Cólettc mówiła. żc Maria Teresa mogła paść trupem w każdej chwili. To mnie trochę pr/crażalo, szczególnie kiedy słyszałam różne dziwne: odgłosy wydobywające się z układu trawiennego zakonnicy. Gdy uderzałam niewłaściwy klawisz i na dodatek w złym czasie. Maria Teresa wzdychała i drewniany kij lądował na moich palcach.
— Och, jesteś beznadziejna! Dlaczego nic ćwiczysz? Doskonale uderzałabyś w klawisze, gdybyś nic była taka nerwowa. Masz dobre palce. Tylko powinnaś ćwiczyć. — Spojrzała mi w oczy i dotknęła kijem moich włosów. — To dlatego, te włosy wchodzą ci tło oczu. Następnym razem zawiąż włosy w dwa kucyki.
Kiedy przyszłam na kolejną lekcję w kitkach, siostra Maria Teresa była bardzo zadowolona.
— Ładnie wyglądasz w tej fryzurze — powiedziała, a ja siedziałam tam cały czas myśląc o diabelskich miotłach wystających mi nad uszami. Poza tym rzucały cienie na klawisze.
Colctte pożyczyła ml w tym czasie Egzorcystf. Nie powinnam była tego czytać. Zaczęłam widzieć małego diabełka wyglądającego zza zasłony wokół mojego łóżka. Potem czułam dziwne zapachy, ale nie śmiałam o tym nikomu powiedzieć, na wypadek, gdyby ich nie czuli. Co noc byłam zlana potem zc strachu, wyczuwając siarkę i wyobrażając solne zielone ręce wypełzające spod łóżka, kiedy do niego wchodziłam. Bałam się, żc gdy spojrzę w nocy w lustro, zobaczę twarz diabla. Jeżeli musiałam iść do toalety, to przechodząc koło luster zasłaniałam twarz ręką.
W tym czasie rozbolały mnie uszy. Musiałam wtedy kłaść się do łóżka, a siostra Carmel przynosiła mi gorące mleko i Panadol. Ból uszu nie ustępował i w końcu musiała przyjść i zbadać mnie jedna z sióstr-plelęgniarck. Orzekła, żc to najprawdopodobniej ropień i że należy z tym pójść do lekarza. Siostra Carmel uznała, żc szkolna chustka nie wystarczy. Obwiązała mi więc głowę żółtą, wełnianą chustą i poszłyśmy z Colctte do doktora Bucklcya, który mieszkał na przedmieściach miasta.
Był to długi spacer, a żółta chusta ciągle się rozwiązywała. Colctte w końcu zawiązała mi ją na amen, motając kilka razy wokół szyi i robiąc dużą kokardę pod brodą.
— Nic przeszkadza ci, że głupio wyglądasz? — spytała.
— Nic przeszkadza, nie przeszkadza. Zrobię wszystko, żeby przestało mnie boleć — wystękaiam.
Na Castlc Road, gdzie mieszkał doktor Buckley, rosło sporo drzew i krzaków, ale w jego ogrodzie wszystko było martwe. Stara kobieta wpuściła nas tło środka. Korytarz był ciemny i zakurzony. Na starym wieszaku wisiały czarne parasole. Kobieta wprowadziła nas do gabinetu.
— Zaraz przyjdzie.
Wyglądała na taką. co to ciągle chodzi z papierosem przylepionym do ust. Gabinet też był staroświecki i zakurzony. Dziwne metalowe instrumenty medyczne leżały rozłożone na stoliku pokrytym zielonym prześcieradłem.
— Najpierw będzie cię trochę torturował, żebyś zaczęła mówić — wyjaśniała Colctte przerażającym głosem. Zmusiła mnie, żebym zdjęła buty i położyła się na starej, zielonej, skórzanej kanapie.
— Ale przecież chodzi o ucho! — protestowałam.
— On musi cię całą zbadać, będziesz musiała rozebrać się do naga. dziewczyno.
— Nie rozbiorę się! — Bałam się. że zobaczy. Jaka jestem gruba.
— Wiesz, co mówią o doktorze Buckłey’u?
— Nie.
— Żc lubi młode dziewczyny.
Drzwi otworzyły się i wszedł doktor Buckley. Byłam pewna, że słyszał wszystko to. co mówiła Colctte. Ale wstyd! Był stary I chudy, miał siwe włosy. Jego twarz miała purpurowy odcień.
— Widzę, żc już na mnie czekasz — odkaszlnąi głośno.
Usiadłam zakłopotana czując się niezręcznie.
— No dziewczynko, jaki masz problem?
Zbadał moje ucho zimnym, metalowym przyrządem, który wyglądał jak latarka. Potem go odłożył i zawołał gospodynię. Weszła trzymając w ręku dwie baterie, które lekarz włożył do przyrządu. Potem znowu zajrzał do ucha.
— Niezbyt wesoło to wygląda. Przepiszemy ci antybiotyki. A co tv na to. żeby zrobić sobie krótkie wakacje?
— Nic wiem — odparłam niepewnie, ale z nadzieją w głosie.
— Nie może się już doczekać — powiedziała Colctte.
— Też. tak myślę — stwierdził doktor Buckley i nagle mocno pocałował mnie w czoło, a Cólette głośno wciągnęła powietrze. — Cóż, nic mogę was jeszcze puścić, piękne panie, zanim nic poczęstuję was herbatą.
53-