skanuj0049

skanuj0049



—    Patrzył, jak się macacie, i brandzlował się. Ale Fela mu dała! Kopnęła go w...

—    Dziękuję ci.

—    Proszę — i odeszła.

Ewa zaczęła się śmiać, niehisterycznie.

—    Co znaczy to słowo, którego ona użyła?

—    Znaczy: onanizować się.

—    Aha—już całkiem poważnie.

Postanowili iść do domu. Jego piekła ręka i był zły. Szli przez miasto. Ona krzyknęła: — Jakie ładne suknie! — i podeszła do wystawy.

—    Chodźmy już.

—    Zaraz, zaraz.

Podczas tego „zaraz” zauważył, że w kieszonce bluzki miała chusteczkę w kwiaty, i to wyglądało tak, jakby kwiaty wyrastały z jej piersi. To mu na chwilę zacisnęło oddech. „Dlaczego to na mnie zrobiło takie wrażenie? Innemu by to skojarzenie w ogóle nie przyszło na myśl.”

Coraz to bardziej parszywe ulice, nie kleiła się im rozmowa. W latarniach, które były wmurowane do bram domów, syczały kaganki. (Gaz syczał.) Ulice mokre, po deszczu. (Czy w parku deszcz padał?) Średniowieczne ulice. Kocie łby. Cały brud w mroku. Krużganki między domami. Domy ja dekoracje teatralne. Trudno uwierzyć, że ktoś tam mieszka. Bramy ciężko okute. Wyloty rynien — potwory z otwartymi paszczami. Dom z lukami, marokański trochę.

Wtem Ewa mówi:

—    To, co zrobiłeś ze mną w parku, nie sprawiło mi żadnej przyjemności. Chcę, żebyś wiedział o tym.

Wtedy zrobiło mu się bardzo sucho w ustach. Przez chwilę chciał jej to wytłumaczyć. Dlatego, że to, dlatego, że tamto. Ale co znaczą argumenty wobec „nie sprawiło mi przyjemności”? Poczuł, że jest całkiem bezradny. I jak dziecko zaczął płakać. Nie płakał od ósmego roku życia.

JUŻ UTONĄŁ, JUŻ UTONĄŁ, JUŻ UTONĄŁ — to mówi, powiedzmy, chór, jak w starogreckiej tragedii.

Pogłaskała go niepewnie po włosach i była trochę zdziwiona.

—    Nie płakałem nawet wtedy, gdy mnie wyrzucono ze szkoły (miałem wtedy dziesięć lat), i gdy moją jedyną na razie powieść spalono.

Po chwili:

—    Kochasz mnie?

—    Nie.

Takie zwyczajne „nie”, ani patetyczne, ani ciche, i tym „nie” przywiązała go do siebie. „... bo (jak pisał Emil wiele lat później) cechą cierpienia miłosnego jest błędne i obłędne koło, które ma swe źródło w tym, że szukając gorączkowo kogoś, kto uciszy naszą mękę, natrafiamy na osobę kochaną, która jest źródłem cierpienia, i tylko na nią.”

Nie mógł się ruszyć ani wymówić żadnego słowa. Nie mógł się pożegnać. A ona czekała na to, aż się pożegna, i on wiedział o tym. Miała katar pęcherza, zmarzła na ławce w parku i chciało jej się bardzo siusiu.

W końcu pożegnali się, umówiła się z nim na jutro. Zrobiłaby teraz wszystko, czego by chciał.

On doznał wrażenia, że stopy jego puszczają korzonki, że jest wrośnięty w ziemię. Stał oszołomiony, dziwnie wzruszony.

105


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 109 w zwolnionym tempie. Patrzyłam, jak wampiry atakują moich ludzi, ale wiedziałam, że nie mo
Scan0079 tif Trochę za głośno zachowywał się w nocy, ale gospodarze przywykli do jego obecności. Lu
skanuj0009 Może jeszcze nie wiedzą, tłumaczył mi. Ale śledztwo trwa. Takie sprawy ciągną się nieraz
skanuj0012 (235) MISTRZ powstawszy wznosząc z tej pożoi że sit tak jak się grozi jedyna Liczba która
skanuj0021(5) • 2.34 • Jak przebiega proces obciążania się transformatora? Na rysunku 2.28 pokazano

więcej podobnych podstron