szał w lo Carmcl? I czemu Colette mówiła o niej coś złego? Colettę nigdy za nią nie przepadała i to mnie martwiło. Może Johnny winił ja za śmierć Colette... Tylko ja nic płakałam w autobusie. Byłam zbyt przerażona, by płakać.
Carmcl mówiła, że lepiej wszystko z siebie wyrzucić, ale nadal podawała mi tabletki zalecone przez Paulę. Starałam się nie myśleć o Colette i to ml pomagało. Jeśli myślałabym o Colette, myślałabym o Johnnym. A tego nie mogłam znieść.
Nienawidziłam Johnny'ego za każdym razem, kiedy widziałam Carmcl; Jej mała, delikatna pierś schowana pod czarnym fartuchem nylonowym. Jej małe serce! Jak mógł powiedzieć coś takiego? Sprawdziłam hasło „serce” w książce od biologii. Serce rzeczywiście było osłonięte warsLwa tłuszczu. Wyobrażałam sobie serce Carmel pokryte czystym, białym tłuszczem, jak świeca na ołtarzu. Prześladowała mnie wizja Johnny‘cgo przecinającego jej czarne ubranie. Widziałam jej zdziwioną twarz i uśmiech Johnny’cgo. Wyobrażałam to sobie jako czarną mszę. W nocy bałam się zasnąć. Kiedy klęczałam nad sedesem, wyobrażałam sobie, że ręka diabła wypełznie stamtąd i złapie mnie za gardło.
Kilka dni po pogrzebie Colette zostałyśmy wysłane z Trish do lasu Coolin na wyprawę botaniczną. Carmel wyblagała Paulę, żeby oddelegowała właśnie nas, a Paula wyjątkowo jej posłuchała.
W piątek wieczorem zebrałyśmy więc wszystkie kredki w kolorze niebieskim, jakie mogłyśmy znaleźć w szkole. Dostałyśmy siedem różnych odcieni, głównie od pierwszoklasistek. A Brenda Drlscoll dala mi kilka brązowych kredek. Były całkiem fajne, ale niestety nie niebieskie. Nienawidziłam zmieniać swoich decyzji, szczególnie wtedy, gdy już dawno ustaliłam, że wszystkie odwzorowania kory w naszej pracy badawczej z botaniki będą niebieskie.
Brenda.
— Ale przecież brązowy pasuje do niebieskiego — stwierdziła
— Wezmę je — powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu. Miałam wrażenie, że w Innym wypadku Brenda się obrazi. — Zobaczę, może się do czegoś przydadzą.
Przed śniadaniem poszłyśmy z Trish na spacer. Byłyśmy podniecone, że same będziemy mieć autobus tylko dla siebie. Przeszłyśmy obok strumienia, w którym chciałam popełnić samobójstwo. Wspomnienie to przypomniało ml o Colette. Zrobiło mi się słabo i usiadłam na trawie.
— Już po wszystkim, kochanie moje — zaśpiewałam. Głos mi się trząsł i na pewno fałszowałam. Nie chciałam śpiewać przy Trish, ale nic mogłam przestać.
— No, już — Trish objęła mnie ramieniem. Rozpłakałam się. Musiała zaprowadzić mnie z powrotem do szkoły. Było mi głupio, że widza mnie w takim stanie pierwszoklasistki kręcące się po niższym korytarzu. Nic mogły się powstrzymać przed patrzeniem, bo zrobiłam przecież z siebie takie przedstawienie.
— Idźcie do sypialni. Przyniosę wam tacę — powiedziała Carmcl do nas poganiając gapiów do refektarza na śniadanie.
Kiedy przyszła Carmcl, już nic płakałam. Taca uginała się od tostów z miodem. Już dawno zrezygnowałam zjedzenia płatków kukurydzianych. Po śniadaniu musiałam wysłać Trish na dół po naszą pracę z. botaniki, żeby móc spokojnie pójść do ubikacji i wymiotować. Po tym zabiegu poczułam się naprawdę świetnie. Byłam coraz lepsza w te klocki. Gdy Trish wróciła do sypialni, znów śpiewałam Już po wszystkim, kochanie moje, ale tym razem zupełnie innym głosem.
Byłyśmy ubrane w lcvisy i koszule. Miałyśmy bloki rysunkowe i kredki. Zostało nam jeszcze pól godziny do odjazdu autobusu. Siedziałyśmy w słoitcu, kiedy nagle przypomniałam sobie o brązowych kredkach.
Musiałam się naprawdę śpieszyć. Kiedy dobiegłam do sali cichej nauki, Brenda Driscołl czckałajuż tam na mnie z założonymi rękami.
— Nic zapomniałaś o czymś? — Nie mogła Już brzmieć poważniej.
— No jasne! Twoje kredki. Hip hip hura hura! — złapałam je