skanuj0087

skanuj0087



koju tam i z powrotem, już ubrany kompletnie, ale miał tremę; bał się wejść.

Ten człowiek — posiadający wszystkie rodzaje odwagi, od seksualnej do czysto wojskowej, stary wyga w rozmowach z kobietami, któremu pewnego razu wyskoczyło ramię ze stawu (miał to od dzieciństwa) przy robieniu zastrzyku dożylnego pacjentowi i robił go dalej, aż nie skończył (potem zemdlał) — odczuwał niepokój. (Odczuwał również niezrozumiały strach przed szczekaniem psa, choćby on był w mieszkaniu, a pies na ulicy, ale to nie było to. Dlatego nie kupiono Emilowi psa, gdy był mały.)

Potem trema opadła tak, jak opada zasłona, i Filip — z pięciominutowym opóźnieniem —wszedł do jadalni.

Najpierw zamierzał krótko prześwidrować Ewę, a potem zmienił zamiar. Zobaczył twarz Joanny (kuzynki były do siebie podobne), ale zmienioną niesłychanie. Joanna, gdyby umierała w szesnastym roku życia, w godzinie śmierci mogłaby tak wyglądać. Niesłychanie delikatna twarz, rysy jakby się miały zaraz rozpłynąć, jakby cudem trzymały się razem, twarz, składająca się z samych sprzeczności.

Przedstawił się i patrzył na nią długo i żałował, że nie jest w wieku Emila. Potem, milcząc, podeszli do stolika, potem Filip rozbłysnął na nieco staroświecki sposób, ale całkiem interesująco.

O godzinie 11 odprowadza! Emil Ewę do domu.

—    Twój ojciec mi się podoba — powiedziała.

—    Co znaczy „podoba”? — spytał nieostrożnie.

W niej siedział zawsze jakiś diabeł:

—    To znaczy, że mogłabym z nim. Nie wiesz, że młodym dziewczętom podobają się starsi, siwi panowie?

On był niepoprawny. Czym bardziej mówił na serio i denerwował się, tym ona mówiła też bardziej na serio i myślała na serio o rzeczach, o których by nigdy przedtem poważnie nie pomyślała.

—    Mimo że Filip jest moim ojcem?

—    Mimo że Filip jest twoim ojcem.

Słowo „Filip” w jej ustach. Tak, jakby on miał na to monopol.

—    To weź go sobie. On cię bardzo lubi.

I to wszystko z jego strony na serio.

—    Jak śmiesz... Jak śmiesz tak mówić.

On w tej chwili zrozumiał (nagle), że ona z niego żartowała, przynajmniej z początku, i tłukł się po głowie, i beczał, i przepraszał, i pełzał po ziemi (psychicznie), i rozdzierał szały (psychicznie).

Ona nie odzywała się do niego już, a on był, jak zwykle:

1)    nadwrażliwy na jej punkcie;

2)    gdy już się znalazł w tego rodzaju sytuacji, to brnął coraz dalej;

3)    coitus interruptus.

Więc im więcej mówił, tym ona się bardziej zacinała, jak zabawka mechaniczna, jak człowiek, który jest sparaliżowany, tak że naprawdę nie mogła się więcej przeprosić. I męczyli się nawzajem tego wieczora jeszcze trzy godziny.

I w końcu ona, jak zwykle, nie wiedziała, o co poszło, i jak zwykle, miała jeszcze zrobić matematykę, i jak zwykle prosiła go, aby on ją już puścił.

—    Ja wiem, że mnie strasznie wymęczyłeś jakąś historią i że powinnam się na ciebie gniewać, ale nie mam siły. Może jutro będę miała.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
dsc00542 (7) i jej oporu. Wówczas już Rj R2; I, ^ Ig i wskazówka galwanometru wychyli się. Gałwanome
skanuj0006 3 przechodzą do roztworu, ale juz w postaci kompleksów amoniakalnych (zwłaszcza wtedy, gd
75263 skanuj0006 (72) przechodzą do roztworu, ale już w postaci kompleksów amoniakalnych (zwłaszcza
skanuj0009 Może jeszcze nie wiedzą, tłumaczył mi. Ale śledztwo trwa. Takie sprawy ciągną się nieraz
skanuj0009 (31) No czym polega metoda ochrony, konserwacji i zagospodaiowcnia ruin zamkowych się do
skanuj0016 (72) mimika, wokalizacja. Już K. Darwin sądził (1988), że płacz u noworodków rozwifl się
skanuj0025 (195) Władysława Szulakiewicz tylko portretów naukowych, ale i portretów psychologicznych

więcej podobnych podstron