21
i schronić się w starodawnym dworku na skale zaczepionym, a już vnbucliła burza tak potężna, żeby ją nieledwic do podzwrotnikowych porównać można: burza o jakiej malarze marzą, o jakiej lirnicy-śpiewają!— Na równinach, burza, ws^ystKicli sił swoich nie rozwija; zanialo tam dla niej walki; jej ruchy tam nadto swobodne, jej zawiejowe stopy nadto znajdują przestrzeni do Kassandrowego tańca; lecz tam gdzie poszarpane skały, granitowemi kłami ryją obłoki, gdzie spragnione strumienie czekają tylko na ulewę, ażeby się krzemienie w potoki i wodospady: tam burza przywdziewa Wszystkie rynsztunki przerażenia, tam-porywa jak pieśń Wojenna!
Stojąc w okienku pochylonego dworca, którym trzęsła ręka rofezalalych wichrów, wsfomiwałam się w huk gromów; za każdym wystrzałem piorunu wszystkie szczyty zrywają się echem, wszystkie jaskinie jęczą____Prądnik, ów cichy Prą
dnik, w którym jeszcze dziś rano, oko mogło ną dnie wszystkie kamyki policzyć, teraz gniewny, rwący, rzuca się po skałach, i żółtemi piany obryzguje dolinę. Ptaki, zmokłem piórem, ciężko, z krzykiem, ze skał się unoszą; paprocie zwijają się w dreszczu, a po lasach, wszystkie drzewa w jedną stronę przegięte, chwieją się jak zielone płomienie.
Myśli moje pędziły z rozhukanemi falami, latały z przestraszonym ptastwem, łamały się z konarami dębów, a gdy nad tern uroczystćm widowiskiem błyskawica roztoczyła swoje czarnoksięzkie oświetlenie, poezya natury i wspomnień przepełniła mi duszę, i pod nawałem wrażeń skreśliłam wiersz następny:
W tym kraju szczytów, przy tej pieśni grzmotów,
Ptaki i wieszcze szybują z rozkoszą.
Te lasy, naksztalt zielonych podlotów,
Duszę Polaka w chmurę lez unoszą.
Spojrzałam w niebo: a na niebie, wieża!
Wieża Ojcowska, królowa Prądnika,
Jak klucz kamienny, gmach wspomuień odmyka.
Z echowych jaskiń słyszę brzęk pancerza:
To duch Łokietka przelata przez góry!
Tu, dobroczynna szezodrota natury Kocha lud, sercem Wielkiego Kaźmierza.