**Moja Ojczyzna***
Piękna jest nasza kraina ojczysta,
Piękne są góry , piękna jest Wisła.
Piękne są lasy i cudne jeziora,
Zwłaszcza, gdy wiosny nadchodzi pora.
Są ciche wioski wśród pól zielonych
I gwarne miasta w świetle neonów.
Nad nasze piękne , Bałtyckie Morze
Spieszy w wakacje kto tylko może.
Co tam Hawaje , czy wyspa Jamajka
Tu jest ma rzeczywistość , a tamto to bajka.
Co tam Ameryka , co tam inne kraje...
Tu jest ma Ojczyzna...
Więc tutaj zostaje!
Artur Oppman
ROK 1918
O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów -
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew - to za nasz Lwów!...
Ja biłem się tak samo,
Jak starsi - mamo chwal!
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal!...
Mamo czy jesteś ze mną?
Nie słyszę twoich słów...
W oczach mi trochę ciemno.
Obroniliśmy Lwów!...
Zostaniesz biedna samą..
Baczność! Za Lwów! Cel! Pal!
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal...
Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat...
O, nie płacz nad swym synem,
Że za Ojczyznę padł!...
Z krwawą na kurtce plamą
Odchodzę dumny w dal...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal...
"Wszyscy kochamy naszą stolicę"
Wszyscy kochamy naszą stolicę
stare ulice, nowe ulice.
Most nad rzeką i fale Wisły
Statek na fali i piasek złocisty.
Szerokie place, parki zielone
i tramwajowy srebrzysty dzwonek
Stado gołębi, co chmurką białą
Nad ulicami szybuje śmiało
I każdy kamień, drewno i trawę
Wszyscy kochamy naszą Warszawę
Stolica Polski, piękna Warszawa
to nasza duma, to nasza chwała.
Cz.Janczarski
Gdzie Odra wpada w Bałtyku sieci
tam od stuleci rozsiadł się Szczecin.
Tutaj o Piastach przetrwała pamięć
w Piastowskim Zamku, w Portowej Bramie.
A dzień dzisiejszy to nowe miasto,
gdzie dom za domem w górę wyrasta.
Tu piękny pomnik z trzema orłami,
Park Kasprowicza, okręt z żaglami.
Wały Chrobrego widać z daleka.
Lśni w słońcu Odra - szczecińska rzeka.
A w tej naszej ojczyznie
wiatr piosenkę nam gwiżdże,
szumią kłosy i brzozy i sosny.
Lecz najmilszym w niej dźwiękiem
polska mowa brzmi pięknie,
słowa, które z tej ziemi wyrosły.
Na dzień dobry co rano,
Na wieczorne dobranoc
Są przy tobie dopóki nie uśniesz.
Niech śpiewają i płyną
Nad rodzinną krainą
Niech w niej mieszka i spokój i uśmiech.
Muszę Polskę naprzód zdobyć w mym własnym sercu,
wykrzesać ją własną moją mocą w nieustępliwym trudzie
i znoju - mocując się z samym sobą wyszarpać ją w bólu
z niczego - a dopiero gdy ją zdobędę w mym własnym sercu -
narzucę ją otaczającemu światu.
Stefan Żeromski, Sułkowski
11 listopada
Po klęsce naszych powstań,
Po rewolucji zrywach,
W roku czternastym krwawe
Przyszły światowe żniwa.
Żołnierz polski w rosyjskim
Mundurze szedł na fronty.
Bronić obcego cara
W ramach wielkiej Ententy.
A drugi w pickelhaubie,
Pod ogień cekaemów
Szedł rozszerzać imperium
Pruskich Hohenzollernów.
Trzeci austrowęgierskie
Karmił krwią swoją drzewa,
W całkiem zdziecinniałego
Armii Franza-Josepha.
Na całym znanym świecie
Miliony szły rekruta,
By krwią swoją określić
Zasięg koncernu Kruppa.
Miliony krew wciąż lało
W Europie, Ameryce
By granice kolonii
Poprawiać gdzieś w Afryce.
I gdy się wydawało,
Że świat się musi skończyć,
To żołnierze powstali
By żniwa śmierci zakończyć.
Najpierw rewolta w Rosji,
Potem w Kolonii, Berlinie...
A wszystko po to jedynie,
By wojnie powiedzieć NIE!.
I pierwszy raz w historii
Prosty żołnierz wygrywa.
I przyszedł dzień pokoju,
Zakończył śmierci żniwa.
A świat jest znowu ten sam.
I tylko mała zmiana...
Ktoś skreślił napis WARSCHAU,
I napisał WARSZAWA.
"Starym Ojców naszych szlakiem
Przez krew idziem w słońca wschody
Z dawną pieśnią z dawnym znakiem
Na śmiertelne idziem gody
By z Krwi naszej życie
wzięła Ta "Co jeszcze nie zginęła"!
Moją ojczyzną jest Polska Podziemna,
Walcząca w mroku, samotna i ciemna.
Czy tam, czy tutaj, to jedno nas łączy,
Nurt nieśmiertelny, co we krwi się sączy
I każe sercu taką moc natężyć,
Że wbrew rozumom musimy zwyciężyć
O j c z y z n a |
|
|
"Hymn do miłości ojczyzny”
Święta miłości kochanej ojczyzny,
Czują cię tylko umysły poczciwe!
Dla ciebie zjadłe smakują trucizny
Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe.
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny
Gnieździsz w umyśle rozkosze prawdziwe,
Byle cię można wspomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać.
Ignacy Krasicki
Tadeusz Różewicz
"Oblicze Ojczyzny"
Ojczyzna To Kraj Dzieciństwa,
Miejsce Urodzenia,
To Jest Ta Mała Najbliższa
Ojczyzna.
Miasto, Miasteczko, Wieś,
Ulica, Dom, Podwórko,
Pierwsza Miłość,
Las Na Horyzoncie,
Groby.
W Dzieciństwie Poznaje Się
Kwiaty, Zioła, Zboża,
Zwierzęta,
Pola, Łąki,
Słowa, Owoce.
Ojczyzna Się Śmieje.
Na Początku Ojczyzna
Jest Blisko,
Na Wyciagnięcie Ręki.
Dopiero Później Rośnie,
Krwawi,
Boli.
Krzysztof Kamil Baczyński - Elegia o... chłopcu polskim...
Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemnościach, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
20 III 1944 r.
I jeszcze raz Baczynski..
Ojczyzna (Prolog)
O miasta w dole tam, gdzie pułap dymu leży,
o rzeki w dole tam, o wsi jak białe stogi,
gdzie maszyn ruch i gdzie ociera złote rogi
w odbiciu szybkich rzek zielony jeleń chmur.
Obłoki górą płyną, obłoki są jednakie
jak ścigający korab albo odbicie fal,
które mijają sen i są jak ludziom ptaki
nad ogień i nad stal.
I w moim kraju one jak indziej niosą szept,
i w moim kraju one jakby przez obcą dłoń
niesione - tworzą obraz, który samotny rzeźbiarz
układa mimo huku albo pogłosu trąb.
A w dole jest ojczyzna - to, co się nie nazywa,
to, co jest przypomnieniem najdalszych cichych lat,
t to, co w oku łza, przez którą widać świat,
i to, co w sercu sen i nawałnice rąk.
O, dajcie, dajcie ręce, niech w drżeniu poznam sen,
co wzrasta i aniołem pozostał pod powieką.
Ojczyzna moja tam, tam jest i tak daleka,
jak jest podana dłoń człowieka dla człowieka.
Ojczyzna moja tam, gdzie zboża niosą wiatr
i gdzie zielony krąg zamyka pierścień Tatr,
i gdzie jak posąg złoty morze wygina łuk,
i człowiek, gdy z człowieka przemawia żywy Bóg.
Ojczyzna moja tam, jak łańcuch martwych ciał
i leży na niej głaz, spod niego zieleń tryska.
O ziemio, tyś jest obraz ciosany z krwawych skał,
ty jesteś duchom grób i duchom jak kołyska.
Kto ciałem, temu kat obcina głowy taran,
kto duchem, temu kat nie zetnie głów płomienia,
bo gdzie się kończy zbrodnia, tam się zaczyna kara,
i tam zaczyna niebo, gdzie się kończy ziemia.
5 IV 42 r.
Ojczyzna Szopena
Stanislaw Baliński
Cóż to była za dziwna, romantyczna Pani,
Wszyscy się w niej kochali, umierali dla niej.
Wszyscy cierpieli za nią najdotkliwsze krzywdy,
Nawet ci, co jej oczu nie widzieli nigdy.
Z jej imieniem na ustach w Hiszpanji konali,
Marząc na złotych skałach o Mazowsza polach;
Dla niej w czarnych płaszczach podróżnych zjeżdżali
Do fosforycznych portów Konstantynopola.
Za nią tęsknili długo po nocach i rankach
Na Dalekim Zachodzie w Ameryki prerjach,
I pieśni o niej snuli i o jej kochankach
Zatraconych, zawianych śniegiem na Syberjach.
Mówią im obcy ludzie: - poco cierpieć dla niej,
Tłumaczą: - że nie warto, że jak gwiazda pierzcha,
Ale oni nie słyszą, na śmierć zakochani.
I dalej za nią gonią po lądach, po zmierzchach.
I dalej znoszą dla niej, pod niebem nieszczęścia.
śmiertelny chłód wygnania na mongolskich mrozach.
I w nowe idą piekło, zaciskając pięści,
Na dno upodleń ludzkich w niemieckich obozach.
I dalej o nią walczą na Norwegii śniegach,
I na piaskach Egiptu w rozpalonym wietrze,
Umierają samotnie w galijskich szeregach,
I w Anglji, wiecznie wolnej, wznoszą się w powietrze.
Wszystko dla niej poświęcą i zniosą w milczeniu
Naprzekór wielkim próbom, które los przynosi,
A ona, ranna w serce, bezbronna w cierpieniu,
Niczego od nich nie chce i o nic nie prosi.
Tylko czasami nocą, gdy rozpacz opada,
I gdy Szopen, jak widmo, gra im na pianinie,
Zjawia się, cała w czerni, staje przy nim blada,
I śpiewa do nich cicho - że jest, że nie zginie.
CZY ZNACIE TEN KRAJ?...Maria Janik
Czy znacie ten kraj,
gdzie Wisla plynie,
wije sie modra wstega,
gdzie zloca sie zboza
i slychac szum morza,
gdzie kraj ten byl wielka potega?
Czy znacie ten kraj,
gdzie na szczycie gor,
orzel swe gniazdo wije,
gdzie malwy rosna,
gdzie pachnie sosna,
gdzie nasze serce bije?
"HYMN" Slowacki...
Smutno mi, Boże! - Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowéj wodzie
Gwiazdę ognistą...
Choć mi tak niebo ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!
Jak puste kłosy, z podniesioną głową
Stoję rozkoszy próżen i dosytu...
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed tobą głąb serca otworzę,
Smutno mi, Boże!
Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski...
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!
Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!
Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!
Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nie oddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił popiołom...
Więc że mieć będę niespokojne łoże,
Smutno mi, Boże!
Kazano w kraju niewinnéj dziecinie
Modlić się za mnie co dzień... a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie...
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!
Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w siebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący - marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!
ntoni Słonimski
Polska
I cóż powiedzą tomy słowników,
Lekcje historii i geografii,
Gdy tylko o niej mówić potrafi
Krzak bzu kwitnący i śpiew słowików.
Choć jej granice znajdziesz na mapach,
Ale o treści, co je wypełnia,
Powie ci tylko księżyca pełnia
I mgła nad łąką, i liści zapach.
Pytasz się, synu, gdzie jest i jaka?
W niewymierzonej krainie leży.
Jest w każdym wiernym sercu Polaka,
Co o nią walczył, cierpiał i wierzył.
W szumie gołębi na starym rynku,
W książce poety i na budowie,
W codziennej pracy, w życzliwym słowie,
Znajdziesz ją w każdym dobrym uczynku.
Artur Oppman
ROK 1918
O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów -
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew - to za nasz Lwów!...
Ja biłem się tak samo,
Jak starsi - mamo chwal!
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal!...
Mamo czy jesteś ze mną?
Nie słyszę twoich słów...
W oczach mi trochę ciemno.
Obroniliśmy Lwów!...
Zostaniesz biedna samą..
Baczność! Za Lwów! Cel! Pal!
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal...
Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat...
O, nie płacz nad swym synem,
Że za Ojczyznę padł!...
Z krwawą na kurtce plamą
Odchodzę dumny w dal...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal...
Warszawa
Bryła ciemna, gdzie dymy bure,
poczerniałe twarze pokoleń,
nie dotknięte miłości chmury,
przeorane cierpienia role.
Miasto groźne jak obryw trumny.
Czasem głuchym jak burz maczugą
zawalone w przepaśc i dumne
jak lew czarny, co kona długo.
Wparło łapy ludzkich rojowisk
w głuchych ulic rowy wygasłe,
warcząc czeka i węszy groby
w nocach krwawych i w gromach jasnych.
Jeszcze przez nie najeźdźców lawa
jako dym się duszny przewlecze,
zetnie głowy, posieje trawy
na miłości, krzywdzie człowieczej.
Jeszcze z wieku w wiek tak się spieni
krew z ciemnością, a ciemnośc z brukiem,
że odrośnie jak grom od ziemi
i rozewrze niebiosa z hukiem.
Bryła ciemna, miasto pożarne,
jak lew stary, co kona długo,
posąg rozwiany w dymy czarne,
roztrzaskany czasów maczugą.
I znów ując dłuto i rydel,
ciąc w przestrzeni i w ziemi szukac,
wznosic wieki i pnącze żywe
na pilastrach, formach i łukach.
I w sztandary dąc, i bic w kamień,
aż się lew spod dłoni wykuje,
aż wykrzesze znużone ramię
taki głaz, co jak serce czuje.
Ojczyzna nasza
Aleksander Fredro
Na długich górach czarne świerki rosną,
Z wiatrem północy szumią pieśń żałosną,
A dołem, dołem, jak wzrok sięgnąć może,
Złocistych kłosów kołysze się morze;
Na morzu wyspy kwiecistej murawy
I rozproszone, jak wędrowne nawy,
Gdzieniegdzie domki bieleją z poddasza...
To Polska!... Polska!... To Ojczyzna nasza!
Ciemne błękity mleczna droga dzieli,
Ziemia spoczęła w zroszonej pościeli,
Czasami tylko koń zarży na stepie
Lub na jeziorze ptak skrzydłem zatrzepie,
Czasami tylko spływa z gór jak struga
Trąby juhasa nuta smętna, długa:
Obudzą czujność i napaść odstrasza...
To Polska!... Polska!... To Ojczyzna nasza!
Zima pokryła pola, lasy, skały,
Nad strumieniami zawisły kryształy;
Po srebrnych wstęgach przez białe doliny
Suną się sanie, jak szare godziny;
Liszka na słońcu czerni się z daleka,
Gromada ptasząt pod strzechę ucieka,
A dym w słup bije, w obłok się rozprasza...
To Polska!... Polska!... To Ojczyzna nasza!
Dworek przy drodze, na słupach wystawa,
Wrota otworem, na dziedzińcu trawa,
Studnia z żurawiem, gołębnik przy stronie,
Za gumnem w kwiecie bielą się jabłonie;
Krzyczy na słotę paw w stercie schowany,
A na lamusie klekocą bociany,
Gospodarz wita, do domu zaprasza -
To Polska!.. Polska!... To Ojczyzna nasza!
Gdzie jeszcze mężne nie wygasło plemię,
Co za swych ojców wiarę, mowę. ziemię
Ciągle nadstawia piersi, serca, głowy
Na miecze wrogów, najeźdźców okowy,
Co pói:y działać, walczyć nie przestanie,
Poty żyć będzie, póki tylko stanie
Jednego męża, jednego pałasza -
To Polska!... Polska!... To Ojczyzna nasza.
Dziwny Jest Ten Kraj
Gdzie zstąpił Duch Twój,
Ale gdzie zło ciągle zastępuje dobro;
Gdzie zdrajcy i zaprzańcy zwą się elitami;
A uczciwi i szlachetni mają miejsce na scenie pośmiewiska;
Gdzie nieliczni Bohaterowie poświęcają swój los i życie
Za liczną podłotę, głupotę i nicość;
Gdzie tylko kłamstwo ma szeroki głos medialny,
A prawda jest ścigana jako przestępstwo;
Gdzie bogactwo żywi się nędzą,
A ta wychwala je pod niebiosa;
Gdzie bezprawie i niesprawiedliwość zwane jest prawem;
A uczciwość i sprawiedliwość jest niezgodna z konstytucją;
Gdzie mniejszość obcoplemienna kpi sobie z upodlonej większości,
A ta uznaje to za cywilizacyjną nobilitację;
Gdzie wysługiwanie się obcym jest awansem,
A praca na swoim dowodem niedołęstwa.
Dziwny jest ten Kraj,
Gdzie szczęscie można zdobyć tylko Go opuszczając;
Gdzie Jego Najwięksi troszczą się głównie o to co może On jeszcze oddać innym,
Gdzie inni i obcy są zawsze traktowani lepiej niż swoi.
Dziwny jest ten Kraj,
Gdzie Ci powołani do głoszenia prawdy bardzo się tejże o sobie boją;
Dziwny jest ten Kraj,
Który wydaje najwięcej ladacznic i zakonnic;
Gdzie szpetota jest pięknem,
A piękno kiczem;
Gdzie tradycja to zacofanie,
A barachło to nowoczesność....
Dziwny jest ten Kraj....
Dziwny jest ten Kraj...
W dzwudziestą piątą rocznicę powstania 1863 roku
Ruchliwe fale czasu nie zatarły
Twych krwawych śladów, o nieszczęścia roku!
Dotąd w swej grozie posępnej zamarły
Ciężysz nad nami i z przeszłości mroku
Przez lat szeregi kroczysz, widmo blade,
Wlokąc za sobą, jak całun - zagładę.
Wieleż to razy ciebie przeklinano,
A z tobą marzeń zdradliwych ponętę!
Za każdą świeżą z ręki wroga raną
Zawsze twe imię wracało przeklęte
I zamrażało żywsze serc porywy
Krzykiem zwątpienia i bojaźni mściwej.
Z twoich doświadczeń czerpano nauki
I niewolnicze wysławiano cnoty;
Gaszono skrzętnie święty żar, dopóki
Męskim zapałem tchnęła pierś heloty,
Sądząc, że lekiem najlepszym na rany
Jest gwałt polskiemu uczuciu zadany.
Za twoje grzechy Polskę z mieczem w dłoni
Z szat obnażono jak jawnogrzesznicę
I urągano, że praw swoich broni,
I z ran szydzono, i plwano jej w lice,
I z czci ją chciano odrzeć do ostatka,
Jakby to była nie ich własna matka!
Wszystko to w spadku zostało po tobie:
Grzeszne ofiary i grzeszniejsza skrucha,
Bunt tych, co widząc mdlejące już ciało,
Śmieli doradzać samobójstwo ducha,
I więzy, które mocniej się nam wpiły,
I łzy palące... i wstyd... i mogiły...
A jednak pamięć obchodzimy twoją,
Jak ci, co dawno z niedolą zbratani,
Nieszczęściu w oczy spojrzeć się nie boją
I nawet z ciemnej wynoszą otchłani
Tę nieśmiertelną nadzieję, co z dala
Pracę pokoleń wiąże i utrwala.
My obchodzimy twą rocznicę smętną,
Bo dawnych zwycięstw święcić dziś nie śmiemy;
Niewolnik, hańby swej noszący piętno,
W rocznicę chwały ojców stoi niemy,
A tylko ta mu droga jest i święta,
W której sam skruszyć chciał krzywdzące pęta.
My obchodzimy w twym żałobnym święcie
Najbliższą z naszych dziejowych pamiątek
I rycerskiego rapsodu zamknięcie;
Tego rapsodu, co jak krwawy wątek
Przebiegał dziejów pogrobowych kartę,
Zbrojąc wciąż serca pokoleń uparte.
Boś ty nie przyszedł jako klątwa nieba,
Ani nie spadłeś jak grom niespodzianie,
Lecz jak duchowa narodu potrzeba,
W krwawej wypadków wypłynąłeś pianie,
Aby ostatnim orężnym protestem
Zapisać w dziejach nieśmiertelne: Jestem!
Ty byłeś dzieckiem ostatnim epoki,
Która tradycję przechowując żywą,
Z dumnej przeszłości czerpała swe soki,
I wolnych marzeń snując wciąż przędziwo,
Ku zmartwychwstaniu stale naprzód biegła
Tak jeszcze bliska... a tak już odległa.
Nad tą epoką jaśniał jeszcze w górze
Duch niepodległej ojczyzny widomy,
Jeszcze francuskiej rewolucji burze
Świat wstrząsające rozrzucały gromy,
I biła na nią krwawych świateł fala
Z wojennych ognisk małego kaprala.
To pokolenie, które wówczas wzrosło,
Dni Listopada było niedalekiem,
I swoich ojców rycerskie rzemiosło
Z krwią wzięło w spadku i wyssało z mlekiem
Żywą tradycję krótkiej zwycięstw chwały
I majestatu Polski zmartwychwstałej.
W cudownej przed nim spływały legendzie
Postacie wodzów, strojne w liść wawrzynu,
Wieszczów krwawiących swe piersi łabędzie
I męczenników rwących się do czynu
Więzienia, groby, szubienice, krzyże
I śnieżna, mroźna otchłań na Sybirze...
Więc silniej każde uderzało tętno,
I klątwa wieszczów na grunt padła żyzny,
Budząc gniew, zemstę i boleść namiętną
Nad poniżeniem i hańbą ojczyzny.
I wszystkie serca zbroiły się harde,
W niewolniczego żywota pogardę.
Jeszcze ten łańcuch duszącej niewoli
Nie zatamował męskiego oddechu,
Jeszcze męczeńskiej naszej aureoli
Nie tknęło błoto urągań i śmiechu,
I pokutnicze nie straciły tłumy
Ostatnich błysków narodowej dumy.
Nie było nawet podówczas w zwyczaju
W dyplomatycznej ślizgać się zabawce,
W lada koniuszym lub dworskim lokaju
Zaraz ojczyzny upatrywać zbawcę,
I tym, co jawnie wyparli się Polski,
Dawać na kredyt mandat apostolski.
Kiedy kto z wrogiem chciał wchodzić
w konszachty
I stawiać złote zjednoczenia mosty,
Nie powiadano w gronie braci szlachty,
Że to mąż stanu, lecz że zdrajca prosty,
I nie wróżono nowej szczęścia ery,
Widząc na piersiach błyszczące ordery.
Jeszcze przybierać nie umiała Polska
Postaci gadu, co się u stóp czołga;
Wolała, żeby w drodze do Tobolska
Trupy jej synów unosiła Wołga,
Wolała ponieść ofiary najkrwawsze,
Niżby się miano wyprzeć jej na zawsze.
O! Wtedy jeszcze nurtem tajnych koryt
Płynęły na świat idealne mary
I nadawały cudowny koloryt
Tkanej przez losy przędzy życia szarej,
A na niebiosach jaśniał blask nadziemski,
Niby wschodzącej znów gwiazdy betlemskiej.
Męki wygnania, tęsknoty sieroctwa
Tonęły w wielkim mistycznym zachwycie;
Sny mesjaniczne, natchnione proroctwa
Nad ziemią inne wytwarzały życie,
Gdzie rzeczywistość znikała sprzed oczu
W gwiaździstym, sennym marzenia przeźroczu.
Pamiętam dotąd chwile owych wiosen,
Gdy serca nasze paliła tęsknota,
A bór nam szumem dębów swych i sosen
Śpiewał, jak stary pieśniarz wajdelota,
Rycerskie pieśni dawnej przodków chwały,
Które nas czarem swoim upajały.
Pamiętam dotąd, jak nam szmer strumieni,
Słowików śpiewy, powiew kwiatów woni
I zorza, która błękity rumieni,
I wszystko wkoło wciąż mówiło o Niej,
O nieśmiertelnej, co w grobowcu czeka
Na odwalenie kamiennego wieka...
A w piersiach naszych z każdą chwilą rosła
Miłość bezbrzeżna, wyłączna, jedyna,
Co na swych skrzydłach duszę w błękit niosła,
Jakby do matki stęsknionego syna,
Z wiarą, że w górze poza chmur zasłoną
Ujrzy ją znowu - jasną i zbawioną.
Myśmy ją wszyscy przed sobą widzieli:
Cudowną postać w złotej gwiazd koronie,
W niepokalanej czystości i bieli,
Ze zmaz obmytą przez anielskie dłonie,
Z twarzą podobną do Najświętszej Panny
I blask z swych włosów siejącą poranny.
Każdy ją wieńczył w własnych rojeń kwiaty
I jej piękności odczuwał inaczej;
Każdy w odmienne ubierał ją szaty,
Lecz nikt nie wątpił, iż po dniach rozpaczy
Nadpłynie w blasków różanych powodzi
I swą pięknością cały świat odmłodzi.
Więceśmy ręce do niej wyciągali,
Wołając: Zstępuj z błękitów, królowo!
Krzywdy nędzarzów zważ na prawa szali
I sprawiedliwość wymierz im na nowo,
Zawieś miecz pomsty nad fałszem i zbrodnią
I bądź ludzkości gwiazdą znów przewodnią.
My ci pod stopy ciała swe uścielem,
Abyś stanęła na nich jak na tronie
I praw zgwałconych stała się mścicielem,
Z błogosławieństwem wyciągając dłonie
Ku tym, co cierpiąc niesłusznie skrzywdzeni,
Wzywają ciebie z czyśćcowych płomieni.
My nic dla szczęścia swego, nic dla siebie
Nie pragniem, nawet nie żądamy dożyć
Chwili, gdy z jutrznią zabłyśniesz na niebie.
Chcemy na zawsze w prochu się położyć
I za swe wiano wziąć niepamięć wieczną,
Byłeś Ty jasność rozlała słoneczną.
To wszystko teraz w przepaść się zapadło,
I już przeminął czas rycerskiej służby;
Z błękitów jasne zniknęło widziadło,
Umilkły wieszcze natchnienia i wróżby,
A burza nieszczęść strąciła nam z głowy
Nawet ostatni wieniec nasz - cierniowy.
Śpiewne serc głosy, idealne hasła,
Płomienne słowa, mistyczne zachwyty
Przebrzmiały - lampa cudowna zagasła,
Na ziemię runął ideał rozbity...
I w naszych oczach rozpadło się w gruzy
Tęczowe państwo romantycznej muzy.
Prąd czasu innym popłynął korytem,
Nastała nowa epoka - żelazna,
Która wciąż ziemskim zaprzątnięta bytem,
Niebiańskich widzeń słodyczy nie zazna
I tylko w ziemi wnętrznościach się grzebie,
Zajęta myślą o codziennym chlebie.
Uboga duchem i uczuciem skąpa,
Dokoła cień swój roztacza ponury,
Ciężko po ciałach swoich ofiar stąpa,
I chciwą dłonią szarpiąc pierś natury,
Pragnie zasłonę zedrzeć tajemniczą,
Za coraz nową zdążając zdobyczą.
Choć na chorągwi kładzie prawdy znamię,
I ludzkiej wiedzy skarbnicę bogaci,
Czynami swymi wiecznym prawdom kłamie
I fałsz podaje w misternej postaci,
I jadem zbroi węże i padalce,
By zwyciężały w strasznej o byt walce.
Nastała nowa epoka, z obliczem
Nieubłaganem, lodowatem, chmurnem;
Jej bóg jest owym, nie wzruszonym niczem,
Pożerającym swe dzieci Saturnem,
A jej religia, dziką tchnąca grozą,
Drapieżnej siły jest apoteozą.
Z nową religią nowi są prorocy,
Co słabszym niosąc wyrok unicestwień,
Głoszą królestwo gwałtu i przemocy,
I ewangelię plemiennych rozbestwień,
Jako pociechę wskazując w rozbiciu
Nędzę i nicość - i w śmierci i w życiu.
Pod ich chorągwie spieszą ludzie nowi
Widząc, że wiara przeszłości zawiodła
Urągać czystych poświęceń duchowi,
Kruszyć braterstwa i wolności godła,
Przed złotym cielcem korzyć się tyranii
Panmoskwicyzmu albo pangermanii.
I u nas przyszło nowe pokolenie,
Wpatrzone w ziemię z chłodem i rozwagą,
Pragnące teraz na dziejowej scenie
Odgrzebać z gruzów rzeczywistość nagą,
Podstawę bytu, mniej od dawnej chwiejną,
By na niej znowu budować kolejno.
W twardej nieszczęścia urobione szkole,
Zrzekło się marzeń zdradliwych słodyczy;
Krępuje skrzydła młodości sokole,
W każdym porywie z siłami się liczy
I wchodzi z prądem dziejowym w przymierza,
Biorąc w rachubę instynkt i moc zwierza.
Spragnione prawdy, za nią jedną goni,
Choćby nią miało zatruć czyste zdroje,
Gdyż pragnie świeżej doszukać się broni,
Z którą by mogło przyszłe staczać boje
A w tej pogoni stopą nieoględną
Depcze wawrzyny, co na grobach więdną.
To pokolenie milczące i smutne,
Daleko myślą od dawnych odeszło:
Oskarża serca miłością rozrzutne
I lekceważy ich zasługę przeszłą
Nie wiedząc nawet, ile w niej się mieści
Wielkich poświęceń, cnoty i boleści.
Myśmy przez piękność, sercami odczutą,
W dobra i prawdy chcieli wejść krainę;
A oto kończym nasze dni pokutą,
Zbyt śmiałych lotów opłakując winę...
Nie możem jednak bez goryczy patrzeć,
Widząc, jak chcecie ślad przeszłości zatrzeć.
Lecz chociaż droga nasza się rozchodzi,
A chłód wasz lodem spada nam na serce
My błogosławim wam, rycerze młodzi,
Narodowego długu spadkobiercę,
I na trud przyszłych, mozolnych wyzwoleń
Niesiem życzenia gasnących pokoleń.
Idźcie, jak światła przystoi czcicielom,
Oświecać drogi ludzkiego pochodu
Ku coraz wyższym i jaśniejszym celom!
Szukajcie prawdy dla swego narodu,
Ażeby przez nią posiąść mógł helota
Stracone piękno i dobro żywota.
Lecz wiedzcie: prawda, której wy szukacie,
Jest jak Proteusz kryjący się zdradnie,
Który wciąż swoje odmienia postacie,
Gdy śmiały nurek w głębi go napadnie,
I pokolenia ciekawych żeglarzy
Coraz to nową odpowiedzią darzy...
I ten bolesny krzyk Kazimierza Wierzynskiego...
Park dziwów starożytnych, wiatr, który szeleści
Wokół śpiących pałaców, grobowców bez treści,
Te lampy i posągi, księżyc gdzie się słania
Geniusz twego narodu, duch zapominania,
Te rany wielkiej dumy, inne wielkie rzeczy,
W których tyle jest prawdy, ile się złorzeczy,
Wszystkie cnoty parszywe - to nas nie przejedna.
To pustką zarażona Polska jeszcze jedna.
Z czego budujesz ten kraj?
Z czeczoty, z jesionu,
Kruchy antyk i rzewność od wielkiego dzwonu?
Ojczyznę w kolumienkach z widokiem na ule,
Gdzie miód słodyczą swojską zasklepia się czule,
Nad rzeką stoją wierzby, na łąkach bociany,
Słyszysz, Basiu, to nasi biją w tarabany -
A wyszydzony chochoł, sobowtór symbolu,
Starym się obyczajem kokoszy na polu,
Słoma trzeszczy zapchlona, gzi dziewki w podołku,
Szumy chmielu, alkowa z pałaszem na kołku
I ta krzepa: wieś w malwach, szkorbut, dzieci kopa,
Święta ziemia praojców.
Twój naród - bez chłopa!
Z czego budujesz kraj ten?
Z ludzi, których nie ma,
Znów jeden za miliony, rękami aż dwiema?
Z kim pieniactwo wielkości twoje tu się kłóci,
Gdy wszyscy jedzą dzień swój wolni i rozkuci,
Na wszystko wasza zgoda spływa narodowa
Anhellicznym natchnieniem wypchana, jak sowa.
Duchem są albo diabły albo namaszczeni
Gołębim ochędóstwem astrale z przestrzeni,
Blade twarze w gorączce, biblijni studenci,
Bractwo westchnień, cierpliwcy, wszyscy polscy święci.
Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery
Sposoby wybawienia od wszelkiego licha,
By wolność jak tabakę zażyć z tabakiery,
Potem zdrowo i głośno na wszystko się kicha -
I ten rachunek w prawdę sumuj oczywistą,
Niech ci do romantycznej znów uderzy głowy -
To jest twój sen upiorny, Wielki Realisto:
Państwo w kamieniach młyńskich, naród niegotowy.
Buduj teraz, wydzwigaj nas śród świata, nad dziejów przesmykiem,
Wyjdz pierwszy na piedestał i rozgłoś naokół
Tę wielkość wymuszoną batem albo krzykiem,
Święć przemienienie tłuszczy i chrzcij nowe czasy
Z kropielnicy, co wyschła i krwią już nie chlusta,
Starym herbem sarmackim w popuszczone pasy
Zatkaj gęby krzyczące i zgłodniałe usta -
I komu teraz jeszcze otuchy za mało
A przeszłość jesionowa praojców nieśliczna,
Niech stanie pod cokołem i porwany chwałą
Tworzy wolność.
Masz rację. Jakże jest tragiczna!
OJCZYZNY
Ojczyzna, gdy piję deszcz kropiący chandrę.
Ojczyzna na przestrzał granic.
Poza światem globalnego załamania.
Mój Anioł prosi bym się tylko starał i niczego nie
obiecywał. Jeszcze nieraz się ubrudzę. Jeszcze nieraz
spojrzę inaczej niż On. Jeszcze nieraz pokalam tę
Żyjącą we mnie Ojczyznę.
A Ojciec Piotr. A Gustaw. A Konrad. Kordian.
Soplica. Norwid.
Wszyscyśmy przyzywali Ojczyznę Tutaj, podczas gdy
Ona jest Niebem.
Nasza Ojczyzna w Miłości. Dawaniu. Ufności.
Nieustannym Pragnieniu Widzenia Aniołów i Obecności
Najczystszej. Ślad po nas zostanie lub nie. Ale Ojczyzna
wzejdzie znów zbożem wiosennym brzaskiem. Znów
ujrzymy skowronka z chorałem serafińskim.
Znów łatwiej będzie uwierzyć w Ojczyznę.
I tak samo o niej zapomnieć.
A nasze ciało doczesna Ojczyzna
wyda na pożarcie robakom.
Jakiego zatem pokarmu potrzebuje Ojczyzna
żyjąca w duszach Upadłych Aniołów ?
Czym żywi się Miłość ?
Maciej Grzesiowski
Wizja
Hej, jeszcze kiedyś gruchną strzały,
poleci miastem tupot nóg,
błyśnie w ciemności orzeł biały
i zadrży wróg.
Wyjdziemy jeszcze z chat, z kamienic,
jeden za drugim niby cień,
szary bruk ulic krwią rumienić,
wyrzynać w pień.
I wtedy już nas nie zatrzyma
żadne żandarma byle - "stój"
wrzaśniem mu hasło Oświęcimia
i wyzwiem w bój.
Jak okrzyk prosta i złowroga
pieśń sie rozlegnie ze wszech stron,
uderzy w niebo pieśń - pożoga
wrogom na skon.
Pan leutenant okno sam otworzy,
wyjrzy zdziwiony w ciemną noc -
i pozna zbrodniarz wyrok Boży
i Bożą moc.
Niby upiorne zjawy z baśni -
wtargniem do domów, wyrwiem drzwi,
pochodnią Jemu twarz rozjaśnim -
cali we krwi...
Hej, nawet w górze księżyc blady
będzie srebrnymi łzami łkał,
gdy ujrzy nasze barykady
z ofiarnych ciał.
Tej nocy wiele się dokona
i wielu sprawom przyjdzie kres;
tej nocy wreszcie wstanie "Ona"
z bólu i łez
Biały Orzeł
11 listopad 2008
Biały Orzeł ze wzrokiem spiżowym
Kreśli wieczności Polski oblicze,
Na płótnie biało czerwonym
Krzesa biało czerwone znicze.
Biało czerwone znicze
Nad grobami ojców trzyma w swych
szponach.
Sprawiedliwość i Wolność
Trzyma w ramionach
Jak mocarne zmartwychpowstania
praw prawidła.
Po polskość tępym dziobem z krwawą
piersią
Biały Orzeł sięga.
Trzyma w swych skrzydłach
Wolność i Sprawiedliwość -
To Białego Orła potęga !
Do końca nie wolni
11 listopad 2008
Gdy przyjdzie zmartwychwstania wiek złoty
Ze wszystkich serc hymn wielki wykrzeszem,
I pełnym słońca otwartym narodu uśmiechem
Powitamy Ojczyznę jak panią zdobną w klejnoty.
Wiosennym oddycham powietrzem z gwiazdami
I patrzę na chaty i sosny i księżyc wieczorem
I patrzę na mgłą otuloną zagonów szarzyznę,
Ktoś na moim sercu już nie toporem
Lecz złotym rylcem rozerwał kajdany
I blizny opatrzył balsamem Ojczyźnie.
Da Bóg nam kiedyś zasiąść w Polsce wolnej
Od żyta złotej, od lasów szumiącej,
Że czas zmartwychwstania przyjdzie -
Już świta. Bądźże spokojny.
W rocznicę panowania Tuszczenki
Kto kraj śmiał zubożyć o siłę bez czynu,
Wprowadzić myśl zmąconą, niejasną!
Kto śmiał nam czyn zadławić jedyny
I wtłoczyć niemoc krajowi na własność
I nędzarzem ducha ojczyźnie być każe !
Gdzie jest ta pieśń co duszę ma i ciało
I wielkich czynów ludzkich jest muzyką!
Co bóstwa ją strzegą i strzegą ołtarze,
Co z białym orłem w polski zachód słońca wzleci,
I aortą życia pulsuje przez wieki, stulecia !
autor: Agamemnon
DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI.
11.11.2008r.
Sławię mój wielki dom ojczysty,
gdzie dosyć chleba jest dla wszystkich,
gdzie twarz człowieka jest pogodna,
a przyszłość dziś ZALEŻY OD NAS.
Ziemio polska, ziemio rodna,
tu się rodził dziad mój, ojciec,
tu składałem też sylaby,
żeby prawdy dziejów dociec.
Dziś nad wszystko cię miłuję,
góry, Bałtyk nam szumiący
i co teraz się buduję
w kraju drogim i kwitnącym.
11 listopad 2008
Przesłanie wieszczów
To nie jawa - my widzieli
Wzrokiem wieszcza Słowackiego
Bóg dla Polski tron wyściela
I polskiego da papieża
Wzrokiem wieszcza Krasińskiegio
Polska w grobie będzie trzy dni
A po trzech dniach sie rozwidni
Jednym widmem Zmartwychwstałym
Archanielsko wielkim białym
Już w wieczności przebóstwiona
Nieśmiertelna - nieskończona!
Z krwi i błota stary świat
My do innych idziem lat
Promień z niebios spadł już nowy!
KTO PÓJŚĆ ZA NIM JEST GOTOWYM!
"Lecz kto bierze z czarta kuźni
By przepalać czarta moc
Ten świat w gorszą wpycha noc,
Ten mądrości wiecznej bluźni.
Nic nie spychać nigdy w dół
Lecz do coraz wyższych kół
Iść przez drugich podnoszenie
Tak Bóg czyni we wszechświecie
Bo cel światów - szlachetnienie!
Hajdamackie rzućcie noże
A gdy zagrzmi o żniw porze
Wtedy naprzód w imię Boże!
Rozpłomienić święty bunt".
By przywrócić Boży grunt!
Słuchaj Unio! W dźwięków twych wszechwzgodzie
Brak jednego tu imienia!
Patrz w tych świateł wszechpogodzie
Brak jednego dziś promienia!
Módl się ze mną - wymów imię,
Co wypadło z lutni życia,
Wskaż tę gwiazdę która drzemie
Lecz nie zgasła w dniu rozbicia!
Wymów, wymów Boga imię;
Może słucha nas DUCH BOŻY!
I stracony dźwięk ten przyjmie
Znów do pieśni świata włoży!
autor: Agamemnon
Nowy Testament
Nasz NOWY TESTAMENT
Ziemia i słońce i człowiek pod niebem
znak jasnych proroctw odbitych w lustrach
zbóż co płynęły z zapachem chleba
Boskiego hymnu i Bożych ustaw,
mów złotomyślnych ustaleń pieśni
w perłowozłotym spływa warkoczu
tak płynął wielki Nowy Testament
radosnych pieśni niebieskich oczu
w sercu Człowieka - osiadł na amen
bo tak w dolinie jak i na szczycie na kopule czynu
złotymi zgłoskami, złotymi czynami, niebieski atrament
doliny i szczyty połączył krzyżem wawrzynu
autor: Agamemnon
Ojczyzna nasza ojczyzna
11 listopad 2008
Naród w wodzie się pławił jak Mojżesz Nilowy
Bywał już w górze i upadł tak nisko
Bo przeciw naturze ciosem grobowym
Zdrajca go zmienił w gruzów zwalisko.
Lachickie my syny z włosami płowymi
Naród Polaka na nowo ożył
Za swoje granice , piędź czarnej ziemi
Patrzący na niebo przybytek wysoki
Dla Opatrzności rękami wznosimy
Klucz Dawidowy usta otworzył
Dla kraju istotę przez zwykłą robotę
Nie było wyboru, nie można inaczej
Przeszliśmy do wolnej ojczyzny z rozpaczy
Bo żaden z Polaków krwi oddać nie wzbraniał
Krzyż był przełomem - bo krzyż nie kłamał !
Bo to jest taka nasza ojczyzna
Pola, kościoły i zboża snopy
Chaty i kwiaty - niech każdy wyzna
Że to jej stopy. Bo to jest nasza ojczyzna -
Niech każdy wyzna !
Tyś mą ojczyzną Ziemią Obiecaną.
I tajemniczym, kwitnący ogrodem.
Dalekim portem. Bezmiar oceanu -
pokonać tylko własnym sercem mogę.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Nie pragnę budzić kamiennych rycerzy,
ich twardy sen - litosnym ukojeniem,
a jednak szukam, gdzie samotny leży
ten, co jest tylko daremnym marzeniem.
Miła ojczyzno, kto mi wreszcie powie -
że na skalistej, wypalonej ziemi
wcale nie czekasz mojej karaweli...
bo ona nigdy nie przywróci tobie,
swoją tułaczą dolą bez przyszłości
twej, zatopionej gdzie indziej, miłości.
Tuwim Julian
Ojczyzna
Ojczyzną moją jest Bóg,
Duch, Syn i Ojciec wszechświata.
Na kazdej z moich dróg
Ku Niemu dusza ulata.
Ojczyzną moją jest łan,
Łan Polski, prostej, serdecznej,
Niech mi pozwoli Pan
W nim znaleźć spoczynek wieczny.
Ojczyzną moją jest dom,
Kochany dom rodzicielski,
Przytułek cichym snom
Młodości sielskiej-anielskiej.
Patrzę, strudzony śród dróg,
W oczu twych błękit przeczysty,
I jest w nim wszystko: i Bóg
I Polska i dom ojczysty
O ojczyźnie |
|
|
Moja Ojczyzna.
Choć jest tyle zła na świecie,
w naszej Polsce go nie znajdziecie.
Ma Ojczyzna jest mi bliska,
ma pomniki i zamczyska.
Lasy rosną poprzez wieki,
Wśród nich płyną piękne rzeki.
Płyną też przez łąki, pola,
tam gdzie żyzna czarna rola.
Piękna nasza Polska,
O honor w niej dbamy.
Jesteśmy gościnni,
Wciąż się uśmiechamy.
W naszej pięknej Polsce
Smutku nie znamy,
I innym w potrzebie chętnie pomagamy.
Piękno naszej Ojczyzny.
Gdy rano idę do szkoły,
Podziwiam dookoła świat piękny i wesoły.
To moja Polska,
Rzecz dla mnie najcenniejsza,
Od pozostałych krajów po stokroć piękniejsza.
Ach, jak kocham te ćwierkające ptaki,
Te błękitne chabry i czerwone maki.
Jak pięknie na tle nieba malują się góry,
Których szczyty nie raz przysłaniają chmury.
Nie ma nic piękniejszego niż nad morzem zachód słońca,
Gdy za morską toń się chowa kula wielka, gorąca.
Ta ziemia zdobyta krwią dziadka mojego,
A na świecie od Polski nie ma nic piękniejszego.
„Polsko, Ojczyzno moja!”
Polsko, Ojczyzno moja,
Ty jesteś jak zdrowie,
Jak Cię trzeba szanować, ten tylko się dowie,
Kto do Anglii wyjedzie
I tam mu się nie powiedzie…
Od lat wielu Polacy,
Kraj swój opuszczają w poszukiwaniu pracy.
Różne losy tych ludzi na zachodzie czekają,
Jedni zarobią pieniądze, drudzy biedy doznają.
Lecz jest jedno, co ich łączy- za krajem tęsknota
I miłość do Ojczyzny, wielka to jest cnota.
A przeszłość nas uczy, że z miłością do Ojczyzny
Przeróżnie bywało,
Waleczni za nią ginęli, krew swą przelewali,
Inni natomiast najpodlejszych zdrad się dopuszczali.
Niestety historia w dzisiejszych czasach ma odbicie.
Jedni kraj swój szanują,
Pracą i uczciwością mu to okazują,
Ale są i tacy, co jego dobra trwonią i rozkradają,
A poprzez liczne układy surowej kary unikają.
„Bóg, Honor, Ojczyzna”- hasło od wieków słyszane,
Szkoda, że przez naszych włodarzy tak mało jest znane.
Wszyscy Ojczyznę swoją szanują,
Naród bardzo kochają
I wyborom w pełni się poświęcają.
Żal tylko, że poprawa przed wyborami tak nam obiecana,
Zaraz po nich się kończy, pęka jak bańka mydlana.
Szanujcie swą Ojczyzną, gdziekolwiek będziecie,
Bo drugiej takiej pięknej nigdzie nie znajdziecie.
O miłości do Niej pamiętajmy, Rodacy,
Okazujmy ją wszędzie, w domu, w szkole, w pracy.
MOJA OJCZYZNA
Kto mi powiada, że moja ojczyzna:
Pola, zieloność, okopy,
Chaty i kwiaty, i sioła - niech wyzna,
Że - to jej stopy.
Dziecka - nikt z ramion matki nie odbiera;
Pacholę - do kolan jej sięga;
Syn - piersi dorósł i ramię podpiera:
To - praw mych księga.
Ojczyzna moja nie stąd stawa czołem;
Ja ciałem zza Eufratu,
A duchem sponad Chaosu się wziąłem:
Czynsz płacę światu.
Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył;
Wieczność pamiętam przed wiekiem;
Kluch Dawidowy usta mi otworzył,
Rzym nazwał człekiem.
Ojczyzny mojej stopy okrwawione
Włosami otrzeć na piasku
Padam: lecz znam jej i twarz, i koronę
Słońca słońc blasku.
Dziadowie moi nie znali też innéj;
Ja nóg jej ręką tykałem;
Sandału rzemień nieraz na nich gminny
Ucałowałem.
Niechże nie ucza mię, gdzie ma ojczyzna,
Bo pola, sioła, okopy
I krew, i ciało, i ta jego blizna
To ślad - lub - stopy.
Maria Konopnicka |
Ojczyzna |
Ojczyzna moja - to ta ziemia droga,
Gdziem ujrzał słońce i gdziem poznał Boga,
Gdzie ojciec, bracia i gdzie matka miła
W polskiej mnie mowie pacierza uczyła.
Ojczyzna moja - to wioski i miasta,
Wśród pól lechickich sadzone od Piasta;
To rzeki, lasy, kwietne niwy, łąki,
Gdzie pieśń nadziei śpiewają skowronki.
Ojczyzna moja - to praojców sława,
Szczerbiec Chrobrego, cecorska buława,
To duch rycerski, szlachetny a męski,
To nasze wielkie zwycięstwa i klęski.
Ojczyzna moja - to te ciche pola,
Które od wieków zdeptała niewola,
To te kurhany, te smętne mogiły -
Co jej swobody obrońców przykryły.
Ojczyzna moja - to ten duch narodu,
Co żyje cudem wśród głodu i chłodu,
To ta nadzieja, co się w sercach kwieci,
Pracą u ojców, a piosnką u dzieci!
Artur Oppman |
ROK 1918 |
O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów -
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew - to za nasz Lwów!...
Ja biłem się tak samo,
Jak starsi - mamo chwal!
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal!...
Mamo czy jesteś ze mną?
Nie słyszę twoich słów...
W oczach mi trochę ciemno.
Obroniliśmy Lwów!...
Zostaniesz biedna samą..
Baczność! Za Lwów! Cel! Pal!
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal...
Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat...
O, nie płacz nad swym synem,
Że za Ojczyznę padł!...
Z krwawą na kurtce plamą
Odchodzę dumny w dal...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal...
Marian Piechal |
Alfabet |
Zanim ci, synku, w literach
treść drukowaną obnażę,
będę jak księgi otwierał
wszystkie wojenne cmentarze.
Wszystkie po polach mogiły,
nauczę czytać jak nuty,
abyś z nich czerpał swe siły
do dalszej w życiu marszruty.
Pokażę ci rany skryte,
głębokie na twarzach blizny
i z nich cię będę jak z liter
uczył imienia ojczyzny.
O miłości ojczyzny
Krasicki Ignacy
Święta miłości kochanej Ojczyzny!
Czują cię tylko umysły poczciwe!
Dla ciebie zjadłe smakują trucizny;
Dla ciebie więzy, pęta nie zelżywe;
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,
Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe!
Byle cię można wspomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać!
Wiersz pt. „Polska”
Dziecko I
Pytasz się, co to Polska?
Dziecko II
To niebieskie niezapominajki w stawie, to woda
stojąca na łąkach.
Dziecko III
Kiedy nagle las zaszumi, mowę sosny gdy
zrozumiesz - to jest Polska?
Dziecko IV
Gdy zobaczysz gdzieś topole, królujące ponad
polem - to jest Polska
Dziecko V
Kiedy drogim jest ci w życiu żyto srebne przy
księżycu - to jest Polska?
Piosenka pt. „Przyszedł nam rozkaz”
Przyszedł nam rozkaz ruszyć do boju,
Późno już było z wieczora.
Słońce już zaszło, myśmy stanęli,
Ponad brzegami jeziora./bis
Z lewego skrzydła konnica pędzi
Z prawego piechota naciera.
Piechota strzela wciąż bez ustanku
Żołnierz za żołnierzem pada./bis
Patrzę ja patrzę, jak mój kolega,
Upadł na ziemie nie żywy
Ogromna kula pierś mu przeszyła,
O wpół do drugiej godziny./bis
Zapłacze ojciec, zapłacze matka,
Zapłacze cała rodzina.
Ale najwięcej to łez wyleje,
Najukochańsza dziewczyna./bis
Wiersz pt. „Słowa Ojczyste”
A w tej naszej ojczyznie
wiatr piosenkę nam gwiżdże,
szumią kłosy i brzozy i sosny.
Lecz najmilszym w niej dźwiękiem
polska mowa brzmi pięknie,
słowa, które z tej ziemi wyrosły.
Na dzień dobry co rano,
Na wieczorne dobranoc
Są przy tobie dopóki nie uśniesz.
Niech śpiewają i płyną
Nad rodzinną krainą
Niech w niej mieszka i spokój i uśmiech.
Piosenka pt. „Serce w plecaku”
Z piersi młodej się wyrwało
W wielkim bólu i rozterce
I za wojskiem poleciało
Zakochane czyjeś serce.
Tę piosenkę, tę jedyną
Śpiewam dla ciebie dziewczyno
Może także jest w rozterce
Zakochane twoje serce.
Może beznadziejnie kochasz
I po nocach tęsknisz, szlochasz?
Tę piosenkę tę jedyną,
Śpiewam dla ciebie dziewczyno.
Żołnierz drogom maszerował
Nad serduszkiem się użalił,
Więc je do plecaka schował
I pomaszerował dalej.
Tę piosenkę, tę jedyną
Śpiewam dla ciebie dziewczyno,
Może także jest w rozterce
Zakochane twoje serce.
Może beznadziejnie kochasz
I po nocach tęsknisz szlochasz?
Tę piosenkę tę jedyną,
Śpiewam dla ciebie dziewczyno.
Wiersz pt. „Piękna jest nasza ziemia”
Piękna jest nasza ziemia Piękna jest nasza Wisła
przejrzysty nad nią błękit. Od gór dalekich do morza.
Piękna jest nasza mowa Piękne są nasze dęby,
i pieśni i piosenki. Topole, sosny i brzozy
Piękna jest nasza szkoła I piękna jest Warszawa
i piękna zieleń boiska. w blasku neonów i okien,
Strumień jest piękny i łąka i szybki lot odrzutowca,
i zboża fala złocista. Co ginie pod obłokiem.
Piękny jest Biały Orzeł.
piękna jest biel i czerwień.
Piękna nasza Ojczyzna
kochać będziemy cię wiernie.
Piosenka pt. „Polska”
Wiersz pt. „Katechizm polskiego dziecka”
Kto ty jesteś?
Polak mały!
Jaki znak twój?
Orzeł biały!
Gzie ty mieszkasz?
Między swemi!
W jakim kraju?
W polskiej ziemi!
Czym ta ziemia?
Mą ojczyzną!
Czym zdobyta?
Krwią i blizną!
Czy ją kochasz?
Kocham szczerze!
A w co wierzysz?
W Polskę wierzę!
Dzięki bohaterstwu polskich żołnierzy, którzy wywalczyli
wolność dla naszej Ojczyzny dzisiaj my możemy radośnie śpiewać hymn przedszkola.
Hymn Przedszkola - „Najlepiej razem”
Kiedy jesteś sam jak Kiedy jesteś wśród
palec, sam jak palec przyjaciół, to wiadomo-
świat wygląda dość w trudnych chwilach na
ponuro i paskudnie, drugiego możesz liczyć,
bo o smutki, bo o smutki bo jak nawet skrzydła
dużo łatwiej, trochę ci opadną,
a o radość, a o radość to przyjaciel własnych
znaczniej trudniej. Skrzydeł w mig pożyczy.
Najlepiej razem, Najlepiej razem,
najlepiej razem najlepiej razem
cieszyć się książką, cieszyć się książką
piosenką, obrazem piosenką, obrazem
i z przyjacielem dzielić i z przyjacielem dzielić
każdą swoją myśl każdą swoją myśl
najlepiej razem, zawsze najlepiej razem, zawsze
razem, tak jak dziś! Razem,