Już to w ogóle ten kąt celi wyjątkowo nam się udał. Naprzeciw, na górnych kojkach, odgrodzone od nas jedynie wąską rozpadliną przejścia, mieszkają dwie Cesie: Złota i Różowa, zaś tuż obok nas, na kojce pod ścianą, dwie Długie Krystyny i Danusia. Świetnie się dobrały. Wszystkie trzy są smukłe i wysokie tak, że kiedy śpią, trzy pary bosych stóp sterczą z nar nad przejściem. Wszystkie siedzą za „organizację”. Dłuższa z dwóch Krystyn dostała niedawno z domu farby i szkicownik. Musiała osobno prosić naczelnika o pozwolenie. Zezwolił, żądając jednak, aby mu co jakiś czas przedkładała wszystko, co narysuje, do cenzury. Nie wolno jej też z natury malować ani krajobrazów, ani budynków. Odchodzą więc różne natury martwe, jak tiulki w mojej drewnianej misce, gałązka kwitnącej gruszy w garnuszku, portrety lub ilustracje do opowiadanych przeze mnie bajek i historii. Wymalowała też śliczną talię kart do gry na denkach pudełek od zapałek. Druga Krystynka wyczynia lalki i maskotki ze szmatek i pomysłowe pantofle na kojki. Siedzimy bowiem wszystkie bez butów, które jak w meczecie, na progu nar zostawiane, czekają grzecznie szeregiem na podłodze. Danusia - trzecia z tej kilometrowej trójki - jest niewyczerpaną kopalnią nowel i powieści, które opowiada z dosłownymi dialogami, jak ongiś Dozia na Brygidkach.
Dom prowadzimy otwarty. Schodzą się u nas na bajki, na plotki, na kabałę, na brydża. Przychodzi więc Bronia Przystajko, którą widzę tu pierwszy raz od Lwowa. Swoim świetnie skrojonym zielonym kostiumem, silnie posiwiałym czubem i szykowną krawatką odbija jaskrawo od rozmamłanego tłumu. Wygląd jej, ruchy i sylwetka - tą właśnie staranną, szykowną innością - do furii doprowadza zawsze tych w błękitnych czapkach, a wśród więźniarek zdobywa jej tytuł Księcia, idący za nią przez wszystkie więzienia. Prócz kostiumu ma jeszcze futro - szeroki zasobny reglan, podbity kangurami - futro, które też na nerwy daje dyżurnym. Ci nazywają ją znów Archirejem. Zjawia się u nas czasem neurasteniczka Henia, z Weltschmerzem, z ciekawym talentem malarskim i niespotykanym bogactwem ciągle komuś opowiadanych, niezwykłych sercowych powikłań.
Czas zatem mamy szczelnie wypełniony, bo ciągle coś nowego dzieje się na naszej kojce.
Na ogół rygor w Starobielsku o wiele lżejszy niż wszędzie dotąd. Wolno nam jawnie posiadać igły, nici, lusterka czy ołówki, nie odbierają tasiemek, nie odrywają gum - o ile je która aż tu dowiozła. Jedynie papie-
9 - W domu... 129