, koła hermeneutycznego.
-^iności, ile zdarzyło jej
tak samo jak gruda ' ~ uzyskać
z nich są najlepsze”. Ma więc na myśli intencję teks-
tu, a nie wytwarzanie Czytelnika Modelowego _
z „Czytelnikiem Modelowym uprawnionym do^ | ich nie
go obrotu -
iliny posiada tyle spójności, ^ _
• -c ostatniego obrotu koła garncarza.
nowiedzieć, że spójność nie jest opisany, tak
bowywania nieskończonej liczby domysłów". ' I ' \VoU^^
Rzeczą, której nie rozumiem w wywodzie Eco,jea jego pogląd na relację między tymi domysłami a intencją tekstu. Jeżeli tekst Ulissesa zdołał wywołać u mi^ obraz wielu figur w dywanie, to czy jego wewnętrzna spójność wypełniła swoją funkcję kontrolną? Czy też może ona również kontrolować reakcje tych, którzy się zastanawiają, czy dana figura rzeczywiście pojawia się w dywanie? Czy może im pomóc w wybraniu pomiędzy’ konkurencyjnymi interpretacjami i wskazać najlepszą?
Czy jej moce wyczerpują się, kiedy odrzuci te interpretacje, które nie potrafią połączyć wystarczającej liczby kropek; które nie potrafią odpowiedzieć na wystarczającą liczbę pytań o funkcję różnych fragmentów i scen?
Czy też tekst posiada moce rezerwowe, pozwalającemu orzec, na przykład, „ten graf rzeczywiście łączy większość moich punktów, lecz mimo to oddaje mnie całkowicie błędnie’?
Moją niechęć do przyznania, że jakikolwiek tekst może coś takiego orzec, pogłębia następujący fragment artykułu Eco; „Tekst jest przedmiotem budowanym przez interpretację, która ma postać zamkniętego koła, ponieważ potwierdza się na podstawie tego, co sama zbuduje”. My, pragmatyści, uwielbiamy takie zacieranie różnicy między znajdowaniem przedmiotu i jego wytwarzaniem Podoba nam się sposób, w jaki Eco przedefiniował to, co nazywa „starym, lecz wciąż jarym kołem hermeneu-tycznym” Niemniej, jeżeli przyjąć, że teksty wytwarzane są w trakcie interpretacji, nie widzę sposobu, aby utrzymać metaforę wewnętrznej spójności tekstu.Skłaniałbym się ku przekonaniu, że tekst posiada akurat tyle spójności, ile zdarzyło mu się uzyskać podczas ostatnie-
czymś, co tekst posiada, samo jak kropki nie posiadały spójnoscir połączyliśmy. Spójność tekstu nie jest niczym więce faktem, że ktoś znalazł coś ciekawego do powiedzenia o grupie znaczkbyN lub dźwięków: znalazł taki sposób opisania tych znaczków i dźwięków, który odnosi je do innych, interesujących nas rzeczy. (Przykładowo; możemy opisać dany zespół znaczk6^j jako słowa należące ^o\^7yVa angielskiego, jako coś mało czytelnego, jako rękopis Joycea, jako coś wartego milion dolarów, jako wczesną wersję Ulissesa i tak dalej). Spójność ta nie jest ani wewnętrzna, ani zewnętrzna wobec czegoś: jest jedynie funkcją tego, co zostało do tej pory powiedziane o tych znaczkach. Kiedy \>rze)dz\emy od względnie mało kontrowersyjnej filologii i pogawędki o książkach do względnie bardzo kontrowersyjnej historii literatury i krytyki literackiej, wtedy to, co powiemy, musi odznaczać się w miarę systematycznymi powiązaniami inferencjalnymi z tym, co powiedzieliśmy albo inni posiedzieli wcześniej - z wcześniejszymi opisami tych samych znaczków. Nie istnieje jednak punkt, przez który --''^iacrnąć granicę pomiędzy tym, co mówi--^wiadamy, chyba że po--''1" iakie-
11V —
możemy przeciągnąć
my, a tym, co na ten temat wypowiauallv„ przez odniesienie do jakiegoś konkretnego goś konkretnego intentio, którym z jakiegoś pow
momencie się kierujemy.
* - *-vr7 eciwko wprowadzone-
' -^t^mreta-
my w tym
Takie są moje argumenty pi~-
rzez Eco rozróżnieniu między użyciem i
zwrócić uwagę na ogólniejszą trud
- ^r*ce. Kiedy czytam Eco
~ o języku
mu pi«._ __
cją. Teraz chciałbym zww—
,^stręczają mi jego prace
- --^cto autora piszącego
ność, jaką nastręcz _ albo jakiegokolwiek innego
110
111