Wendetta, różne


Virginia W. najmłodsza latoroœl dosyć potężnego, aczkolwiek ubogiego klanu Weasley’ów i ostatni jej członek w elitarnej szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, kompletnie olewała to co mówił jej nauczyciel. Od poczštku roku szkolnego przychodziła na lekcje Eliksirów z nastawieniem bardzo olewatorskim. Miała gdzieœ to, że jej dom traci przez to punkty – to była wendetta. Ona nie cierpiała najnowszego nabytku grona pedagogicznego a ten, że nabytek szczerze jej nie znosił.

Kolejna, już paŸdziernikowa lekcja Eliksirów zaawansowanych mijała Virgini dokładnie tak samo.

To znaczy: niska, ruda i całkiem ładna acz o wrednym wyrazie buzi dzieweczka cišgle dogadywała młodemu, przystojnemu nauczycielowi, przedrzeŸniała go a gdy to jej się nudziło, strzelała w kolegów ze Slytherinu papierowymi kulkami umieszczonymi w długiej plastikowej rurce, które po prostu wydmuchiwała a cela miała nieziemskiego.

Te zajęcia skończyły się jak większoœć zajęć z Eliksirów - wieczornym szlabanem i wizytš u Dyrektora, nie liczšc straty rekordowej iloœci, nawet jak na dziecię Weasley'ów, trzydziestu punktów.

A to wszystko, dlatego, że miejsce nieodżałowanego profesora Severusa S., który właœnie w tym roku objšł katedrę nauczyciela Obrony Przed Czarnš Magiš, zajšł Draco - Wypłosz - Mój – Ojciec – Jest – W – Zarzšdzie - I – Mam – Was – Wszystkich - Gdzieœ - Malfoy. I niby ona miała okazywać komuœ takiemu szacunek, komuœ, z kim razem z bratem i przyjaciółmi walczyła w imię wyższych idei i wartoœci. Niedoczekanie.

Ostentacyjnie wydała ustami odgłos pierdnięcia i wyszła na "wizytę, u Dumbla".

Dyrektor, co tydzień informował jš o nowym haœle, bo co najmniej raz w tygodniu się u niego pojawiała. To już był rytuał.

Przez pół godziny wysłuchiwała dobrych rad, które oczywiœcie wlatywały jednym a wlatywały drugim uchem. Szczerze powiedziawszy to Dyrektora bardzo bawiły te wizyty i jakoœ za bardzo nie przeszkadzało mu to, że dziewczyna nie okazuje szacunku swojemu profesorowi.

Tego ciepłego pištkowego popołudnia Ginny zaraz po wyjœciu z dyrektorskiego gabinetu udała się do sowiarni z zamiarem wysłania listu do ulubionych braci, którzy zaopatrywali jš w akcesoria niezbędne każdemu uczniowi.

Pogwizdujšc wesoło podskakiwała sobie, co jakiœ czas, zmierzajšc korytarzami Hogwartu do celu. Miała minę łobuza, który ma zamiar wywinšć numer stulecia. Cóż, Ginny w istocie była łobuzem planujšcym Dywersję Wobec Malfoya.

Gdy tylko znalazła się na miejscu swoim starym zwyczajem usiadła przy jednym ze stolików i jeszcze raz zaczęła czytać list do braci. Tym razem na głos.

Musiała im serdecznie podziękować, za przysłanie jej niezmywalnej, odpornej na wszystkie czary farby do włosów Kolorowa Czarownica, którš przesłali jej dwa tygodnie temu. Dzięki niej zmalowała jeden z najlepszych kawałów.

Ktoœ, oczywiœcie nie ona, podrzucił do kawy Malfoya mugolskie proszki nasenne i kiedy biedak zasnšł sobie w najlepsze jego długie, sięgajšce do połowy pleców włosy został pomalowane na zjadliwš zieleń. I tak Draco mógł się pochwalić dwukolorowš fryzurkš... Do łopatek był to naturalny kolor a resztę zajmowała œliczna zieleń. Profesorowi nie pozostawało nic innego jak skrócenie włosów i obietnica, że „zabije tego, kto go tak urzšdził”...

- Ale ten dureń nigdy nie znajdzie dowodów - Ginny mruknęła wesoło i zaczęła gwizdać na sowę.

Podleciał puchacz, nazwany przez Virginię Plum - Plum, którego dostała, gdy zakończyła z zadziwiajšco dobrymi wynikami szósty rok nauki. Nie wiadomo, dlaczego akurat tak go nazwała, ale znajšc zapędy małej Weasley'ówny do nadawania zwierzętom dziwacznych imion (patrz "Œwistoœwinka"), Plum - Plum nie wydaje się już być takie dziwaczne. Puchacz był ciemnobršzowy, miał okršgłe złote œlepka i uwielbiał Ginny.

Już miała przywišzać list do jego nogi, gdy ktoœ bezczelnie wyrwał jej zrolowany pergamin. Ginny odwróciła się natychmiast z zamiarem ochrzanienia głupiego kawalarza i słowa zamarły jej na ustach. Za niš stał jej "ukochany" belfer sam Draco Malfoy i z zainteresowaniem odwijał jej list.

Pan Draco Malfoy, niezmordowanie nazywany przez Weasley’ównę "wypłoszem", bynajmniej jak wypłosz nie wyglšdał od jakiegoœ roku. Był przystojnym, wysokim mężczyznš o wyrazistych rysach twarzy i gęstych, bardzo jasnym włosach wpadajšcych w złoty odcień. Gin przy swoim wzroœcie 154 centymetrów musiała zadzierać głowę by spojrzeć w jego duże szaro - niebieskie oczy, za którymi szalało dwie trzecie uczennic Hogwartu. Teraz Virginia głowy nie zadarła, była zbyt wystraszona. Wbiła wzrok w ziemię i modliła się o cud, to znaczy o to, żeby ten palant stracił wzrok, zanim przeczyta list. Biedna nie miała pojęcia, że profesor jš obserwował i słyszał dokładnie każde słowo zawarte w liœcie. Nie miała pojęcia, ale wkrótce się o tym dowiedziała.

- Powiedz mi Weasley - usłyszała dziewczyna gdzieœ trzydzieœci centymetrów nad sobš zimny, pozbawiony emocji głos – jaki kretyn, czyta na głos swoje listy.. chociażby w sowiarni, co?

Z twarzy Virginii odpłynęła cała krew a ona sama poczuła się jakby miała zemdleć.

- Dzisiejszy wieczorny szlaban odwołuję na rzecz innej kary, Weasley... może to nauczy cię pokory i szacunku do nauczyciela, bo gdybyœ nie zauważyła, jestem twoim belfrem, mała, wredna, arogancka wiewióro. Rozumiesz to, czy nie?

- Rozumiem, sir - dziewczynie przeszła ochota do żartów. - Co to za kara? - Spytała ze strachem wbijajšc wzrok w ziemię.

- Weasley, a od, kiedy to ty jesteœ taka ciekawa moich kar... przecież wszystkie sobie olewasz.

Draco spojrzał się na swoje utrapienie z wyraŸnš ironia i kiedy zobaczył na dnie jej oczu delikatne ziarenka strachu bardzo go to zadowoliło. Usiadł sobie wygodnie na stole i przyglšdał się pobladłej dziewczynie, w tym momencie nie była już taka odważna, oj niebyła.

- Przypomnij mi, co mówił dyr po tym... wyskoku...

- Ja nie pamiętam - wyszeptała cicho zastanawiajšc się jak by tu zwiać i jednoczeœnie odzyskać list, w końcu bez dowodów nic jej nie zrobi.

- Kurde, za to ja pamiętam doskonale. Winny tego czynu zostanie wydalony ze szkoły... I co ty na to Weasley? Ciekawe jak twoja mamusia by zareagował gdyby jej dziecinę wyrzucili ze szkoły...

- Nie zrobisz tego! - Dziewczyna próbowała rzucić się na Dracona i odebrać swój list, wystarczyło jednak by ten podniósł rękę do góry i już było to nie możliwe.

- Spokój wiewióra, bo naprawdę pójdę z tym do dyra. A teraz słuchaj i to tak, żeby dotarło do twojego pustego móżdżku. Po pierwsze od dziœ mówisz do mnie panie profesorze ewentualnie sir. Jasne?

- Tak sir.

- Po drugie nie przeszkadzasz na lekcjach, nie spóŸniasz się i przestajesz być bezczelna. Jasne

- Tak sir.

- Po trzecie... jutro o siódmej rano przychodzisz na szlaban do lochów, do mojego gabinetu a spóŸnij się chociaż minutkę, to oddaje ten list Dambledore'owi.

- Ale ja jutro o siódmej mam trening...

- A ja mam to gdzieœ. Zrozumiałaœ Weasley?

- Tak... sir.

Draco powoli podniósł swoje szanowne cztery litery i ruszył w stronę wyjœcia nie przejmujšc się pobladłš dziewczynš.

- A co ja będę jutro robiła... sir? - wykrzyknęła jeszcze Ginny zanim wyszedł z sowiarni.

- Jeszcze nie wiem... może przefarbuje ci włosy... na różowo.

Virginia pomyœlała, że taka kara nie byłaby jeszcze zbyt straszna i nawet miała nadzieję, że właœnie tak to będzie wyglšdało. Jej przeczucie mówiło, ze Draco Malfoy może być bardzo wredny, jeżeli zechce, co oczywiœcie było prawdš. Dziewczyna mężnie popatrzyła w oczy swojemu "oprawcy" i powiedziała przełykajšc dumę:

- Będę jutro, punktualnie o siódmej w twoim... pana gabinecie - poprawiła się szybko widzšc minę nauczyciela pod tytułem "Weasley, co ja przed chwilš mówiłem?"- ... sir - dodała jeszcze na koniec, co wywołało uœmiech aprobaty na ustach Dracona.

- Jak do tej pory Weasley za bardzo ci pobłażałem, doskonale o tym wiesz. - Draco mówił bardzo cicho i spokojnie - Miałem tysišc razy ochotę sprać ci tyłek przy całej klasie zaawansowanych... To niedorzeczne, żeby wyzywać profesora, chyba o tym wiesz i w tej sytuacji Dumbledore nie miałby nic przeciwko paru klapsom... Powstrzymywałem się jednak, bo jesteœ dziewczynš i to drobnej budowy, ale wcale nie wykluczam, że jutro ci wleję... A teraz spadaj do siebie, pókim dobry i nie zalała mnie krew. Już cię nie ma, Weasley!

* * *

Virginia na miękkich nogach udała się do swojego domu. Miała wszystkiego dosyć, a już w szczególnoœci własnej głupoty. Gdy tylko przekroczyła próg pokoju wspólnego zewszšd przywitały jš głoœne oklaski. Wszyscy byli dumni z jej zachowania w stosunku do Malfoya i nikt nie przejmował się zbytnio utratš punktów. Oklaski jednak szybko się urwały, gdy zobaczyli, że mina ich Guru nie wskazuje na nic dobrego. Za nim jednak zdšżyli się o coœ zapytać dziewczyna odezwała się pierwsza.

- Przełożył mi szlaban... jutro o siódmej rano... nie będzie mnie na treningu...

- Co takiego?! - Collin Creavey spojrzał się na swojš koleżankę tak jakby chciał jš zabić na miejscu. - To niby jak mamy przeprowadzić trening bez szukajšcego i kapitana w jednym? Nie mogłaœ czegoœ zrobić, nie wiem poprosić go, czy co?

Virginia spojrzał się na kolegę z politowaniem i nic nie powiedziawszy ruszyła do sypialni, musiała się wczeœniej położyć jeœli miała wstać i zdšżyć na szlaban. Dla panny W. godzina siódma rano kojarzyła się z jednym - œrodkiem nocy i nie rozumiała jak ktoœ normalny może prawidłowo funkcjonować o tej porze.

Poszła, czym prędzej pod szybki prysznic i raz, dwa, trzy była w łóżku. Miłym, ciepłym i przytulnym łóżeczku, które musiała opuœcić najpóŸniej o szóstej trzydzieœci, jeżeli chciała zdšżyć na szlaban. Virginia westchnęła z żalem. Nie miała pojęcia, że kara, która jš czeka miała być najdłuższš i najbardziej ekscytujšcš karš w jej szesnastoletnim życiu.

Ciepło miękkiej i przyjemnie pachnšcej poœcieli było tym, co tygryski lubiš najbardziej i z czego na pewno nie chcš wychodzić. Tego zdania była przynajmniej panna Virginia, która uważała sen za jednš z najlepszych rozrywek życiowych, oczywiœcie zaraz po psoceniu. Niestety coœ jej ten sen psuło, jakieœ natarczywe bzyczenie, które niczym nie dawało się uciszyć. Z wielkš niechęciš otworzyła jedno czekoladowe œlepko i spojrzała w stronę skšd dochodziły tajemnicze odgłosy. Jej wzrok zatrzymał się na tarczy budzika i dziewczyna przez chwile wpatrywała się w wskazówki, które wskazywały godzinę szóstš czterdzieœci pięć.

- O rzesz kur*wa! - wyrwało się filigranowemu dziewczęciu i szybko zatkała sobie buzię rękš, żeby nie pobudzić współlokatorek.

Jak strzała pobiegła pod prysznic, który trwał równo minutę. Gdy wróciła w biegu założyła nowy, seksowny komplet bielizny w kolorze białym i narzuciła na to szatę, wiedzšc, że nie ma czasu na nic więcej. Klnšc pod nosem wytupała z prędkoœciš œwiatła z dormitorium.

Jej bieg przez schody i korytarze był istnš rewolucjš. Mknęła jak szalona, tak, że nawet Irytek wolał jej nie zaczepiać. On już wiedział, co to znaczy podpaœć Weasley’om, a poza tym ze względu na jej starszych braci, którzy byli jego ulubieńcami wolał jej nie dokuczać.

Wreszcie zmęczona, spocona i mocno zarumieniona dotarła do drzwi profesorskiego gabinetu i zapukała w nie w momencie, gdy zegar po raz ostatni wybijał godzinę siódmš.

- Wejœć! - usłyszała wcale nie zaspany, lecz bardzo trzeŸwy głos nauczyciela.

- No, Weasley – powitał jš od progu - trzeba ci przyznać, że masz niezłe wyczucie czasu.

- Dzień... dobry... sir - wysapała dziewczyna i spojrzała w kierunku swojego nowego profesora od Eliksirów.

Spojrzała i mowę jej odjęło.

Jej profesor w tym momencie nie wyglšdał bynajmniej, tak jak według niej powinien wyglšdać członek kadry nauczycielskiej. Malfoy miał na sobie jedynie stare, obcisłe i postrzępione na kolanach dżinsy, mokasyny z wężowej skóry i złoty łańcuszek z medalikiem smoka. Jego włosy i tors były jeszcze przyozdobione kropelkami wody i... niczym więcej.

Siedział na ogromnym, mahoniowym biurku i bawił się znanym Ci już doskonale, Drogi Czytelniku nieszczęsnym listem winowajczyni.

- Widzę, że chociaż raz potraktowałaœ moje słowa poważnie, Weasley. Mam nadzieję, że nie ostatni - jego brew podjechała sugestywnie w górę.

- Nie panie profesorze - odpowiedziała zasapana dziewczyna jednoczeœnie knujšc plan rychłej zemsty.

- Weasley, czyżby od zbyt częstych kontaktów z Potterem zidiociałaœ już zupełnie, nie wiesz, że odpowiada się pełnym zdaniem?

- Odwal się od Harry’ego, Malfoy! - ognisty temperament czerwonowłosej dał o sobie znać i zanim pomyœlała zaczęła się odzywać.

Kiedy już powiedziała to co powiedziała zbladła i złapała się dłoniš za otwartš z przerażenia buzię, klnšc w duchu swój niewyparzony język.

- No, widzę, że ozorek masz ostry... ciekawe po którym z rodziców, bo chyba nie po ojcu? Myœlę, że będę musiał ci go trochę... stępić, Weasley.

- Więc, co takiego mówiłaœ? – głos Dracona był cichy, chłodny i pełen obojętnoœci, w przeciwieństwie do jego oczu, w których goœcił błysk rozbawienia, co Virginię jedynie bardziej przestraszyło.

- Mówiłam, ze od dziœ będę traktowała pana słowa, panie profesorze bardzo poważnie.

- Tego to ty akurat nie mówiłaœ Weasley, dla mnie to brzmiało raczej jak Odwal się od Pottera czyż nie tak?

- Tak panie profesorze - Ginny nie była już blada, ona była szara na twarzy.

- Tak, co, panie profesorze? - Draco Malfoy bawił się w najlepsze. - Mówiłem ci już coœ na temat pełnych zdań, czyż nie tak Weasley?

- Tak, panie profesorze, mówił mi pan by odpowiadać pełnymi zdaniami - Ginny spojrzała z nadziejš na Malfoya, myœlšc, że to wystarczy, ale widzšc jego minę kontynuowała. – Tak, powiedziałam odwal się od Harry’ego, Malfoy.

- No widzisz Weasley... i chyba będę ci musiała dać następny szlaban, tym razem za przeklinanie... wiewióro.

- Ja bardzo przepraszam panie profesorze - zaczęła Virginia dobierajšc uważnie słowa - ale mnie poniosło, bo lubię Harry'ego a ty... pan znaczy się był tak długo jednym z uczniów i trudno mi się przyzwyczaić. - Ginny głoœno przełknęła œlinę.

- Pokornie proszę o wybaczenie sir. - dodała jeszcze nasz mała bohaterka.

"Prędzej przelecę sklštkę tylnowybuchowš niż jeszcze raz powiem pokornie przepraszam, czy coœ w tym stylu" - pomyœlała od razu Virginia.

Draco przez chwile przyglšdał się dziewczynie, wreszcie wybuchnšł szczerym i głoœnym œmiechem. Ginny spojrzała się na niego zdziwiona, nie wiedziała, o co mu znowu chodzi, ale wolała uważać, w końcu z wariatem nigdy nic nie wiadomo.

- Ranny Weasley, że ty się tymi słowami nie udusiłaœ - powiedział "wariat" zwijajšc się ze œmiechu.

- Sama się sobie dziwię - mruknęła cicho dziewczyna, ale zaraz potem przybrała poważnš minę i tylko patrzyła jak jej profesor siada na biurku i obrzuca jš uważnym, taksujšcym spojrzeniem.

Rudowłosa trochę się speszyła jago bezczelnym postępowaniem i spuœciła wzrok

- Weasley - powiedział po chwili Malfoy - czy tobie tu nie jest za goršco w tej szacie?

Pytanie wbrew pozorom było jak najbardziej na miejscu, bo szaty były ciepłe, a w gabinecie nauczyciela dzięki buzujšcemu kominkowi także było ciepło, nawet bardzo ciepło, więc dziewczyna zaczynała się już lekko pocić.

- Nie, sir, skšdże znowu - skłamała rumienišc się lekko na myœl o tym, co ma pod szatš.

"Będę musiała wytrzymać w tym upale" - jęknęła w duchu.

- A mi się jednak wydaje, ze jest ci trochę duszno. Œcišgaj to z siebie, bo zanim skończymy to ty będziesz całkiem mokra.

- Nie dziękuje panie profesorze - jej głos był twardy, za nic w œwiecie nie œcišgnęłaby swej szaty.

Bielizna, którš dostała od braci nie była w typie by pokazywać jš nauczycielom, nawet tak młodym nauczycielom. Jej skšpy stanik i stringi w całoœci składały się z koronki, bardzo przeœwitujšcej, skromnej koroneczek.

- A tak przy okazji to, co będziemy robić panie profesorze?

- Dowiesz się Weasley, dowiesz się na pewno - odpowiedział Dracze obiecujšc sobie w myœlach, że w cišgu następnych piętnastu minut œcišgnie z niej nie tylko tš szatkę.

- Œcišgaj to grube szacisko- spokojnie powiedział obecny mistrz eliksirów Hogwartu - bo się spocisz i przeziębienie gotowe. A chyba nie chciałabyœ opuszczać cennych zajęć z Eliksirów, wiewióreczko.

Virginii stanęła przed oczami czerwona mgła złoœci. Miała go ochotę zamordować z tš "wiewóreczkę".

„Zemsta będzie słodka” - pomyœlała. Uœmiechnęła się jednak grzecznie i powiedziała potulnym głosem.

- Mi naprawdę nie jest za goršco w tej szacie, sir. Pozwoli pan, że w niej zostanę.

- Ale ja mówię, że jest ci w niej za goršco i masz jš grzecznie zdjšć, chyba, że wolisz abym ja to zrobił. - zirytował się Malfoy.

" Powiedzieć, nie powiedzieć..." – pomyœlała gryfonka żałoœnie.

"Zdać się na laskę, czy upokorzyć się do końca?"

Virginia nie wiedziała, co robić. Jak powie prawdę to on jej nie uwierzy, a nawet jeœli uwierzy to będzie chciał dowodu i tak będzie musiała zdjšć szatę...

"A niech to jasna cholera i co ja mam teraz zrobić?!" - myœlała goršczkowo, jednoczeœnie bawišc się guziczkami szaty.

- Co ty robisz, Weasley? Do striptizu się przygotowujesz? - zapytał zdziwiony jej minš i dziwnym zachowaniem nauczyciel. - Miałaœ tylko zdjšć tš cholernš szatę. Nie potrafisz? To może ci pomóc?

- Nie trzeba - mruknęła dziewczyna i szybko odpięła długš, czarnš szatę.

Odpięła, ale nie zdjęła.

Stała z pochylonš głowš a Draco mógł przez poły materiału dojrzeć jasny odcień jej skóry i to go bardzo zaciekawiło, czyżby Weasley nie miała nic pod szatš?

- Weasley, dziecko, co z tobš? - spytał niemal dobrodusznie z rozkoszš wymawiajšc słowo "dziecko", co miało Virginię wyprowadzić z równowagi, ale ku jego zdziwieniu, nie wyprowadziło.

Dziewczyna stała z pochylonš głowš i wyglšdała tak jakby miała się popłakać. To go zaciekawiło i nawet trochę wzruszyło.

- No co się dzieje, Weasley?

- Bo ja się nie zdšżyłam ubrać... - wyszeptała cicho dziewczyna, a w myœlach wykopywała mu już grób. - I jestem w samej bieliŸnie, sir.

Draco absolutnie nie wiedział, co ma w takiej sytuacji powiedzieć. Weasley'ównie. Oczywiœcie zwyciężyły jego wredny charakter i skłonnoœć do złoœliwoœci. Nie zważajšc na łzy w oczach dziewczyny wzruszył ramionami i powiedział.

- To już nie moja wina, że nie wstałaœ o odpowiedniej porze, Weasley.

- Œwinia! - powiedziała głoœno i wyraŸnie dziewczyna zrzucajšc z siebie szatę.

- Coœ ty powiedziała, Weasley? - Draco obrzucił jej roznegliżowane ciało, uważnym spojrzeniem.

- Powiedziałam panie profesorze, że jest pan zwyczajnym chamem i ostatniš œwiniš.

Draco popatrzył jej uważnie w załzawione oczy. Po policzkach Virginii toczyły się ogromne łzy zażenowania, złoœci i upokorzenia i Malfoy rzeczywiœcie poczuł się paskudnie.

- Nie rycz - powiedział chłodno - i licz się ze słowami, Weasley.

- NIE RYCZĘ – odpowiedziała Ginny ocierajšc sobie łzy z twarzy. - I uważam na to co mówię. W końcu powiedziałam prawdę.

- Ty naprawdę jesteœ bezczelna... dziecino.

Jego wzrok przesunšł się po zgrabnym, drobnym ciele nastolatki. Była tak filigranowš istotš, że bez trudu mógłby unieœć jš z podłogi i posišœć w pozycji stojšcej, bez szwanku dla swojego cennego kręgosłupa.

"Draco, co ci przychodzi do głowy?" - pomyœlał z rozbawieniem.

"A może... a może to nie jest taki zły pomysł... może właœnie to jest odpowiedni rodzaj kary, jeœli chodzi o ta małš złoœnicę?" - Draco obszedł ja w około uważnie przypatrujšc się każdej kršgłoœci.

"I co on się na mnie tak gapi... palant jeden... i dlaczego nie może się ubrać jak człowiek tylko pokazywać tš swojš seksowna klatę... Rany dziewczyno, o czym ty do diabła myœlisz? On wcale nie jest seksowny. On jest brzydki!"

Ginny usilnie próbowała sobie wmówić, że on jest brzydki tylko cos w żołšdku i miedzy nogami nie chciało dać się do tego przekonać....

"Brzydki" Draco Malfoy gwizdał pod nosem wesołš melodyjkę i patrzył uważnie na pannę Weasley.

- Powiedz mi wiewióro - zaczšł wreszcie a Virginia posłała mu mordercze spojrzenie - spałaœ kiedyœ z mężczyznš?

- CO?! - Dziewczyna otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.

- Słucham, panno Weasley? - Draco popatrzył na niš ostrzegawczo.

- O co pan raczył zapytać, sir? - poprawiła się zimnym tonem Ginny.

- O to czy spałaœ kiedyœ z mężczyzna Weasley... głucha jesteœ, czy może głupiš udajesz?

- Nie wydaje mi się, żeby to była pańska sprawa... sir. A tak do diabła to co cię to interesuje, Malfoy?!

- Weasley, czy ja ci pozwoliłem mówić do siebie takim tonem?

- Skoro zadajesz mi takie pytania to znaczy, że tak!

- Nie! - Ucišł jej zapędy "towarzyskie" Draco. - To, że zadaję ci pytanie natury osobistej nie daje ci prawa do traktowania mnie jak kolegi, Weasley. Zrozumiałaœ, czy potrzebujesz specjalnego podania na piœmie?!

- Zrozumiałam, sir - wolała grzecznie odpowiedzieć Virginia.

- No to chciałbym w końcu usłyszeć odpowiedŸ na moja pytanie, mała. - Draco uœmiechnšł się bardzo złoœliwie i bardzo zmysłowo do swojej uczennicy.

- Ale mi się nie wydaje, żeby to była pańska sprawa sir - odpowiedziała dziewczyna, przeklinajšc przy okazji to, że ta przeklęta rozmowa w jakiœ dziwny sposób na niš działa... tak samo jak wszystkie rozmowy z tym wypłoszem.

- Ale i tak mi odpowiesz na to pytanie... bo jak nie, to... sam to sprawdzę.

- Spróbuj tylko to ci ręce połamię! - Ginny wychowana w domu pełnym mężczyzn potrafiła radzić sobie z każdš zaczepkš czy to werbalnš czy niewerbalnš... Tylko jakoœ dziwnie nie mogła sobie poradzić z tym ciepłem rozchodzšcym się po ciele.

- No, teraz to ja się chyba przesłyszałem, Weasley?! Ty chcesz mi połamać ręce? Daruj dziecko, ale mnie rozœmieszasz... Rozœmieszasz i bardzo mocno irytujesz. Jeżeli za chwilę nie usłyszę kulturalnej odpowiedzi sprawdzę to sam i nie będę przy tym silił się na delikatnoœć. Albo nauczę cię pokory po dobroci, albo siłš. Mi to gance gal, ale tobie chyba raczej nie. Więc słucham. Jesteœ dziewicš, czy nie? - Draco usiadł na stole i wlepił zaciekawiony wzrok w zrozpaczonš Virginię.

"A takiego, a mu nie odpowiem!" - pomyœlała oburzona dziewczyna i usiadła sobie na fotelu stojšcym przed biurkiem. Skrzyżowała ręce na piersiach nogę założyła na nogę i bezczelnie spojrzała się na swego wykładowcę.

- Dobra Weasley, nie chciałaœ po dobroci to będzie siłš, mi to jest naprawdę obojętne - mruknšł Draco podchodzšc do dziewczyny, która z zawziętš minš wpatrywała się w œcianę na przeciwko.

Tak naprawdę nie wierzyła, że Malfoy może posunšć się do takiego kroku. Ale kiedy silne ręce podniosły jš z fotela i brutalnie posadziły na biurku nie była już tego taka pewna. Nie była pewna absolutnie niczego, zwłaszcza, że dotyk ciepłych dłoni Dracona na jej nagim ciele spowodował istnš sensację w organizmie panny Weasley.

W momencie, gdy poczuła jego dłoń zaciskajšca się na koronce jej białych majteczek pisnęła głoœno i trzasnęła go po rękach.

- Zaraz.. co... no co ty wyprawiasz... pozwolił ci ktoœ?! - zapytała oburzona. Dopiero w tym momencie dotarło do niej co się tak naprawdę dzieje.

- Słuchaj, uprzedzałem cię, że jak sama mi nie powiesz, sprawdzę osobiœcie, a twojego pozwolenia raczej jako nauczyciel nie potrzebuję - mówił bardzo spokojnie a Virginia z doœwiadczenia wiedziała, że z tym spokojem należy bardzo uważać.

- Uderzyłaœ mnie Weasley - teraz mówił bardzo cicho. Właœciwie szeptał prosto do jej ucha. Był tak blisko, że czuła jego zapach i ciepło oddechu na karku, i przeszły jš dreszcze niechcianego podniecenia. - Uderzyłaœ mnie a ja nienawidzę stosowania przemocy fizycznej, dziecino, zwłaszcza wobec siebie...

- I dlatego teraz będę musiał cię ukarać - to powiedziawszy zdarł z jej ciała cieniutkš koronkę i rozszerzył uda.

Dziewczyna była zbyt zszokowana by na to zareagować i wpatrywała się w niego ogromnymi oczyma. Draco uœmiechnšł się drapieżnie i dotknšł palcem jej odkrytej, wilgotnej kobiecoœci.

Spokojnie rozchylił płatki jej łona i wsunšł do œrodka dwa palce.

- No, droga panno Weasley - powiedział patrzšc jej bezczelnie w oczy i nadal drapieżnie się uœmiechajšc. - Widzę, że jesteœ nie tylko niewinna, ale i podniecona. Mogę wiedzieć, czy działa tak na ciebie moja skromna osoba, czy może raczej coœ innego?

Ginny rozpłakała się na dobre. Czuła się fatalnie. Czuła się skrzywdzona i poniżona i zaczęła naprawdę bardzo się bać. Odepchnęła go małymi pišstkami, które niewiele mogły zdziałać i schowała w dłoniach buzię, spazmatycznie szlochajšc.

"Niech to szlag" - pomyœlał Malfoy.

- No, już nie rycz - próbował jš pocieszyć, delikatnie głaszczšc po głowie - przecież nic się takiego nie stało, zresztš czułem, że było ci dobrze...

Więcej młodszy Malfoy nie powiedział gdyż mała, aczkolwiek wcale nie pozbawiona siły, pišstka jego uczennicy dosyć mocna trzasnęła go w sam œrodek splotu słonecznego.

- Mój brat miał rację! - Ginny nie przejmowała się już swoim niekompletnym ubiorem i zeskoczyła na podłogę - jesteœ kompletnym dupkiem Malfoy i to ci się należy! - dodała zamierzajšc się na niego jeszcze raz, tylko, że tym razem użyła do tego kolana i strzeliła go tam gdzie męskš częœć społeczeństwa najbardziej boli.

Draco upadł na podłogę i zwinšł się w kłębek, przez chwile cicho pojękiwał z bólu. Nie był w stanie nic powiedzieć, a tym bardziej się ruszyć. Ginny z morderczym błyskiem w oku wpatrywała się w niego, ale kiedy leżał taki blady z kropelkami potu na czole, zrobiło go jej się żal.

W sumie nie zrobił nic tak strasznego. Nieœwiadoma niebezpieczeństwa ,założyła majtki, które leżały na blacie biurka i

nachyliła się nad nim. To był błšd.

Draco, mimo, że jeszcze obolały złapał jš z całej siły za rękę i przycišgnšł mocno do siebie, a Ginny pisnęła ze strachu.

- Czyli łasica twierdzi, że jestem dupkiem a ty się z nim zgadzasz, tak, Weasley? - spytał zimnym tonem, wœciekły Malfoy.

- A niby co, mam się nie zgadzać po tej popisuwce sprzed chwili? - panna Weasley była bardzo oburzona postępowaniem swojego nauczyciela i nie zamierzał tego odpuœcić.

- A może trochę szacunku jak się zwracasz do starszych, i kto ci się pozwolił ubrać?

- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć i na pewno nie będę paradowała przed tobš w samym staniku.

Draco wstał i poparzył na uczennice z góry. Trochę mu zaimponowała swojš postawš, ale nie przyznałby się do tego nawet sam przed sobš.

- Tak jak podejrzewałem, Weasley, będę musiał stępić twój ostry jęzor i przestań mówić do mnie na ty, gówniaro. - A skoro nie chcesz paradować przede mnš w samym staniku, to możesz to robić nago.

- W twoich snach Malfoy - parsknęła Ginny i skierowała się w stronę swojej szaty.

Dracon ze spokojem przyglšdała się jak dziewczyna zakłada na siebie ubranie i podchodzi do drzwi, w momencie, gdy dotykała klamki w pokoju rozległ się jego chłodny, wręcz lodowaty głos.

- Przekrocz tylko ten próg a twój lis w trybie natychmiastowym znajdzie się u Dyrektora, chyba o nim nie zapomniałaœ Weasley?

Virginia popatrzyła na nauczyciela z niemym wyrzutem.

- To zwykły szantaż, Malfoy - powiedziała z żalem i ze złoœciš.

- Po pierwsze po raz ostatni uprzedzam, nie mów do mnie na ty, bo pożałujesz, po drugie ten list już wczoraj mógł się znaleŸć u Dyrektora. Zostajesz tu albo idziemy do Dumbledore'a wybór należy do ciebie, Weasley.

- Czego pan chce... panie profesorze? - Virginia miała łzy w oczach, gdy wypowiadała te słowa.

Niestety sama przed sobš musiała przyznać, że były to łzy bezsilnej złoœci i Draco też o tym wiedział, dlatego nie robiły one na nim takiego wrażenia.

- Na poczštek odsuń się od drzwi i rozbierz, a póŸniej się zastanowię.

Virginia drżšcymi rękoma œcišgnęła szatę. Wmawiała sobie, że to nie dzieje się naprawdę, że to tylko zły sen, bo żaden nauczyciel, nawet ten dupek, Draco Malfoy tak by się nie zachował. Mężczyzna popatrzył na niš uważnie i dostrzegł, że jest nie tylko zła, ale także się boi i czuje się upokorzona.

- Upokarzam cię Weasley, ale tak szczerze? - zapytał Draco z dziwnym uœmiechem na twarzy.

Dziewczyna przez chwile przyglšdała mu się ciekawie, wreszcie skinęła głowš.

- I bardzo dobrze. Wreszcie wiesz, co ja czuje na każdej lekcji z tobš i z ludŸmi, z którymi jeszcze rok temu chodziłem do szkoły. Przez ciebie ani ja nie mogę przeprowadzić zajęć ani oni nie mogš się niczego nauczyć. Zadowolona, Weasley?

Ginny popatrzyła w niemym szoku na nauczyciela. Nigdy na to nie patrzyła z takiej perspektywy a on przecież miał rację. Znalazł się w zupełnie nowej sytuacji i musiał sobie radzić z ludŸmi, którzy byli do niedawna jego kolegami i koleżankami. Jako profesor musiał zdobyć ich szacunek a ona skutecznie mu to utrudniała doprowadzajš nawet do groteskowej sytuacji, gdy normalnie nie mógł wejœć do klasy, bo towarzyszyły temu salwy œmiechu. To było wtedy, gdy miał dwukolorowe włosy.

Virginia najnormalniej w œwiecie zawstydziła się swojego postępowania.

- Przepraszam - wymamrotała cicho i spojrzał się na niego załzawionymi oczyma - ja nie myœlałam...

- I tu właœnie jest problem Weasley, wy Gryfoni nigdy nie myœlicie, a jak dochodzi, co, do czego, to nawet nie potraficie ponieœć z godnoœciš konsekwencji. WyjdŸ stšd i nie pokazuj mi się na oczy.

Virginia stała przez chwilę zupełnie nieruchomo.

"Ale byłam kretynkš" - pomyœlała. Spojrzała uważnie na Malfoya, który spokojnie usiadł za biurkiem i wyjšł spod niego jakieœ papierzyska do przeglšdania. Miał zacięty i nieobecny wyraz twarzy.

- Przepraszam - zaczęła ponownie, w miarę spokojnym już głosem - ja naprawdę nie myœlałam, że to będzie tak odebrane...i... i jestem w stanie ponieœć wszystkie konsekwencje moich czynów... panie profesorze.

- Weasley, przestań mnie rozœmieszać - Draco dopiero po chwili uniósł głowę znad papierów - przecież ty nie wiesz, co mówisz. Czy jakbym ci kazał tu podejœć, usišœć na biurku i w ramach szlabanu bym cię porzšdnie przerżnšł, albo przylał po dupsku, to też byœ to przyjęła? Raczej mi się nie wydaje.

- Ja naprawdę jestem gotowa ponieœć te konsekwencje, jakie by one nie były...

Draco popatrzył na niš ze szczerym zdziwieniem.

- Ale oczywiœcie wiem, że jako nauczyciel zachowa się pan godnie i mnie nie skrzywdzi... – dodała Ginny uœmiechnęła się nieœmiało.

Malfoy walnšł papierzyska z powrotem pod biurko i zapatrzył się na niesfornš uczennicę.

- Naprawdę Weasley jesteœ w stanie znieœć wszystkie konsekwencje swego czynu? Jeœli tak to wybieraj... albo poniesiesz je z mojej ręki... albo z ręki twojej szanownej mamusi...

- Mamusi? - szepnęła cicho Ginny a jej oczšt baaardzo się rozszerzyły. Jakkolwiek bardzo kochała i szanował swojš matkę to wiedziała jedno: jej mamusia wyznawała zasadę, że nauczycieli, nie ważne, jacy by byli się szanuje.

- Tak dzieciaku albo zgodzisz się bym zrobił z tobš to, co mi się podoba, oczywiœcie w ramach rozsšdku, nie bój się nie zjem cię, ani nie skatuje... a i o swojš cnotę nie masz się też co martwic... w tym gabinecie na pewno jej nie stracisz - dodał z drwišcym uœmiechem, który tylko poszerzył się na widok jej rumieńców. – Albo ten list wraz z kilkoma innymi dowodami twojej winy, trafi prosto do ršk twojej szanownej rodzicielki. No Weasley wybieraj, które z nas ma ci udzielić lekcji dobrego wychowania...

Dziewczyna miała dylemat wypisany na twarzy. Naraziła się Malfoy'owi cholernie i obawiała się, że te groŸby zwišzane z lańskiem wcale nie były takie nacišgane. Ale po jakiejœ minucie intensywnego myœlenia doszła do wniosku, że woli nawet bolesne lanie od niego, niż bolesne lanie od matuli (w tym wypadku nieodwołalne) i ryzyko, że Molly zabierze jš z ukochanego Hogwartu.

- Pan - wyszeptała cichutko odsuwajšc się od drzwi.

- Co ja Weasley?

- Wolę... żeby to pan... mnie ukarał.

Draco popatrzył na niš uważnie.

- Siadaj - powiedział wskazujšc jej wygodny fotel przed biurkiem, taki sam, na którym siedział on.

- Jestem szalenie ciekaw, co tak strasznego jest w pani Weasley, że wolisz, aby ukarał cię Ten Je*bany W Dupę Wypłosz Syn Wielkiego Lucjusza Malfoy, co? - Po tych słowach, Ginny pobladła bo nie miała pojęcia, że on doskonale wie jakimi wspaniałymi imionami go ochrzciła. - No słucham... czemu pani Molly Weasley jest taka straszna?

- Bo... bo... - Ginny zaczęła się jškać i nie mogła normalnie wypowiedzieć zdania, szczególnie, że on cały czas się na niš patrzył.

- No, co Weasley? Nie potrafisz się wypowiedzieć, przecież na moich lekcjach jesteœ taka... elokwentna.

- Bo pan mnie ukarze raz a porzšdnie, a mama by mi to wypominała, nawet wtedy gdybym miała setkę na karku i piętnaœcioro dzieci...a poza tym może mnie zabrać z Hogwartu.. i... i.. posłać na pensje WIRENS*.

- Pensja WIRENS... no rzeczywiœcie, tam by nie było tak wesoło, co? Z tego, co wiem tamtejsze panie nauczycielki bardzo lubiš dawać linijkš po łapach, Weasley ,a tobie by się zdecydowanie to przydało...

Gin pobladła po tych słowach.

- Nie bój się – uspokoił jš nauczyciel - nie dam tego listu twojej matce, o ile oczywiœcie będziesz grzeczna i będziesz mi okazywała szacunek na lekcjach jak dobrze wychowana młoda uczennica.

- Dziękuje... panie profesorze - wyszeptała cicho Virginia dziękujšc wszystkim bóstwom, że Malfoy postanowił się nad niš zlitować.

Wszystko było lepsze niż pensja Dobrego Wychowania Dla Młodych Panienek, Które Miały W Przyszłoœci Zostać Oddanymi Żonami Wychodzšcymi Spod Kurateli Sióstr WIRENS.

- Ty się tak nie ciesz Weasley, podejdŸ i pochyl się nad biurkiem... w końcu musisz odbyć jakšœ karę.

Ginny jęknęła w duchu.

"Zleje mnie... dobrze że nie na goły tyłek... A co to za różnica na goły czy na ubrany w majtki, zwłaszcza w stringi? I tak ma ciężkš łapę... Nie będę płakała." - myœlała zaciskajšc szczęki.

Podeszła do biurka i oparła się o nie rękami. Była tak niska, a biurko na tyle wysokie, że nie musiała się bardzo pochylać.

"Jestem karzełkiem" - pomyœlała z łezkš w oku.

Draco przez chwile w milczeniu przyglšdał się dziewczynie wreszcie obojętnym głosem kazał jej rozszerzyć nogi i ponownie œcišgnšł jej majtki.

"Cholera... jednak na goły" pomyœlała dziewczyna i mocno zacisnęła oczy przysięgajšc sobie w duchu, że nie ważne jak będzie bolało, ona się nie rozpłacze.

Draco przyglšdał się tej drobniutkiej istotce w milczeniu i trafił go ciężki szlag... Nie mógł tego zrobić, nie potrafił jej przylać, choćby nie wiadomo jak mocno na to zasłużyła. Po prostu nie mógł.

Spróbował sobie przypomnieć jak go wyœmiała klasa, kiedy przyszedł na zajęcia z tymi durnymi, dwukolorowymi włosami. Oczywiœcie zemœcił się niezapowiedzianym przepytywaniem, ale porażka była bolesna a wiewióra œmiała się najgłoœniej.

Było tylko jedno małe „ale”. Ona był niziutka i drobna a on wysoki i bardzo silny, i naprawdę nie miał serca jej przylać. Nagle zdał sobie sprawę, że stoi z koronkowymi stringami w ręku i patrzy bezmyœlnie na Virginię.

Ku*rwa" zaklšł w myœlach i usiadł w fotelu, który jeszcze przed chwilš zajmowała panna Weasley

"I co ja mam teraz zrobić, jak jš puszcze to znowu wszystko zacznie się od poczštku, ale nie potrafię jej wlać"

Ginny nie wiedziała, co się dzieje, a właœciwie, dlaczego jeszcze nic się nie dzieje, a może jemu chodzi o to, żeby najpierw się przeraziła a dopiero póŸniej uderzy, pogrzebujšc jej szanse na jutrzejsze zwycięstwo.

Z obolałym tyłkiem na pewno nie polata sobie na miotle w czasie najważniejszego meczu ze Œlizgonami.

- Weasley, wyprostuj się i odwróć w mojš stronę... musimy pogadać.- usłyszała nagle głos zza pleców.

”O czym on znowu chce gadać?" - pomyœlała rozdrażniona. Chciała to mieć już za sobš. Poza tym odwracanie się do niego przodem w momencie, kiedy nie miała na sobie majtek, było raczej krępujšcš czynnoœciš, więc się z tym ocišgała.

- Weasley, odwróć się, dziecino. Przecież i tak cię już wdziałem a poza tym naoglšdałem się w życiu trochę nagich kobiet i nie tylko naoglšdałem, więc przestań się krygować.

Ginny odwróciła się w jego stronę z potężnym rumieńcem zażenowania.

- Dobra masz do wyboru, ale spuszczę ci taki wpiernicz, że przez tydzień sobie wygodnie nie usišdziesz, nie mówišc już o lataniu na miotle, albo...

- Albo, co panie profesorze? - zapytała grzecznie dziewczyna, przysięgajšc w myœlach, że zrobi wszystko byle tylko móc jutro usišœć na miotle.

- Albo odbiorę sobie twojš karę w naturze, Weasley... Wybieraj co wolisz...

- W naturze?! Jak pan œmie tak mówić? Poza tym mówił pan, że mi nie odbierze w ramach kary dziewictwa... - dodało dziewczę już spokojnie, ze łzami w oczach. - Wiedziałam, że Œlizgoni kłamiš. W takim razie.. wolę lanie.

- Zaraz, zaraz, Weasley... Czy uważasz, że zaraz muszę ci odbierać dziewictwo? Zabawna jesteœ, wiesz? - Draco uœmiechnšł się do siebie w duchu - zapowiadała się niezła zabawa.

- To znaczy, że co chce pan zrobić? - Spytała obserwujšc go uważnie.

- Powetować sobie straty moralne rudzielcu, tylko to... Zresztš o ile pamiętam to tobie się to nawet podobało... z poczštku.

Dracon nie mógł się powstrzymać i nawišzał do tego, że kiedy po raz pierwszy dotknšł dziewczynę była ona najwyraŸniej w œwiecie pobudzona.

- Zaraz moralne - powiedziała Virginia wzruszywszy ramionami, ale gdy zobaczyła jego wymownš minę szybko dodała, - Znaczy tak jest, sir.

Draco nie wytrzymał i się rozeœmiał.

- Co tak jest? - powiedział, gdy atak œmiechu zelżał. – Tak jest, bo zgadzasz się na tš drugš karę, [/i]tak jest[/i] dla moich strat moralnych, czy tak jest, bo przyznajesz mi rację, że byłaœ podniecona... A może coœ przeoczyłem? - uniósł do góry brwi. - Oœwieć mnie Weasley, bo się pogubiłem...

- Nic.... panie profesorze... nic pan nie przeoczył - mruknęła dziewczyna z uporem wpatrujšc się w podłogę.

Nie mogła znieœć, że ten... ten... ten tam ma racje... i to we wszystkim.

- A więc zgadzasz się na... ten drugi rodzaj kary?

- A na czym ma on polegać.... i czy na pewno... na pewno..

- No wysłów się wreszcie dzieciaku!

- Czy na pewno nie odbierze mi pan dziewictwa?! - wykrzyczała dziewczyna rumienišc się coraz bardziej.

- Nie, nie odbiorę ci dziewictwa...- Draco westchnšł i zmarszczył brwi. - Wy Gryfoni myœlicie, że tylko w waszym Domu sš naprawdę uczciwi, dotrzymujšcy słowa ludzie. I to jest wasz problem... Nigdy ci do głowy nie przyszło, że w Slytherinie też szanuje się dane komuœ słowo, że jesteœmy lojalni i wiemy, co to honor? Pewnie nie.

Dziewczyna zarumieniła się na te słowa, bo rzeczywiœcie przez większoœć życia tak właœnie myœlała.

- To nie tak... ja po prostu musiałam się upewnić... sir. Ale nie odpowiedział mi pan, na czym ma polegać ta kara.

- I nie zamierzam odpowiedzieć. Weasley, ja ci to zamierzam pokazać.

- Po... po... pokazać? - oczy najmłodszej latoroœli Weasley'ów zrobiły się okršgłe jak galeony, a ona sama poczuła jak po jej ciele przechodzš nad wyraz przyjemne dreszcz. W słowach Malfoya, w tym jak na niš patrzył dało się wyczuć tyle erotyzmu, że Virginia z jednej strony miała ochotę zwiać, a z drugiej bardzo zapragnęła zobaczyć to, co obiecywał jej pokazać.

- Nie jškaj się, Weasley, tylko grzecznie do mnie podejdŸ - powiedział bardzo cichym i zmysłowym głosem nauczyciel.

Dziewczyna powoli zaczęła zbliżać się do swego belfra, miała œwiadomoœć, ze ten obserwuje jš cały czas i wprawiło jš to w dziwny stan. Kiedy znalazła się koło niego Draco pogłaskał jš po twarzy, a póŸniej zjechał dłońmi niżej i odpišł jej staniczek, który dla ułatwienia był zapinany z przodu. Przez chwile przyglšdał się dziewczynie, wreszcie przycišgnšł jš do siebie i pocałował jej sutek. Z gardła gryfonki wyrwał się cichutki jęk, nie spodziewała się, że to będzie na niš tak silnie działało.

Draco posadził sobie Virginię na kolanach. Nie opierała się. Czuła się całkowicie odarta z własnej woli. Czuła też, że chce, aby to trwało dalej. Mężczyzna odgarnšł długie, gęste i wœciekle rude włosy dziewczyny za ucho. Schylił głowę i wyszeptał, pieszczšc oddechem jej odsłoniętš szyję.

- Mam nadzieję, że ci się spodoba - jego usta musnęły wrażliwy płatek ucha i za chwilę zaczęły go delikatnie ssać.

Jedna z dłoni mężczyzny błšdziła po plecach dziewczyny, a druga gładziła wnętrze jej ud.

Virginia objęła swojego nauczyciela za szyję i skapitulowała całkowicie. Jej zemsta może sobie poczekać... Właœciwie mogła sobie czekać w nieskończonoœć.

Draco uœmiechnšł się zadowolony... więc było tak jak podejrzewał. Rzeczywiœcie działał na małš Weasley i bardzo mu to odpowiadało.

Delikatnie rozszerzył jej nogi i przejechał palcem po wilgotnej kobiecoœci, co wywołało kolejne westchnienie.

- Chcesz tego, prawda dziecino? - zapytał jednoczeœnie liżšc płatek jej ucha.

Ginny nie była w stanie odpowiedzieć nic sensownego i dlatego pokiwała jedynie głowš.

- Grzeczna dziewczynka - wymruczał Draco prosto do ucha, swojej krnšbrnej uczennicy.

Przycišgnšł jš do siebie i pocałował rozchylone wargi Virginii, delikatnie wsuwajšc język do jej ust.

Język drażnišcy jej usta i zniewalajšcy zapach mężczyzny, wprawiły jš w tak cudowne uczucie, że biedna panna W. zapomniała nie tylko jak się mówi, ale też jak się myœli. W chwili, gdy chciała przytulić się do niego mocniej, Draco odsunšł się od niej i spojrzał prosto w duże, zamglone oczęta.

- UsišdŸ na biurku - powiedział schrypniętym głosem.

Dziewczyna z poczštku trochę się przestraszyła, ale po chwili zsunęła się z jego kolan i bez słowa protestu usiadła na wielki mahoniowym biurku.

Draco popatrzył na niš spod przymkniętych powiek.

- Zaspakajałaœ się kiedyœ sama? - spytał cicho.

Virginia na chwilę odzyskała zdrowy rozsšdek.

- Eee... tylko raz - powiedziała i zarumieniła się mocno

- To będziesz miała niepowtarzalnš okazję zrobić to po raz drugi. Teraz, tutaj i przy mnie... Na co czekasz? - spytał gdy ujrzał wahanie w jej oczach.

Tak naprawdę nie wierzył, że zrobiła to tylko jeden raz i miał ochotę sobie popatrzeć.

Dziewczyna była zawstydzona takš propozycjš, ale nie miała wyboru. Draco oparł łokcie na kolanach i wsparł na dłoniach brodę. Wbił wzrok szaro-niebieskich oczu w Virginię.

Ginny była skonsternowana i zarumieniona. Niepewnie wsunęła dłoń między uda i zaczęła pieœcić się tak niewprawnie, że mężczyzna ze zgrozš zamknšł oczy.

- Chcesz mi wmówić, że to ci sprawia przyjemnoœć? - zapytał po chwili.

Teraz już wierzył, że robiła to tylko raz.

Wstał, podszedł do gryfonki i odsunšł jej rękę, która zamarła w bezruchu.

Rumieniec Virginii pokrywał teraz nawet jej dekolt.

- Pokażę ci jak - powiedział łagodnie i delikatnie wsunšł swojš dłoń między uda dziewczyny.

Ginny wcišgnęła powietrze, gdy Draco przesunšł palcami po jej wilgotnym wnętrzu. Mężczyzna patrzył na niš z ironicznym uœmiechem na twarzy i wyjšł swojš rękę spomiędzy jej nóg. Złapał drobnš ršczkę panny Virginii i spokojnie poprowadził jš w dół .

- Dobra Weasley, a teraz nauczymy cię trudnej sztuki masturbacji.- powiedział.

Jeżeli to w ogóle możliwe, rumieniec Virginii pociemniał i teraz miał kolor dojrzałej wiœni.

Mężczyzna niezrażony jej zawstydzeniem, delikatnie ułożył palce dziewczyny na jej wilgotnej kobiecoœci.

- Nie wstydŸ się - powiedział cicho. - To może być naprawdę przyjemne.

Ginny spojrzała się na niego nie pewnie, ale nic nie odpowiedziała. Pomysł ten choć perwersyjny, niesłychanie przypadł jej do gustu i jš zaciekawił.

- No, rozszerz troszkę nogi, jestem pewien, że sprawi ci to dużo radoœci. - Draco uœmiechnšł się do niej drapieżnym i zmysłowym uœmiechem znawcy rzeczy.

- Masz małe, zwinne palce. Mam rację? Muszš być zwinne, skoro jesteœ w stanie tak psocić, jak psocisz.

Wzišł w dłoń jej œrodkowy palec i wsunšł go delikatnie do wnętrza dziewczyny.

Ginny jęknęła cichutko i automatycznie próbowała zacisnšć uda, ale nic jej z tego nie wyszło.

- Spokojnie malutka, przecież jest ci dobrze... nie masz się czego wstydzić... - powiedział wsuwajšc jej palec jeszcze głębiej.

- A teraz dotknij swoich piersi – wyszeptał pochylajšc się nad niš.

Ginny podniosła lewš dłoń i dotknęła nieœmiało lewej piersi. Widać było że jest przy tym mocno zażenowana.

- Mam ci pokazać jak? - spytał Draco bez cienia złoœliwoœci. Teraz był bardzo łagodny, można by rzec, opiekuńczy.

Ginny tylko skinęła głowš i jeszcze raz jęknęła, ponieważ Draco ponownie wysunšł i wsunšł w niš jej palec. Mężczyzna przejechał dłoniš po jej jędrnej piersi i zaczšł masować stwardniałe sutki. Nachylił się nad niš i przejechał po nich językiem, co wywołało kilka następnych głoœnych jęków. - A teraz ty się dotknij, rób to delikatnie, tak byœ sprawiła sobie samej, jak najwięcej przyjemnoœci - pouczył jš ciepłym szeptem.

Dziewczyna niezbyt pewnie zaczęła siebie dotykać, ale już po chwili wydawała westchnienia rozkoszy. Po kilku minutach tych pieszczot próbował dołożyć jeszcze jednš rękę, ale Draco złapał jš za nadgarstek i cicho szepnšł.

- Nie, ta ręka zostanie tam gdzie była... tyko, że teraz wsuniesz w siebie dwa palce... Nie bój się nie będzie bolało. Rób dalej to, co robiłaœ a będzie ci bardzo dobrze...ja się będę patrzył, malutka.. tylko patrzył.

Draco odsunšł się od niej opierajšc ręce o biurko po obu stronach ciała dziewczyny i popatrzył jej w oczy.

Ginny niepewnie spełniła jego polecenie. Delikatnie włożyła do swojego wnętrza dwa palce a drugš dłoniš masowała pierœ. Mężczyzna uœmiechnšł się do niej łagodnie.

Czuła się bardzo dziwnie i nie chodziło o to, że na oczach w sumie obcego mężczyzny robiła coœ takiego, ale o to, że sprawiało jej to okropnie dużo przyjemnoœci. Jak dla niej takie kary mogła otrzymywać nawet codziennie i nie sprawiłoby jej to żadnego kłopotu, czego dowodem były ciche jęki i coraz szybsze poruszanie palcami. Draco z prawdziwš przyjemnoœciš obserwował jak jej oczy zachodzš mgłš, a oddech coraz bardziej się przyspiesza. Mężczyzna czuł też coœ jeszcze, czuł, że jego dżinsy robiš się o wiele za wšskie... Były już bardzo ciasne.

Draco położył delikatnie dłonie na jej ramionach.

- Nie przestawaj - wyszeptał jej do ucha pieszczšc wšskie ramiona dziewczyny i jej łopatki.

Kiedy zauważył, że Virginia za chwilę będzie szczytować pocałował jš w lekko rozchylone usta.

Ruchy kobiety stały się bardzo szybkie. Tak niewiele brakowało by poznała jednš z najsłodszych życiowych rozkoszy. Pocałunek mężczyzny, tylko przyspieszył to wydarzenie, po kilku chwilach ciało Virginii wygięło się w spazmach cudownej przyjemnoœci, a z jej gardła wyrwał się głuchy krzyk. Z kšcików oczu dziewczyny pociekło kilka łez, które zostały zlizane przez blondyna.

Draco przytulił Virginię i pogłaskał jš po plecach.

Była cieplutka, delikatna i tak drobna, że nikła w jego ramionach. Mężczyzna pochylił się i pocałował policzek uczennicy. Był silnie podniecony i chciał, żeby Ginny zaspokoiła jego pożšdanie, ale nie miał nigdy wczeœniej do czynienia z tak niewinnš dziewczynš i zastanawiał się, jak ma jej delikatnie zasugerować, żeby go zadowoliła.

Ale ona sama rozwišzała ten problem za niego. Po tak silnym przeżyciu potrzebowała poczuć ciepło drugiej osoby, a że on był w pobliżu to właœnie jego wybrała jako swego rodzaju pocieszyciela. Przytuliła się mocno do Dracona by za chwile z piskiem się odsunšć. Rozszerzonymi oczyma wpatrywała w jego krocze i nie mogła nie zauważyć w jakim jest w stanie.

- Czy teraz ja... ja mam pana dotykać? - zapytała niepewnie, ale po chwili dodała jakby z większa odwagš. - Skoro powiedziałeœ... znaczy skoro pan powiedział, że nie stršcę dziewictwa, to chyba mogę to zrobić...

- Owszem, możesz... chyba nawet powinnaœ - Draco był lekko zażenowany, gdy to mówił, ale bardzo pragnšł jej pieszczot.

Virginia nieœmiało i bardzo delikatnie (była wychowywana wœród prawie samych mężczyzn, więc wiedziała, że nie można obchodzić się brutalnie z erekcjš, chłopcy jš uœwiadomili) rozpięła spodnie nauczyciela i zsunęła je trochę w dół. Z jeszcze większym onieœmieleniem zrobiła to samo z bokserkami.

I oniemiała. Jako siostra szeœciu braci wiedziała jak jest zbudowany mężczyzna ale żaden z nich nie mógł się równać z Draco Malfoyem. Dziewczyna bez słowa wpatrywała się w dużš, pulsujšcš męskoœć, wreszcie po chwili wahania delikatnie przejechała po niej palcami i spojrzała się niepewnie na mężczyznę

Przez chwilę pieœciła go bardzo nieœmiało i delikatnie. Mężczyzna jęknšł cichutko. Virginię to trochę oœmieliło i zaproponowała cicho i niepewnie.

- Niech pan usišdzie na fotelu, będzie panu wygodniej.

Draco zsunšł z siebie spodnie i buty i usiadł w fotelu. Ginny przez chwile patrzyła w oczy nauczyciela. Wreszcie uklękła przed nim i ujęła jego członek w dłonie. Najpierw pieœciła jego członek rękoma, aż wreszcie schyliła głowę i pocałowała w sam czubek, by następnie oblizać go językiem. Może i była niedoœwiadczona, ale nadrabiała talentem i chęciš. Naprawdę chciała sprawić mu rozkosz, po częœci jako rekompensatę, za te wszystkie tygodnie katorgi, a po częœci jako podziękowanie, za to co przed chwilš dane było jej przeżyć.

Ginny jeszcze bardziej schyliła głowę, przez co kaskada jej rudych włosów spadła na uda mężczyzny, delikatnie go łaskoczšc. Dziewczyna zaczęła go ssać, ale gdy tylko poczuła, że palce Dracona zaciskajš się na jej włosach, przyspieszyła swe ruchy.

Po niedługim czasie, poczuła jak mężczyzna dochodzi i próbowała się odsunšć. Próbowała, ale Draco jej nie pozwolił. Delikatnie przytrzymał jej głowę i Ginny musiała przełknšć jego nasienie. Spodziewała się, że sperma będzie smakować absolutnie paskudnie (relacje koleżanek z dormitorium), ale mile się zawiodła, bo wcale nie było tak Ÿle...

Mężczyzna delikatnie podniósł jš do góry i posadził sobie na kolanach, a następnie pocałował w rozchylone usta. Z warg delikatnie zlizał swoje nasienie i cichutko szepnšł do jej ucha.

- Dziękuje Weasley, byłaœ naprawdę wspaniała..

- Ależ nie ma, za co Malfoy... przepraszam, znaczy się..

- Ty się nigdy nie zmienisz... nigdy.

- Zmienię się - Virginia popatrzyła na nauczyciela, starajšc się, aby jej spojrzenie było czyste i szczere.

- Nie... masz w oczach takie ogniki przekory, że ci nigdy nie uwierzę - Draco uœmiechnšł się do niej przyjaŸnie. - Podejrzewam, że jesteœ gorsza od Freda i Georga razem wziętych.

Ginny tylko pokornie spuœciła głowę, wolała nie przyznawać się do tego, że rzeczywiœcie dorównuje swoim braciom pomysłowoœciš dowcipów.

- Tak jak myœlałem, ty się na pewno nigdy nie zmienisz... Wiesz co Virginio, zawrzyjmy umowę, ty dajesz mi œwięty spokój i zachowujesz się jak uczennica, a w zamian... prywatnie... możemy być na ty, jasne?

- To znaczy, że będzie jakieœ pry... - ale Ginny nie dane było dokończyć, gdyż Draco zamknšł jej usta swoimi.

Kiedy po minucie łapała oddech, mężczyzna nachylił się do jej ucha i szepnšł

- A może ta sytuacja nie jest sytuacjš prywatnš... właœciwie intymnš, co?

- Nn.. nno jest - zajšknęła się dziewczyna i uroczo zapłoniła.

- Czy ty się kiedykolwiek nie rumieniłaœ? - zapytał Dracon z uœmiechem i zaczšł bawić się jej lewa piersiš.

Ginny wcišgnęła powietrze by po chwili klepnšć go w rękę.

- Panie profesorze, pan chyba nie powinien tego robić z uczennicš?

- Panno Weasley to dalej jest pani szlaban, a chyba uczniowie nie decydujš o tym jak go odbywajš.

Virginia wydęła pogardliwie wargi i popatrzyła na niego bykiem.

- Poza tym, ty... nie grzeszysz barakiem inwencji twórczej - stwierdził z uroczym smirkiem na ustach. - No nie rumień się już, dziecinko - dodał i cmoknšł jš w policzek.

- To znaczy, że tobie się podobało, to co robiłam?

- Można tak powiedzieć... W sumie mam tylko jedno pytanie, kiedy ci się tak spodobałem, ze postanowiłaœ mnie zniszczyć, na wszelkie możliwe sposoby?

Ginny już miała trzasnšć go w klatkę w formie protestu, ale jej wielki rumieniec zdradził wszystko. Draco Malfoy tak bardzo się jej podobał, że była na niego wœciekła i chciała mu jak najbardziej uprzykrzyć życie.

Kobiety to jednak dziwne stworzenia.

Draco podniósł Virginię, wstał i posadził drobnš dziewczynę w fotelu.

- Ile ty ważysz, dziecinko? - spytał z wyraŸnym zaciekawieniem, patrzšc na niš z góry.

- Czterdzieœci cztery kilogramy a co?! - zaperzyło się rudowłose ladaco.

- Jak dla mnie jesteœ za chuda, będę cię musiał trochę dokarmić.

- Wcale nie jestem chuda, jestem szczupła - dziewczyna była oburzona, po matce odziedziczyła skłonnoœć do posiadania o wiele bujniejszych kształtów, a ten tam mówi jej, że jest za chuda.

- Jesteœ chuda jak szczapa, ale ja już to załatwię... malutka.

- Jaka szczapa?! Jestem niska i mam drobne koœci, wcale nie jestem chuda, tylko takš mam budowę ciała... Przecież mam piersi! - Ostatnia deklaracja wywołała szczery œmiech Dracona. Uklškł przed niš i ujšł w dłonie jej drobne ręce.

- Masz, masz... całkiem ładniutkie masz te piersištka - powiedziawszy to uœmiechnšł się do niej. Zupełnie nie tak, jak nauczyciel powinien uœmiechać się do uczennicy. Uspokoiła się trochę i niepewnie zapytała.

- To teraz mogę mówić do ciebie na ty, tak Draco? - uœmiechnęła się szeroko wymówiwszy jego imię.

- Teraz to ty za wiele mówić nie będziesz, moja gryfonko - odpowiedział Malfoy junior i schylił igłowe by ucałować "piersištka" swej uczennicy.

Ginny rzeczywiœcie nic nie powiedziała tylko cichutko westchnęła, gdy jego język przejechał między rowkiem i zniżył się dalej.

- Co ty zamierzasz? - wyjęczała po chwili.

- Nic specjalnego, nie przeszkadzaj sobie, naprawdę nie przeszkadzaj...

Virginia nie miała jednak o tym, co robił z niš Draco, wyobrażenia jako o czymœ „niespecjalnym", wręcz przeciwnie. To, co się działo z jej ciałem było bardzo specjalne.

Mężczyzna delikatnie całował brzuch i podbrzusze dziewczyny, i lizał pępek, zmuszajšc jš do cichych jęków. Dłońmi rozchylił nogi Ginny i polizał wnętrze jej uda. Z ust panny Weasley wyrwał się głoœny jęk. Wrażenie było tak niesamowite, że przygryzła dolnš wargę, żeby nie krzyczeć. Ale na niewiele jej się to zdało w momencie, gdy język mężczyzny znalazł się w jej ciele. Dziewczyna krzyknęła głoœno i zacisnęła palce na włosach mężczyzny.

- Proszę - wyjęczała cichutko, choć sama nie wiedziała o co prosi. O to żeby robił to dalej, czy żeby przestał.

Draco uniósł głowę i zapytał cicho.

- Mam kontynuować, czy nie skarbie? - spytał patrzšc w czekoladowe oczy dziewczyny. - Osobiœcie wolałbym to pierwsze.

- Ja... ja naprawdę... nie wiem - Virginia mocno się zarumieniła i spuœciła wzrok.

Draco uœmiechnšł się do siebie i pochylił głowę dziewczyny, tak, żeby patrzyła mu w oczy.

- Ale ja wiem malutka i jestem pewny, że nie będziesz tego żałowała - to powiedziawszy pocałował ja w usta wsuwajšc do œrodka swój język, dzięki czemu Virginia posmakowała sama siebie.

Kiedy wreszcie oderwał swe wargi od jej nabrzmiałych ust dziewczyna wydawała się już całkowicie przekonana.

- Zaufaj mi, Gin... maleńka - dodał cicho i pogłaskał jš po policzku.

Pocałował każdy z jej sutków sprawiajšc, że ponownie cicho jęczała. Pochylił głowę i zaczšł bardzo delikatnie lizać cipkę Virginii, co dziewczyna przyjęła cichym szlochem i głoœno wykrzyknęła jego imię, zaciskajšc pišstki na włosach Malfoya juniora.

Jego ruchy były coraz szybsze, tak samo jak jej krzyki coraz głoœniejsze. Draco doskonale wiedział jak stonować pieszczoty by przedłużyć oczekiwanie na przyjemnoœć. Była to jedna z najsłodszych tortur i sprawiała zarówno jemu jak i Virginii wiele przyjemnoœci.

Jeszcze kilka szybkich ruchów językiem a rudowłosa pięknoœć opadła zmęczona na fotel.

- No widzisz? Mówiłem, że ci się spodoba, skarbie - Draco w stał i wzišł dziewczynę na ręce, tylko po to by posadzić jš sobie na kolanach.

- Jesteœ zmęczona? - spytał cicho zaglšdajšc w ciemne oczy panny Weasley.

- Troszeczkę... zastanawiam się co by na to powiedziała moja mama... ups, głoœno myœlałam, sorry... Draco - musiała się oswoić z myœlš, że może mu prywatnie mówić po imieniu. Mężczyzna popatrzył na lekko zarumienionš twarz uczennicy i potrzšsnšł z dezaprobatš głowš.

- Ech, Ginny - powiedział - mówisz tak jakby cię to cokolwiek obchodziło.

- No w sumie... to nie – odpowiedziała uœmiechajšc się rozbrajajšco, ale zaraz spoważniała. – Ale lepiej żeby się o tym nie dowiedziała, ani ona ani żaden z moich braci.

- Oni to na pewno, chciałabym jeszcze trochę pożyć – Draco ucałował jej lœnišce włosy i pogłaskał po twarzy.

– Ginny powiedz mi, dlaczego ty się tak upierasz przy tym swoim dziewictwie? Seks jest naprawdę bardzo przyjemny i stwarza tyle możliwoœci...

- Wiem... znaczy domyœlam się, ale... ale nie – tym razem była bardzo pewna tego co mówi.

- A dlaczego nie ?– Draco nie chciał się tak łatwo poddać.

- Po prostu nie, chce zostać dziewicš do œlubu...

W pokoju rozległ się głoœny œmiech mężczyzny. Malfoy spojrzał się rozbawiony na maleństwo siedzšce mu na kolanach.

- Weasley, ja cię zapewniam ty stracisz te dziewictwo i to ze mnš. Już ja tego dopilnuje. Myœlałby, kto.. do œlubu...

- A zobaczysz, niczym mnie nie przekonasz.

- Ja nigdy nie przegrywam, odbiorę ci cnotę nawet jakby to miała być ostatnia rzecz w moim życiu..

* Pensja WIRENS – magiczna pensja dla dziewczšt prowadzona na bardzo surowych, skostniałych warunkach

* * *

I rzeczywiœcie Draco Malfoy dopišł swego. Po wielu kłótniach, namawianiach, obietnicach dopišł swego. W pewna letnia noc Virginia Weasley oddała mu swš niewinnoœć...

W końcu małżeństwo skonsumować należało...

***KONIEC***



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Diagnoza rozne podejscia teoretyczne
na niebie są widoczne różne obiekty astronomiczne
rózne
Różne rodzaje grzejników
Rozne typy zrodel historycznych
Mechanik rozne techniki
201 Czy wiesz jak opracować różne formy pisemnych wypowied…id 26951
8 Cwiczenia rozne id 46861 Nieznany
I KOMUNIA - RÓŻNE DZIĘKCZYNIENIA RODZICÓW, KATECHEZA, I Komunia - Scenariusze uroczystości
Ciekawostka o piwie, ###CIEKAWOSTK####, różne
Różne zapisy tych samych głosek, JęZYK POLSKI
laborka na za tydzień, laboratorium fizyczne, Laboratorium semestr 2 RÓŻNE
trening klatki, FIZJOTERAPIA, Różne, Trening
metody Klejeni i lutowania( Tech wyt z mat), technik bhp, rózne materiły z bhp
RODZINA, Różne
różne smakołyki, ROZNE (Zobacz), PRZEPISY KULINARNE
Pojęcia na egzamin z metali, Chemia Fizyczna, chemia fizyczna- laborki rozne, Rozne
pitanie, hist - drobne, różne

więcej podobnych podstron