Ruszaliśmy wyrazme z peVnejmj cowości do drugiej miejscowości ~różrij,udzie, ja mudom w rękach dwa pudełka> Jm w każdej
chyba z książkami i nanieiv / ' . ,
Tt7m \ . 1 ” erem, bo z czymze by.
Tymczasem trzecie, więks^ r ■ ,
v 2e, i uczej paczka,
czekało obok. A raczej ob^ ct , • , •
„. ., . J °k stałem la, czekając
az wszyscy przejdą, bo prkemija|j J
jak misię wydawa ć portu alh^ staqi, a wtedy
to, co ma się zdecydować, . • • lecz nie wiedziałem, czy ^ Cy, j ę’ ,,
* vmązę do pociągu; lub tez
czekałem aż mi ktoś nonw <wT . . ,,
.1 'ozebNo me wiem, dla mnie znaczenie wtedy miało tc\ •
„ i fX , . : . ^ ze z miejsca
z którym zdążyłem się ju* tm , ,
kazano mi się z pakimkai^: , A •
a\ru zbierać do innego.
Ech, Handler, ten to był zawodnik.
Nawet Siostrzyczka go czytał,
jedną chyba książkę, nie całą
bo mu ktoś zaraz podprowadził pod celką.
Wyklepał i później opowiadał
ten kawałek wszystkim jak popadło,
ze 30 stron: „Ona, rozumisz
idzie, do tego Marlowa, z ulicy”.
„No to się bendom dymać” pamiętam powiedział mu mój brat, a Siostrzyczka dalej - „Ona, rozumisz, w okularkach z Kentuki przyjechała, wiesz, tam gdzie się perliczki tuczy” - jakby w ogóle nie zauważył, że brat mu się wcina, i wyciąga z katany książkę, bo akurat zimno już było. „Nie Handler, ale Ciendler - mówi brat - bo to po angielsku i się inaczej pisze”.
A Siostrzyczka chyba się trochę pogubił że mu para w bok idzie a nie w gwizdek, i że mu brat nie daje nawet tego kawałka przerobić. No to włożył mu taki długi cienki szpikul, którym Mamusia rozbijała lód pod studnią i go tak zostawił, a brat leżał niby ale krwawił coś nie za bardzo, to zaraz wstał, wyjął szpikul i zaniósł go Mamusi, co było i w porę, bo szła akurat pompować i wziął pierwszy mróz.
41