Ten tekst to wyjątki z książki Hansa-Jiirgena Weidli-cha Ich komme vom Mond (Pochodzę z Księżyca). Autor był pacjentem współautora tego poradnika i autora pierwszego wydania, doktora Bernarda A. Bakera. Swoje przeżycia przedstawił w sposób dowcipny i celowo przesadzony.
Kiedy mój ojciec miał problem z dyskiem, nazywano to postrzałem. Ojciec często dostawał postrzału. Wyginał się wtedy jak kawaleryjska szabla. Szedł po ulicy, ze wzrokiem sztywno wbitym w chodnik i gdy ktoś pytał, czy coś zgubił, robił się naprawdę zły.
Zazwyczaj dostawał postrzału, kiedy pomagał w pracach domowych. Nagły ból powodował, że nie mógł się wyprostować i zastygał w pozycji znaku zapytania. Matka była do tego przyzwyczajona i tylko z westchnieniem składała dłonie. Wiedziała, że w takich sytuacjach nie powinna okazywać współczucia ani nadmiernego zainteresowania, bo tylko by go zdenerwowała. Po latach zżycia się z chorobą ojcu udało się wypracować nową postawę podczas postrzału: stawał sztywno, zgięty do przodu jak kątownik.
Kiedy sam dostałem pierwszy raz postrzału, wiedziałem
0 co chodzi, ale dla mojej żony było to zupełnie nowe doświadczenie. Zaczęło się niewinnie - podniosłem z dywanu spinacz
1 kiedy chciałem się wyprostować, kręgosłup przeszył mi taki ból, że nie byłem w stanie ani się ruszyć, ani nawet odezwać. Wyglądałem podobnie jak ojciec - jak kątownik. Zona popatrzyła dość obojętnie i spytała:
- Szukasz czegoś? Dlaczego stoisz w takiej monumentalnej pozie?
Gdybym mógł, zareagowałbym na tak oczywisty brak serca. Tyle, że nie mogłem. Pomyślałem więc:
- Aha, tak to wygląda! - i postanowiłem nigdy więcej nie śmiać się z nikogo, kto dostanie ataku lumbago.