Po przyjęciu powyższych uściśleń można niewątpliwie uznać, że odwoływanie się do ustaleń teoretycznych, a zwłaszcza do takich pojęć jak norma, kodyfikaqa, przydatność funkcjonalna elementów językowych, wspiera działalność kultural-nojęzykową, pozwalając na dość znaczną obiektywizację (w ramach przyjętych założeń) ustaleń, podawanych na przykład w formie porad językowych.
Można więc już odpowiedzieć na pytanie, dotyczące zasadności działalności kulturalnojęzykowej, która leży u podstaw normatywnego rozumienia kultury języka. Konieczność zaspokojenia określonych potrzeb społecznych w tym zakresie (od nąjprostszych do dość subtelnych), wsparta wieloletnią tradycją poradniczą i podstawami teoretycznymi (prowadzącymi do względnej obiektywizacji przekazywanych rozstrzygnięć i zaleceń), przesądza
0 możliwości prowadzenia działań kulturalnojęzykowych.
Czy jednak działania te należy nazywać polityką językową? Niewątpliwie powinny być one prowadzone systematycznie i być skoordynowane merytorycznie (oparte na jednolitych podstawach teoretycznych i metodycznychf64), powinny też zakładać możliwość wpływania na postawy językowe użytkowników języka, a przez nie, pośrednio, na rozwój normy językowej (a nawet systemu języka). Działania te nie mogą jednak prowadzić do narzucania określonych postaw wobec języka ani do operowania zakazami bądź nakazami, dotyczącymi używania poszczególnych form językowych. Inaczej mówiąc: na język można wpływać tylko w takim stopniu, w jakim życzą sobie tego jego użytkownicy, wyrażający to pośrednio przez uzus językowy i bezpośrednio przez zainteresowanie normatywne kwestiami językowymi. Działalność kulturalno-językowa powinna polegać na przedstawianiu pewnych problemów, pokazywaniu możliwości ich rozwiązania, „podpowiadaniu” - na podstawie różnych kryteriów - wyboru określonych elementów, zachęcaniu do poznawania kwestii językowych; powinna to więc być, zgodnie z terminologią Zenona Klemensiewicza, pedagogika językowa raczej niż polityka językowa, która zakłada zbyt dużą
1 często arbitralną ingerencję w rozwój języka i postawy jego użytkowników.
Praktyka kulturalnojęzykowa ostatnich kilkudziesięciu lat w większości wypadków była związana z takimi właśnie założeniami pedagogiki językowej. W pewnych okresach i przy pewnym typie działań konieczna była bardziej zdecydowana postawa oceniająca, czasem poparta argumentacją opartą na emocjonalnym odbiorze kwestii językowych; wiązało się to zazwyczaj z koniecznością zaspokajania potrzeb kulturalnojęzykowych środowisk, które takich rozstrzygnięć wymagały. Tak więc na przykład w okresie bezpośrednio po II wojnie światowej pilnym zadaniem stało się językowe zintegrowanie społeczeństwa, gdyż okres okupacji, bez funkcjonującego normalnie szkolnictwa i słowa drukowanego, a także zasadnicze zmiany w grupie użytkowników języka ogólnego, które nastąpiły po wojnie (związane z awansem społecznym i kulturowym części ludności wiejskiej i robotniczej), spowodowały nie tylko obniżenie poziomu
164 Co zresztą nie oznacza, że rozstrzygnięcia proponowane w ramach tej działalności muszą być jednakowe; chodzi tylko o przyjęcie określonej wizji języka i jego roli w społeczeństwie.
wiedzy o języku, lecz także zachwianie normy ogólnej języka. Nowi użytkownicy polszczyzny ponadregionalnej i ponadśrodowiskowcj mieli najczęściej świadomość nieopanowania normy polszczyzny ogólnej i byli zainteresowani autorytatywnymi rozstrzygnięciami normatywnymi, o konsekwencjach praktycznych, nie zaś wywodami teoretycznymi, opartymi na wiedzy, której nie mieli165. W praktyce kulturalnojęzykowej prowadziło to czasem do formułowania sądów o formie nakazów-zakazów, nieraz podbudowanych argumentacją emocjonalną, co łatwiej przemawiało do tego typu odbiorców niż uzasadnienia oparte na rozstrzygnięciach naukowych. W gruncie rzeczy jednak nawet osoby tak formułujące porady językowe nie miały na celu nakazania określonego zachowania językowego; zresztą egzekwowanie takiego nakazu byłoby niemożliwe. Chodziło o przekazanie pewnego zasobu wiedzy praktycznej o języku, dostosowane w formie do możliwości percepcyjnych odbiorców i do ich oczekiwań. Taki typ działalności kulturalnojęzykowej z czasem stawał się zresztą coraz rzadszy, współcześnie już w niej z pewnością nie dominuje166.
Procesy zachodzące w polszczyźnie ostatnich lat, a zwłaszcza poczucie zagrożenia jej tożsamości wskutek anglicyzacji leksykalnej i semantycznej na-szego języka, połączone z obserwowanym obniżeniem jego poprawności i sprawności w kontaktach publicznych, spowodowały wystąpienie przez część środowiska językoznawczego i niektóre środowiska polityczne z propozycją ustawowej ochrony języka polskiego.
Po kilku latach dyskusji Sejm RP 7 października 1999 r. przyjął Ustawę o języku polskim167. Przepisy tej Ustawy dotyczą (jak głosi jej art. 1): „1) ochrony języka polskiego, 2) używania języka polskiego w realizacji zadań publicznych, 3) używania języka polskiego w obrocie oraz przy wykonywaniu przepisów z zakresu prawa pracy na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”. Ustawa nie dotyczy więc posługiwania się polszczyzną w kontaktach nieoficjalnych, prywatnych i nic jest przejawem rygorystycznej polityki językowej, stanowiącej naruszenie wolności słowa.
Już w preambule do Ustawy podkreśla się to, że język polski „stanowi podstawowy element narodowej tożsamości i jest dobrem narodowej kultury”, a wynaradawianie Polaków przez zaborców i okupantów dokonywało się właśnie przez zwalczanie tego języka. W tej samej preambule uwypukla się „konieczność ochrony tożsamości narodowej w procesie globalizacji” i to, że „zachowanie [polskiej] kultury i jej rozwój jest możliwy tylko poprzez ochronę języka polskiego”.
165 Więcej na ten temat por. A. Markowski, H. Satkiewicz, Kultura języka w powojennej Polsce, [w;] O zagrożeniu i bogactwie polszczyzny, Wrocław 1996, s. 11-25.
166 Jest on o wiele bardziej charakterystyczny dla działań niezawodowych .miłośników języka polskiego" (dziennikarzy, nauczycieli itp.) niż dla prac językoznawców.
167 Tekst tej Ustawy z dwiema poprawkami z r. 2003 i 2004 jest zamieszczony w Aneksie do podręcznika (zob. s. 14&-155).