-Nie chcemy cię stracić, nie pozwolę, byś nas opuściła, chyba że pod opieką matki, której życzeniem było, abyś pozostała u nas do jej powrotu. Cieszyłbym się bardzo, gdybym wiedział, że miałaś od niej jakieś wiadomości. Wieści o postępach owej tajemniczej choroby grasującej w naszej okolicy są coraz bardziej alarmujące, zrozum więc, nasza piękna przyjaciółko, że nie mając żadnych wskazówek od twej matki, czuję na sobie ciężkie brzemię odpowiedzialności. Zrobię jednak wszystko, co będzie w mej mocy. Jedno jest pewne: nie możesz nas opuścić bez wyraźnego polecenia matki. Zbyt bolesne byłoby to dla nas rozstanie, byśmy tak lekko mogli wyrazić na nie zgodę.
- Stokrotne dzięki za pańską gościnność - odparła Carmilla, uśmiechając się zmieszana. - Jesteście dla mnie wszyscy tak dobrzy! Rzadko byłam w życiu tak szczęśliwa, jak w tym pięknym zamku, pod pana opieką i w towarzystwie pańskiej uroczej córki.
Na te słowa ojciec, staromodnym obyczajem, złożył na jej dłoni pocałunek i uśmiechnął się przy tym, wyraźnie ucieszony jej słowami.
Jak zwykle, udałyśmy się z Carmillą na górę, do jej pokoju, gdzie rozmawiałyśmy, podczas gdy ona przygotowywała się do spoczynku.
- Jak myślisz - zapytałam po chwili - czy kiedyś zaufasz mi w pełni?
Zwróciła się ku mnie z uśmiechem. Milczała jednak, choć uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Wiem, nie odpowiesz, bo nie możesz odpowiedzieć po mej myśli. Nie powinnam cię była pytać.
- Ależ możesz mnie pytać o wszystko. Kocham cię tak bardzo, że nie powinnam mieć przed tobą żadnych tajemnic. Wiąże mnie jednak przysięga, surowsza niż śluby zakonne, nie ośmielę się więc zdradzić mej historii, nawet tobie. Ale wkrótce nadejdzie czas, gdy o wszystkim się dowiesz. Będziesz mnie uważała za okrutną, za samolubną, ale miłość jest zawsze zaborcza - im jest gorętsza, tym bardziej zachłanna. Czyż nie widzisz, jaka jestem o ciebie zazdrosna? Musisz pójść ze mną, aż do kresu, do śmierci, kochając mnie. Albo nienawidząc. Ale musisz pójść za mną, nienawidząc w godzinie śmierci i potem. Mimo że z pozoru jestem beznamiętna, nie znam słowa obojętność.
- Przestań, Carmillo, znów wpadasz w szaleństwo - wtrąciłam pośpiesznie.
- Wiem, że jestem głupią, niemądrą dziewczyną, kapryśną i pełną humorów, dla ciebie jednak spróbuję mówić jak mędrzec. Czy byłaś kiedyś na balu?
- Nie, skąd ci to przyszło do głowy? Jak to się odbywa? To musi być cudowne!
“ Już prawie zapomniałam, tak dawno to było.
- Przecież jesteś jeszcze bardzo młoda - roześmiałam się. - Nie mogłaś zapomnieć swego pierwszego balu.
- Przypominam go sobie... z trudem... Widzę to wszystko jak nurek spoglądający z głębiny na powierzchnię wody, poprzez gęstą, falującą, a jednak przezroczystą