O śmierci Jana Pawła 11 Sztuka empatii
Nie każdy jest obdarzony darem łez. Nie każdy potrafi płakać, tak jak nie wszyscy umieją się śmiać. Oba te przypadki są rodzajem upośledzenia, budzącego moje głębokie współczucie, które kończy się jednak tam. gdzie z kalectwa, z emocjonalnego ubóstwa robi się sztandar wolności i wyłazi z nim na barykady. Można być obojętnym wobec cudzego nieszczęścia, cierpienia i wreszcie śmierci, ale duma z niedostatku człowieczeństwa i obnoszenie się z nią są po prostu objawem barbarzyństwa.
Wykorzystywanie takich postaw dla ideologicznych, a nawet komercyjnych celów jest po prostu obrzydliwe. Jestem skłonny przypuszczać, że pomysłodawca czy pomysłodawcy osławionych koszulek z napisem „Nie płakałem po papieżu" są ludźmi młodymi, niedojrzałymi emocjonalnie i społecznie. Być może nawet szczeniakami, którym dano możliwość, zamiast na płocie gminnym czy ścianie wygódki, pokazać swój greps całej Polsce, wywalić ozór na wszystkich. Marne to oczywiście usprawiedliwienie, ale jednak jakieś jest. Nie ma natomiast żadnego usprawiedliwienia dla promotorów i propagatorów tej akcji.
Po pierwsze, upozowana na demonstrację światopoglądową, objazdowa wystawa tej i innych koszulek to nic innego, jak handel obno-śny. Ktoś robił na tym zwykły interes, sprzedając naiwnym koszulki, te rzekome ikony postępu moralnego za pieniądze i z zyskiem. To był powód, dla którego rektor UMCS w Lublinie zamknął ten kramik, o czym w mediach zresztą nikt niemal nie wspomniał.
A kiedy przyszła pierwsza rocznica śmierci Ojca Świętego, propagatorzy tych koszulek, redakcja „Gazety Wyborczej” - sprzedawali, także za pieniądze ociekające żałobą i łzami, numery pisma. Logicznie rzecz biorąc, do „Gazety” powinny być, zamiast dodatku „Nasz papież”, dołączane te właśnie koszulki, albo nawet wkładka „Ich papież”. Tak powinno być, gdyby wśród powszechnego żalu Polaków nie unosiły się też gęste opary obłudy manipulatorów, potrafiących czerpać korzyść z tych, którzy płaczą na równi z tymi, którzy płakać nie potrafią
Empatia to jest umiejętność wczucia się w cudze emocje, zdolność ich rozumienia i współczucia. Jest to sztuka szlachetna. Zdolność wykorzystywania wszystkich uczuć, a także ich braku i czerpania ze wszystkiego korzyści to tanie kuglarstwo. Na szczęście większość z nas, tak jak Jan Paweł II - potrafi śmiać się, płakać i współczuć.
MACIEJ RYBIŃSKI publicysta
Jose Damian Gaitan OCD
Przez śmierć do zmartwychwstania
Asceza dla chrześcijanina jest przede wszystkim realnym wysiękiem do podjęcia w życiu codziennym, wysiłkiem przyłączenia się do Chrystusa przez wiarę.
Asceza - termin aktualny czy przestarzały?
,,Asceza” jest słowem, które może brzmieć dla nas trochę przestarzałe i nieprzystające do naszych czasów. W świecie rozwiniętym - przede wszystkim odwrotnie do tego, co działo się w przeszłości, nie zwykło się przyjmować praktyki ascetycznej z pobudek religijnych. Ale jest to wina tego, że z upływem czasu zatracano sens najprawdziwszego znaczenia ascezy. tak z punktu widzenia antropologicznego, jak religijnego i chrześcijańskiego. Problem ten jest tutaj bezpośrednim przedmiotem mojego zainteresowania.
Słowo „asceza”, samo w sobie, oznacza „ćwiczenie”, „ćwiczenie się”. Czasami ascezę utożsamia się również z ideą „wyrzeczenia się”, by osiągnąć jakiś cel. Pewna asceza i ćwiczenie w celu doskonalenia osoby zawsze było i jest obecne we wszystkich religiach, doktrynach duchowych i ideologiach, chrześcijańskich i nie tylko tych. Dlatego asceza jest czymś, co chrześcijaństwo podziela z innymi obszarami naszego świata. Jest zawsze pewnym ćwiczeniem, pewnym wysiłkiem podejmowanym w jakimś celu. Jednak, żeby ten cel osiągnąć, prawie w ogóle nie jest konieczne bycie religijnym, czy też posiadanie przekonań religijnych, chrześcijańskich. Jednak dziś ascezę nakładamy na siebie często z pobudek czysto estetycznych. Ktoś może wieść
91