30 Wstyd i przemoc
dzieciom utrzymania, a przynajmniej stworzyć im takich warunków materialnych, jakie zapewniał ojciec. Jest to, oczywiście, historia aż nazbyt dobrze znana wielu matkom i dzieciom tkwiącym w pułapce przemocy domowej. Ojciec był spadkobiercą wielu pokoleń aż nadto skorych do przemocy, co uwidaczniało się w naszej rodzinie tak samo jak na ziemi, na której żyliśmy, okupionej krwią jej rodowitych, wysiedlonych przez nas mieszkańców. Przemoc w mojej rodzinie była tylko pomniejszoną wersją przemocy, która wpisana jest w cały krajobraz amerykańskiej historii. To właśnie dlatego uważam, że mikrokosmos przemocy panującej w rodzinie można w pełni zrozumieć dopiero wtedy, kiedy patrzy się na nią jako na część makrokosmosu, kultury i historii przemocy, w której do niej dochodzi.
Prawdopodobnie nie ma drugiej powieści amerykańskiej, która przedstawiałaby dobitniej ową tragiczną skazę naszego charakteru, jaką jest skłonność do przemocy, niż arcydzieło Hermana Melville’a Moby Dick. W powieści tej kapitan Ahab, który jest ucieleśnieniem, najczystszym i najjaskrawszym przykładem tej cechy, dochodzi do przekonania, że Moby Dick, ogromny biały wieloryb, jest wcieleniem zła. Ściga go więc po morzach i oceanach, opętany myślą, że jeśli uda mu się go znaleźć i zabić, zniszczone zostanie zło i zatryumfuje sprawiedliwość. Ten tragiczny pościg statkiem Peąuod kończy się unicestwieniem Ahaba i prawie całej załogi; z życiem uchodzi tylko jeden człowiek, Izmael, który ma dać świadectwo temu, co się stało.
Chyba w każdej rodzinie, w której panuje przemoc, jest jakiś Izmael, który przechowuje pamięć o niej i przekazuje tę historię innym. Ja piszę o tym, co się działo w mojej rodzinie, bynajmniej nie dlatego, że jest ona wyjątkowa czy niezwykła. Przeciwnie, jak wiele osób w tym kraju, jestem typowym przedstawicielem tych, którzy dorastali na zachodzie Ameryki w niespełna sto lat od czasów, gdy tereny te były pograniczem. Na strychu domu, w którym się wychowywałem, znajdował się zbiór starych fotografii należących do rodziny mojej babki. Był wśród nich stary dagerotyp z lat trzydziestych lub czterdziestych ubiegłego wieku, przedstawiający sędziwego mężczyznę odzianego w obszyte (»V<Mnmi ochraniacze na nogi ze skóry kozłowej i czapkę ze skó-it N/npu, z muszkietem w dłoni, patrzącego groźnie w obiektyw. Hftcr.y/.na ów nazywał się John Colvin i w młodości był — jak nu powiedziano — jednym ze zwiadowców Daniela Boone’a. |*ntt / ąc w oczy tego człowieka, nie mogłem oprzeć się myśli, że noglądam na mordercę Indian. Żadna amerykańska rodzina iit<< może pozostać obojętna na dylematy moralne, które przewi-jiąjM się niczym poplamiony krwią wątek przez całą tkaninę na-•»«»!■» narodowego — i, prawdę powiedziawszy, ludzkiego — <Ui<*dzictwa.
Na tym samym strychu leży do dziś szczegółowy rysunek, długi poemat epicki i sklejony z zapałek model Andersonville, ro szącego się złowrogą sławą obozu jenieckiego urządzonego przez konfederatów dla wziętych do niewoli podczas wojny secesyjnej żołnierzy unii, w którym padali oni, trzymani w przerażających warunkach, jak muchy. W tym miejscu, uważanym obecno* za duchowy prototyp i zwiastuna niemieckich obozów kon-ifiltracyjnych, osadzono dwóch z moich pradziadków. Znaleźli mu; oni wśród niewielkiej garstki tych, którzy przeżyli, a ich psy-chiczna walka o przetrwanie tego koszmaru upamiętniona została wspomnianymi wyżej dziełami, przechowywanymi na strychu naszego domu.
Od dzieciństwa staram się znaleźć jakiś sens w opowieściach, które usłyszałem, i w tym, co widziałem. Czy półkrwi Indianka celowo zabiła swego synka? Czy też może zatrute ciasto przeznaczone było dla jej męża? Dlaczego mój ojciec uderzył żonę i bił dzieci? Dlaczego mnie oszczędził razów? Dlaczego osadnicy zabijali Indian? Co to znaczy dorastać na nowej ziemi, tak szerokiej, tak żyznej i pięknej miejscami, a tak jałowej, pustej i wzbudzającej grozę w innych częściach, gdzie wszędzie znaleźć można ślady masakry, jaką moi przodkowie zgotowali rodowitym mieszkańcom tych stron? Co to znaczy — zadaję sobie stale pytanie — być nośnikiem, depozytariuszem tych historii? Czy jestem Izmaelem mojej rodziny? Czy jest tak dlatego, że nie byłem bity w dzieciństwie? I czy ojciec nie tknął mnie dlatego, że byłem najmłodszym i najukochańszym synem matki, a on znał opowieść o ranczerze i ukochanym synu jego żony, nie tyle jako