Zadzwonił na gospodynię i wszyscy poszliśmy do kuchni. Pani A. rozłożyła biały, lniany obrus na kuchennym siole. Potem postawiła porcelanowe filiżanki i spodki. Doktor Buckley posadził mnie obok siebie.
— Muszę się opiekować moim małym pacjentem — orzekł i wziął tekturowe pudełko obwiązane sznurkiem. — Byłem uprzedzony o waszym przybyciu. Siostra Canucl zadzwoniła do mnie i kazała mi się dobrze tobą opiekować.
Siedzieliśmy przy herbacie i pączkach przez około godzinę. Rozmawialiśmy, a Colctte przy każdej sposobności robiła miny za plecami lekarza. Ignorowałam ją, dystyngowanie pijąc herbatę, z wyprostowanym małym palcem, kiedy podnosiłam filiżankę do ust. Prowadziłam kulturalną konwersację. Potem doktor Buckley powiedział, że musi gdzieś zadzwonić i wyszedł.
— Nic będzie wam przeszkadzało, Jeśli zapalę? — spytała pani A. wyjmując paczkę Gold Flakc'dw
— O Jezu, już myślałam, żc pani nie zapyta. |a tcZjuż nie mogę wytrzymać — przyznała Coletle wyciągając swoją czerwoną dłoń.
Myślałam, żc pani A. się oburzy, ale ona była w porządku.
— Nic daj sie mu złapać. Chcesz Jednego? — zwróciła się do mnie.
— Nie, dziękuję.
Wzruszyła ramionami. Chyba myślała, żc Ją źle osądzam.
Czułam się nieswojo czekając tu z Coletle. która wypuszczała kłęby dymu nosem. Pani A. patrzyła na zegar
— Siostra Carmcl nie byłaby zachwycona — powiedziała i natychmiast podskoczyła. — Szybko! Odłożył już słuchawkę. Daj mi to — krzyknęła i zgasiła papierosa w zlewie.
Doktor Buckley otworzył drzwi i wyglądał tta zadowolonego.
— Zaczęło padać, więc zorganizowałem wam samochód z. młodym, kulturalnym kierowcą.
Spojrzałyśmy po sobie. Nic mogłyśmy wrócić do zakonu z. młodym, kulturalnym mężczyzną.
— A co powiedzą zakonnice? — spytała pani A. wyrzucając mokrego papierosa do kosza.
— Powiedziałem mu, żeby je wysadził na ulicy, kawałek dalej — doktor Buckley zaczął ruszać brwiami. Miało to być pewnie intrygujące, czy miłe. Tak naprawdę wyglądało jednak głupio.
—- W takim razie wszystko w porządku, bo nic możemy się dać złapać — ostrzegła Colettc.
— Dziękujemy bardzo — powiedziałam. A Coletle dalej robiła miny za plecami lekarza, pokazując mi, że jest szalony. Pani A. dostała ataku śmiechu i wyszła z kuchni.
—Już za chwilę miody człowiek przyjedzic — oznajmił doktor Buckley chodząc w tę i z powrotem i dzwoniąc monetami w kieszeni. Jego długie, chude nogi były bardzo ruchliwe, a w swych granatowych spodniach wyglądał jak listonosz.
Ktoś zatrąbił i podeszliśmy do drzwi. Młody mężczyzna był gruby i spocony. Siedział wciśnięty za kierownicą starego lorda cortiny. Doktor Buckley przedstawił nam Jeromc’a. Jeromc nie poruszył się. ani nie odezwał. Od razu zapalił silnik.
— Jeromc, daj młodym damom szansę wejść do środka — zawołał doktor Buckley. —Jeromc jest trochę narwany, ale ma serce na właściwym miejscu — dodał przepraszająco. —Jestem pewny, że się od razu polubicie.
Kiedy wsiadałyśmy do samochodu, próbowałam się uśmiechać.
— Ale kulturalny! — Coletle zamruczała wściekła.
Pomachałam doktorowi Buckley'owi.
— Opiekuj sic tymi młodymi damami, Jeromc. Odpowiadasz za nie swoim Życiem
jeromc mruknął coś i ruszył, bo zakonu jechaliśmy w milczeniu. Jeromc przyśpieszał coraz bardziej jadąc środkiem jezdni i ostro biorąc zakręty. Próbowałam na niego nic patrzeć, ale mój wzrok co chwila lądował na jego okrągłych plecach 1 ciemnych plamach od potu na koszuli. Z każdą minutą plamy zdawały się powiększać. Może się pocił, bo był wstydliwy. Nie chciałam o rym myśleć. Odezwał się tylko ra/.
— Myślałem, że się śpieszycie — powiedział zauważając, że ze strachu trzymamy się siedzeń.
Nikt nas nie widział, jak wysiadałyśmy z przerdzewiałego forda niedaleko klasztoru. Coletle nie chciała nawet na niego spojrzeć. Rzuciłam „do widzenia”, ale nie mogłam się zdobyć na spojrzenie w oc7.y Jeromc’a. Wykrztusiłam to do;jego pleców. Nic nie odpowiedział, tylko włączył bieg i odjechał. Coletle aż kipiała.
— Powiem ci tylko jedno. Jeśli wpadniemy w tarapaty przez tego tłuściocha, to podam Buckley^ do sądu.