wstydnie, że Ditto naumyślnie ją rozpruł. Gwóźdź wylatywał ze ściany zostawiając wielką dziurę, której nie udawało się zakleić, a potem wołał, że Ditto go wyciągnął. Szyba nie dotknięta nawet palcem sama tłukła się na kawałki i szczękając opowiadała Linie, że Ditto zbił ją łokciem. Guziki od spodni i palta zaczęły umykać i chować się w niewiadome miejsca, a jeśli który został, to tylko po to, aby donieść Linie, że to Ditto oberwał pozostałe i zgubił albo przegrał w cymbergaja. Buty specjalnie dziurawiły się we wszystkich miejscach, chusteczki do nosa nieustannie gubiły się złośliwie, koszula nabierała celowo tłustych plam nie dających się wyczyścić, a atrament z pluskiem zeskakiwał ze stołu, żeby rozlać się po całej podłodze.
\j ^ Ditto pojął wówczas, że życie polega na ciężkiej walce zarzeczami, ale zarazem pomyślał, że jest to właściwie walka beznadziejna, bo Lina nigdy nie uwierzy jemu, a zawsze będzie wierzyła rzeczom. Lina zaś, istotnie, wie-rzyła ślepo rzeczom, a Ditto był bezbronny/ Kłócili się ze sobą, ale ostatecznie jedno drugiego nigdy nie potrafiło przekonać: Ditto widział złośliwość rzeczy i widział, jak robią swoje sztuczki, natomiast Lina była pewna, że Ditto specjalnie na złość wszystko niszczy i gubi. Tymczasem w jej obecności nigdy nic takiego się nie działo i rzeczy zachowywały się spokojnie, jakby uważając Linę za przyjaciółkę.
Co więcej, nawet rzeczy, które jakby były częściami samego Ditto, zaczęły mu robić brzydkie figle. Włosy mu wypadały z głowy, a Lina twierdziła, że Ditto specjalnie łysieje. Serce biło mu coraz słabiej, a Ditto nie mógł z nim dojść do porozumienia. Jedno ucho zrobiło się wielkie i nieforemne, a Lina krzyczała, że Ditto sam sobie kazał tak przerobić ucho, żeby jej zrobić na złość.
Poznawszy przewrotność rzeczy, Ditto doszedł do wniosku, że może jeszcze spróbować dwóch możliwości: albo
samemu zamienić się w jakąś rzecz, albo całkowicie uwolnić się od rzeczy. To ostatnie po namyśle odrzucił, nie wiedział bowiem, w jaki sposób mógłby, na przykład, pozbyć się rzeczy, które należały do niego bezpośrednio, jak nogi, ręce czy głowa. „Gdybym jednak — pomyślał —-sam się zmienił w jakąś rzecz, to mógłbym albo pokazać Linie prawdziwą złośliwość rzeczy, albo może wychować inne rzeczy i doprowadzić do tego, żeby przestały robić brzydkie kawały.”
Ditto przebrał się więc za naleśnik z konfiturami, a to dlatego, że naleśniki właśnie dokuczyły mu na początku najbardziej. Nie było łatwo wytrzymać w tym przebraniu, ale ostatecznie do wszystkiego można przywyknąć. Kiedy Lina zrobiła sobie naleśniki z konfiturą, Ditto w przebraniu wskoczył na półmisek. Najpierw przemówił do naleśników, usiłując je zawstydzić i wyjaśnić, że psoty, które robią, są bardzo nieprzyzwoite. Ale naleśniki natychmiast rozpoznały, że mają do czynienia z przebierańcem, a nie z prawdziwym naleśnikiem, i nie chciały go słuchać. Ditto spróbował więc drugiej taktyki: zaczął sam namawiać naleśniki do psot i radził, żeby wyskoczyły z półmiska i poplamiły konfiturą sukienkę Liny; miał nadzieję, że w ten sposób przynajmniej przekona Linę o złośliwości rzeczy. Ale naleśniki nie miały zamiaru go słuchać i dały się zjeść bez oporu, a Ditto w ostatniej chwili umknął niepostrzeżenie z półmiska.
Nieudana próba jeszcze go nie zniechęciła. Chciał spróbować szczęścia na innym polu i przebrał się za guzik, przyszyty do palta Liny. I znów powtórzyło się’to samo: został przez inne guziki natychmiast rozpoznany jako fałszywy guzik i nie udało mu się nakłonić innych guzików do żadnych psot przeciwko Linie. Próbował sam się oderwać od palta i zgubić złośliwie, ale nie miał wprawy i żadnych wyników nie osiągnął.
Ditto pojął wreszcie, że sprawa jest beznadziejna: po
69