Bimber ze śliwek
Na koniec lata nie zapominam o corocznym zwyczaju przygotowania bimbru ze śliwek. Kiedy prace w ogrodzie dobiegają końca, nie ma już tak dużo owoców można pokosić się i przygotować coś naprawdę wyjątkowego. Pracy jest dużo zerwać śliwki, umyć pozbyć się pestek potem fermentować w miazdze … Cel jest jednak wart poświęcenia.
Bimber ze śliwek
Do produkcji bimbru najlepiej wybrać „Węgierki”. Stara odmiana coraz rzadziej uprawiana w nowocześnie zaprojektowanych ogrodach, ale można jeszcze spotkać drzewka, które pod koniec sierpnia dają fanatyczny surowiec do wyrobu bimbru.
Dojrzale śliwki są słodkie, jednak nie mają dużej ilości soku tak jak na przykład porzeczka więc do przygotowania zacieru będziemy potrzebować prasy do owoców. Świeżo zerwane śliwki dokładnie myję i w miarę możliwości pozbywam się pestek. Jeśli mamy do dyspozycji około 100kg pestki lepiej sobie darować - za dużo pracy. Myjemy tylko owoce i umieszczamy w czystej beczce. Możemy rozdrobić śliwki miażdżąc je, w tym celu zrobiłem dębowy kolek przypominający kij do bejsbola. Do beczki wlewam 30 litrów ciepłej wody, w której uprzednio rozpuściłem 5kg cukru. Całość pozostawiam na 3-4 dni w ciepłym miejscu. W beczce zachodzi fermentacja w miazdze, śliwki puszczają sok. Po upływie wyznaczonego czasu zawartość beczki stopniowo umieszczam w prasie do owoców. Tłoczę miąższ i sok, który umieszczam w równych porcjach w czterech balonach po 60 l. Dodaję wodę oraz przygotowaną wcześniej matkę drożdżową wraz z pożywką dla drożdży.
Do produkcji bimbru ze śliwek używam drożdży winiarskich. Dają one większą moc oraz pozwalają uchronić zacier przed ewentualnymi chorobami.
Balony pozostawiam podobnie jak miało to wcześniej miejsce w ciepłym zacienionym miejscu na okres 3-4 tygodni. W tym czasie zachodzi intensywny proces fermentacji. Na powierzchni możemy zaobserwować intensywną pianę. W momencie gdy w rurkach fermentacyjnych zaczyna brakować wody uzupełniam tak by zawsze balony pozostawały „zamknięte”. Chodzi o to by nie dostało się do wewnątrz powietrze.
Na dnie możemy zaobserwować tworzącą się warstwę osadu. Są to martwe drożdże oraz pozostałości po owocach. Zlewam znad osadu zacier tak ja ma to miejsce przy obciąganiu wina. Pozbywam się w ten sposób charakterystycznego i nieprzyjemnego smaku drożdży w bimbrze.
W kotle mam już zacier ze śliwek. Można gotować! W odróżnieniu do tradycyjnego bimbru z kolumny rektyfikacyjnej wysypuję złoże. Rurki w kolumnie umożliwiają znaczne oczyszczenie oparów, w przypadku gdy gotuję zacier ze śliwek nie zależy mi na pozbyciu się smaku. Tak przygotowaną aparaturą gotuję tylko dwa razy. Uzyskuje bimber ze śliwek o mocy 70-75%. Pozostawiam samogon na około na okres 3-4 tygodni po czym dobieram do mocy około 55-60%. Po przegryzieniu (2-3 doby) można próbować spróbować prawdziwego bimbru ze śliwe