komórka popełnia samobójstwo, by zrobić miejsce nowym, zdrowym komórkom. W przeciwnym razie narząd lub tkanka, w których doszłoby do nagromadzenia się takich komórek, nie mogłyby prawidłowo funkcjonować. W niektórych przypadkach samobójstwo komórek chroni organizm przed ich niekontrolowanym podziałem i nowotworzeniem. Komórki soczewki niszczą własne jądro i wszystkie organelle, potrafią jednak zatrzymać ten proces, zanim dojdzie do całkowitej destrukcji. Nietknięte pozostają błona komórkowa, białkowy cytoszkielet oraz gęsta cytoplazma wypełniona kry-stalinami [ramka na stronach 18-19].
Możliwość zatrzymania procesu samobójczej śmierci komórki jest sporą niespodzianką. Do tej pory środowisko naukowe traktowało a pop Łozę jako zjawisko ciągłe, którego nic da się zahamować. Tymczasem okazało się, że w soczewce funkcjonuje nieznany dotąd układ, który steruje enzymami destrukcyjnymi tak, by niszczyły tylko wybrane składniki komórkowe. Kilka lat temu razem z innymi badaczami soczewki zaczęliśmy podejrzewać, że mamy do czynienia z precyzyjnym mechanizmem hamującym. Wykazaliśmy, że niektóre kompartmenty, czyli przedziały, różnicujących się komórek - w tym jądro komórkowa i mitochondria - ulegają destrukcji tak samo, jak podczas pełnej apoptozy dojrzałych komórek. Jednak inne kompartmenty, na przykład cytoszkielet, pozostają nienaruszone. A zatem komórki soczewki wykorzystują samobójczą maszynerię nie po to, by się zniszczyć, ale by przeprowadzić różnicowanie.
Natychmiast wpadliśmy na pomysł, że mechanizm hamowania apoptozy mógłby powstrzymać m.in. rozwój chorób neurodegeneracyjnych, które charakteryzują się nadmiernym i niekontrolowanym zamieraniem komórek. By wykorzystać to zjawisko w leczeniu, musimy znaleźć sygnały używane przez komórki soczewki do zatrzymywania procesu destrukcji. Jeśli natomiast odkryjemy, co nakłania je do degradacji organelli komórkowych, może nauczymy się skłaniać komórki nowotworowe do samobójstwa.
Fakty powoli zaczynają układać się w całość. Teoria przedstawiona przez Stevena Bassnetta z Washington University w St. Louis wyjaśnia, jak inicjowana jest apoptoza. Podczas rozwoju soczewki, gdy nowe komórki powitają wokół już
Francuski impresjonista Claude Monet (1840-1926) dożył sędziwego wieku. Na starość cierpiał jednak na zaćmę, poważną chorobę oczu, która osłabiła jego wzrok, a zżółknięcie soczewek miało duży wpływ na jego zdolność percepcji kolorów. Obrazy pochodzące z ostatnich 20 lat życia artysty pokazują, jak to powszechne upośledzenie widzenia zmienia odbiór świata.
Zaćma rozpoczyna się żółknięciem soczewki. Białka absorbujące zimne kolory, jak fioletowy, niebieski, a później także zielony, stopniowo gromadziły się w jego soczewkach, uniemożliwiając im dotarcie do siatkówki. Dochodziło jeszcze światło czerwone i żółte, i Monet widział świat w coraz cieplejszych barwach.
Potem zaćma zamgliła wzrok malarza. Tak jakby od otoczenia oddzieliła go oszroniona szyba. W tym czasie Monet miał kłopoty z rozróżnianiem kształtów, coraz słabiej widział w dziennym świetle, tak że pod koniec życia mógł jedynie odróżniać jasność od ciemności.
Po raz pierwszy malarz dostrzegł zmianę ostrości widzenia podczas wyprawy do Wenecji w 1908 roku. Sześćdziesięcioośmioletni Monet zaczął mieć trudności z wyborem kolorów. W 1912 roku jego lekarz zdiagnozował w obu oczach zaćmę i zalecił operację. Artysta jednak, obawiając się ryzykownego wtedy zabiegu i rychłego końca kariery, nie wyraził nań zgody.
Od tego czasu w dziełach Moneta jest jednak mniej detali. Zaczęły dominować żółcie, czerwienie i brązy. Gdy analizował swoje późniejsze prace, często targany wściekłością chciał je zniszczyć. Na początku 1922 roku napisał, że nie jest już zdolny dc stworzenia jakiegokolwiek piękna.
Pod koniec tego roku zaćma w prawym oku rozwinęła się tak dalece, że dostrzegał tylko światło i wiedział, skąd dochodzi. Lewym okiem zaś widział ledwie 10% normalnego obrazu. W styczniu 1923 roku, w wieku 83 lat, poddał się w końcu operacji prawego oka, ale narzekał, że gdy patrzy przez okulary, które otrzymał, kolory wydają mu się dość osobliwe.
W 1925 roku ostatecznie dobrał odpowiednie szkła. Był zachwy eony. Napisał, że znowu dobrze widzi i może ciężko pracować. Niestety, rok później zmarł.
Claude Monet namalował japoński mostek w swym ogrodzie w Giverny pod Paryżem w 1899 roku (na gór/e). Ten sam motyw uwiecznił ponownie między 1918 a 1924 - zaćma jednak spowodowała u niego utratę ostrości widzenia, a zżółknięcie soczewek uniemożliwiło odbieranie niebieskiej i zielonej barwy, pozostawiając go w świecie mętnych czerwieni i brązów.
JAPOŃSKI MOSTEK. CLAUDE MONET. POOARUNEK YICTOf* NEBEKERCOBERLY OLA UCZCZENIA PAMIĘCI JEJ SYNA. W MUOO WALTERA H ■ LEONORE ANNEN8ERG.
IMAGE •: BOARD Of TRUSTEES NATIONAL GAUERY OF ART. WASZYNGTON Ina tfur/ej; MINNEAPOLE (NSTTTUTE OF ARTS. BEOUEST Of PUTNAM DANA MCMILLAN Ino doM
ZMYSŁY BEZ TAJEMNIC
22 ŚWIAT NAUKI