254 Wstyd i przemoc
i robiące to samo — gwałcące zielone pastwiska Belgii, Francji, Polski, Rosji, krajobrazy europejskie tak bardzo przypominające nasze. Chłopiec zadumał się: „Dlaczego nasi ojcowie i starsi bra cia giną w Europie, by powstrzymać Hitlera? Dlatego, że wiemy, co zrobiłby nam, gdyby zwyciężył. Zabiłby wszystkich, których nie lubi, a potem uczynił ze Słowian niewolników. Takie właśnie znaczenie ma ich nazwa1, a dla niego „nomen est omen”, nazwa jest tym, co przedstawia. Nie potrafi on odróżnić słów od rzeczy i ludzi, podobnie jak nasza sąsiadka, stara wariatka, która przegania nas z chodnika przed swoim domem, żebyśmy go nie pobrudzili, i cały dzień zmiata z niego brud, ponieważ w taki sposób pozbywa się brudnych myśli, które ją prześladują. Uważa, że brudne myśli są brudnymi rzeczami, i odwrotnie, a więc kiedy przechodzimy obok jej domu, nie idziemy chodnikiem, lecz jezdnią. A zatem trudno się dziwić, że Hitler jest okrutny — traktuje słowa jak rzeczy, a ludzi jak słowa, słowem jak niewolników. A kończy się to na tym, że traktuje ludzi jak rzeczy. Oczywiście Hitler jest dużo bardziej niebezpieczny od niej, ale ona nie jest bardziej od niego szalona! Wiemy też, że są inni ludzie, których chce zgładzić, a nie tylko zniewolić. Nienawidzi Żydów i Cyganów, nienawidzi kalek. Ci, których chce zabić, nie potrafią się bronić. Jak każdy tchórz udający bohatera chce pozabijać tych, którzy są od niego słabsi. Ale dlaczego czuje się taki słaby, że uważa, iż musi to zrobić?
Co by było, gdyby Hitler wygrał wojnę? Za sto lat potomkowie jego żołnierzy siedzieliby pod drzewem na równinach Czech czy Mołdawii, tak jak ja tutaj, zachwycając się pięknem tamtej ziemi. A czy zauważyliby, że została ona okupiona krwią ludzi, którzy mieszkali tam przedtem i których ich przodkowie przesiedlili, stłoczyli w rezerwatach jak bydło, zamienili w niewolników albo po prostu zabili? I tak jak Hitler najechał Wschód dla Lebensraum, tak moi przodkowie najechali dla Lebensraum Zachód. Moi przodkowie zniewolili miliony ludzi, tak jak on zniewolił miliony ludzi. I tak jak on wybił całe rasy, tak moi przodkowie wytępili całe szczepy Indian — wszystkich mężczyzn, wszystkie kobiety i wszystkie dzieci. Dobry Indianin to martwy Indianin — głosi stare powiedzenie Zachodu. A zatem autentyczne ludobójstwo przewija się niczym krwawa nić przez całą tkaninę naszej historii w nie mniejszym stopniu niż przez historię Niemców czy Japończyków. I oto znajduję pod drzewem rosnącym na pastwisku należącym do mojego ojca grot indiańskiej strzały, tak samo jak za sto lat jakieś niemieckie dziecko znalazłoby w podobnym miejscu gdzieś na równinach Europy Wschodniej gwiazdę Dawida.
Kiedy po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że — podobnie jak wszyscy inni Amerykanie — żyję na ziemi, którą zabraliśmy innym ludziom w bardzo prosty sposób — zabijając każdego, kto się temu opierał, i że stało się to zaledwie kilkadziesiąt lat temu na ziemi należącej obecnie do mojej rodziny, nastawiło mnie to sceptycznie do powszechnie przyjętych pojęć zbrodni i kary, sprawiedliwości i niesprawiedliwości, własności i kradzieży, tego, co zgodne z prawem, a co bezprawne. W jakiś czas potem znalazłem w Zmartwychwstaniu, znakomitej powieści Tołstoja o dziewiętnastowiecznych więzieniach rosyjskich, fragment, który doskonale wyrażał to, co czułem, myśląc o sobie i o moich przodkach w odniesieniu do rdzennych mieszkańców amerykańskich równin. Kiedy do celi starca wchodzi kilka osób zwiedzających więzienie, mamrocze on na wpół zrozumiale, że strażnicy są antychrystami, a gdy znajdujący się wśród owych zwiedzających Anglik pyta narratora o to, co więzień powiedział, ten odpowiada mu, że:
...starzec oskarża naczelnika o to, że trzyma ludzi w niewoli.
— Więc proszę go zapytać, jak należy postępować z tymi, którzy nie zachowują praw ani przykazań? — zapytał Anglik.
Niechludow przetłumaczył starcowi słowa Anglika. Starzec głośno się roześmiał, pokazując rzadkie zęby.
— Przykazania — powtórzył dobitnie — pisał człowiek, który najprzód wszystkich ograbił, zabrał całą ziemię, całe bogactwo wziął dla siebie, wszystkich pokonał i pobił tych, którzy byli przeciwko niemu, i potem dopiero napisał przykazania, żeby nie kraść i żeby nie zabijać1.
Jest to przykład tzw. etymologii ludowej, tzn. wnioskowania o pochodzeniu wyrazów od innych, podobnych fonetycznie, ale odmiennych znaczeniowo. Nawiasem mówiąc, podobne wnioski wyciągano już dawno temu na podstawie podobieństwa łac. terminów slauus (Słowianin) i sclauus (niewolnik). Angielskie slauc wywodzi się właśnie z łac. sclauus (przyp. tłum.)