i !
5.
SONATA NIELUDZKA
!!' 1
proi. dr. Józelowi Ujejskicmu poświęcam
i
0 nocy, daj mi sen i wyzwól mnie od snów, którymi jawa darzy.
Niech ciemny wiatr, wiejący od samotnych gwiazd,
maską mi zetrze z twarzy,
niech chłodny mrok okryje moje oczy,
zmętniałe od patrzenia, N
a uszom krwi pozostaw szum
podobny
do morskich w muszli fal szumienia.
1 zdejmij ucisk z sztywnych rąk i nóg, z uwiądłej skóry,
i oczyść jeżyk mój z gorzkiego kurzu dróg, wiodących w martwe góry.
0 nocy, wyzwól mnie od złych, warczących w wietrze skrzydeł,
od młyńskich kół i od krwawiących szprych,
1 od szatańskich sideł.
A pozwól szumieć płowym morzom zbóż dymiącym pyłem
i mrocznym wałom przewalać się wzdłuż piaszczystych łach przez wodorosty zgniłe,
7 — Sebyia
97
i patynować wierzchy fal radością zorzy, póki błękitna przepaść twa się nie otworzy nad światem... i nad snem... nade mną...
2
Już pierwsza gwiazda, która zastukała w okno, była szklista i krwawa jak oko w gorączce i prowadziła mnie tym chorym błyskiem ponad rozległym, ściemniałym pastwiskiem, skroś fantastycznie zaplątane pnącze, potem przez las zrudziałych pni sosnowych, przez senne rowy,
gdzie kamieniami przyduszone mokną naręcza lnu, podobne w czarnej wodzie do włosów jakichś okropnych topielic, w których pająki wodne, larwy i płoszczyce budują kruche dzwony ze srebrzystej bieli, a o zachodzie
jednodniowe komary wychylają krzaki
swych wąsów z małych łódek i skrzypcowym chórem
rozpoczynają nocną uwerturę,
brzęcząc nad zgubą dnia i swoją;
i wypełzają z jam ku światłu raki
czarnym, ruchliwym rojem.
A gdy gwiazda stanęła płomienistym słupem nad stawem, w którym księżyc srebrnym karpiem
[płynął,
ruszyły za wodami zapomniane młyny,
I