się w nim siarczane opary, przyprawiające mnie co chwila o zawroty głowy. Bądź to był szum w uszach, bądź słyszałem dolatujące z oddali wycie wilków. Pomyślawszy o mojej drogiej pani Minie, wpadłem w wielkie przygnębienie. Zaczęła mną miotać na wszystkie strony rozterka.
Nie ważyłem się zabrać jej ze sobą, woląc pozostawić poza zasięgiem wampira w świętym kręgu, lecz przecież dla wilków nie był on zaporą! Zdecydowałem, że wypełnić muszę moje dzieło tutaj, co zaś się tyczy wilków, zdać się trzeba na wolę Bożą. Czeka nas od nich, w najgorszym razie, śmierć, a potem wolność. Tak więc dokonałem wyboru za panią Minę. Gdyby tylko o mnie szło, byłby on łatwiejszy, lepiej bowiem zginąć w paszczy wilka, niż spocząć w grobie wampira! Postanowiłem więc nie zbaczać z wytyczonej sobie drogi.
Rozumiałem, że odnaleźć muszę co najmniej trzy groby - groby zamieszkałe -szukałem więc, szukałem, aż jeden z nich znalazłem. Spoczywała w nim pogrążona w wampirzym śnie kobieta tak pełna życia i ponętnej urody, że się aż wzdrygnąłem, jak gdybym przyszedł dokonać zabójstwa. Ach, nie wątpię, że w minionych czasach, gdy na porządku dziennym były takie rzeczy, wielu z tych mężczyzn, którzy podjęli podobne zadanie, zawodziło w ostatecznym momencie serce, a potem i nerwy. Zwlekali tedy, zwlekali i zwlekali, aż sama piękność i czar lubieżnej upiorzycy rzucały na nich hipnotyczny urok; zwłóczyli więc i czekali aż do zachodu słońca, gdy wampirzyca budziła się. Otwierały się zachwycające oczy cudnej kobiety, namiętne usta składały się do pocałunku - a mężczyzna jest słabą istotą. I tak kolejna ofiara wpadała w wampirze objęcia, zasilając ponure, upiorne szeregi żywych trupów!...
Zawiera się w tym niewątpliwie jakiś czar, skoro tak mnie poruszyła sama już obecność tej istoty, spoczywającej w grobie zmurszałym ze starości i przywalonym pyłem wieków, w przeraźliwym smrodzie, charakterystycznym dla kryjówek hrabiego. Tak, byłem wstrząśnięty - ja, Van Helsing, tak zdecydowany i tyle mający powodów do nienawiści - wstrząśnięty do tego stopnia, że i mnie ogarnęło pragnienie zwłoki, paraliżujące me zmysły i duszę. Niewykluczone, że zaczynał mnie zmagać brak zdrowego snu i niesamowity zaduch powietrza. Nie ulega wątpliwości, iż zapadałem w sen, w sen z otwartymi oczyma, w jaki osuwa się człowiek, który poddał się słodkiemu czarowi, gdy naraz, przez przygłuszone śniegiem powietrze dobiegł mnie przeciągły, cichy szloch, tak przepełniony smutkiem i boleścią, że zbudził mnie niczym dźwięk rogu. Doszedł mnie bowiem płacz drożej pani Miny.
Zebrałem się więc w sobie, gotując się do wypełnienia mego potwornego zadania. Zdarłszy pokrywy kolejnych grobowców, znalazłem drugą kobietę, tę ciemną. Nie