Musiałaby mi wielka niedola dojąć, żeby ja cię miała, plugawcze, pojąć!
W literackich tekstach najbliższe takiej bezwzględnej wzgardy są oświadczyny cebuli burakowi:
— Mój buraku, mój czerwony,
Czybyś nie chciał takiej żony?
Burak tylko nos zatyka:
— Niech no pani prędzej zmyka,
Ja chcę żonę mieć buraczą,
Bo przy pani wszyscy płaczą.
Cebula nawet wśród warzyw nie jest efektowna: śmierdzi, „łzy wyciska”.
Najkapitalniejszym przykładem udramatyzowania motywu oświadczyn matrymonialnych jest żuraw i czapla Brzechwy. Znajdziemy tu konta-minację i bajki zwierzęcej, i starej pieśni, i rymu dziecięcego, ale jakże przeinaczone! Żuraw i czapla wystąpili tu w rolach nieco odmienionych, ■z przesunięciem z płaszczyzny ludowo-uogólniającej na płaszczyznę oby-czajowo-mieszczańską w konwencji XIX-wiecznej (podchwycił to i ilustrator książek Brzechwy — Jan Marcin Szancer w tomiku Bajki i baśnie, 1955). Ona — stara panna, on — stary kawaler. Wiadomo, że po przekroczeniu pewnej granicy wieku o decyzję matrymonialną niełatwo. Apo-iog w typie La Fontaine’a i Krasickiego o czapli trochę ślepej, trochę krzywej, ale u Brzechwy w konwencji obyczajowej, będącej bardziej tiawestacją Boyowskiego: „Bo w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało naraz”. Ta ich wędrówka wzajemna, gdy już „chodzą łata długie, jedno chce, to nie chce drugie” — trafia.równie na rym: „chodziła czapla po desce...”
Bliższy odtrąconej pluskwie jest żuk, który — u Brzechwy — oświadczył się biedronce, a ona nim wzgardziła i wyszła za muchomora, „bo od środka aż po brzegi miał wspaniałe, wielkie piegi”.
Ludowa, piosenka opowiada o zalecankach wilka do kozy, który wywołuje ją z obórki na spacer. W innej piosence mamy tragiczny finał tych zalotów:
szedł chłop do obory w dzień niedzielny rano i napotkał pod progiem kozy swej kolano.
Znane literackie bajeczki zatrzymują się na oświadczynach. Partnerzy są tak kontrastowi, że sam pomysł małżeństwa jest absurdem. Hipopotam oświadcza się żabce; wszystko jest gotów uczynić, każdy jej rozkaz speł-
3t