasuwa, brzmi: "Czym jest ta skorupa?". Wiele rodzin, wielu Polaków dziwiło się skrajnie odmiennemu przekazowi płynącemu w ostatnich dniach z mediów na temat Pary Prezydenckiej i wielu ofiar smoleńskiej tragedii. Z ludzi permanentnie wyśmiewanych i poniżanych przez media z dnia na dzień stali się bohaterami narodowymi. W związku z tym powszechnie zaczęto mówić o medialnych manipulacjach. Zauważyły je miliony polskich rodzin, które poczuły się oszukane. Z czego wynika to doświadczenie? Czy tygodniowa żałoba w Polsce czegoś Polaków nauczy? Otóż okazuje się, że sytuacja, w której żyliśmy do tej pory, przypominała późne czasy gierkowskie, kiedy to tzw. mała stabilizacja wywoływała w ludziach potężny marazm i atomizowała społeczeństwo, kiedy prawie nikomu nie chciało się już sprzeciwiać reżimowi; wówczas walczyli jedynie Kościół i nieliczni politycy. Społeczeństwo pogrążone w marazmie czuło się po prostu coraz bardziej niewolone w totalnym państwie realnego socjalizmu.
Podobnie dzieje się w dzisiejszej Polsce; owo zniewolenie w największym stopniu dotyczy przestrzeni medialnej. To tutaj określa się, kogo mamy nienawidzić, a kogo uwielbiać. Kto jest dobry, a kto zły. Kto nadaje się do polityki, a kogo należy z niej wykluczyć. Medialny obraz życia politycznego odstrasza, zniechęca do aktywności obywatelskiej. Ludziom pokazuje się rzeszę darmozjadów, którym o nic więcej nie chodzi, jak tylko o karierę i pieniądze. Etos służby publicznej został całkowicie zdezawuowany. Modelem współczesnego polityka, współczesnej kariery politycznej ma być Janusz Palikot - idealny produkt telewizyjnego marketingu. Taki polityk nie robi nic ważnego, nawet nie mówi o rzeczach istotnych, wystarczy po prostu, że mówi cokolwiek, że istnieje w mediach. Dziennikarze zaś zamiast wytykać wirtualność takiego stanu rzeczy, obnażać manipulacje, sami rozpływają się w tym politycznym matriksie. I nagle ten medialno-polityczny matrix staje się bezradny wobec ogromu smoleńskiej tragedii. Bo cóż na temat powagi śmierci mają do powiedzenia dziennikarze specjalizujący się w telewizyjnych talk-show czy wirtualne gwiazdy polityczne?

Realne wydarzenia w życiu Narodu
Czym zatem jest w Polsce doświadczenie społeczne ostatnich dni? Na pewno wielkim przebudzeniem z matriksu. Współczesny medialny i polityczny totalizm doprowadził Naród do atomizacji i bezradności. Ludzie "podłączeni do telewizora" czuli się osaczeni, zmanipulowani. Wielu myślało, że są w swoich poglądach osamotnieni, że patriotyzm jest niemodny. Tymczasem w jednej chwili okazało się, że nie jesteśmy w mniejszości, że media kłamią, manipulują opinią publiczną, że prawdziwy obraz polskiej polityki jest zupełnie inny niż ten, który kreują gazety. Poczuliśmy się niczym strajkujący robotnicy w 1980 r., którzy wyrwali się spod socjalistycznej dominacji. Można by dziś odkurzyć transparenty z roku 1980 mówiące, że "telewizja kłamie". Wydaje się, że to najcenniejsze doświadczenie ostatnich dni. Za pomocą medialno-politycznej dominacji lewicy starano się wprowadzać na grunt polski najbardziej absurdalne lewicowe projekty ustaw. Znaleźliśmy się już o krok od tego, by stać się powolnym narzędziem dla najbardziej zsocjalizowanych inżynierów społecznych współczesnego zachodniego świata. I nagle wielka tragedia wyzwoliła w Narodzie najgłębsze pokłady ducha ("lawa"). Polacy zauważyli, że połączenie tragedii smoleńskiej z obchodami katyńskimi nie mogło być zwykłym zbiegiem okoliczności - że Opatrzność chce nam coś w ten sposób pokazać. Pod Smoleńskiem zginął prezydent Lech Kaczyński, ale zginęli też przedstawiciele Rodzin Katyńskich, prezydent Ryszard Kaczorowski, prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka i wiele innych osób. Potęga tragedii Polski z czasu II wojny światowej w połączeniu z dramatem uczestników lotu prezydenckiego samolotu obudziła w Narodzie autentyczne uczucia patriotyczne. Jakby przez współczesnych Polaków chcieli wykrzyczeć swoją krzywdę wszyscy polscy oficerowie pomordowani w Katyniu i w innych miejscach kaźni. Realizm wydarzeń z kwietnia 1940 r. i kwietnia roku 2010 był tak przejmujący, że na cały tydzień oderwaliśmy się od wizji świata konstruowanej przez media. To doświadczenie jest najbardziej przejmujące dla inżynierów społecznych, którzy w ostatnich dniach ponieśli wielką porażkę. Dlatego prawdopodobnie już wkrótce zacznie się w mediach proces powolnego "podłączania" nas na powrót do matriksu. Gdy rzeczywistość przerasta "inżynierów ludzkich dusz", mogą ponownie chcieć zatopić się w ułudę. Obyśmy jednak jako Naród zdołali się przed tym uchronić.

Katyń powrócił
Pochowanie w krypcie wawelskiej to jak gdyby symboliczne uhonorowanie nie tylko głowy państwa, ale także wszystkich ofiar katastrofy oraz - co najważniejsze - zamordowanych w roku 1940.
Smoleńska tragedia w sposób niesłychany przyczyniła się do nagłośnienia sprawy katyńskiej na całym świecie. To wielkie milczenie o tragedii polskiego Narodu skazanego na zagładę przez dwa systemy totalitarne już w 1939 r., to wielkie milczenie i zakłamanie zostało przerwane. Dokonało się to ogromnym kosztem, ale śmierć tak wielu nie poszła na marne. Można powiedzieć, że polegli pod Smoleńskiem przełamali mur światowego kłamstwa katyńskiego.
Oczywiście, pozostaje jeszcze pytanie o polskich polityków, o całą polską scenę polityczną. Pytanie, do jakiego stopnia dotrze do tych ludzi świadomość powagi służby publicznej. Katastrofa prezydenckiego samolotu uczy bardzo dobitnie o kruchości ludzkiego życia i podkreśla znaczenie polityki rozumianej w kategoriach służby. Duszpasterze mieli i wciąż mają niezwykłą okazję, aby domagać się moralności w życiu publicznym, aby wzywać do przerwania medialno-politycznych manipulacji. Opatrzność, dopuszczając, by polski Naród został tak boleśnie doświadczony, chce nam coś ważnego powiedzieć. Przyszedł zatem czas na współczesnych Piotrów Skargów nawołujących do opamiętania. Zilustrowaniu potrzeby odnowy polskich elit politycznych niech posłużą słowa Jana Kochanowskiego z "Pieśni XIV" Ksiąg Wtórych:

Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,
Wy, mówię, którym, ludzi paść poruczono
I zwierzchności nad stołem bożym zwierzono:

Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi,
Z którego macie nie tak swe własne rzeczy
Jako wszytek ludzki mieć rodzaj na pieczy.

A wam więc nad mniejszymi zwierzchność jest dana,
Ale i sami macie nad sobą pana,
Któremu kiedyżkolwiek z spraw swych uczynić
Poczet macie; trudnoż tam krzywemu wynić.

Autor jest historykiem, członkiem Kolegium IPN, wykładowcą WSKSiM i KUL.

0x01 graphic

0x01 graphic

Załącznik 13 do Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym (Chicago 1944 r.)

Badanie Wypadków i Incydentów Lotniczych
Wypadki i Poważne Incydenty Lotnicze Statków
Powietrznych na Terytorium Państwa Członkowskiego

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic


Państwo miejsca zdarzenia
5.1 Państwo, na którego terytorium miało miejsce zdarzenie, podejmuje badanie okoliczności wypadku i ponosi odpowiedzialność za prowadzenie takiego badania. Może ono jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy i ugody. W każdym przypadku państwo, na terytorium którego zaistniało zdarzenie, powinno wykorzystać wszelkie dostępne środki pomocy w prowadzeniu tego badania.
5.1.1 Zalecenie. Do państwa, na którego terytorium miało miejsce zdarzenie, należy podjęcie badania okoliczności poważnych incydentów lotniczych. Państwo to może jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie takiego badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy i ugody. W każdym przypadku państwo miejsca zdarzenia powinno wykorzystać wszelkie dostępne środki pomocy w prowadzeniu tego badania.

Rozporządzenie Ministra Obrony Narodowej z 26 maja 2004 r. w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego
Zasady funkcjonowania Komisji
§ 6.1. Komisja prowadzi badania wypadków i poważnych incydentów lotniczych w lotnictwie państwowym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i w polskiej przestrzeni powietrznej.
2. Komisja może prowadzić badania wypadków i poważnych incydentów lotniczych zaistniałych poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, w których uczestniczyły statki powietrzne lotnictwa państwowego, jeżeli przewidują to umowy lub przepisy międzynarodowe albo jeżeli właściwy organ obcego państwa przekaże Komisji uprawnienia do przeprowadzenia badania albo sam nie podjął badania.
oprac. ZB

Pijani z wieńcem?
0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Serwis internetowy portalpomorza.pl twierdzi, że asystenci marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego: Jerzy Smoliński i Waldemar Strzałkowski, składali wieniec na grobie Anny Walentynowicz, będąc pod wpływem alkoholu. Portal napisał, że asystenci marszałka przyjechali na cmentarz w Gdańsku około 18.40, już w zasadzie po uroczystości pogrzebowej, gdy przy grobie była tylko najbliższa rodzina Anny Walentynowicz. Według tej relacji, wyjęli z bagażnika samochodu wieniec i "chwiejnym krokiem" zanieśli go pod grób. Świadkowie mieli relacjonować, że asystenci "musieli uważać, aby nie stracić równowagi", a jeden z nich był wyraźnie "zmęczony". Gdy zaś rozmawiał przez komórkę z marszałkiem, "mówił bełkotliwym głosem i cuchnęło od niego alkoholem". Jerzy Smoliński zaprzecza informacjom portalu. Asystent powiedział telewizji TVN 24, że wypili tylko "po lampce, może dwie" wina na obiedzie po pogrzebach posłów Sebastiana Karpiniuka w Kołobrzegu i Macieja Płażyńskiego w Gdańsku i na pewno nie byli pijani.
KL

 

 

0x01 graphic

0x01 graphic

Stanisław Michalkiewicz

0x01 graphic


Katastrofa prezydenckiego samolotu w pobliżu lotniska Siewiernyj pod Smoleńskiem sprawiła, że najważniejszym przedsięwzięciem politycznym stają się w Polsce wybory prezydenckie. Inna rzecz, że słuchając wypowiedzi przedstawicieli środowiska "Gazety Wyborczej" oraz poprzebieranych i utytułowanych autorytetów odsądzających nie tylko od czci i wiary, ale nawet od rozumu każdego, kto zwraca uwagę na wykluczenie z góry przez stronę rosyjską i władze polskie hipotezy zamachu nawet ze strony złowrogiego Osamy bin Ladena, można by pomyśleć, że najistotniejsze jest pojednanie z rosyjskim premierem Włodzimierzem Putinem oraz Genadym Ziuganowem. Ciekawe, że tych połajanek zupełnie nie bierze pod uwagę np. prasa izraelska i jak gdyby nigdy nic rozważa hipotezę zamachu. Ale też, w odróżnieniu od nas, tubylców, Izrael nie musi natychmiast pojednywać się z Rosją, więc i tamtejsze autorytety mogą pozwolić sobie na większą swobodę, nawet gdy podlegają oficerom prowadzącym. Być może zresztą polskie wybory z pojednaniem są powiązane, zwłaszcza gdyby wygrał je faworyt niezależnych mediów, które tak samo sugestywnie płakały po prezydencie Lechu Kaczyńskim, jak wcześniej go oczerniały i ośmieszały. Ale wiadomo nie od dziś, że niezależne media, podobnie jak niezawisłe sądy, zawsze robią to, co im każą, albo przynajmniej - za co im zapłacą starsi i mądrzejsi, więc skoro już padł rozkaz pojednania, to na pewno się pojednamy, żeby tam nie wiem co.
Skoro zatem kwestia pojednania została już przesądzona bez względu na rezultat obydwu niezależnych śledztw, tzn. rosyjskiego i polskiego, które praktycznie rozpocznie się dopiero po zakończeniu śledztwa rosyjskiego, a więc Nie Wiadomo Kiedy, możemy spokojnie zająć się wyborami prezydenckimi. Jeszcze nie jest pewne, kto będzie w nich uczestniczył; PiS zdecyduje o tym jutro, a razwiedka stręczy swojego kandydata, a na wszelki wypadek - nawet dwóch na raz. Poza tym w takich sytuacjach sama chęć kandydowania nie oznacza jeszcze rejestracji. Jej warunkiem jest bowiem zebranie przez komitet wyborczy danego kandydata co najmniej 100 tys. podpisów popierających kandydaturę. Ponieważ na zebranie tych podpisów pozostaje mało czasu, to dla niektórych komitetów może to być barierą trudną do pokonania. Tak zresztą została pomyślana, ale co będzie, jeśli się okaże, że ani jeden komitet wyborczy wymaganych podpisów nie zebrał albo jeśli, dajmy na to, zbierze je tylko jeden? Jest to oczywiście możliwość wyłącznie teoretyczna, ale życie przynosi różne niespodzianki. Kto by się na przykład spodziewał, że ulubieńca wszystkich Polaków, a w każdym razie prawie wszystkich, nikt nie zechce wynagrodzić choćby zdawkowymi oklaskami za retorycznie udane przemówienia? Łaska pańska na pstrym koniu jeździ, i pewnie dlatego ze wszystkich stron słyszymy apele o podpisywanie list poparcia dla każdego kandydata, bo jużci, pozory demokratycznej konkurencji muszą być przecież zachowane. Jakże moglibyśmy w przeciwnym razie spojrzeć w oczy złowrogiemu prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence znajdującemu podobnież szczególne upodobanie w gwałceniu demokracji?
Ale 100 tys. podpisów to dopiero pierwsza bariera. Właśnie przejrzałem sprawozdania finansowe złożone przez komitety wyborcze Państwowej Komisji Wyborczej po wyborach prezydenckich w 2005 roku. Wynika z nich, że komitet wyborczy Donalda Tuska zgłosił 14 261 885, 67 zł przychodów i 14 260 482,59 zł wydatków. Komitet wyborczy Lecha Kaczyńskiego zgłosił natomiast 13 500 010 zł przychodów, wydatkował natomiast 13 493 239 złotych. Zważywszy na fakt, że w 2005 r. komitety wyborcze miały znacznie więcej czasu na zebranie takich kwot, a teraz natomiast muszą startować z marszu, to bariera ta dla wielu z nich może okazać się jeszcze trudniejsza do pokonania niż zebranie podpisów. Ale to właśnie sprawia, że z wyborów na wybory demokracja staje się coraz bardziej przewidywalna, co zauważyli już starożytni Rzymianie, swoim zwyczajem ubierając to spostrzeżenie w pełną mądrości sentencję mówiącą, że "nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem". Inna rzecz, że oprócz niej sformułowali również inną: "Deus mirabilis, fortuna variabilis", co się wykłada, że Bóg Wszechmocny, szczęście zmienne.

 


 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
200405 3577
3577
3577
3577
3577
3577
3577
3577
3577
3577 bukiet słoneczników

więcej podobnych podstron