Pani B. załączyła swój „repertuar”: Amazing Grace, The Battle Hymn ofthe Republic, Oda do radości Beethovena, pieśń pijacka z Traniaty, A-Tisket, A-Tasket oraz „napraw dę okropna wersja We Three Kings of Orient Are”.
„Pewnej nocy usłyszałam wspaniałe solowe wykona nie Old Macdonald Had a Farm, po którym rozbrzmiały aplauzy. W tym momencie uznałam, że najwyraźniej jest ze mną coś nie tak i muszę dać się zbadać”.
Wykluczono u niej chorobę Lyme’a (słyszała, że może powodować halucynacje muzyczne), przeprowadzono audiometrię odpowiedzi elektrycznych pnia mózgu (BE RA), elektroencefalogram i rezonans magnetyczny. Pod czas encefalogramu słyszała The Bells of St. Mary’s, ale wyniki nie wskazywały na żadne anomalie. Nie cierpiała też na żadne ubytki słuchu.
Halucynacje pojawiały się w momentach spokoju, zwłaszcza przed położeniem się do łóżka. „Tej muzyki nigdy nie mogę włączyć ani wyłączyć, natomiast niekiedy udaje mi się ją zmienić: nie na cokolwiek zechcę, lecz na coś, co jest już w programie. Czasem piosenki nakładają się na siebie, a kiedy nie mogę już tego znieść, włączam WQXR*, aby zasnąć przy prawdziwej muzyce”.
„Na szczęście — kończyła pani B. — nie jest to głośna muzyka [...], gdyż inaczej zwariowałabym. Jakiekolwiek inne dźwięki — rozmowa, radio, telewizja — natychmiast wypierają halucynacje. Pomyśli Pan, że do swego nowego »nałogu« podchodzę pogodnie. No cóż, mogłoby być gorzej, czasami jednak jest to bardzo denerwujące. [...] Kiedy budzę się o piątej rano i nie mogę znowu zasnąć, wcale mnie nie cieszy chór informujący »ta stara siwa szkapa nie jest już taka jak dawniej«. Nie żartuję, tak się zdarzyło naprawdę i może nawet byłoby to zabawne, gdyby fraza ta nie powtarzała się bez końca”.
Dziesięć lat po tym liście spotkałem się z panią B.,
Nowojorska stacja radiowa, nadająca z Empire State Building.
i • i.ih‘iii, czy po tylu latach halucynacje stały się częścią i i ycm w pozytywnym lub negatywnym sensie. „Gdy-
I !n;iz panią opuściły, cieszyłaby się pani czy martwi-
()dpowiedziała: „Brakowałoby mi ich, brakowałoby mi tej muzyki. Teraz stała się już częścią mnie”.
>il- mc ma dziś większych wątpliwości, jeśli chodzi o fizjo-v,uą podstawę halucynacji muzycznych, o tyle można i• .istanawiać, jaką funkcję inne (powiedzmy „psycholo-
i' mc”) czynniki spełniają w selekcji pierwszych wątków
II .li icy nacji i w ich dalszym rozwoju i roli. Myślałem o tym, i-i . |< • w roku 1985 o paniach 0’C. i 0’M.; także Wilder Pen-lit-ld zastanawiał się, czy piosenki i sceny pojawiające się pmlc/as ataków „epilepsji doświadczeniowej” mają jakiś
- ii . czy znaczenie, uznał jednak, że nie. Selekcja muzy-I i h.ilucynacyjnej, pisał, jest „zupełnie przypadkowa, acz-I-ni wiek są racje, by podejrzewać pewne uwarunkowania I - -i i >we”. Podobnie Rodolfo Llinas, pisząc o nieprzerwanej il lywności jąder podstawy, nazwał je „nieustającym gene-i ilnrem szumu motorycznego”. Kiedy jakiś wzorzec czy li ipment wymyka się i na poziom świadomości „wrzuca” i il . jś piosenkę czy kilka taktów muzyki, zdaniem Llinasa i mie zupełnie abstrakcyjne, „bez wyraźnego odpowiednika emocjonalnego”. Coś może się zdarzyć całkowicie przypadkowo — na przykład jakiś tik wyprodukowany l u zez przeciążone jądra podstawy — a dopiero potem n a-brać asocjacji i znaczeń.
Słowo „przypadek” jest tu użyte w odniesieniu do i Tcktów nieprzerwanej aktywności jąder podstawy, jak na przykład jest z mimowolnym ruchem zwanym pląsawicą. Nic ma w nim niczego osobistego, jest zupełnie automatyczny, najczęściej nie jest nawet uświadamiany przez «laną osobę, będąc lepiej widoczny dla innych niż dla niej .amej. Natomiast dość wątpliwe byłoby użycie terminu „przypadkowe” w odniesieniu do doświadczeń, niezależnie od tego, czy mają one charakter percepcyjny,
103