2. C
Prawdziwe wyrównywanie szans ma miejsce wtedy, gdy szkoła podnosi poziom wychowania, a nie wtedy, gdy obniża wiek pierwszoklasistów.
ks. Marek Dziewiecki
Wprowadzając obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich, Ministerstwo Edukacji powoływało się na enigmatyczny argument o „wyrównywaniu szans" polskich dzieci. Znając realia naszych szkół, można mieć podstawy, by przypuszczać że owo „wyrównywanie szans" jest w rzeczywistości osiągane poprzez dalsze zaniżanie poziomu nauczania i wychowania, a także poprzez dalsze zawężanie minimum programowego. Dla przykładu, już teraz zasady oceniania pracy pisemnej w ramach egzaminu maturalnego z języka polskiego są tak skonstruowane, że całkiem dobrą ocenę może uzyskać uczeń, który popełnił nawet kilkaset błędów ortograficznych, a zatem ktoś, kto nie umie pisać po polsku! Obawiam się, że objęcie obowiązkiem szkolnym sześcioletnich dzieci rzeczywiście prowadzi do wyrównywania szans, ale poprzez równanie w... dół.
Sześciolatek i jego potrzeby
Objęcie sześciolatków obowiązkiem szkolnym wiąże się z wielogodzinnym rozstaniem z rodzicami w wieku, w którym podstawowym dążeniem dziecka jest zaspakajanie potrzeb emocjonalnych, a zwłaszcza poczucia bezpieczeństwa poprzez fizyczną i emocjonalną bliskość z rodzicami. W odniesieniu do małego dziecka każdy rok żyda wiąże się z większymi zmianami rozwojowymi, niż te, które obserwujemy w ciągu całego dziesiętioleda u ludzi dorosłych. U wielu współczesnych dzieci - zwłaszcza na skutek ich kontaktu z mediami - obserwujemy nieco przyspieszony rozwój intelektualny. Rozwój w tym wymiarze nie oznacza jednak, że dzieci rozwijają się obecnie szybciej również w wymiarze emocjonalnym. Obserwujemy raczej zjawisko przeciwne: coraz więcej dzieci w wieku szkolnym okazuje niestabilność i zależność emocjonalną od rodziców, typową dla dzieci o dwa, trzy lata młodszych. Pod względem intelektualnym w wieku sześdu lat spora grupa dzied rzeczywiśde wchodzi już w tf fazę rozwoju, w której zdolna jest do myślenia konkretnej a w konsekwencji jest w stanie przyswoić sobie treści zawaflt w programie szkoły. Jednak pod względem emocjonalnym dt zdecydowanej większośd sześcioletnich dzied więzi z najbfc szymi są zdecydowanie ważniejsze niż osiągnięcia szkok Tymczasem w środowisku szkolnym priorytety są odwióan w stosunku do potrzeb dziecka, gdyż ważniejsze sątamosf nięda niż więzi.
Decydują rodzice czy urzędnicy?
Warto w tym kontekśde wspomnieć o tym, że do tej poty bjfc już możliwe posyłanie do szkoły dziecka od szóstego rot żyda. Jednak w każdym takim przypadku była to decy® rodziców, a nie urzędników. W takich przypadkach dzkd przechodziło szczegółowe badania psychologiczne, aby mcp o rok wcześniej przekroczyć progi szkoły. Tymczasem najnc* szy projekt MEN-u zakłada, że wszystkie sześcioletnie da* rozwijają się w podobnym rytmie oraz że każde z nich jest js intelektualnie i emocjonalnie gotowe do podjęcia obowiązb szkolnego. W konsekwencji dzied traktowane są jak z „a# matu", a decyzja o przyspieszonym pójściu do szkół)' nie w nika z żadnych rzetelnych badań, lecz zostaje podjęta wygnie na podstawie odgórnych zaleceń. Rodzice z reguły zna lepiej swoje dzied niż jakiś urzędnik w Ministerstwie Edukac Optymalnym wyjśdem jest zatem oferowanie możliwości* jęda sześdolatków nauczaniem szkolnym, jednak pozostawia jąc rodzicom podjęde decyzji w tym względzie. Znam pfl) padki takich rodzin, w których rodzice posłali do szkoły on* wcześniej jedno z dzied, ale stwierdzili, że ich pozostałe dżin będą miały lepszą możliwość rozwoju wtedy, gdy zaczną K* litować obowiązek szkolny od siódmego roku życia.