i
Każdy z przedstawionych iu paradygmatów bywa poddawany ostrej kryty;, (z pcnipckiywy paradygmatów sąsiednich)1 2 3 4*: w moim ujęciu, rzecz prosta, zadu;; nazwa nie ma charakteru wartościującego.
Stanisław BALBUS
„Zagłada gatunków”
CzyęacH-rudzajowo triada multimedialna ogarnia wszystkie bez wyjątku ferii my i teksty kultury? Niektóre wymykają sic je:, zmuszają do mnożenia wyjątki, od i egu ty, do ■wydzielania bytów problematycznych. Lecz tak dzieje się wgcno’ogi:S .,cć zawsze", i nie tylko w (teriologii: w każdym spotkaniu modelu zcrnpirią. Dlatc go szczególnie przydatna okazuje się w stówie „multimedia" cząstka .,r.iuhi- ". je żeli nic da się osiągnąć stanu cthuit, pozostaje (skromniejsza) szansa porządków .większościowych" - ogarniających stan muiiw.
Tytuł tego artykułu opatrzyłem cudzysłowem. Z paru względów - różnej wagi -kt.ire po kolei wyjaśnię. Po pierwsze więc dlatego, że jest to cytat. Cytat z tytułu wiersza (i zarazem tomu poetyckiego), który itii się po prostu podoba, ale przecież .ytyic kontekście użyty nie bez me ryto tycznego uzasadnienia, choć na pierwszy rzu: oka nic jest to wcale oczywisto. Wiktor Woroszylski mówiąc trzydzieści lat ternu poetyckim słowem o „zagładzie gatunków"5, ma na uwadze po prostu kontekst ekologiczny, tak jak nieco później choćby Czesław Milos?:
Ii: duszę kondora rzucaliśmy kości.
-Czy ułaskawimy kondora?
- Ni-: ułaskawimy kondora.
Gicie, bo nigdy nic jadł z drzewa wiadomości.3
;
„Zagłada gatunków"zatem oznacza tu niwelację (i likwidację) nadmiernej różnorodności zjawisk świata w celu przystosowania ich do aktualnie założonej antro-. pjcs-nlrycznej nontiy. Gdyby przenieść to jako naturalistyczną metaforę na płaszczyznę kultury (więc teraz: literatury), wypadałoby powiedzieć, że od romantyzmu przynajmniej poczynając, trwa i konsekwentnie natęża się „zagłada" wszystkich . tradycyjnych gatunków (i w ogóle form) literackich, które przesiały mieścić się w kręgu aktualnych światopoglądów I potrzeb estetycznych. Zniknęła nowela, ?:n:kn powieść, parę razy umierały już pewne jej odmiany, zniknęła tragedia, zanikła zdecydowana większość form liryki. Nie ma opisowych ani epickich poematem-,ody, hymny, elegie, ballady, sonety zjawiają się już najwyżej w ramach stylizn-
‘F Wycncwr.ym przykładem ostrej niechęci do ftlieionuwyelł „kjla:)ilmt?y!t6w"są
konftimeiejc 1 niepowagi w Butach 1 iunvek dzidach Ficdcw Dostojewskiego
(racz godna odrębnego studium).
v W Woroszylski Zagłada na!tixkćtc. Wsiwawa 1970, s. 2-5.
vls. Miłosz<n/zienuTr.-.sfcisónkrt,tęvjyzitfMdtz. (er. It: /-liwętuiTi nii;unu'órzi, [197-t).
Kruków I9KI1, s.97.